Rozdział 61

Opowiedziałam Edmundowi o tym, czego się przed chwilą dowiedziałam.

Herobrine podobno ze swoim bratem (który swoją drogą nazywa się ,,Notch'') stworzyli na swoich komputerach własne gry. Nie wiem jak konkretniej się nazywały, ale to też nie istotne. Wracając, gra Notch'a była popularniejsza niż mojego ojca, więc zazdrosny Dark Lord postanowił odstraszać graczy ludzi, którzy grali w grę brata.

Prędzej czy później Notch dowiedział się o tym, co odwala jego kochany braciszek – poprosił o pomoc swojego dalszego znajomego. Jednak gdy Notch dowiedział się, że ten zamiast mu pomagać, współpracuje z Herobrine'em natychmiast urwał z nim kontakt. Mimo to jego działanie nie powstrzymało tej dwójki i dalej odstraszali graczy. Po jakimś czasie przestali, bo nie przynosiło to żadnych skutków – tylko zachęcali ludzi do grania w grę poprzez wywołaną u nich ciekawość dwiema tajemniczymi postaciami.

Dowiedziałam się, że ojciec zamieszkał w Leśnym Dworze.

Powiedziałam Edmundowi też to, że Herobrine ma po swojej stronie Null'a. Że chciał i mnie przekonać, zmusić do tego bym stała i po jego stronie w podbijaniu Świata. Dodałam też, że się nie dałam, uciekając mu i takie tam. No i o tym Leśnym Dworze wspomniałam, oczywiście.

***

- Więc... - zaczął starszy pan. – Nie mamy czasu do stracenia. Skontaktujmy się z innymi strażnikami-może do nich też trafiły jakieś dziewczynki, takie jak Kasia. – tu spojrzał na dziewczynę. Mmm, Kasia. Ładne imię ^^ - Oj, zapowiada się niezła afera... - wyszeptał zaniepokojony.

Wszyscy się rozeszli. Razem z Kasią i Edmundem załatwiliśmy sobie nocleg w wiosce – akurat tak się złożyło, że dzieliłam swój domek z Kasią. Nie wiem czemu, ale dziewczyna wydaje mi się strasznie przesympatyczna, miła i w ogóle...

Chyba ją polubiłam.

Idąc do naszego domku, nagle usłyszałam wołanie niebieskookiej.

- Co się dzieje? – zapytałam. Mimo późnej już pory to rozpierała mnie energia, bardzo się ekscytowałam swoją pierwszą ,,misją'', w której mam wziąć udział. Pokonać wszelkie zło to dla mnie zaszczyt! Warto przecież spróbować.

- Uh... - dziewczyna jakby się zawiesiła, jej wzrok był utkwiony w przestrzeń. – W sumie to nie ważne... Chyba się przewidziałam. – uśmiechnęła się w moją stronę. Odwzajemniłam uśmiech.

Weszłyśmy do przydzielonego nam domku – wyglądał zwyczajnie. Nic się w nim nie znajdowało prócz dwóch łóżek i małego stolika. Kasia zajęła jedno łóżko, a ja drugie. Położyłam się na nich, a mój wzrok samoistnie utknął w drewnianym suficie.

Jak już wspominałam, bardzo ekscytowała mnie moja pierwsza w życiu misja. Ale kilku rzeczy nie rozumiałam totalnie. Na przykład ,,mocy'' tego złotego kamyczka, czy też moich zdolności. Naprawdę nie wiedziałam od czego zależy zmiana wyglądu, osobowości.

Po za tym zastanawiała mnie pewna osoba...

C͇̜͎̱͎͎͚̖̍̌͌́͡ã͕̓͘ͅr̶̘͚̥̤̙̰̤͍ͬ̎͗ͬ̚i̦̠ͬ̋ͭ͋ͤ̊̔̌ͮ͢͞͠f̠̀̚͠ỷ̺͓̟͖͔̞̼ͧ͐̄͟͜

- Hej, śpisz? – rzuciłam nagle, spoglądając na szatynkę. Ta za to zaskoczona usiadła na swoim łóżku, patrząc na mnie oczekującym spojrzeniem.

- Nie, a co jest?

- W sumie... - chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Zawiesiłam się przez chwilkę. – Nic. Tylko dobrze wiedzieć, że jesteś. – wyszeptałam uśmiechając się lekko.

- Spoko, nie zamierzam szybko odpuścić. – zaśmiała się. – Trochę się z nami pomęczysz. – dodała z uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top