Rozdział 57
Nie wiem w sumie ile minęło czasu, odkąd byłam u Hacker'a. Przemyślenia nad sensem życia oraz egzystencją zbyt dużo czasu zajmowały moje dotychczasowe życie. Bardziej chodziłam zamyślona po domu, mało też spałam. Na szczęście nie zauważyłam jeszcze by Brineary dostrzegł zmianę w moim zachowaniu. Martwiłby się czy coś, cokolwiek.
Wizja, że w każdej chwili mogę zniknąć przerażała mnie bardzo. Możliwe, że brązowowłosy kłamał, w końcu to jeszcze dzieciak... Ale co jeśli mówił prawdę? Co, jeśli nie jest Boss'em, a Hacker'em? Co jeśli to wszystko prawda...
Pragnę zapomnieć o wszystkim, co mi powiedział.
***
Podczas robienia kanapek dla Entity_303'ego poczułam się dziwnie. Jakby... Ktoś mnie obserwował. A więc myśląc, że obserwuje mnie Brineary odwróciłam się za siebie mając już pytać co tam u niego.
Jednak to nie był Brineary.
Przełknęłam gulę w gardle, posyłając pytające spojrzenie brązowowłosemu. Stał w bezruchu, najwidoczniej przyglądając się mi. I wszystko było okej, gdyby nie fakt, że co jakiś czas się glitch'ował, w dodatku w jego łapie znajdowała się jego broń.
Kompletnie nie wiedziałam jakie miał zamiary.
- Przyniosłem klucz. – odezwał się nagle, zachrypniętym tonem głosu. Ah, no tak! Klucz! Mimowolnie się uśmiechnęłam, przypominając sobie o naszej tajemnicy. – Miałem ci go po... - urwał, odwracając się nagle za siebie.
Abdiel (Entity, w skrócie) stał za nami, przyglądając się Hacker'owi z niemałym zaciekawieniem. Gdy odkrył, że został przez nas zauważony ten lekko się speszył. Aww, jaki on słodki!
- Entity... - podeszłam do niego z lekkim uśmiechem, następnie ukucnęłam przy nim, przytulając go. - Idź do tatusia, zaraz przyjdę. Dobrze?
Chłopiec z uśmiechem na twarzy spełnił moją prośbę.
- Nie lubię go, jest brzydki. – burknął pod nosem Hacker. Wstałam, patrząc na niego z mordem w oczach. – Żółte zęby, fuj. Mam złe przeczucia co do- AŁA! – syknął z bólu, dostając ode mnie w potylicę.
- Jeszcze raz tak o nim powiesz, a nogi ci z dupy powyrywam. – warknęłam. – To jest...
- Mhm... – przerwał mi zirytowany, masując kark. Miałam zamiar jeszcze go zwyzywać, dopóki dał mi ,,klucz''. Momentalnie czarne myśli wyparowały. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Udało ci się? Tak szybko?
- No jasne, prościzna. – prychnął. – Tylko...
- Tylko co? – zapytałam automatycznie. – Coś nie tak? Coś się shajczyło, nie poszło po twojej myśli-
- Musisz tak jazgotać? – warknął, uciszając mnie. – Nie, wszystko jest okej. A nawet lepiej... W dodatku dałem coś od siebie tej ,,maszynie'', czy jak to tam nazywasz. – już miałam zapytać o co chodzi, jednak znowu mi przerwał. – Lecę.
- Czekaj... - złapałam go lekko za nadgarstek. Zdziwił się lekko, sztywniejąc. – Bo ja... Chciałam podziękować. – burknęłam pod nosem.
- Pilnuj 303, coś mi się w nim nie podoba. – odebrał mi ,,klucz''. Za nim zdążyłam zareagować jego już nie było. Zniknął, przeteleportował się gdzieś. Warknęłam pod nosem.
Co niby mu w nim przeszkadza?
Time Skip, kilka miesięcy później
Siedziałam na kanapie rozmawiając z Brineary'm.
- No dalej... Przecież widzę, że coś jest nie tak. – próbowałam wymusić jakiekolwiek informacje od ukochanego. Nie dość, że był smutny, to w dodatku zamyślony. Martwiłam się o niego.
- Ygh... - podrapał się z tyłu głowy. – Dobra, powiem ci...
Nareszcie.
- Herobrine postanowił stworzyć te sztuczne inteligencje, tak? – palnął.
- No... - zamarłam przez chwilę. – Tak... Opowiadałeś mi o tym kiedyś.
- Właśnie.
Między nami zaistniała cisza. Brineary tak jakby przerwał swoją wypowiedź w poszukiwaniu słów, od których mógłby kontynuować przemowę. Ja za to bacznie go obserwowałam, wspominając swoją rozmowę z Hacker'em na temat ,,klucza''.
- Podczas naszej rozmowy... - zaczął nagle. – Wiesz, mojej, Herobrine'a i Hacker'a... Nagle Hacker'owi coś odbiło... Chciał ,,uszkodzić'' jednego z nas...
- W jakim sensie? – dociekałam.
- Szczerze? Sam nie wiem. – mruknął. – Wyglądał, jakby dostał ataku. Jest psychiczny, i to w dosłownym słowa znaczeniu. Gadał coś, że dotrzymał jakąś tajemnicę... - wstrzymałam oddech. – Podobno jest z tego dumny... Że zniszczy Świat, i takie tam... To mnie najbardziej przeraża, może zrobić dosłownie wszystko. Jeśli naprawdę zniszczy ten Świat, to nikt o tym nie będzie wiedział. Po prostu znikniemy, nie zdając sobie z tego sprawy. Na Notch'a... Z kim niby dotrzymał tą tajemnicę? – złapał się za głowę.
Milczałam, bo co innego miałam zrobić? Powiedzieć mu prawdę? Przecież nikt nie może się dowiedzieć... Po za tym ja też się w tym momencie przejęłam. Wszystkie wspomnienia, gdzie Hacker opowiadał o tym i o tamtym powróciły ze zdwojoną siłą.
Przynajmniej plan Herobrine'a runie w gruzach.
Ten rozdział nawiązuje do rozdziału pt: ,,Początek Wszystkiego'' ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top