Rozdział 55
JUŻ WIEM!
Olśniło mnie nagle, kiedy podawałam talerz z kanapkami dla Brineary'ego. Już wiem, jak zniszczyć plan Herobrine'a...
- Wszystko w porządku Cari? – zapytał szarowłosy biorąc ode mnie talerz z kanapkami. – Wyglądasz na zamyśloną...
- Tak. – palnęłam wręcz automatycznie. - Dzięki, że pytasz. – dodałam. – Tylko... Muszę załatwić niespodziankę dla Abdiel'a. – uśmiechnęłam się miło, wymyślając randomową wymówkę.
Co ja znowu wymyślam?
- Uuu, a co to takiego? – zaśmiał się pod nosem, wcinając jedną z kanapek przyrządzonych przeze mnie.
- Na razie nie chcę jeszcze nic zdradzać. Muszę lecieć. – zachichotałam, idąc do mojego i Brineary'ego pokoju. Tak, mamy już własny pokój(*lenny*). Zgarnęłam Diamentową Kosę ze swojej skrzynki, trochę prowiantu oraz paręnaście diamentów na wszelki wypadek. Po chwili opuściłam swój ,,dom'', jak i część zamku Nether'u. Następnie za pomocą portalu teleportowałam się do Świata.
Miałam zamiar wybrać się w ,,odwiedziny'' do Hacker'a.
Nie wiedziałam co może mnie czekać, ale nastawiałam się na najgorsze. Z tego co wiem Hacker jest z całej trójki Boss'ów (po za mną) w najgorszy możliwy sposób psychiczny, nawet od Herobrine'a czy też Brineary'ego. W dodatku ma niewyobrażalną moc, może zrobić dosłownie wszystko. Ani trochę nie znam jego zamiarów, ale...
Jeśli jest zdolny do wszystkiego, to i jest zdolny do zdradzenia przyjaciela...
Nie jestem pewna czy będzie wiedział o planach Herobrine'a, ale w razie czego powiem mu co i jak. Dlatego też zabrałam ze sobą diamenty. Oczywiste jest to, że brązowowłosy nie spełni mojej prośby za darmo, o ile tego w ogóle nie spełni. Trzymam się dobrej myśli.
Nie umiem tworzyć sztucznych inteligencji, ani zmieniać ich ,,zaprogramowania''. Ale pewnie on umie to zrobić. Poproszę go, by... Jakkolwiek to zabrzmi zmienił ,,maszynę zabijania'' na ,,maszynę dobra''. Tak o to zniszczę jego plan!
Hacker, z tego co wiem bazę ma w podziemiach wybudowanego przez niego cmentarza. Łatwo będzie mi go znaleźć, nie dość, że znam kordy do niego, to w dodatku owy cmentarz posiada tylko jeden grób rodzinny. Z jednej strony to szalone, z drugiej strony smutne. Nie wiem czemu, ale no...
***
Po kilku godzinach udało mi się znaleźć cmentarz Hacker'a. Jak opisywał Brineary miał tylko jeden, wielki grób. Widać było gołym okiem, że cmentarz był zadbany, było dużo zielonej trawy jak i kwiatów czy krzewów.
Przeszłam przez bramkę cmentarza nawet bez pytania. Rozejrzałam się po terenie podziwiając widoki. Może nie powinnam ,,podziwiać'', ale w tym Świecie nie można zakopywać ludzi martwych. Po prostu się nie da, oni znikają po jakimś czasie w kłębach dymu. Także w sumie nie ma tu ludzi w spoczynku. Podeszłam do jedynego grobu na tym cmentarzu szukając wzrokiem jakiejś dźwigni, która mogłaby prowadzić. Jednak bez skutków, nic nie znalazłam.
A więc usiadłam na grobie obok, czekając na Hacker'a. Może go jeszcze nie ma... Może gdzieś wyszedł na chwilę i zaraz przyjdzie. Westchnęłam cicho. Nie wiedziałam ile będę tak czekać, ale nastawiłam się na dosyć sporo. W tym czas.
Widząc zachodzące słońce nagle zachciało mi się spać. Tak dawno mnie tu nie było... Odrzucając wszystkie przeczące myśli położyłam się na grobie spać.
Carify to żul.
Tak to teraz piszę... I zauważyłam, że Cari z własnej woli zachowuje się jak służąca Pierunka... xDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top