Rozdział 49

Chciałam już zacząć swoją przemowę, kiedy nagle zza tłumu wyszedł...

Szkielet?

Zwykły, biały Szkielet, odziany w ciemno fioletową szatę bacznie obserwował moje poczynania ze zdziwieniem. Nie powiem, też byłam lekko zdziwiona jego obecnością. Przekrzywił lekko swoją... Czaszkę w bok, lustrując moją sylwetkę od góry do dołu pustym spojrzeniem.

Przełknęłam gulę w gardle, robiąc krok w tył.

- Kim jesteś? - wydusiłam w końcu, wyciągając ze swojego ekwipunku miecz. Szkielet zachichotał pod nosem na moją reakcję, robiąc parę kroków w moją stronę.

- To raczej ja powinienem o to zapytać. - mimowolnie zadrżałam, automatycznie się cofając. Ton jego głosu nie był tak straszny, a jednak. Miał go bardzo niski, jego echo mogło się wydawać, że rozprzestrzeniło się po całym Nether'ze. Niewidocznie wzięłam wdech, po czym mu odpowiedziałam.

- Jestem Władczynią tego Wymiaru. - odparłam dumnie, piorunując go spojrzeniem. - Teraz twoja kolej-kim jesteś?

Kościotrup nagle wybuchnął donośnym śmiechem, co mnie trochę zbiło z tropu. O co mu chodzi? Zgarbiłam się lekko, patrząc to na stworów, to na Szkieleta. Rozpaczliwym wzrokiem prosiłam mobów o ,,pomoc''. Mimo, że na ich twarzach widniało niewidoczne rozbawienie, nie przestawałam tej czynności.

- To ciekawe... - odezwał się w końcu, opanowując swój śmiech. - Jednak... Mogłaś sobie oszczędzić wstydu, nadając sobie mój tytuł...

Kątem oka spojrzałam na niego. Zamarłam, kiedy w jego kościstej łapie pojawił się coś na rodzaj ciemnego dymu. Podniósł ją na wysokości swojego kaptura, wyciągając przy tym z ekwipunku drugą ręką diamentowy miecz.

- Zabieraj się stąd, póki ci życie miłe, paniusiu.

- Nie. - zebrałam się na odwagę, robiąc krok do przodu. - Nikt nie powiedział, że jakiś durny Szkielet w fioletowej sukience tutaj rządzi. - z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem mój ton głosu ociekał jadem, a ucisk na rękojeści miecza był coraz to mocniejszy. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po jego ,,magii'' i umiejętnościach, nie znałam jego możliwości. Powinnam się raczej bać, ale...

W tamtej chwili naprawdę mi zależało na Władzy Nether'em.

- ,,Szkielet w fioletowej sukience''? - prychnął z pogardą. - To nie ja wyglądam jak jakaś prostytutka z burdelu.

- Uważaj na słowa. - wycelowałam w niego swoją bronią, przymykając przy tym lewą powiekę. - Nie zamierzam odpuszczać... Tak czy siak zostanę tutaj Władcą, i nic z tym nie zrobisz. - uśmiechnęłam się wrednie.

- Jak się nazywasz? - zapytał od tak, opuszczając swój miecz. Ciemny dym emitujący z kościstej łapy Szkieleta zmniejszył na sile, gdy ten opuścił rękę.

Również opuściłam swoją broń, słysząc za sobą charakterystyczny odgłos naciągnięcia strzały na cięciwę. Odwróciłam głowę w stronę dźwięku, widząc armię białych Szkieletów celujących do mnie ze swoich łuków. Przełknęłam gulę w gardle, ponownie spoglądając na Władcę Wymiaru.

- Carify. - wyszeptałam ochrypłym tonem głosu. - Nazywam się Carify. - powtórzyłam, po czym chrząknęłam niesłyszalnie. - A ty?

- Mów mi Dread Lord. - odparł, rozglądając się po ,,niebie'', gdzie latające Ghast'y również się przyglądały naszej dwójce z góry. - A więc Carify... - zwrócił się po chwili do mnie. - Proponuję starcie. Nasze starcie. - w jego ręce znów pojawił się dym. - Skoro tak ci zależy na Władzy, to...

- To?.. - wymsknęło mi się, kiedy ten zrobił krótką przerwę w swojej wypowiedzi.

- Jeśli ty wygrasz starcie, zostaniesz nową Władczynią tego Wymiaru. Jednak, jeśli ja wygram... - uśmiechnął się pod nosem przerażająco. - Wkroczysz w tereny prawdziwego Piekła.

To tak...

Miał być maraton... No... Nadal niby jest xD Ale postanowiłam(na proźbę przyjaciółki <3) wstawić początkowe 10rozdziałów, i 11czerwca wstawić następne.

O ile nie wiencej~

Przyznam szczerze - nie umiem opisywać momentów Herify(Heroś x Carify), ani w ogóle nie umiem pisać xD Wyszedł totalny shit xDD

Miłego dnia! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top