Rozdział 24
- Ależ o Pani. - mówił Gabi, starając się mnie pocieszyć. Wycierał moje łzy, raniąc tym bardzo swoje kościste palce. - Nie musisz się zamartwiać. Entity_303 na zawsze pozostanie w twoim sercu. - na myśl, że już nigdy nie zobaczę Abdiel'a wybuchłam płaczem, ksztusząc się łzami. Ender Man objął mnie w talii po czym przytulił. Nie zamierzałam go nigdy, przenigdy puszczać. Ale kiedyś musiałam.
Time Skip
***
Siedem lat, szesnaście miesięcy, tydzień i jeden dzień. Tyle w sobie liczyłam. I w sumie nie umiem się nadziwić, że mam już prawie te dwanaście lat. Prawie... Chyba. Nie oriętuję się w tym. W zasadzie nie wiem kiedy mam urodziny.
Ale mniej więcej. Dwanaście lat życia w Endzie i władania nim. Nie tak dawno Endek złożył jajo na swojej Wyspie. Od tamtego czasu Ender Man'ów przeważnie w Mieście nie ma. Podobno ludzie tutaj przybywają, by ukraść jajo i zabić smoka. Stwory za to próbują za pomocą podstępu dorwać ich, zmuszając takowego człowieka by się na niego spojrzał. A później „sprzątają po nich”, jak to kiedyś ujął w słowa Gabi. Ale... Wydaję mi się, że to ma w sobie znaczenie „Zakopać Portal”, bym go nie odnalazła. Bo przecież ludzie muszą się tu skądś dostać.
Tak bardzo bym chciała opuścić ten Wymiar... Mój Wymiar... Właśnie, Mój Wymiar. Władam nim. Kiedyś się nazwałam „Młodą Królową Endu”, bo w sumie nią jestem. Podobno pełnoletniość kończy się od osiemnastki, także no.
Ale wracając. Coś zmusza mnie tutaj, bym została. A konkretnie pewne uczucie. Uczucie odpowiedzialności i empatii. Co z tego, jak się stąd wydostanę? Podwładni nie mogą mnie zmusić bym została, oni mogą jedynie zapobiec mojemu odejściu. Czuję się odpowiedzialna za ten Wymiar. Co jeśli nie dadzą sobie rady z ludźmi? Zawsze jestem ja - dziewczynka, która nieopanowała jeszcze swoich mocy, i w wolnych chwilach rzeźbi malutkie kamyczki z piasku. No, ale przez te siedem, czy osiem lat trenowałam z Ender Man'ami swoje umiejętności w walce.
Szczerze? Nigdy nie spotkałam normalnego człowieka, i nigdy nie miałam okazji poznać jego umiejętności, zmierzyć się z nimi... Więc tym gorzej dla mnie. Nie będę wiedzieć z czym mam doczynienia. Na co się przygotować.
Fioletowe włosy urosły mi do ud. Czasem słabo widzę na jedno oko, mam tak pewnie po dawnej walce z Gabi'm. A ręce pokrywają straszne szramy. I to w zasadzie tyle, co się zmieniło. Co do ubrań, czasem mi się wydaję, że one poprostu ze mną rosną, bo są takie same...
Herobrine nigdy już tutaj nie zawitał. Czasem przez to płaczę przez sen, czasem, kiedy jestem tego w pełni świadoma. Mam poprostu tak wielką ochotę się do niego przytulić, mimo, że jest tym złym człowiekiem... Ale najpewniej w Świecie by mnie odtrącił. Życie.
Drugiej części książki Essen'a Anys'a jak nie znalazłam, tak nie znajdę. Poddałam się już całkowicie. Chociaż nadzieja umiera ostatnia, to... Gdybym jednak natknęła się na drugą część, fakt, z chęcią bym ją przeczytała.
Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju... A mianowicie moje sumienie. I głupie niepanowanie nad teleportacją. Ale przecież gdybym chciała, to bym się tego nauczyła, nie?
Ja właśnie chcę. I nie umiem.
Dręczą mnie wyrzuty sumienia, wspomnienia... I pewne, dziwne sny. O żółtym, złotym kamyczku. O tym samym kamyczku, co ujrzałam go przed pojawieniem się w Endzie. Nie wiem, czemu. I co to ma wszystko znaczyć.
Bardzo tęsknię za Abdiel'em. Tyle bym dała, żeby tu był, tu i teraz... Tak bardzo pragnę cofnąć czas... By nie iść do Dragona, by zostać przy 303, jak i on został wtedy przy mnie. Chciał mnie uratować, a ja się poprostu przetelerportowałam do kokonika. Kiedy on znajdował się centralnie nad voidem. Mimo, że lewitował, to i tak spadł. Naprawdę nie wiem czemu.
A co ty możesz o życiu wiedzieć?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top