Rozdział 16
- Jesteś pewien?
- Na sto procent.
Upadłam na kolana, na co Abdiel od razu zareagował. Schowałam twarz w dłoniach, cicho łkając. Czyli... Bez perły Kresu zostaniemy tu na zawsze?.. Przegryzłam mocno wargę na myśl, że nigdy nie zobaczę na własne oczy tego normalnego świata. Tego z drzewami, górami, lasami... Łąkami, morzami. Tego z ludzkością. Ze zwierzętami i roślinami...
Nie mam serca, by zdobyć chociaż jedną perłę. I to jest najgorsze. Ender Man'y są... Moimi podwładnymi. To okropne, gdyby randomowy władca dla przykładu swojej ziemii zabił niewinnego sługę tylko dlatego, by zdobyć inne terytoria. A ja nie chcę śmierci żadnego mojego stworka. Pomimo, że czuję się w jakimś stopniu uwięziona tutaj...
Po chwili, prócz pieczenia na policzkach poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Skuliłam się pod wpływem szorstkiego dotyku Adbiela.
Minęło trochę czasu, kiedy 303 zwiększył dystans między nami. Nadal płakałam. Chłopak spojrzał na mnie z wyrazem współczucia, po czym wstał, otrzepując swoje ubrania z piasku.
Ja natomiast wytarłam oczy od nadmiaru łez, co poskutkowało ostrym bólem twarzy. Syknęłam cicho, znów mając ochotę się poryczeć. Ale tego nie zrobiłam. Nie mogłam.
- No to mamy problem. - podsumował, podając mi rękę. Nie przyjęłam jej, wstałam o własnych siłach. Na jego twarz wkradł się smutek, jednak po chwili zastąpił go obojętnością.
Staliśmy tak naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy.
- Herobrine użył ostatnio pereł. - zaczęłam, przypominając sobie czasy, kiedy poznałam białookiego. Ile ostatnio od tamtego zdarzenia minęło? Miesiąc? - Nie sądzę, by tak poprostu nam je dał.
- Czemu tak myślisz?
Nie wiem jak ująć w słowa, że jest szalony. W tym złym znaczeniu. Kilkakrotnie dał się ponieść swoim ,,emocjom" i nie co skomentować swoje działania... Które za bardzo nie były pozytywne. Sam dał do zrozumienia, że gdy słudzy nie wykonują swoich rozkazów, w przeciwnym razie trzeba ich uśmiercić. A skądś się te perły wzięły. Przecież przed moim pojawieniem się to on rządził stworami. Miał inne, że tak powiem ,,zasady".
Miałam już zacząć swoją wypowiedź na ten temat, kiedy mi się coś przypomniało. Wypowiedź ojca o naszych nadprzyrodzonych zdolnościach. Jedną z nich jest materializacja. Tworzenie czegoś za pomocą wspomnień. A ja nie umiem przecież materializować.
Niepewnie spojrzałam na czerwonookiego.
- Aż tak ci zależy na opuszczenie tego miejsca?
Moje zapytanie wywołało u niego nagłe zamyślenie. Jednak po chwili wzdrygnął się, po czym energicznie przecznie pokręcił głową.
- Wolałbym o tym nie mówić. - wyszeptał. Był smutny. Ewidentnie coś jest na rzeczy. Chciałabym teraz zrobić słodkie oczka, i przekonać go by zaczął opowiadać czemu...
Ale raczej niektóre rzeczy lepiej przemilczeć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top