Rozdział 11
- Gabi..!! - pierwsze co po obudzeniu się to wrzask imienia jednego ze stworów, podrywając się z kocyka do pionu. Bo te Ender Mamy są identyczne. Herosiek przecież jednego tak nazwał, nie? Nawet nie wiem, czy ten ,,złodziej" ma tak na imię. - Oddawaj moją książkę!! - nim zdążyłam mrugnąć ze znużenia po głębokim śnie, moje włosy zyskały większej intensywności fioletu, bo mnie takowy obsypał. Przed moją osobą pojawił się sługa, z ową rzeczą w rękach. - Dziękuję. - uśchmiechnęłam się słodko, natychmiast mu ją wyrywając. Śniło mi się, że nie mogłam się doczekać kiedy wrócę do lekturki. Momentalnie na nic przestałam zwracać uwagi, tylko na słowa. Na te piękne, cienkie, czarniutkie słowa na białym tle, tworzące sensowne zdania. Całkiem interesujące wręcz.
- Jak się spało?
- To bardzo dziwne uczucie. - od razu palnęłam, zamykając książkę z drukiem. Podniosłam wzrok na niego klnąc w myślach, że nie zaznaczyłam strony... - Nic nie możesz zwrócić, masz prawie rozmazany obraz, a w pewnym momencie tracisz nadzieję, by odzyskać świadomość i racjonalne myślenie podejmowania własnych decyzji. - posłał mi pytające spojrzenie. - Dobrze, nie mogłam się doczekać next chapter'u. - stuknęłam paznokciem w okładkę, a ta wydała charakterystyczny pusty dźwięk. Westchnął cicho, wyciągając zza pleców jakąś pobazgraną kartkę. - Co to?
- Dark Lord dał nam listę rzeczy, które musisz wykonać. - dotknął lekko mojego ramienia, pozbawiając mnie czucia gruntu, tym samym mnie dezoriętując. W pewnym momencie grzmotnęłam na cztery litery, zdając sobie sprawę z mojego aktualnego pobytu. Gdybym pewnie się nie wierciła, nie spadła bym z... Ekhm. Ręki? Tak, z ręki posągowego ojca. A tak to siedzę sobie na piasku z wykrzywioną mordą. - Między innymi to teleportacja, której jak widzę narazie nie ogarniasz. - zaśmiałam się głośno, wstając. Otrzepałam się z ziarnistego podłoża tu i tam, kręcąc przecznie głową.
- Bo może jeszcze nie... - urwałam nagle. - Teleportacja?! No raczej! Kiedy zaczynamy? - zrobiłam maślane oczka, sięgając po swoją kosę. Kątem oka dostrzegłam swoje odbicie w niej, do którego chciała bym się później zająć... Pierwszy raz odkryłam swój prawdziwy wygląd wczoraj, więc proszę o wyrozumiałość. Gabi usiadł po turecku na piasku, zamykając swoje ślepia.
- Twoje skojarzenia muszą być bardzo ostrożne, oraz głębokie. - co? - Nie wiem, jak ci to teraz sensownie wytłumaczyć... Gdy w podświadomości myślisz i danym miejscu zbyt intensywnie, tam się właśnie teleportujesz. Musisz nad tym panować.
- Niby jak? - przekrzywiłam głowę lekko w prawą stronę. - To jest bez sensu. Nie ma prostszego sposobu na to wszystko? I niby jak mam, kurna, panować nad moją podświadomością? Tego się przecież nie da dokonać..!
- Oj uwierz mi, że się da. - rzucił okiem na kartkę. - Chyba... Dobra, uznajmy, że to zaliczyłaś. - prychnęłam. - Następny punkt-walka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top