Rozdział 57 Koniec. A może, początek? ...
Byłam rozpaczona, byłam zszokowana, zaskoczona, wszystkie smutne tego typu emocje w JEDNYM! Napis na karteczce...
,, Masz godzinę... "
Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, wzięłam ze sobą szybkim ruchem ręki kartkę i dwa kamyki, następnie skierowałam się przed siebie.
- Olfix, co ty robisz, WRACAJ! - krzyczał Null, pobiegł za mną. Haker mi powiedział. Mówił mi wszystko, ile metrów nas dzieli. W końcu gdy się oddaliliśmy od reszty potknęłam się o kamyk, a brat na mnie wpadł. Wypadło mi wszystko z ręki, co zabrałam. Null wstał ostatkiem sił, a następnie przeczytał pismo na karteczce.
- Ola?... - wymieniliśmy się spojżeniami. - Tylko to zostało po dziewczynach?
- Ja nie mogę już nikogo skrzywdzić, nie mogę, zostaw mnie, oddawaj! - zalałam się łzami wstając prubując odebrać karteczke. Byłam niczym w transie, nie mogłam już nikogo skrzywdzić. Jeżeli minie godzina, zgine, a jak Null ze mną będzie, to on też. Nie mogłam tego zrobić.
- Ogarnij się, mogę ci pomóc...
- NIE! - przerwałam mu. - To ja tak naprawdę jestem przegrywem. Mam moce, i co z TEGO?! Przez emnie prawie, że straciłam brata, wpadłam w ręce policji, prawie zrujnowałam świat... MAM WYMIENIAĆ DALEJ?! TEN KTO TO NAPISAŁ, WIEDZIAŁ O TYM! JAK ZOSTANIESZ ZE MNĄ, TO ZGINIESZ, DLATEGO MUSZĘ SIĘ ODDALIĆ! TEGO CHCESZ? ZROZUM MNIE CHODŹ RAZ, CHCĘ DLA WAS JAK NAJLEPIEJ!!! - odzyskałam siły, wyrwałam mu karteczke zbierając przy tym kamienie. Null zaniemówił. Żeby za mną nie biegł, przetelertortowałam się w inne miejsce, do Endu. Gdy się znalazłam obok portalu, wrzuciłam swoją kose do niego.
- Kobieto, wszystko będzie dobrze zobaczysz... - powiedział Haker. - Nie chisteryzuj, nie umżesz...
- Z kąd możesz to wiedzieć... - wymamrotałam przez łzy ze spuszczoną głową, mocno trzymając kamyki.
- Jestem hakerem, wiem wszystko, zaufaj mi.
Właśnie w tej chwili pochłonęła mnie ciemność. Minęła godzina, to nie była zwykła ciemność...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top