Rozdział 56 Wybaczenie

Carify spojżała w jego strone. - Mój boże, co oni ci zrobili? - już miała zrobić krok w jego stronę, ale zatrzymało ją to, że przed jej twarzą przeleciał kilof. Diamentowy kilof. Znowu straciłam na chwilę wzrok, lecz po chwili go odzyskałam. Entity_303 darł się w niebogłosy. Następnie wstał o własnych siłach trzymając prawdopodobnie mocno zaciśniętą pięść. Wszyscy nowi bossy byli bardzo zdziwieni. A ja? ,, Nie, w cale ", ciekawe co na to haker.

- Czekamy na wyjaśnienia... - niecierpliwił się Herobrine.

- Oh, zamknij się! - Carify walnęła ojca w morde... xDDD

- To... Przez was... Przez was jestem taki, jaki jestem. - wydusił z siebie spuszczając głowe, po czym znowu spojżał na nas wszystkich. - Wy wszyscy mnie do tego zmusiliście...

- O co ci chodzi? - dodał w końcu Null.

-A o to, że byłem niechciany! - wszyscy zaniemówili.

- Ale jak to? Przecież cię ko... - nie dokończyła Carify.

- W CALE mnie nie kochałaś! Ojciec tak samo! - warknął wściekły płacząc. - Nikt mnie nie chciał! Herobrine mnie przygarnął. Miałem nadzieję, że chociaż w nowym domu się odnajdę, że będe kochany, potrzebny. Że będe nawet dobrym starszym bratem... - tu spojżał na naszą trójkę-mnie, Null'a i Larisse. - Ale nawet w tym nie byłem... Ty! - wskazał na Null'a. - odrzuciłeś mnie od razu jak mnie zobaczyłeś! Larissa nie chciała się niczym dzielić, a nawet bawić, a TY! - wskazał na mnie. - TY SKAZAŁAŚ MNIE NA ŚMIERĆ!!! - łzy po moich  i jego policzkach spływały bardziej. - Zostawiłaś mnie w pustce, w Endzie! Nawet po mnie nie wróciłaś jak cię uratowałem! Cudem spadłem na ziemie i przeżyłem! Byłem tam sam... W obcym wymiarze... Sam jak palec...! Nie wiedziałem gdzie iść, jak się bronić. Nie wiedziałem, co ze mną będzie. Nikt z was nawet mnie nie szukał! Zakładam, że nawet nie zoriętowaliście się, że zniknąłem! - nagle opanowała mnie ciemność, nic nie słyszałam, nic nie widziałam, tylko czułam moje słone łzy i wiatr we włosach.... Jak mogłam, miałam moc, byłam od niego lepsza, a mu nie pomogłam.
- Jestem idiotką! Idiotką, miągwą, głupią idiotką! - wykrzyczałam przez łzy w ciemności-nie na głos. - Przez moje zaślepienie strachem prawie zrujnowałam świat, a przecież jestem córką Herobrine'a! Nie powinnam się bać, nie powinnam umżeć, jestem nie zniszczalna! - nagle przed emną ukazał się... - Kim jesteś? - spytałam w myślach? - nie odpowiedział - Pytam się kim jesteś?!

- Nie obwiniaj się za to. - w końcu odpowiedział.

- Pytam się kim jesteś, odpowiadaj! Dlaczego nie mog... - olśniło mnie. - Haker?

Cała czerń, Haker zniknęła. Znowu odzyskałam wzrok. Ślady płaczu zniknęły. Boshe, czyli to wszystko, to było zmyślone, przez rozdwojenie jaźni. Uff... Null pokiwał do mnie porozumiewawczo.
- Olfix chodź za mną. - powiedział mi w myślach. Jak rozkazał tak zrobiłam. Null położył Entity_303'emu dłoń na ramieniu. Pocieszał go. Po tym incydencie minęło kilka godzin. Był właśnie zachód słońca, siedzieliśmy sobie na trawie.

- No to... Chyba nasza misja dobiegła końca... - westchnęła Gabrysia.

- A zobaczymy się kiedyś jeszcze? - spytałam z nadzieją.

Już Kasia miała udzielić informacji, gdy nagle ( PS - TO POMYSŁ @Niebieskifiolet xDDD )  z nikond pojawiły się trzy oaczki T.N.T , a następnie wybuchło. Byłam zdezoriętowana, ponieważ nic mi się nie stało, a po wybuchu nie było dziewczyn. Na ich miejscu były dwa żółte kamyczki, i karteczka. Wzięłam ją do ręki. To, co tam przeczytałam, nie byłam w stanie w to uwierzyć, co tam było napisane...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top