Rozdział 36

... - i lepiej ze mną nie zaczynaj.
- Bo co... - ksząknęłam.
Widać, że się troche wkurzył...
Wyciągnął swój miecz z bedrocka, unieruchomił mi głowe-co przy tym się strasznie wierciłam, i lekko przecioł mi powieke. Po czym poszedł tak poprostu z dala ode mnie.
Ale też mam swój honor.
Chociaż od niego jestem lepsza z tym faktem.
Spojżałam na moją ręke. Nadal płoneła. Troche dziwne, że mnie to już nie bolało.
Więc, głupia ja, ruszyłam palcami,
i zaczęła mnie boleć jak mie wiem co!
Powinni mi dać nobla za rozum...
Zeskanowałam teren, jaki sięgnął mój wzrok. Kosa była po za puapką, czyli tym terenem. Przyczołgałam się do niej.
Tak, chce to zrobić.
Gdy wzięłam swoją broń rzuciłam nią w oddalającego się Entity_303.
Ale musiałam jak zwykle nie trawić. Gdy się obejżał, zniknął.
Nagle poczułam ten ból powieki i ręki.
Strasznie mnie to bolało, chociaż kogo nie boli przecięta powieka do jasnej!?!
Tlen nie docierał do mojego mózgu, więc zaczełam mdleć. Tylko co będzie, jak się spale leżąc sobie na terenie pożaru?
Jednak gdy zamykałam oczy, zobaczyłam biegnącą do mnie Gabrysie z Larissą.
Dobrze, że chociaż ich mam.
Wszyscy mnie wykorzystują.
Mam już tego dosyć...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top