Rozdział 21

Oczami Olfix:

Co tu się dzieje?! Nic nie widze! Może zamknę oczy? Myślę, że tak będzie lepiej...
No i zamknęłam. Dodatkowo zatkałam uszy, bo strasznie hałasowało. Od czego? Nie wiem. Gdy hałas ucichł, otworzyłam oczy.
Nie myliłam się!
Ale to było troche dziwne...
Znalazłam się w wiosce Villagerów. Wszyscy się na mnie gapili, byłam zdezoriętowana.
- CO TU SIĘ DO JASNEJ CIASNEJ WYPRAWIA?! - wrzasnęłam wyciągając przed siebie kose. -Kim jesteście, i czego chcecie?!...
- Spokojnie... - zza tłumu wyszedł staruszek z czerwoną koszulą w czarne kratki z jakąś... Moją rówieśniczką? Jeśli rówiesizm polega na tym, że w Endzie, tam gdzie czas płynie wolniej niż na ziemi minęło dwanaście lat, a na ziemi czas płynął szybciej...
To tak, to chyba była moja rówieśniczka.
Chyba... - Nic złego. Posłuchaj... - kontynuował staruszek - Zostałaś przywołana za pomocą tego... Czegoś. - wyciągnął z kieszeni jakiś
żółty
kamyczek?
Super. Zostałam przywołana przez żółty kamyczek. ( (: ) Ale też ze szmaragdu uwolniła mnie Carify... Czyli wszystko jest możliwe... - Wiesz coś o nim? Znasz go?
- Em... - ale zaraz... Gdy byłam w Endzie, przecież śnił mi się taki żółty klejnocik, faktycznie... - Można tak powiedzieć... Śnił mi się ostatnio... Ale nie rozumiałam tego snu. Więc nie chciałam nim sobie zawracać głowy. Ale tak, kojażę go...
- Hm... Czyli przynajmniej wiemy, że to nie pomyłka. Naszym zadaniem jest pokonać wszelkie zło... - uśmiechnął się do mnie - Czyli według tego kamienia ty możesz nam pomóc. Mogłabyś się przedstawić? - Czy mogłabym mu się przedstawić? Chyba, a co jeśli mnie znają ze złej strony? Co jeśli Herobrine o mnie nagadał?! Dobrze, nie panikuj, poprostu się przedstaw...
- Jestem Olfix. - powiedziałam. A jednak... Staruszek zbladł jak ściana, dziewczyna pewnie pomyślała, że chciał zemdleć, więc do niego podbiegła.
- Spokojnie, nic mi nie jest... - zwrócił się do mojej rówieśnicy. - Ale... Jak to... Olfix... Ty masz nam pomóc... Przecież ty walczysz po przeciwnej stronie... JESTEŚ CÓRKĄ HEROBRINE'A!
I facepalma, wiedziałam! Co mam teraz zrobić?!
- Spokojnie, zaraz sobie wszystko wyjaśnimy. - podeszła do mnie dziewczyna, po czym już nie wiedziałam, czy uciec, czy... Sama nie wiem, niech dowiedzą się prawdy... - Edmund ma racje? Twoim ojciem jest... He... Hero... Herobrine?...
- Em... - myślałam co powiedzieć... Podeszła do mnie, przyglądając się moim białym oczom. Zawachałam się drugi raz. - Nie mogę skłamać, za dobrze patrzysz mi z oczu... Tak, on jest moim ojcem... - szepty wszystkich w okół mnie, dziewczyny i staruszka zamieniły się w cisze. - Ale... Nie chcę mu pomagać... - nagle z ciszy zrodziła się ciekawość mieszkańców.
- A masz rodzeństwo? - spytał niepewnie starzec.
- Tak... Null'a bliźniaka... - mogłam tego nie mówić, ponieważ znowu zaistała tak zwana moja ukochana ,, niezręczna cisza ". Co człowiek nie wie co ma powiedzieć! - Ale proszę, uwierzcie mi... Nie chce im pomagać... Nie wiem, jak mam wam to udowodnić... - spuściłam głowę. Zaczęłam płakać, ale nikt tego nie widział, ponieważ praktycznie byłam cała czarna.
- Nie musisz się niczym martwić, zaklęte kamienie nigdy się nie mylą. Z pewnością nam się do czegoś przydasz. Musiał o czymś wiedzieć, o czym jeszcze nie wiemy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top