~8~

Do czytania drugiej części rozdziału niezbędne jest słuchanie załączonego utworu: Son Lux - Lost It To Trying (Paper Towns Mix) 

Delikatne krople deszczu stukały w okno, rozmazując tym samym znajdujący się za nim krajobraz. Ciężkie, szare chmury okalały londyńskie niebo. Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa byli przyzwyczajeni do tego typu pogody.

Dźwięk budzika wyrwał Vi z głębokiego snu. Otworzywszy oczy, starała się przypomnieć sobie co jej się śniło, ale w swoim umyśle widziała tylko nic nie znaczące skrawki. Z westchnieniem wstała z łóżka i skierowała swe kroki w stronę łazienki. Pochyliła się nad umywalką i odkręciwszy kurek z zimną wodą, oblała nią swą twarz. Spojrzała na swe odbicie w lustrze. Nie wyglądała dziś korzystnie; jej niebieskie oczy były opuchnięte i czerwone, a to znaczyło, że noc była ciężka. Wróciła późno do domu po spotkaniu z Tomem. Ich pożegnanie skończyło się kłótnią. O byle co. Vi poczuła ukłucie w sercu na myśl o wczorajszym wieczorze. Jak zwykle obwiniała siebie o swą wybuchowość, lecz nie było by tego wszystkiego gdyby nie została ona sprowokowana.

Kiedy skończyła analizowanie swej twarzy, wzięła szybki prysznic, umyła zęby i zabrała się za wykonanie makijażu. Chciała by był on delikatny i podkreślał jej urodę, w szczególności oczy, ale też, by odzwierciedlał ją samą. Zmniejszyła opuchnięcie oczu i cienie pod nimi. Cienkie i lekkie kreski podkreślały kształt jej oczu, rzęsy pociągnęła czarnym tuszem, a policzki pokryła niewielką warstwą rozświetlającego pudru. Całość dopełniały muśnięte jasną pomadką usta.

Po raz ostatni spojrzała na swe odbicie stwierdzając, że wygląda całkiem korzystnie i udała się w stronę pokoju. Wertując swą szafę, jak zwykle doszła do wniosku, że nie ma się w co ubrać. W końcu wybrała ciemne jeansowe rurki, białą, luźną koszulę w 3/4 z motywem w jaskółki i czarne trampki. Kiedy zaczynała zdejmować szorty od piżamy, usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiła się kto to może być o tak wczesnej porze. Szybko założyła szorty z powrotem i podeszła do drzwi, przez wizjer sprawdzając któż to taki. Jej serce mocniej zabiło. Oparła się plecami o drzwi i spojrzała na zegarek wiszący po lewej stronie. Było trzydzieści pięć minut przed dziewiątą.

Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. W progu pojawiła się uśmiechnięta twarz wysokiego, ciemnowłosego mężczyźny.

- Hej, byłem w okolicy, więc dlatego jestem trochę wcześniej. - powiedział pochylając się i całując ją w policzek. - Poza tym drzwi bloku były otwarte więc od razu wszedłem. - jego wzrok zaczął błąkać po jej ciele. Założyła ręce na piersi, chcąc je bardziej zakryć. Czuła się nieswojo, gdy widział ją w piżamie.
- Seksownie wdzianko. - powiedział ze śmiechem puszczając jej oczko.
- Oh, cicho bądź. - odszepnęła zawstydzona jednocześnie dając mu kuksańca w bok. - Masz coś do superbohaterów?
Weszli razem do kuchni.
- Piękna kobieta w seksownej piżamie Avengersów - czy może być coś bardziej pociągającego? - spojrzał na nią z uśmiechem. Poczuła jak jej policzki zaczynają się czerwienić. Zawstydzona uśmiechnęła się lekko i spytała zmieniając temat:
- Jadłeś śniadanie?
- Nie, dlatego mam ze sobą trochę zakupów. - wskazał na niewielką torbę, którą postawił obok siebie na blacie i którą Vi dopiero teraz zauważyła. - Skończ się ogarniać, a ja przygotuję nam coś specjalnego.

Uśmiechnęła się do niego. Posłał jej czarujący uśmiech i zabrał się za robienie śniadania. W tym czasie Vi weszła do pokoju i w szybkim tempie zaczęła się przebierać. Rozczesała swoje długie włosy i pozwoliła im swobodnie opaść na ramiona. Spojrzała na swe odbicie w lustrze dopieszczając swój wygląd i wprowadzając ostatnie poprawki.

Otwierając drzwi swojej tymczasowej sypalni, poczuła cudowny zapach dochodzący z kuchni. Jej żołądek zacisnął się i zaburczał, domagając się sporej porcji pożywienia. Wchodząc do kuchni zauważyła na stole dwie szklanki soku pomarańczowego, dwa talerze i dwie pary sztućców. James stał przy kuchence odwrócony tyłem do Vi, zajęty przygotowaniem śniadania. Podeszła do niego, stając obok i podziwiając jego kuchenne zdolności. Nie wiedział, że jest tak blisko, dopóki jej nie usłyszał. Był zbyt skupiony na gotowaniu.
- No, no, no. Nie wiedziałam, że taki z ciebie Masterchef.
- Nie tylko w tym jestem mistrzem. - odpowiedział ze śmiechem. - Podasz mi talerze?
- Jasne.

Śniadanie składało się z przygotowanych przez Jamesa omletów z pomidorami i szynką. Pachniało wyśmienicie. Kiedy Vi skosztowała kawałek, poczuła niesamowite doznania smakowe na języku.
- Jest przepyszny. Smakuje jak omlet twojej mamy.
- Nauczyła mnie go przyrządzać przed tym jak wyprowadziłem się z domu.
- Chyba zacznę wpadać do ciebie na śniadania.
- Z chęcią zapraszam. I nie tylko na to. - odpowiedział z powagą, uśmiechając się lekko. Vi odwzajemniła uśmiech i zabrała się do pałaszowania swojego śniadania. James spojrzał na nią. Z jego oczu biła radość. Uśmiechnął się w duchu do siebie i wrócił do jedzenia.

***

Pół godziny później wsiedli do samochodu, wyruszając razem do ich rodzinnego miasta - Sutton Coldfield. Przez kilka przejechanych kilometrów siedzieli milcząc i wsłuchując się w dźwięki płynące z radia.

- Trochę przygnębiająca jest ta muzyka. - powiedział James z grymasem. - W schowku powinnaś znaleźć kabel do telefonu, dzięki czemu będziesz mogła podłączyć go do odtwarzacza. Ożywimy się trochę zmieniając muzykę.

Vi zaczęła grzebać w schowku, gdzie wśród sterty rachunków znalazła ów kabel. Wzięła do ręki telefon Jamesa i podłączyła go, by po chwili włączyć jedną z tych piosenek, która wywoływała u niej dreszcze.

James słuchał pierwszych dźwięków piosenki z zaciętą miną, by po chwili móc wystukiwać jej rytm uderzając palcami w kierownicę. Spojrzał na Vi, która wsłuchiwała się w płynące dźwięki z zamkniętymi oczami, nucąc tym samym tekst. Kiedy wyjechali z Londynu pogoda diametralnie się zmieniła. Lekki powiew wiatru rozwiał włosy Vi. Promienie słoneczne przebijały się przez gałęzie drzew, rozświetlając jej twarz.

"Jest taka piękna. Szczególnie wtedy, gdy marzy."

Otworzyła oczy i skierowała swoją twarz w stronę okna, pozwalając by wiatr łaskotał jej skórę, a promienie nadały jej ciepło. James poczuł w nozdrzach zapach jej włosów; pachniały olejkiem z jedwabiu. Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, jednocześnie bardziej skupiając się na drodze, gdyż ów zapach i jej widok doprowadzał jego ciało i myśli do szaleństwa, a głowę do zawrotów.

Kątem oka dostrzegł, że odwróciła się w jego stronę. Jej piękne oczy patrzyły na niego przyglądając mu się. Uśmiechnęła się promiennie. Spojrzał na nią odwzajemniąc uśmiech. W tym momencie wiedział już wszystko - już nigdy nie pozwoli jej tak łatwo odejść ze swojego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top