~7~
Dedykuję zbworld <3 za wszystko :3
W słuchawce zapadła chwilowa cisza, co jakiś czas przerywana ich oddechami. W końcu James odchrząknął i odpowiedział:
- Vi, przepraszam. Przez przypadek nacisnąłem zieloną słuchawkę.
Poczuł się okropnie z tym kłamstwem, które padło z jego słów. Natomiast Vi poczuła dziwne ukłucie w środku. Jego wypowiedziane słowa zawiodły ją trochę i zasmuciły. Inaczej wyobrażała sobie ich rozmowę.
- Rozumiem. - powiedziała bezbarwnym głosem.
- Nie, to nie tak. - zaczął tłumaczyć James. - Bardzo chciałem z tobą porozmawiać, ale nie w ten sposób. To znaczy, nie dzwoniąc do ciebie w nocy, budząc cię i zawracając ci głowę. Coś mnie zmusiło bym to zrobił. Dziś. Teraz.... - powiedział jednym tchem. Zawahał się, lecz po chwili rzekł - Boże, co ja mówię. Przepraszam Vi, to dlatego że trochę dziś wypiłem.
"Alkohol to kiepskie wytłumaczenie, James." odezwał się cichy głosik w jego głowie.
Vi siedziała cicho wysłuchując tłumaczeń Jamesa. W jednej chwili wszystkie jej negatywne emocje się ulotniły, co sprawiło że zaczęła czuć się o wiele lepiej i przyjemniej słysząc jego głos. Kąciki jej ust powędrowały w górę za każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem.
- James, nie musisz mi się tłumaczyć. - rzekła spokojnym głosem. - Ale masz szczęście, że jeszcze nie spałam. Inaczej, źle by to się dla ciebie skończyło.
Usłyszała delikatny śmiech w słuchawce, który miał w sobie odrobinę zadziorności i jakiś urok.
- To co robiłaś o tak późnej porze?
- Byłam u Toma. - odpowiedziała cichym głosem, z nutą żalu.
-Jasne, mogłem się domyślić - rzekł spokojnie i zmienił temat. Nie chciał rozmawiać o ich relacji. - Jestem tak bardzo ciekaw, co by mi się stało gdybym cię obudził.
- Tajemnica. Ale uwierz mi, że coś bym wymyśliła.
- W to nie wątpię. W takim razie czekam na to. - powiedział cichym głosem. Odnosił dziwne wrażenie jakby cały alkohol ulotnił się z jego krwiobiegu, co sprawiło że mógł myśleć racjonalnie i sam prowadzić i kontrolować tą rozmowę. Nagle do głowy wpadła mu jedna myśl. - Vi?
- Tak?
Vi, nie wiedząc czemu, bała się tego pytania. Nie wiedziała o co spyta James, ale sama wizja tego napawała ją dziwnym, irracjonalnym lękiem.
- Czy żałujesz czasem tego jak się to wszystko potoczyło? Tego, że straciliśmy razem kontakt? - nie czekając na jej odpowiedź rzekł. - Ja bardzo. Nawet nie wyobrażasz sobie jak.
James słyszał tylko cichy oddech dobiegający z drugiej strony słuchawki. Po chwili jednak Vi odchrząknęła i powiedziała:
- Żałuję, tak jak ty. To było dla mnie przykrym doświadczeniem, swego rodzaju ciosem. Ale zrozumiałam to w końcu, pogodziłam się z tym. - zawahała się na chwilę. - Chcieliście spełniać marzenia, a to jednak wiązało się z brakiem czasu. Nauka, wyjazdy na plan, granie. James, ja to rozumiałam. Próbowaliśmy to godzić przez te pierwsze półtora roku, jednak w pewnym momencie zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz mniej czasu, każde z nas miało swoje życie. Po prostu oddaliliśmy się od siebie.
- To był mój najgorszy błąd...
- James, nie masz o co się obwiniać. -powiedziała przerywając mu. - To jedynie wina całej naszej trójki.
- Dlatego chcę to naprawić. Tym bardziej kiedy skończyło się to w takim momencie. - powiedział cicho.
Po obu stronach zapadła głucha cisza. Oboje wspomnieli pewne czerwcowe popołudnie. James miał wtedy piętnaście lat, Vi trzynaście. Siedzieli razem nad stawem u dziadków Vi i jedli jabłka. Ich słodki sok lepił im palce, wabiąc pszczoły. Delikatny wiatr chłodził ich skóry, gdyż tego dnia Słońce mocno świeciło, paląc ich w plecy. Był to jeden z tych niewielu dni, kiedy Anglicy mogli rozkoszować się taką pogodą. Ów dnia, Vi i James byli sami i z pełną swobodą rozmawiali na każdy temat. Stali nad stawem śmiejąc się głośno. W pewnym momencie James pchnął lekko Vi. Zachwiała się i wpadła do stawu, znikając w ciemnej wodzie. Po chwili wynurzyła swą głowę i podpłynęła do brzegu. Złapała Jamesa za nogę. Stracił równowagę i z wielkim pluskiem i on wylądował w stawie. Woda była bardzo ciepła, a jej kropelki znajdujące się na ich ciałach, w szybkim tempie wysychały wnikając w skórę.
Trwali tak chwilę pluskając się wodą, gdy James podpłynął bliżej do Vi. Patrzyła wtedy w jego oczy z pełnym uwielbieniem. Zadurzyła się w nim odkąd tylko zaczęła interesować się chłopcami. Ale zawsze dobrze to ukrywała. Byli dla siebie przecież przyjaciółmi, bawili się razem, razem dosrastali. Nie mogła przecież mu powiedzieć, że jej się podoba.
Nachylił powoli swą głowę w jej stronę. Czuła jego oddech na swych ustach. Był tak blisko. Zdecydowanie za blisko. Jej serce waliło jej oszalałe. Czuła podniecenie spowodowane zbliżającym się ich pierwszym pocałunkiem. Lecz nagle strużki wody spływały po jej twarzy. Po chwili zorientowała się, że James plusnął wodą w jej twarz i szybko wyszedł ze stawu, uciekając. Zabrał swój plecak, wsiadł na rower i krzyknął, że musi prędko wracać do domu na obiad. Więcej nie wspominali tego momentu.
- Jesteś tam? - spytał James, kiedy skończył wspominać ów moment.
- Tak, przepraszam. Zamyśliłam się.
- Więc teraz słuchaj mnie uważnie, gdyż mam propozycję nie do odrzucenia. - powiedział ze śmiechem w głosie. Chciał zmienić temat rozmowy.
- Zaczynam się ciebie bać.
Vi zaśmiała się, na co James jej zawtórował.
- Spokojnie, to nic takiego. O ile nie boisz się wsiadać z mężczyznami do samochodu. Jadę rano w sobotę do Sutton i pomyślałem, że może chcesz do mnie dołączyć.
- To świetny pomysł i miłe, że o mnie pomyślałeś. Z chęcią z tobą pojadę.
- Cieszy mnie to bardzo. - odpowiedział z czułością w głosie. Vi uśmiechnęła się do siebie i rzekła:
- James, bardzo cię przepraszam, ale muszę już się położyć. Mam jutro ważny dzień i muszę wstać wcześnie rano. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
- Że chcesz się wyspać? Skądże! Czuję się w tym momencie głupio i mam wyrzuty sumienia, że już dawno chciałabyś spać, a tu jakiś szaleniec wydzwania do ciebie w nocy. Dodam tylko, że będę u ciebie jakoś po 9. Wyślij mi smsem swój adres. Ale nie rób tego dziś tylko leć już spać.
- James, cieszę się, że zadzwoniłeś. Lub, że probowałeś. W każdym razie, dziękuję ci za to. - rzekła. Mówiła prawdę, a on wiedział, że cieszy się z tej rozmowy. Fala ciepła zalała jego umysł i serce. Już od dawna nie czuł się tak błogo i przyjemnie.
- Dobranoc. - wyszeptała.
- Dobranoc. - odpowiedział James. Rozłączył się i zamknąwszy oczy, w jednej chwili zapadł w błogi sen, gdzie woda chłodziła ich ciała i czyściła dłonie z soku. A jej usta smakowały soczystymi jabłkami, którymi uprzednio się rozkoszowali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top