~16~

Chłodny i lekki wiatr był idealnym zwieńczeniem jednego z niewielu słonecznych dni w Londynie. Tłumy ludzi kłębiły się w parkach, ogrodach czy kawiarnianych ogródkach by móc jeszcze przez chwilę rozkoszować się tą piękną pogodą i czuć zapach kwitnących kwiatów.

Regent's Park był jednym z tych najbardziej zatłoczonych miejsc w tym dniu. Głównie przez turystów, jako że była to jedna z wielu londyńskich atrakcji. Wszędzie mijało się rozbawionych przechodniów.

Około godziny szóstej Vi weszła na teren parku, z nadzieją że spotka gdzieś za chwilę Jamesa. Nie podał jej dokładnego miejsca spotkania, nie chciała sama spacerować po całym parku, a i zajęłoby jej to sporo czasu.

Rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie mogła znaleźć tych intensywnie brązowych włosów i wysokiej postaci o szczupłej budowie ciała. Usiadła więc na pobliskiej ławce i wyjęła telefon. Sprawdziła godzinę i jeszcze raz przejrzała skrzynkę wiadomości z nadzieją, że może jednak niechcący przegapiła SMSa od Jamesa. Niestety jednak tak się nie stało.

Wiatr poruszył lekko jej włosami, przez co Vi uniosła dłoń by odgarnąć je z twarzy. Spojrzała na zachodzące w oddali Słońce i z rozmarzeniem zamknęła oczy, uśmiechając się do siebie. Głośno wciągnęła powietrze rozkoszując się zapachem kwitnących krzewów.

W tym samym momencie usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Z nadzieją sięgnęła po telefon i zerknęła na ekran:

"Clare powinna wyjść za kilkadziesiąt minut. Odezwę się do ciebie jak tylko opuści szpital. L. xx"

Westchnęła głośno. Nie miała na to ochoty. Nie teraz.

Po raz kolejny jej przeszłość zaczęła ją prześladować. Czuła jak wszystkie stare wątki ciągną się za nią, jednocześnie czując coraz większy ciężar na swoich barkach. W jej głowie kłębiło się pełno myśli, ale znów jedynym wyjściem, który mogła sobie obrać to kolejna ucieczka. Nie była na tyle odważna by stawić czoła swojej przeszłości. Wolała od niej uciec i chować się przed nią, tak długo jak tylko zdołała. 

- Przepraszam cię za spóźnienie. 

Poderwała się z ławki na dźwięk tego głosu. Uśmiechnęła się lekko, a James odpowiedział jej tym samym. Podszedł i zatrzymał się kilkanaście centymetrów od niej. Jej serce biło dziwnym rytmem, dotąd jej nieznanym. 

Chociaż... już kiedyś, kilkanaście lat temu, przerabiała coś podobnego. 

- Spokojnie. I tak byłam dosłownie dwie czy trzy minuty przed tobą. 

- To i tak zdecydowanie za dużo. - powiedział ze śmiechem. - Przepraszam cię za tą sytuację rano. Naprawdę głupio wyszło. Wiem, że między tobą, a Sam nie układa się najlepiej, a nie chciałem jeszcze bardziej pogarszać waszej relacji...

- W porządku James. Wszystko rozumiem. Wiem, że ty i Sam... - powiedziała patrząc na niego - spotykacie się. 

- Tak jakby. Tylko wiesz, na razie nie wiem czy to coś poważnego, czy coś z tego... - odpowiedział zmieszany.

- Będzie? A dlaczego nie? 

James zaśmiał się nerwowo.

- Zadajesz trudne pytania Vi. 

- Nie ma trudnych pytań. Są trudne odpowiedzi. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

- Może i masz rację. W każdym razie nie wiem czy to jest coś czego szukam. Ta relacja. Sam jest... specyficzną osobą. Oczywiście w bardzo pozytywny sposób, ale... - zawahał się odwracając wzrok w bok. - Chyba czekam na coś innego. - powiedział cicho.

- Może się przejedziemy?

- Zdecydowanie. Właśnie, bym o czymś zapomniał. Podaj rękę. - powiedział wyciągając swoją rękę w jej stronę. Położył coś na jej dłoni i zamknął ją palcami. Zimny metal dotykał jej skóry, a koniuszki palców Jamesa muskały jej dłoń, co sprawiało, że odczuwała dziwne doznanie w środku.

James puścił jej dłoń, a Vi spojrzała na leżący na niej przedmiot. Była to bransoletka z małym serduszkiem, którą kiedyś dostała od Jamesa na osiemnaste urodziny. Łańcuszek był bardzo cienki i delikatny i idealnie dopasowany do nadgarstka Vi. Po środku wisiało małe, czerwone serduszko.

- Myślę, że powinna znów do ciebie wrócić.

- Kompletnie o niej zapomniałam. - powiedziała zszokowana przyglądając się tej delikatnej biżuterii. Zatrzymała się i poprosiła by James pomógł jej ją założyć.

Uśmiechnął się lekko i wyciągnął dłonie w jej stronę.  Podała mu bransoletkę, którą on owinął wokół jej nadgarstka, zapinając. Poprawił serduszko, by zwisało idealnie po środku jej ręki i złączył jej palce ze swoimi. Opuścił ich dłonie i spojrzał na nią. Powoli podniosła głowę, tak że mógł w końcu spojrzeć w jej oczy. Widział w nich smutek. 

''Pamięta.'' 

Przypomniał sobie dokładnie moment, kiedy kilka lat temu przyszła do niego i powiedziała mu, że wyjeżdża. Poczuł, jakby cały świat zawalił mu się w jednej chwili, chociaż już wtedy nie byli ze sobą tak zżyci jak kiedyś. Pragnął by została, ale wiedział, że nie może jej o to prosić. Wtedy też oddała mu ową bransoletkę, szepcząc łamiącym się głosem: "Będę zawsze przy tobie. Dzięki niej, nie zapomnisz o mnie."

Poczuł dziwne ukłucie w środku, kiedy wspomnienia zaczęły powracać w jego głowie. 

Westchnął i puścił jej dłoń.

- Przepraszam James, ja... - wyszeptała odwróciwszy głowę w drugą stronę. - To było tak dawno temu, a jednak wciąż czuję jakby to wydarzyło się chwilę temu. Pamiętam każde słowo i każdą łzę płynącą po moim policzku. To było dla mnie ciężkie pożegnanie, pomimo tego, że już wtedy nasze relacje zaczęły zanikać. Ale jednak... - westchnęła i spojrzała na niego. Jej niebieskie oczy były zaszklone, jednak na jej twarzy pojawił się nagle niewielki uśmiech. - Cieszę się, że wpadliśmy na siebie wtedy w pubie. 

- Nawet nie wiesz jak bardzo się z tego cieszę. - odpowiedział uśmiechając się promiennie. 

Odwrócił się i wziął ją pod rękę. Kątem oka zauważył, że spuściła głowę chowając twarz we włosach. Znał ten gest. Wiedział, że uśmiecha się, a na jej twarzy pojawiły się wypieki.

Zaśmiał się głośno i poprowadził ją do wyjścia z parku, cały czas zabawiając ją rozmową.

W końcu czuł się szczęśliwy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top