~12~
Szare chmury nad Sutton zwiastowały zbliżający się wielkimi krokami deszcz. Wiatr kołysał gałęziami drzew powodując, że co jakiś czas pojedynczy listek opadał ze swej gałązki by polecieć razem z wiatrem. Pomimo takiej pogody, można było zauważyć przechadzających się po parkowych alejkach mieszkańców tego niewielkiego miasteczka.
Niedaleko małego jeziorka rosła sporej wielkości wierzba. Jej długie i giętkie gałęzie opadały bezwładnie na podłoże, co sprawiało że tworzyła swego rodzaju tajemnicze miejsce, do którego można było wejść bez problemu. Wystarczyło tylko odgarnąć gałązki, a czlowiek od razu znajdował się w tej niezwykłej "samotni".
To było jedno z ulubionych miejsc Vi, kiedy mieszkała jeszcze w Sutton. Przychodziła tu bardzo często, aby ukoić swe myśli, odpocząć czy rozważać swoje życie. Lub po prostu brała jakąś książkę i zaszywała się tu na dobre kilka godzin.
Tak było i tym razem. Vi siedziała u podnóża wierzby, między korzeniami, opierając się o jej pień. Na nogi zarzuciła koc, w ręku trzymała kubek termiczny z gorącą malinową herbatą, zaś na kolanach znajdowała się książka. Czytała właśnie "Zanim się pojawiłeś" i była zadowolona że zabrała ze sobą chusteczki.
Dźwięk sms-a wyrwał ją z czytania. Zastanawiała się czy to wiadomość od Jamesa, a może Thomasa. Zdziwiła się, gdy na ekranie wyświetliło się imię Olivera.
"Jestem właśnie w Sutton i pomyślałem, że wpadnę do ciebie, ale nie zastałem cię w domu. Gdzie jesteś?"
Była naprawdę zaskoczona, gdyż od czasu jej powrotu Oliver nie wykazywał żadnego zainteresowania nią, czy spotkaniem z nią poza tymi przypadkowymi. Odpisała pospiesznie i wróciła do książki, ale jej myśli błądziły w innym kierunku, nie pozwalając jej skupić się na czytanym fragmencie. Odłożyła ją więc na bok i upiła łyk herbaty. Ciepła ciecz rozgrzała całe jej ciało. Czekała tak, wpatrzona w znajdującą się w oddali alejkę, jednocześnie słuchając odgłosów poruszanych wiatrem gałęzi.
Oliver odnalazł Vi po kilkunastu minutach. Przywitał się z nią, zamienił kilka słów i zaproponował spacer. Zgodziła się, po czym spakowała swoje rzeczy do plecaka. Kiedy wyszli spod wierzby, niebo nadal było spowite szarymi chmurami. Szli chwilę opowiadając co działo się u nich od ostatniego spotkania, kiedy Oliver spytał:
- Jak twój związek?
Zaskoczyło ją to pytanie. Nie wiedziała czemu nagle zaczęło go to interesować. Czy miało to jakiś związek z Jamesem?
- James ci nie mówił? - czuła, że to pytanie jak i całe ich spotkanie jest dziwnie podejrzane.
- James? Od tego spotkania w pubie nie mam z nim zbytnio kontaktu. Zaszył się w swoim mieszkaniu, rzadko odbiera telefony ode mnie. Cały czas powtarza, że jest zajęty i przygotowuje się do wyjazdu.
- Kiedy wyjeżdżacie?
- W piątek. Jedziemy na kilka dni w góry z paroma kumplami. Może chcesz do nas dołączyć?
- Raczej nie chcę być jedyną dziewczyną w obcym miejscu, wśród tylu mężczyzn. No i pewnie nie dostałabym urlopu. Ale bardzo dziękuję ci za zaproszenie.
Uśmiechnęła się do niego, na co on odpowiedział jej tym samym. Był podobny do Jamesa, a jednak Vi widziała w nich znaczącą różnicę. Nie tylko w ich wyglądzie, ale i w sposobie bycia czy zachowaniu.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - powiedział z naciskiem.
- Wszystko zbliża się ku końcowi. Mogę spytać dlaczego cię to interesuje?
Oliver zatrzymał się na chwilę i odwrócił się w stronę Vi patrząc jej prosto w oczy. Zawahał się na chwilę po czym rzekł:
- Po prostu zastanawiałem się nad tym czy ma to jakikolwiek związek z moim bratem.
Nastąpiła chwila ciszy, w trakcie której dało się wyczuć napięcie między tą dwójką. Całość dopełnił odległy dźwięk grzmotu.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć czy twój brat jest tego główną przyczyną to niestety, ale się pomyliłeś w swoich domysłach. - odpowiedziała szorstko i ruszyła szybkim krokiem kierując się do wyjścia z parku. Nie rozumiała czemu wszystkich tak bardzo interesowało jej życie prywatne?
Oliver dogonił ją i chwycił za rękę obracając ją w swoją stronę. Zachwiała się i padła w jego ramiona. Kiedy spojrzała w jego oczy, poczuła jak brakuje jej powietrza w płucach, ale po chwili przypomniała sobie, że powinna oddychać. Wzięła więc głęboki wdech i uspokoiła samą siebie.
Oliver puścił jej rękę, kiedy upewnił się że wszystko z nią w porządku. Była bardzo blada, co zaczęło go lekko przerażać. Miała jasną cerę, ale jej obecna bladość nie była czymś naturalnym.
- Vi, wszystko w porządku? - spytał pełnym przejęcia głosem. Pokręciła tylko głową. - Przepraszam, źle zacząłem naszą rozmowę. Może usiądziemy gdzieś w spokojnym miejscu?
- Jasne, możemy pojechać do mnie do domu.
Wsiedli do samochodu Olivera i ruszyli do rodzinnego domu Vi. Weszli do pustego, ale przytulnego budynku, kierując swe kroki prosto do kuchni. Vi wstawiła wodę na herbatę i zajęła się wykładaniem czekoladowych ciasteczek, a Oliver usiadł przy blacie. Nie pamiętał kiedy po raz ostatni był w tym domu.
Vi krzątała się po kuchni by po chwili móc postawić przed nim kubek z gorącą herbatą i ciasteczka. Ollie dobrze pamiętał ich kształt.
- Zaraz, czy to nie są te słynne ciasteczka babci Mary? - zapytał wpatrując się w nią. Pokiwała głową ze śmiechem. W jednej chwili przypomniał sobie ich smak i rozpływającą się w ustach czekoladę. Bez zawahania sięgnął po swoją ulubioną przekąskę z czasów dzieciństwa. - Co u niej?
- Od śmierci dziadka mieszka w Bexhill, u ciotki Anne. Dawno jej nie widziałam. Aż mi głupio. - powiedziała ze smutkiem w głosie. - Zawsze uwielbiałam z nią przebywać, rozmawiać. Muszę się do niej wybrać. Jak najszybciej.
- Pozdrów ją ode mnie, gdy pojedziesz. Pewnie pamięta kto kradł jej jabłka z ogrodu. - powiedział ze śmiechem jednocześnie rozbawiając Vi. - Przepraszam za tą sytuację wcześniej.
- Ollie, przecież nic się nie stało. Nie masz za co przepraszać.
- Po prostu martwię się o tego głupka. Vi, nie zrozum mnie źle, ale odkąd się pojawiłaś, czuję że wywróciłaś jego życie do góry nogami. I ty wiesz dlaczego. - powiedział akcentując ostatnie zdanie. Vi poruszyła się niepewnie i spuściła wzrok. Nie chciała patrzeć w oczy Olivera. - Po naszym pierwszym wspólnym spotkaniu gadał ciągle o tobie. Chodzi z głową w chmurach i jest ciągle nabuzowany. Chciałem wiedzieć czy to ma coś wspólnego z tobą i twoim chłopakiem. Wspominał coś o tym, że wam się nie układa.
Vi poczuła jak robi jej się duszno, a krew odpływa z jej twarzy. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Zaczęła powoli żałować, że wróciła do swojego dwnego życia. Bała się. Bała się, że nie podoła temu wszystkiemu. A to był dopiero początek...
- Nie kocham go. Nie potrafię. Dlatego czas to skończyć. W dodatku podejrzewam, że nie jestem jego jedyną "dziewczyną".- zrobiła cudzysłów w powietrzu i prychnęła. Nie dała poznać po sobie, że to, że była okłamywana i w pewien sposób poniżana bolało ją najbardziej. - Spotkam się z nim dopiero w przyszłym tygodniu to wszystko się wyjaśni.
-Przykro mi z tego powodu. - powiedział Oliver ze szczerością w głosie. Wysunął swoją dłoń i ścisnął jej palce ze swoimi. Uśmiechnęła się lekko, co go uspokoiło. Bał się, że się rozklei i zaraz będzie wylewać przy nim łzy, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Czuł wewnątrz siebie, że pomimo swojej delikatności i kobiecości, była silną kobietą. Czuł, że poradzi sobie ze wszystkim, a jeśli nie - on postara się jej w tym pomóc, jeśli tylko będzie tego chciała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top