Rozdział 3
Nastał kolejny dzień. Niechętnie zwlekłam się z łóżka, poszłam do łazienki, a potem przebrałam się w sportowe ubrania. Poranny jogging od niedawna stał się moim nawykiem. Jakoś lepiej się po nim czułam.
Spojrzałam na zegarek wskazujący godzinę 6.00. Włożyłam słuchawki bezprzewodowe do uszu i następnie wyszłam z domu.
Ruszyłam w kierunku niewielkiego parku, w którym o tej porze nie było żadnych ludzi.
Biegałam już chwilę, aż ujrzałam posturę idącego powoli chłopaka. Widziałam tylko jego plecy, ponieważ szedł w tą samą stronę co ja. Z nad jego głowy unosił się dym, przez co mogłam śmiało stwierdzić, że palił.
Ja osobiście nie paliłam nałogowo. Raz na jakiś czas mi się zdarzyło.
Poprawiłam słuchawki po czym się wyprostowałam i przyspieszyłam, żeby wyprzedzić chłopaka.
Kiedy zbliżyłam się do niego, ten odwrócił głowę do tyłu i na mnie spojrzał. Na moje nieszczęście był to ten nowy chłopak ze szkoły. Ja to mam kurwa szczęście....
Zlustrował mnie wzrokiem i puścił mi oczko.
Ja z niewzruszoną miną go minęłam i biegałam dalej.
***
Wchodziłam właśnie do szkoły i poczułam wibracje mojego telefonu. Dzwoniła do mnie Paris. Odebrałam połączenie.
- Hejka, słuchaj Maddie potrzebowałabym twojej pomocy.
- Hej, tak, a o co chodzi?
- Abigail, która jest moją zastępczynią w samorządzie trafiła do szpitala ze złamaną nogą, a w przyszłym tygodniu szkoła organizuje festyn i czy byłabyś w stanie mi pomóc dopiąć organizacje na ostatni guzik?
Wiem, że jesteś ogarniętą osobą, więc od razu pomyślałam o tobie
- W sumie czemu nie, mogę ci pomóc.
W takim razie kiedy byśmy miały się spotkać, żeby to wszystko obgadać?
- Wiesz, dzisiaj na długiej przerwie będę omawiać kilka wstępnych rzeczy z dyrektorem, więc wtedy możesz też przyjść.
Pasuje ci?
- Jasne, to do zobaczenia za 4 godziny.
- Bayo
Rozłączyłam się i udałam się na pierwszą lekcję. Co roku na początku wiosny przez naszą szkołę organizowany był festyn, na którym pojawiali się m.in. burmistrz, ludzie zasiadający w radzie miasta i inni dość wpływowi ludzie.
Szkoła zawsze chciała się dobrze zaprezentować, żeby mogła otrzymywać jakieś kontrakty, dofinansowania i tym podobne rzeczy.
Po czwartej lekcji zeszłam na parter i podeszłam do drzwi sekretariatu. Zapukałam ale nikt się nie odezwał więc powoli uchyliłam drzwi i weszłam do środka. W pomieszczeniu nie było pani sekretarki a gabinet Pana Blacka był oddzielony dodatkowymi drzwiami, które były zamknięte.
Usłyszałam jego głos, więc domyśliłam się, że ktoś był w środku. Kiedy chciałam złapać za klamkę, dostałam sms'a od Paris, że spóźni się 2 minuty. Cóż... Więc to nie ona tam była.
Postanowiłam stanąć i poczekać. Zaczełam przeglądać social media na telefonie, aż usłyszałam głośniej rozmowę z gabinetu.
- Panie Lewis, to pana drugi dzień w szkole, a już pan odwiedził mój gabinet. Chyba zasady są znane i wiadomo jest, że na terenie tej placówki jest zakaz palenia.
- Ta... I co mi pan zrobi? Dostanę jakąś karę?
- Muszę pomyśleć....
Czyli jednak. Ten nowy uczeń miał na nazwisko Lewis. Dokładnie tak samo jak Oliver. To już nie mógł być zbieg okoliczności. Moje przypuszczenia się potwierdziły.
Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, kiedy niespodziewanie prawie potknęłam się o kosz na śmieci, w sekretariacie rozległ się hałas.
Cholera.
Napewno mnie usłyszeli. Wkopałam się...
Słyszałam jak mężczyzna podchodził do drzwi. Odeszłam trochę na bok a drzwi się otworzyły.
- Dzień dobry panie Black - zaczęłam
- Witaj Madison, co cię do mnie sprowadza? Pamiętaj, że nie musisz się skradać - uśmiechnął się szczerze.
- Przyszłam w sprawie festynu. Paris mnie prosiła o pomoc i też tutaj zaraz będzie - odpowiedziałam.
- Dobrze, rozumiem - potknął głową i obrócił się na pięcie - A co do ciebie Oliverze, dzisiaj ci się upiekło. Możesz iść na przerwę a później na lekcje. I żeby mi to było ostatni raz chłopcze - starszy mężczyzna pogroził mu palcem.
Chłopak podniósł się z krzesła i nie zwracając na mnie uwagi po prostu wyszedł na korytarz.
Dyrektor zaprosił mnie do swojego gabinetu, a po chwili zjawiła się tam również moja znajoma. Całą przerwę omówiliśmy jak festyn miał wyglądać w tym roku. Będzie on się składał z kilku części: artystycznych, sportowych, rozrywkowych. Będą też różne budki z jedzeniem i słodkościami.
Przez ostatnie dwa lata nie byłam na tych festynach, ale co roku w internecie było o nich głośno, dla tego miałam jakieś o tym pojęcie. Uważam, że razem z Paris dobrze dopełniałyśmy się pomysłami. Bardzo fajnie mi się z nią współpracowało.
Po skończeniu lekcji poszłam prosto do domu, żeby ogarnąć podstawowe rzeczy. Porozmawiałam też z mamą, odrobiłam lekcje i uszykowałam się do pracy.
Chwile przed 18.00 byłam w kawiarni i udałam się na zaplecze, żeby zostawić tam swoje rzeczy. Stanęłam najpierw przy kasie.
Był dzisiaj nawet duży ruch, przez co musiałam skupić się tylko i wyłącznie na pracy.
Po czterech godzinach wyszłam z pracy wykończona. Jedyne czego pragnęłam to położenie się w moim wygodnym łóżku. Jednak najpierw czekała mnie piesza droga do domu, na którą nie miałam siły.
Przypomniałam sobie, że znam drogę na skróty, która nie jest jedną z głównych, tylko
pośród starych budynków. Wolałam takimi nie chodzić tym bardziej już praktycznie w nocy, ale w tej chwili mnie trochę zmotywowało to, że będę mogła być wcześniej u siebie.
Tak więc, tak zrobiłam. Droga była trochę przerażająca. Nie była zbytnio oświetlona, co nadawało jej jeszcze mroczniejszy klimat. Liczyłam na to, że nic złego mnie nie spotka. Tylko dlaczego nie przypomniałam sobie, że w ostatnim czasie szczęście ani trochę mi nie doskwiera....
Szłam dość szybkim krokiem i skręciłam w prawo, gdzie nie byłam już sama. W niewielkim świetle dostrzegłam trzech chłopaków, których nie znałam.
Stanęłam w bezruchu. Kurwa, w co ja się wpakowałam. W tym momencie bałam się. Okropnie się bałam. Ja sama, a przede mną trzech starszych, tajemniczych facetów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top