19.

Musiało minąć kilkanaście godzin, aby Louis w ogóle zechciał się komukolwiek przyznać, gdzie był oraz co tam robił. Chociaż i tak była to dosyć zwymyślana wersja, która dosyć porządnie mijała się z prawdą. Nie powiedział swojej żonie, bo nawet jej to chyba nie interesowało, jak wszystko inne, co było z nim związane, a Chloe, bo tylko ona była ciekawa. Nie chciał wiedzieć, po co jej to, ale zwykłe wytłumaczenie się tym, że wydawało mu się, że ktoś tam ucieka i krótka pogoń za nim była wystarczająca. A przynajmniej na tyle, aby brunetka dała mu spokój i już nie zadawała miliona razy kilku tych samych pytań. 

Sully także jakoś zainteresował się zniknięciem Louisa. Ale w przeciwieństwie do Frazer nie czuł potrzeby orientowania się w temacie. Poza tym zdążył się nawet zaprzyjaźnić ze wszystkimi i wydawało się, że podłapali z tym starym wyjadaczem jakiś wspólny język. Victor także miewał skłonności do picia, tak też z Chloe ten kontakt był najlepszy, o ile w ogóle z tego kontaktu coś pamiętali. Chociaż i tak powstrzymywali się z piciem do wieczora, jeśli nie nocy, a rano nie było ich widać do co najmniej dziesiątej. Wszyscy zauważyli, że powoli popadali w rutynę, choć byli tam niecałych kilka dni. Tamtego popołudnia Alex odebrała przesyłkę, którą sprowadziła, aż z Waszyngtonu. Po kilku rozmowach z Sully'm uznała, że dobrze będzie mieć pierścień przy sobie, a także pokazać go mężczyźnie, gdy ten będzie w nastroju na przypominanie sobie istotnych szczegółów. Paczka była niewielka, ale przedmiot w niej bardzo cenny. Cenniejszy nawet ich wszystkich kłótni i sporów, jakie wcześniej zaczęły się tworzyć, jeśli chodziło relacje w zespole. Głównie chodziło tutaj o małżeństwo, którego cóż, kontakt był coraz słabszy. 

- Przypominasz sobie coś? - blondynka wręczyła Sully'emu pierścień, kiedy ten popalał sobie cygaro w pokoju Davida. Ten tylko dusił się od dymu i przenosił cały sprzęt możliwie jak najbliżej okna, aby nie paść trupem. 

- A powinienem? 

- No nie wiem, ty mi powiedz - oparła się o stolik, po czym wbiła w niego wyczekujące spojrzenie. Mężczyzna zaciągnął się dymem, po czym przyjrzał się uważniej pierścieniowi. Alex wymieniła w tym samym czasie krótkie spojrzenie z Davidem. - Wspominałeś coś o pierścieniu, którego nosił William. Kiedyś znaleźliśmy coś takiego, więc zastanów się, czy nie wygląda znajomo. - dodała, a raczej poprosiła.

- Jest prawdziwy?

- Nikt raczej nie bawiłby się w podrabianie pierścieni. Poza tym nie powiedziałeś nam, co miał wygrawerowane na grzebiecie. To byłoby całkiem bez sensu. - blondynka wzruszyła ramionami. - Przypomniałeś sobie coś może? - zaciekawiła się. 

- Ośmiornica to był znak rozpoznawczy jednej z najbardziej wpływowych organizacji. Tajnych. Ale nie myślcie, że to jacyś Iluminaci, czy Masoneria. Nie. To nie to. 

- Więc z czym będziemy, bądź już mamy do czynienia? - spytała spokojnie, nie mając jeszcze pojęcia, jak bardzo źle to wszystko się potoczy, a zacznie się właśnie od tegoż pytania.

- Słyszeliście może o czymś takim jak Spectre?

- Nie wydaje mi się.

- Nie. Pierwszy raz ktoś wypowiada przy mnie taką nazwę. - blondynka pokręciła głową, a później bezwiednie podgryzła wewnętrzną stronę policzka. Nie wiedziała, czego może się spodziewać. Musiała pogadać o tym z Louisem, miała wrażenie, że to jednak on będzie wiedział więcej. I pomimo wszystko, że nadal była smutna z tego, jak zachowuje się jej mąż, to postanowiła nie dać tak łatwo za wygraną, a z niego w końcu uleciał cały ten stres. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. - Zapisz to gdzieś. Możesz w ogóle przekazać to za mnie Stylesowi, muszę pogadać z Lou. 

- Masz coś zbyt optymistyczny ton, jeśli o niego chodzi.

- Mam nadzieje, że w końcu mu przeszło - przewróciła oczami, ale w jej uszach cały czas dzwoniła jedna i ta sama nazwa, której użył Sully. Wiedziała, że na jednej rozmowie się nie skończy, a ona w końcu, prędzej czy później wyciągnie z Victora te najważniejsze szczegóły. - Widzieliście go dzisiaj?

- Ostatnio palił papierosa na piętrze, bo chciałem się przyłączyć - przyznał Sullivan, a ona tylko przytaknęła głową i wyszła na zewnątrz. Motel był stosunkowo mały, więc opcji było niewiele, ale Alex postanowiła sobie, że właśnie ten moment będzie w tym, w którym w końcu nie będą sobie skakać do gardeł i omijać siebie szerokim łukiem. Ktoś musiał to zrobić, a jeśli nie Louis, to ona. Powtarzała w myślach, to co chce mu powiedzieć, chociaż i tak nie będzie na to zbyt wiele czasu, bo wszystko zaczynało nabierać jakiejś prędkości i życia. Poza tym Louis, kiedy już go znalazła, uciekał, bo ktoś czegoś od nich chciał i mijali się, aż do wieczora. Aż w końcu zakradła się do jego pokoju, ponieważ do tego momentu sypialni osobno, bądź nie sypiali w ogóle. 

Szatyn wrócił tam dopiero o dwudziestej drugiej, ale kiedy zobaczył żonę, którą wyglądała gdzieś za okno, mimowolnie się uśmiechnął. Ostatnio i po tej chorej rozmowie z ojcem, która szczerze mówiąc podburzyła jego wiarę w to, że jeszcze będzie pomiędzy nimi dobrze, miał wrażenie, że już nic nie jest takie samo. 

- Um, cześć - uśmiechnęła się, odwracając do niego. Założyła kosmyk włosów za ucho.

- Cześć - odpowiedział, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Musimy porozmawiać. - dodali na raz, przez co Alex się roześmiała. Louis uśmiechnął się, bo pierwszy raz od jakiegoś czasu usłyszał swój ulubiony dźwięk. 

- Przepraszam - westchnęła. 

- Ja też - podszedł powoli do niej, a ona wyciągnęła dłonie w jego kierunku i splotła je ze swoimi. - Za wszystko. Zachowywałem się jak skończony dupek. Wiem, że było ci bardzo przykro z tego powodu, nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje, naprawdę. Przepraszam, lewku. 

- Ja też przepraszam. Nie powinnam była tak po prostu zajmować cię pracą i nie interesować się tobą. Wiem, że jesteś o mnie bardzo zazdrosny, ale ja o ciebie też i zabolało mnie to, że pojechałeś sobie gdzieś z Chloe.

- Mnie bolało to, że ten David był ważniejszy, bo umiał zrobić coś, czego ja nie potrafiłem i poświęciłaś mu więcej czasu.

- Nikt nie jest ważniejszy od ciebie.

- Nie znam osoby, która byłaby ważniejsza dla mnie niż ty, słońce. Kocham cię.

- Wiem, ja ciebie też. 

~*~

dzisiaj bedzie jeszcze jeden rozdziaaaał x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top