16.
Noce bywały chłodne. Louis zdążył się już o tym przekonać. Odkąd pokłócili się z Alexis o Davida, zdarzało mu się wychodzić w środku nocy na papierosa i wracać dopiero o wschodzie słońca do łóżka. Tamtym razem było podobnie. Tylko, że nie wybierał się na fajkę. Wieczorem znalazł swoim pokoju karteczkę od żony z prośbą o spotkanie po północy gdzieś za motelem, aby mogli spokojnie porozmawiać. A przynajmniej tak mu się wydawało. Miał serdecznie dość tych cichych dni i chciał to w końcu skończyć, ale po raz pierwszy nie wiedział, jak się za to zabrać. Byli tak daleko od domu, razem ale jednak osobno i to wcale mu się nie podobało. Wychodząc, zabrał ze sobą broń, którą wsunął za pasek od spodni, po czym zarzucił kaptur bluzy na głowę. Dookoła wszyscy spali, ewentualnie pili, ale w tym przypadku chodziło tylko o Chloe. Nie miał się dzięki temu kim przejmować, więc po prostu ruszył przed siebie do wyznaczonego przez żonę miejsca. Tak mu się wydawało, że przez żonę.
Dookoła było zadziwiająco cicho. Nie było słychać żadnych samolotów, ani samochodów, czy chociażby ujadających psów. Tomlinson przeszedł niewielki kawałek, po czym zorientował się, że zaraz będzie na miejscu. Całkiem niedawno technicy, których zabrali ze sobą odkryli, że w okolicy jest pełno drzew i opuszczonych budynków, bo ludzie poprzenosili się do centrum. Pod jednym z takich pustostanów mieli się spotkać, więc szatyn upuścił papierosa i przydreptał go butem. Później sprawdził godzinę, aby zorientować się, czy nie przyszedł przed czasem, ale wszystko się zgadzało. Westchnął, a później rozejrzał się dookoła. Nie miał pojęcia, dlaczego blondynka poprosiła o spotkanie w takim miejscu, a nie po prostu w motelu, ale wolał już na ten temat nie dyskutować. Jedyne, czego chciał to przeprosić i jakoś to w końcu wyjaśnić, bo zdał sobie sprawę, że już przesadził, ale też nic z tego nie wyszło.
:::
- Tak właściwie, to czego się dowiedzieliście? - zapytał David, kiedy Alex skończyła rozmawiać z Harry'm na temat Victora i udzielonych przez niego informacji.
- Sully powiedział trochę przydatnych rzeczy, ale to niewiele i większość z nich i tak wiemy. - przyznała, pocierając zmęczony kark. Była na nogach od samego rana, a końca pracy jak na razie nie było widać - No i mamy pierścień, o którym wspominał. Ale został w Waszyngtonie. - dodała, przeczesując palcami włosy.
- Na pewno miał wygrawerowaną ośmiornicę? - upewnił się, a blondynka przytaknęła.
- Na pewno - kiwnęła głową. - Sama dobrze pamiętam.
- No to w porządku, po prostu zbieram wszystkie fakty - wyjaśnił, a ona przytaknęła. Ucieszyła się, że nie zaczął tamtego tematu, bo był dla niej w dalszym ciągu trudny, a ich romans, który powstał tylko po to, aby zbliżyć się do Williama czasem spędzał jej sen z powiek. To nie był właściwy czas, ani miejsce, a David chyba rozumiał powagę sytuacji, bo ich relacje tym razem kończyły się na gruncie zawodowym.
- Dziękuje, że nam pomagasz. To dla mnie ważne - przyznała i posłała mu lekki uśmiech.
- Nie ma za co - odwzajemnił gest. - Poza tym wisiałem ci przysługę. A to dobra okazja - dodał, wzruszając ramionami.
- Racja - przytaknęła, siadając na skraju stolika, po czym przysunęła do siebie notatki. - Nadal nic nie mamy, a nie wiadomo, po co mu ta broń jądrowa. - dodała ciężko.
- Wydaje mi się, że on i tak wie, że go obserwujemy i tylko wszystko bardziej komplikuje - uznał brunet, a Alex nie mogła się z nim nie zgodzić. Wyjrzała przez okno, zastanawiając się nad tym wszystkim, po czym westchnęła ciężko. Nie miała pojęcia, co o tym wszystkim sądzić.
- Chyba masz rację - przyznała w końcu. - Ale to nie jest powód, aby nie przyłożyć się do pracy i czegoś nie odkryć, prawda?
- Prawda - kiwnął głową i przysunął się do laptopa, który za ten czas zdążył popaść w tryb uśpienia. Blondynka również postanowiła się czymś zająć, a jedyne, co jej zostało to przeglądanie raportów. Liczyła, że gdzieś będzie jakiś ślad - chociażby najmniejszy - i Pierce nawet nie zauważy, kiedy go dopadną.
Tak płynęły godziny, aż w końcu wybiła dwunasta. Chociaż można by tak było powiedzieć dwadzieścia minut temu, bo teraz zbliżali się już do pierwszej, a nie do dwunastej. Blondynka przetarła oczy i ziewnęła cicho, aby nie przeszkadzać, ale usłyszała z zewnątrz czyjeś kroki i odruchowo zerknęła na drzwi.
- Och, cześć - przywitała się Chloe, bo to ona była ową osobą robiącą hałas. - Co ty tu robisz? - uniosła brew, zwracając się do blondynki.
- Cześć - odpowiedziała, mierząc wzrokiem brunetkę. - Pracuje, przecież wiesz.
- Myślałam, że poszłaś gdzieś z Louisem, wyszedł jakieś dwadzieścia minut temu. Nie pytałam gdzie idzie, bo nie chciałam wam już przeszkadzać, ale skoro ty jesteś tutaj, to poszedł gdzieś sam. Nie mam pojęcia, gdzie, ani po co. - wyjaśniła i wskazała za siebie, jakby miała na myśli noc rozpościerającą się dookoła.
- A ty skąd wracasz? - David uniósł brew, widząc blondynkę, na której zaczęło malować się zmartwienie. Pomimo tego, że się pokłócili to ona jednak nawet w takim stanie nie potrafiła się o niego nie martwić.
- Od Sully'ego. - wzruszyła ramionami. - Upiłam go, żeby nie uciekł i mi się udało. - dodała, przez co brunet się roześmiał. - No i jak szłam do was zobaczyłam Louisa. Odpalił fajkę i poszedł gdzieś za motel. Miał kaptur na głowie, ale to był on. - dodała, bo była tego pewna. Działo się to jakieś paręnaście minut temu, bo sama Chloe stała jeszcze na zewnątrz, paląc papierosa.
- Masz jakiś pomóc, gdzie mógł pójść, albo po co? - zapytała Alexis, wstając i rzucając wszystko, czym się do tej pory zajmowała.
- Nie - Frazer pokręciła głową, a potem ruszyła za blondynką. - Ale w pojedynkę nie dasz rady go znaleźć, pomogę ci, a potem przysięgam, że nie odpuszczę wam i pogodzicie się przy mnie, chociażbym miała porzygać się przez to z nadmiaru cukru - dodała. - Najpierw pojedziemy do centrum, może gdzieś tam jest, a jak nie, to postawimy na nogi kilka osób i zawęzimy obszar poszukiwania. Mam nadzieje, że nic mu nie jest.
- Ja też.
Niestety nie miały pojęcia, że właśnie wtedy Louis toczył rozmowę z osobą, której się nie spodziewały. A mianowicie ze swoim ojcem, który przecież był uznany za zmarłego.
~*~
akcja się rozkręca muszę wam powiedziećB)))))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top