15.

- No już, spokojnie. Nie będę uciekał. Obiecuje - zaczął Victor, kiedy Alex zacisnęła mocniej dłoń na jego ramieniu. Dopiero co sprowadziły go do motelu, a on podczas drogi próbował zwiać co najmniej pięć razy. - Mam tylko nadzieje, że to nie są jakieś identyfikacje zwłok, bo jestem po kolacji. Tamta sałatka była bardzo dobra i nie chce jej zwracać, wiecie? 

- Nikt ci nie mówił, że za dużo gadasz? - Chloe uniosła brew, otwierając drzwi do pokoju, w którego jeszcze nie zagospodarowali w żaden sposób. - Bo jeśli nie, to zdecydowanie za dużo gadasz.

- Mama twierdzi, że to po ojcu, a ojciec, że po matce, więc nie wiem - wzruszył ramionami. - No dobra, a teraz powiedzcie mi, po co ta cała szopka i komu znowu podpadłem. Skradzionych rzeczy nie zwrócę - dodał, unosząc do góry palec, kiedy Alex przecięła nożyczkami spinkę do kabli. Victor roztarł nadgarstki, po czym zerknął na brunetkę i blondynkę. - Raczej nie przyjechałyście tu na wakacje. 

- No raczej nie - potwierdziła Alex, przysiadając na skraju stolika przysuniętego do ściany. Wisiało nad nim lustro, a w nim odbijał się Victor. - Agentka Tomlinson, Chloe Frazer. - przedstawiła siebie i brunetkę. - Jestem z FBI.

- Chyba zaczynam rozumieć, o co chodzi - westchnął, przeczesując palcami włosy. - Ale przykro mi, nie pomogę wam. Nie mam pojęcia, gdzie teraz jest Pierce, ani co kombinuje. Wyszedłem ledwo żywy z tego syfu i nie mam zamiaru wracać. 

- Nikt cię o to nie prosi. Jedyne, czego potrzebuje to stare informacje - wzruszyła ramionami, a później wyjrzała za okno na księżyc, który sunął po niebie, jak co noc. - To prawda, Pierce znowu coś kombinuje, ale to ściśle tajne, więc nawet jakbyś prosił, to bym ci nic nie powiedziała - dodała, trzymając się zasad, bo w przeciwieństwie do Louisa nie rozgadywała się z nikim o pracy. A zwłaszcza o tym, co w niej robi i gdzie podróżuje. 

- A co będę za to miał? - uniósł brew, a jego usta wygięły się w głupim uśmiechu. Chloe przewróciła oczami, krzyżując dłonie na klatce piersiowej.

- Nic - odpowiedziała. - No chyba, że kusi cię opcja transportu z eskortą do Stanów, a tam prawdziwe przesłuchanie w towarzystwie biegłych. - blondynka uniosła brew, wiedząc, że tak czy siak, to ona jest górą.

- Nie lubię się za bardzo z prawem.

- Zdążyłam zauważyć - mruknęła, jakby to było oczywiste. - No to słucham. Gadaj. Potraktuj to jako spowiedź. 

- Nie praktykuje.

- Ja też nie, ale nie mam zamiaru się tak z tobą bawić. Albo mówisz, albo zobaczysz się ze mną, ewentualnie z moim mężem w Waszyngtonie. 

- Och, no dobra, dobra - uniósł do góry ręce w geście kapitulacji. Nie miał zamiaru nigdzie się wybierać. Znaczy mógłby, bo miał w Stanach kumpla, ale ten raczej się go nie spodziewał. - Od czego zacząć?

- A od czego powinno się zacząć?

- Nie wiem mam pojęcia, więc lepiej powiedz mi co chcesz wiedzieć. - złapali kontakt wzrokowy. - I mów mi Sully, Victor to takie beznadziejne imię.

- Niech ci będzie - westchnęła. - Sully. A teraz mów.

- Nie pamiętam już wszystkiego, jeśli mam być szczery. Ale od samego początku William był dziwny. Chociaż może nie dziwny. Raczej ogarnięty jakąś dziwną chęcią do działania i ryzykowania życiem, aby móc osiągnąć władzę. Poznaliśmy się całkiem przypadkiem na Hawanie. Mówił, że właśnie szuka kilku osób do wspólnego projektu. To było jakieś dziesięć lat temu, może trochę więcej. Zgodziłem się, bo brzmiało obiecująco, a ponadto mieliśmy dostać za to spore pieniądze do podziału. Już wtedy zaczęło mi się wydawać, że to nie brzmi zbyt dobrze, bo jest zbyt realne. W pamięci też utkwił mi pierścień, jaki nosił na palcu. Nie pamiętam już, co miał wygrawerowane na grzbiecie, ale nigdy się z nim nie rozstawał.

Blondynka kiwnęła głową, obserwując przez cały ten czas mężczyznę. Skupiła się głównie na twarzy, a trzeba zaznaczyć, ze Sully nie należał do najbrzydszych przedstawicieli swojej płci. Było wręcz przeciwnie. Jak na swój wiek - a był niewiele starszy od Louisa - bardzo dobrze się trzymał. Miał niebieskie oczy i ciemne włosy. A także ten uśmiech, który raczej był jego zaletą, a nie wadą. Alex widziała, jak bajerował nią jedną dziewczynę, kiedy przyszła po niego z Chloe. Tamta była bardzo niezadowolona z faktu, że ją zostawił. 

Później zaczął ją zastanawiać fakt owego pierścienia i już miała ochotę zawołać do pokoju Louisa, aby to wszystko potwierdził, ale przypomniała sobie, jaka pomiędzy nimi jest sytuacja. Westchnęła w duchu ciężko i założyła kosmyk włosów za ucho. Nie wiedziała, co ma zrobić, ani jak to wszystko naprawić. Poza tym nadal pewne kwestie nie były pomiędzy nimi jasne. I wszystko zaczynało być ważniejsze niż ich małżeństwo, a to też jej się nie podobało. 

- Nie wiem, co mógłbym wam jeszcze powiedzieć. To chyba wszystko - wzruszył ramionami. - Było miło, ale muszę lecieć.

- Czy ktoś powiedział, że cię wypuścimy? - zaciekawiła się i zdała sobie sprawę, że na pewien moment się wyłączyła. Postanowiła, że później wypyta o wszystko Chloe, po czym odepchnęła się od stolika. - To ja zadecyduje kiedy cię wypuścimy, o ile w ogóle to zrobimy. Zawsze możesz sobie coś jeszcze przypomnieć, co nam się przyda, prawda? - dodała. - Załatw mu pokój i obstaw go ochroną. A jeśli jednak ucieknie, to nie ręczę za siebie. 

- Da się zrobić - odpowiedziała brunetka i posłała blondynce uśmiech, a ta skierowała się do drzwi. Musiała to wszystko przekazać Davidowi, a później Stylesowi, na co nie miała najmniejszej ochoty. 

Kiedy zaciągnęła się nocnym powietrzem i rozejrzała dookoła dotarło do niej, jak naprawdę robi się tym wszystkim zmęczona i chce wrócić do domu. Ponadto cała ta kłótnia z Louisem sprawiała, że dusiła się od środka i nie wiedziała, co zrobić, aby jakoś to naprawić. Zauważyła, ze szatyn stoi na piętrze i pali papierosa, bo to było jedyne, co wyróżniało się z otaczającej ich ciemności, po czym skierowała się do tych bardziej oddalonych schodów, aby jednak go nie spotkać. Nie miała na razie nastroju na żadną rozmowę dotyczącą ich małżeństwa, jak i ich samych. Tylko, że nie miała jeszcze pojęcia, że to była ostatnia okazja, którą mogła wykorzystać, a tego nie zrobiła.

~*~

10 rozdziałów do końcaaaaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top