Rozdział 4 część 1 - Zagrożeni
Grell Sutcliff chodził po holu szybkim krokiem to w tę to we w tę. Stukot jego czerwonych butów odbijał się echem po pustych korytarzach ogromnego gmachu jakim była biblioteka bogów śmierci. Guzik go obchodziło, że robi strasznie dużo hałasu. Był zły, bo Will znów zabrał mu jego kosę shinigami. Zabierał mu ją za każdym razem, kiedy Grell narozrabiał, co dość często się zdarzało. William karał go w taki sposób, bo wiedział, że bez kosy śmierci shinigami są mało pożyteczni. Cóż, Grell Sutcliff był niezwykłym bogiem śmierci, jego powierzchowność znacznie różniła się od wyglądu większości pozostałych współtowarzyszy. Ci ubrani zazwyczaj w schludne, acz idealne w swej elegancji i prostocie garnitury wyglądali w nich jak grzeczni urzędnicy, a nie groźni shinigami, władający życiem i śmiercią bogowie. Grell natomiast lubił się wyróżniać, lubił swój nietypowy strój bo w nim wydawał się sobie piękny i pewny był, że on podkreśla jego nietypowy charakter. Miał on, podobnie jak Adrian, długie włosy o barwie ognistorudej, zielonożółte oczy no i oczywiście okulary bez których każdy bóg śmierci nie mógł się obejść, bo byli z natury krótkowidzami. Grell uwielbiał barwy czerwieni, kojarzyły mu się bardzo przyjemnie, z kolorem jego włosów, z kolorem krwi jego ofiar. Jego kosa śmierci też była nietypowa. Była to bowiem piła mechaniczna którą to makabrycznie i nie rzadko brutalnie traktował swe ofiary, z lubością przyglądając się jak wraz z krwią wytryskuje z nich ich cinematic record. Musiał ją potem czyścić z tej krwi za czym nieszczególnie przepadał, ale tę żmudną pracę umilała mu myśl, że znów użyje swego wspaniałego sprzętu. Używał go więc o wiele za często i zbyt brutalnie, o co Will miał do nie go liczne pretensje i za co karał go odbierając mu ukochaną zabawkę. Tym razem pewnie zdenerwował Williama tak bardzo, że ten kazał mu natychmiast stawić się przed jego oblicze. Znów nasłucha się tyrad na temat tego co powinien, a czego nie powinien shinigami. Wreszcie drzwi się otwarły, a Will swoim spokojnym głosem kazał mu wejść, więc wszedł do środka. Było to główne pomieszczenie biblioteki, coś w rodzaju czytelni lub może biura, ale żaden z bogów śmierci nie do końca wiedział do czego służy. William T.Spears lubił tu przesiadywać jako, że był przełożonym pozostałych shinigami i sprawował nad nimi pieczę. W jego jurysdykcji było przydzielanie kolejnych zleceń swoim współtowarzyszom, oraz sprawdzanie czy dobrze wykonali swe zadania. Zazwyczaj żaden z nich nie sprawiał mu problemów, żaden z wyjątkiem stojącego właśnie przed nim Grella Sutcliffa. Ten to naprawdę potrafił przyprawić spokojnego i opanowanego zawsze Willa o palpitacje serca. Jednak ze względu na swoje kierownicze stanowisko, oraz pod wpływem ogromnych doświadczeń William przenigdy nie tracił panowania nad sobą. Z czego słynął wśród wszystkich shinigami. Teraz siedział za biurkiem opanowany, czekając spokojnie na wybuch pretensji ze strony Grella . Zawsze tak było, kiedy zabierał mu jego kosę śmierci za ekscesy jakich ten dopuszczał się na bogu ducha winnych śmiertelnikach. Nie omylił się i tym razem. Czerwono włosy shinigami od razu przeszedł do frontalnego ataku, zasypując swego przełożonego gradem pretensji. William wysłuchał tego wybuchu bez mrugnięcia okiem, bo nie takie sceny się już tu działy, po czym podniósł z podłogi kosę Grella i bez słowa położył ją na biurku. Kosa błyszczała od krwi. Grellu natychmiast zamilkł z dziwnym wyrazem zachłanności wpatrując się w swoją ukochaną zabawkę. Na to Will czekał.
- Usiądź Grellu Sutcliffie, mam ci coś do powiedzenia.
Grell usiadł rozkładając wygodnie swe długie nogi, a poły jego czerwonego rzecz jasna płaszcza omiotły błyszczącą jak lustro posadzkę. Wyczekująco obrzucił Willa spojrzeniem swych zielonożółtych oczu, które błysnęły złowieszczo zza szkieł okularów. Obcasem buta stukając nerwowo w podłogę.
- Mógł byś przestać na moment? - zapytał uprzejmie Will.
- A co? Drażni cię to?
William wiedział, że Sutcliff od dawna bezskutecznie próbuje wytrącić z równowagi swego opanowanego zawsze przełożonego. Nigdy jeszcze mu się to nie udało, zresztą nie udało się to jeszcze nikomu.
- Nie w tym rzecz, mam ci coś ważnego do zakomunikowania i chciałbym byś mnie dobrze wysłuchał.
- No słucham, co to takiego? - Grell ziewnął znudzony.
- Mam dla ciebie zlecenie. Szczególne zlecenie.
Grell przejawił w końcu jakieś oznaki zainteresowania.
- O czym ty mówisz, co to za szczególne zlecenie?
- Właśnie, jest jedna dziewczyna której życie miało dobiec już końca. Trzeba ją osądzić, a potem zabić i ty to dla mnie zrobisz Grellu Sutcliffie.
- A co w tym takiego szczególnego? Robimy to od wieków.
William T.Spears bez słowa podsunął mu książkę, która była niczym innym jak jednym z cinematic record. Na okładce złotymi literami wypisane widniało imię i nazwisko. Grell zaniemówił, a potem uśmiechnął się szeroko.
- Czy to nie ta sama dziewczyna?
- Ta sama.
- Wiec po co mi to dajesz? Czy tego zlecenia nie dostał już nasz idol Adrian, mam rację?
- Tak, nie mylisz się. Jednakże nastąpiły pewne „niespodziewane okoliczności" i Adrian nie wykonał tego zadania.
Grellu aż wstał z impetem z krzesła.
- Chcesz powiedzieć, że nasza legenda z której wszyscy mamy brać przykład i którą wciąż stawiasz nam za wzór, nawaliła?
Will skinął twierdząco głową.
Jupiiii – Grellu podskoczył wykonując jakiś dziwny pląs. Will skrzywił nos. Sutcliffe znany był z tego typu wyskoków, lubił być głośny, efektowny i zwracać na siebie uwagę.
- I jeśli dobrze rozumiem, to prosisz mnie o naprawienie tej fuszerki. No, no Williamie T.Spears przyznam, że zupełnie mnie zaskoczyłeś, ale sprawiłeś mi niezmierną radość. Naprawiać błędy wielkiego Adriana Crevana? Ja? Zwyczajny, niepokorny, wiecznie cię rozczarowujący Grell Sutcliffe? Jesteś pewny swej decyzji?
Will przeczekał napad radości Grella i odparł spokojnie.
- Owszem. Wszystko przemyślałem i tylko ty jeden jesteś w stanie dokończyć to zadanie, którego nie podjął się Adrian.
Grellu znów roześmiał się głośno i podskoczył. A potem zbliżył twarz do twarzy swego rozmówcy, spojrzenia zielonych oczu skrzyżowały się.
- Czy mógłbyś powtórzyć? Bo chce to usłyszeć jeszcze raz z twoich pięknych ust Williamie T.Spearsie?
Will westchnął, wypuszczając powoli powietrze i znów ze spokojem, jak na przełożonego shinigami przystało, powtórzył.
- Chcę abyś to ty Grellu Sutcilffie znalazł tę dziewczynę, a potem pozbawił ją duszy i życia. To twoje zadanie i nie chce słyszeć, że je spaprałeś, jasne?
- A co jeśli nasz Adrian będzie miał odmienne zdanie na ten temat? Bo, jak sądzę nie spodoba mu się twoja decyzja, ani to co mam zrobić.
- O tym też pomyślałem. Adrian będzie stanowił pewien problem, będzie bowiem chronił tę dziewczynę za wszelką cenę.
- A to dlaczego? – zdziwił się Grell
- Bo zakochał się w niej, czego nam bogom śmierci nie wolno robić. Jak ci wiadomo, nie możemy obdarzać śmiertelników żadnymi uczuciami. Zapewnia nam to bezstronność ich osądzania, dlatego shinigami nie mają żadnych uczuć, przynajmniej nie w takim sensie jak ludzie. Gdybyśmy pozwolili sobie na uczucia wobec ludzi stracimy swoją bezstronność, a co za tym idzie będziemy bezużyteczni jako bogowie śmierci. Tak więc dla nas Adrian jako żniwiarz dusz jest już niestety bezużyteczny, czego bardzo żałuję. Wielka szkoda doprawdy. Ale tym problemem zajmę się osobiście, ty nie musisz się o to martwić. Twoje zadanie to zakończyć życie tej dziewczyny, a jej cinematic record ma na zawsze spocząć w archiwach naszej biblioteki.
- A co, jeśli nasz Adrianek użyje siły by jej bronić?
- Chyba się nie martwisz o to Grellu Sutcliffie? Jeśli nasza legenda będzie stawiał opór i broniła siłą śmiertelniczki, wpadnie w nie lada kłopoty i on dobrze o tym wie. Ona i tak umrze, a jego czeka sąd shinigami. Ale nie przejmuj się, w razie czego pojawię się by cię wesprzeć. A jeśli to nie wystarczy, to nie omieszkam skorzystać nawet z pomocy demona by doprowadzić Adriana Crevana przed nasz sąd i możesz być pewny, dokonam tego!
Grell milczał. Dobrze wiedział skąd u Willa taka zawziętość. Jako ten co sprawował władzę nad wszystkim bogami śmierci, William T.Spears musiał surowo i restrykcyjnie przestrzegać dawno ustalonych reguł jakie rządziły światem shinigami. Dlatego też tak często karał Grella za jego liczne ekscesy z piłą mechaniczną w tle. Jak ogromny musiał być jego gniew na Adriana za tak karygodne złamanie zasad. Zwłaszcza, że Crevan był dla wszystkich wzorem, a Will zawsze go uwielbiał i wręcz idealizował. Chciał nawet kiedyś postawić mu pomnik w bibliotece. A tu proszę, jego legendarny idol nawalił. Nagle Grell uśmiechnął się z zadowoleniem, nareszcie ma okazję się wykazać i udowodnić Willowi, że jest naprawdę dobry jako shinigami. Zabrał więc książkę leżącą na biurku.
- Dobrze, zrobię to o co mnie prosisz, ale czy to oznacza, że odzyskam moją kosę śmierci?
Will niechętnie skinął głową.
- Oczywiście, pod jednym wszak warunkiem, zarówno przed jak i po wszystkim dobrze ją wyczyścisz.
- Yyy – skrzywił się Grell, patrząc na krew kapiącą na podłogę i biurko – niemiłe.
William obrzucił go kolejnym gniewnym spojrzeniem.
-A potem mi ją zwrócisz oczywiście, no i sprzątnij ten bałagan!
zpR
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top