84
Zdzieram głowę do góry i spoglądam ze złością na mojego męża. Ja się cieszę na jego widok, a on zamiast mnie przytulić ma czelność jeszcze coś sugerować. Dopiero co umierałam ze strachu o tego kretyna.
— A ty mi powiesz czemu do cholery tak się narażasz? Mogłeś zginąć, a tylko ty mi teraz zostałeś! Też chcesz mnie zostawić? — przez te wszystkie emocje, które się we mnie kotłują łzy same zaczynają spływać po moich policzkach.
Mam jednocześnie ochotę uderzyć go w twarzy i pocałować, a później wyznać jak ważny on dla mnie jest.
— Wyjdź stąd — warczy w stronę wystraszonego już Jasona. — Tylko się zbyt daleko nie oddalaj.
Ochroniarz momentalnie wręcz wykonuje polecenie mojego męża. Rozumiem, że się go boi, ja już nie zamierzam. Zbyt wiele z nim przeszłam żeby ciągle się trząść ze strachu.
— Nie pamiętasz już co mówiłem o innych facetach? Nie masz prawa żadnego dotykać, a właśnie widziałem jak się do niego przytulałaś — wyrzuca z siebie wszelką frustrację. Ja za to z ogromną chęcią zrobię to za chwilę.
— A co miałam zrobić? On jako jedyny się mnie słucha, więc kazałam mu ustalić co się z tobą dzieje. Nie masz pojęcia jak się poczułam gdy mi powiedział, że w każdej chwili możesz wylecieć w powietrze. Za dużo złego mnie już ostatnio spotkało. Nie zgadzam się na kolejną tragedię!
Na jego twarzy pojawia się zawahanie. Chyba wreszcie uwierzył, że nie miałam zamiaru go zdradzać w naszym wspólnym salonie. Co akurat muszę przyznać byłoby ogromną głupotą.
— Nie powinnaś się tak zachowywać.
Zamiast się przyznać, że popełnił błąd dalej woli się upierać przy swoim. I oczywiście to mnie obwiniać. Tak zawsze łatwiej.
— A ty nie powinieneś się tak narażać — odbijam piłeczkę.
Bierze głęboki wdech i na chwilę przymyka oczy. Widzę, że jest wściekły, ale stara się pohamować.
Skoro jednak ma być ojcem mojego dziecka to musi ćwiczyć swoją cierpliwość.
— Jestem zmęczony i jedyne czego pragnąłem to by cię zobaczyć. A wchodzę do domu i widzę cię w objęciach innego. A na dodatek to jest twój ochroniarz, który od dłuższego czasu sprawia same kłopoty.
Posyłam mu zdegustowane spojrzenie.
— Nie podoba ci się tylko dlatego, że wykonuje moje polecenia. A dla mnie to jest atut. I dlatego ustalamy zasadę, że od dziś ochroniarz wykonuje tylko moje polecenia. Pracuje dla mnie i nie przekazuje ci żadnych informacji na mój temat.
Sama się dziwię, że to mówię, ale to jest najlepszy moment żeby czegoś takiego zażądać.
— Oszalałaś — stwierdza i podchodzi do barku.
Oczywiście żeby sobie zrobić drinka. Nie powinno się pić na oczach osoby, która nie może. To jest zbyt podłe zachowanie.
— Nie uwierzysz, ale w normalnych związkach ludzie o sobie wszystkiego nie wiedzą. Ja nie każę śledzić każdego twojego kroku dlatego chciałabym oczekiwać, że ty także nie będziesz chciał wiedzieć co w danej chwili robię. Postarajmy się by nasze życie choć odrobinę przypominało prawdziwy związek.
— Verino przecież my do cholery jesteśmy małżeństwem. A ja muszę mieć pewność, że nic ci nie grozi.
— I nie będzie. A jeśli nie dasz mi przynajmniej odrobiny swobody to nam się nie uda — oznajmiam i opuszczam salon. On musi zrozumieć, że mówię poważnie.
***
Potrafię być wredna, ale jeśli chodzi o moich braci to długo nie potrafię się na nich gniewać. Dlatego, po którymś odrzuconym połączeniu od Aidena nie mogę już go ignorować. Wiem, że się martwi, a nie może w inny sposób się ze mną skontaktować.
— No wreszcie — oznajmia z wyraźną ulgą jak już odbieram telefon. — Nie masz pojęcia jak bardzo się o ciebie martwiłem. Nie każ mnie aż taką obojętnością.
— Dobrze wiesz czemu to zrobiłam — przypominam. Gdyby zarówno on jak i Will potrafili się zachować to nie byłoby żadnego problemu.
— Przepraszam. Dla ciebie pogodziliśmy się z Will'em.
Wznoszę oczy ku górze.
— To nie dla mnie macie się godzić tylko dla siebie. Wiem, że zawsze wy dwaj mieliście napięte relacje, ale teraz zostało nas tylko trójka. Powinniśmy się trzymać razem,
— Wiem kochanie — ciężko przyznaje. — Musisz jednak do nas przyjechać, bo trzeba wreszcie rozwiązać sprawy majątkowe. Należy ci się jedna trzecia i trzeba dopełnić formalności.
Już mam mu odpowiedzieć, że na razie niczego na siebie nie chcę, ale przeszkadza mi w tym wejście mojego męża. Chyba przemyślał swoje zachowanie. Oby doszedł do dobrych wniosków.
— Później wrócimy do tego tematu. Jutro do ciebie zadzwonię — informuje i kończę połączenie nie czekając na sprzeciw Aidena.
Jestem za bardzo ciekawa tego co Harry ma mi do powiedzenia.
— Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mogę ci dać tego czego ode mnie oczekujesz? A tym bardziej teraz jak nosisz mojego syna — przewracam oczami na jego słowa.
Jeszcze ani razu nie powiedział, że urodzę córkę. Uparł się na syna chociaż dobrze wie, że nie mam na to żadnego wpływu.
— Coś mi podpowiada, że to jednak dziewczynka — informuje i rozsiadam się na fotelu. — Jeśli to się okaże prawdą to co? Nie będziesz jej chciał? Zostawisz mnie?
— Co to za głupie pytania?
— Normalne. Mamy pięćdziesiąt procent szans, że to córka. Nie myśl sobie, że pozwolę ci ją ignorować. Jeśli kiedykolwiek moja malutka źle się przez ciebie poczuję to przysięgam, że odejdę i już nigdy ... — nie jest mi dane dokończyć, bo on szybko pokonuje dzielącą nas odległość i zamyka nasze usta w czułym pocałunku.
— Czy ty naprawdę sądzisz, że mógłbym źle potraktować naszą córeczkę — kciukiem delikatnie głaszcze mnie po policzku. — Ona będzie najbardziej kochanym dzieckiem na świecie.
— To czemu nigdy nie mówisz, że chcesz dziewczynkę?
— Córki są delikatne i niewinne, a ja ostatnie czego bym chciał to skrzywdzić własne dziecko. Wiedź jednak skarbie, że będę zadowolony tak samo z syna i córki.
I to jest właśnie to co chciałam od niego usłyszeć.
Chcielibyście drugą część np. o ich córce lub synu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top