80


Coś jest nie tak, wiem to po zachowaniu mojego męża. A, że wyczułam, że to mam jakiś związek z zamachem, w którym zginął Peter na pewno nie odpuszczę. Zmuszę go do powiedzenia prawdy.

— Mów o co chodzi do cholery! — maszeruje za nim do jego gabinetu. Odzywam się do niego w ten sposób, bo wiem, że jesteśmy teraz sami. Wiem jak powinnam się zachowywać przy ludziach.

—To nic na tyle ważnego czym powinnaś się przejmować. Połóż się, bo powinnaś odpocząć — jak zwykle chce mnie zbyć. Nie zamierzam mu jednak na to pozwolić. Muszę wiedzieć jaka jest prawda.

— Obiecałeś, że przyprowadzisz mi osobę, która zabiła mojego brata. Do tej pory tego nie zrobiłeś, a podobno jesteś taki skuteczny — mówię wściekle.

Harry siada na swoim fotelu. Na jego twarzy widać mieszankę zmęczenia i poirytowania. Normalnie bym w takiej sytuacji odpuściła, ale sprawa jest zbyt ważna.

— Jak pewnie wiesz przed tobą miałem żonę.

Wkurzona przewracam oczami. Niech przejdzie wreszcie do sedna, a nie powtarza wszystkim już znane fakty.

— Tak, wiem też, że ją zabiłeś za zdradę — w jego oczach widać zdziwienie. Czy on naprawdę sądził, że o niczym nie mam pojęcia?

— Nie powinni ci o tym mówić, ale przejdźmy do sedna. Ona miała młodszego brata, Leo. Był on moim dobrym przyjacielem oczywiście do momentu gdy pozbyłem się jego siostry. Nie rozumiał tego, że po tym co ona zrobiła nie miałem innego wyjścia. Karą za zdradę jest śmierć.

Zajmuje miejsce na krześle naprzeciwko niego.

— Ja też cię zdradziłam — nagle bystrzeje. Szybko jednak uświadamia sobie, że mam na myśli zdradę w sensie nie lojalności.

— To jest zupełnie coś innego. On jednak we wzburzeniu mi powiedział, że kiedyś odbierze mi kogoś ważnego. Na samym początku sądziłem, że zabił Fabiana, szybko okazało się to nieprawdą. Później byłem przekonany, że on zlecił uszkodzenie mojego auta, lecz nim podjąłem działanie wydało się, że to Aiden.

Ponad miesiąc czekał by cokolwiek zrobić. Jakby chodziło o moją rodzinę to by nie zwlekał nawet dnia. I niech mi ktoś opowie, że on postępuje jednakowo względem siebie.

— Od kiedy podejrzewasz, że to na jego rozkaz była strzelanina pod moim domem?

Nic nie odpowiada, ale z jego oczu wnioskuje prawdę. Od samego początku to wiedział.

— Szkoda, że nie miałeś tyle zrozumienia dla moich bliskich — wstaje z krzesła i kieruję się do wyjścia. Zatrzymuje się jednak przed drzwiami. — Śpij dziś w gościnnym, bo potrzebuję spokoju.

***

Pogrzeb ojca jest dla mnie naprawdę traumatycznym wydarzeniem. Na początku sądziłam, że będę silna. Przecież po tym wszystkim co mnie spotkało powinnam już panować nad swoimi emocjami. Lecz widok spuszczanej do dołu trumny z ciałem ojca sprawił, że ledwo ustałam na nogach.

Harry mnie podtrzymywał, chociaż nie ukrywam, że wolałabym stać obok moich braci, lecz mój mąż okazał tyle złej woli, że nie pozwolił mi nawet na chwilę do nich podejść. Oczywiście mogłabym mu się sprzeciwić, ale na uroczystości była masa ochrony. Jedni należeli do mojego męża, a drudzy pracowali dla Harry'ego, więc nie chcąc doprowadzić do strzelaniny trzymałam się blisko męża.

Teraz leżę na łóżku i zastanawiam się co zrobić.

Poluje na mnie mężczyzna, który zamierza ukarać Harry'ego za zabicie mu siostry. A wiem, że będzie robił wszystko co w jego mocy by pościć swoją siostrę. Aiden wiele zrobił by zapewnić mi bezpieczeństwo. I jestem pewna, że gdybym zginęła to zarówno Will jak i mój nadopiekuńczy brat zrobiłby wszystko żeby tylko mnie pomścić.

Nagle drzwi do sypialni się otwierają. Nie unoszę nawet głowy znad poduszki, bo wiem, że to Harry.

— Rozumiem twoje wzburzenie — zaczyna. Powoli robi też postępy chociaż wolałabym żeby zaczął wcześniej działać.

Chce śmierci tego mężczyzny. Powolnej i bolesnej śmierci, niech cierpi tak samo jak ja gdy patrzyłam na martwe ciało Petera.

— Obiecuję, że jak najszybciej rozwiążę to sprawę.

Przewracam się w jego stronę. Nie usłyszałam tego czego oczekiwałam.

— Opowiedz o każe, która spotka zabójce twojego szwagra i tego którego próbował zabić mnie, bo mogłam umrzeć. Zginęłabym razem z twoim dzieckiem — przypominam mu.

— On umrze.

— Jak? — dopytuje. Śmierć śmierci nie jest równa.

— Verino — znów chce zmienić temat. Nie zamierzam jednak tak łatwo pozwolić się zbyć.

Wstaje i robię krok w stronę Harry'ego.

— Masz go doprowadzić do takiego stanu, że będzie cię błagał o śmierć. Chce żeby cierpiał — na oczy nie widziałam tego człowieka, ale z całego serca go nienawidzę. — A, że ostatnio kilka razy mnie oszukałeś to chce to zobaczyć na własne oczy.

Harry jest zaszokowany moim słowami. Nic jednak nie poradzę na to, że tamten człowiek sprawił mi tyle bólu.

— No takiego okrucieństwa to się po tobie nie spodziewałem skarbie — układa swoją dłoń na moim policzku i zaczyna go głaskać. — Lecz po tym jak osobiście zabiłaś ochroniarza, wiem, że jesteś do tego zdolna.

Nachyla się w moją stronę by mnie pocałować, przez krótki moment mam ochotę się odsunąć, ale tak bardzo teraz potrzebuj bliskości, że pozwalam mu działać.

Później będę mogła to zrzucić na moje hormony ciążowe. W obecnym stanie nie muszę myśleć racjonalnie.

— Były takie czasy, że był on dla mnie bardzo ważny — informuje po zakończeniu pocałunku. To nie są słowa, które chciałam usłyszeć.

— Ważniejszy ode mnie? — pytam zaczepnie.

— Nikt nie jest ważniejszy od ciebie — znów chce mnie pocałować, ale tym razem odsuwam głowę na bok. Musi zasłużyć.

— Więc co zrobisz? — widzę, że jest spragniony mojego ciała. Owszem dostanie je, ale dopiero gdy jego odpowiedź mnie usatysfakcjonuje. Nie ma nic za darmo.

— Sprowadzę go, a później to ty kochanie zdecydujesz o jego losie. Wykonam każde twoje polecenie.

Doskonale. Sama łączę nasze wargi, bo ostry i wyczerpujący seks to jest właśnie to czego potrzebuję.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top