64
Jak ojciec oznajmił mi, że wyda mnie za Fabiana Stylesa to byłam na niego wściekła, lecz mimo tego byłam przekonana, że robi to, bo musi. Teraz jednak okazuje się, że on postanowił się mnie pozbyć i w tym celu ogłosił jakiś konkurs. Chociaż nie, to licytacja jest lepszym określeniem tego przedsięwzięcia. Dostał mnie ten, który zaoferował najwięcej.
— O kim mówisz? — dopytuje, bo muszę wiedzieć na kogo wydać wyrok. Nie interesują mnie intencje osoby, która wynajęła snajpera. Ważne, że przez to mój ulubiony brat stracił życie.
I dlatego właśnie ten ktoś musi umrzeć. Wolno i boleśnie by choć odrobinę poczuł tego bólu jaki doświadczyłam oglądając Petera w trumnie.
— To Niall Horan — wytężam umysł by spróbować sobie przypomnieć czy go kojarzę. Niestety to imię i nazwisko nic mi nie mówi.
— Nie znam, opowiedz mi coś o nim.
— Powinnaś go znać, bo to jeden z lepszych kolegów twojego brata — czyli to jednak Will. Chociaż nie, jemu nie przeszkadzała wizja mojego małżeństwa z Fabianem, a nawet Harrym.
— Którego?
— Aidena — i to jest właśnie to czego usłyszeć nie chciałam. Nie wykluczone, że Aiden tak bardzo się sprzeciwiał temu małżeństwu, bo planował mnie wydać za swojego kolegę. I tym właśnie sposobem dowiaduje się, że może wcale nie jestem taka ważna dla Aidena.
— Możesz odejść — wypraszam go, bo moje łzy nie są przeznaczone dla innych. Wolę dać upust emocjom w samotności tak by nikt tego nie widział.
Jason na całe szczęście ma na tyle rozumu żeby ze mną nie dyskutować tylko wychodzi. Opadam na sofę i pozwalam kilku łzom opaść na moje policzki. Chyba znów dałam się oszukać.
Mogłabym teraz zadzwonić do brata z awanturą, ale co by to dało. On by się pewnie wszystkiego wyparł i znów zaczął zalewać mnie swoimi kłamstwami. A ja należę do tych kretynek, które wierzą praktycznie we wszystko.
Nagle uświadamiam sobie, że skoro Harry się o mnie targował to na pewno też zna szczegóły i może mi powiedzieć czy Horan by bardzo mną zainteresowany. Oczywiście nie mam złudzeń, że mu się jakoś szczególne spodobałam, bo wiem, że jemu także chodziło jedynie o korzyści.
Gwałtowanie wstaje i opuszczam pomieszczenie, nie zwracając uwagi na nikogo opuszczam budynek i maszeruje do auta. Jason ledwo co za mną nadąża.
— Zawieź mnie do domu — proszę siadając na przednim siedzeniu. Po moim wypadku nie lubię już siedzieć z tyłu. Zmuszam się do tego tylko wtedy gdy jedzie z nami jeszcze Harry.
— Z tego co mi wiadomo to twój mąż jest właśnie w domu, więc jeśli tam wrócisz to już nie pozwoli ci nigdzie jechać — informuje zupełnie jakbym o tym nie wiedziała. Przecież to, że Harry z ogromną ochotą zamyka mnie w domu to powszechna wiadomość.
— Jedź — Jason już nic nie mówi tylko włącza silnik i włącza się do ruchu drogowego.
Czego jak czego, ale jazdy autem to w ogóle mi nie brakuje. Jestem dość niepewnym kierowcą i ciągle mam wrażenie, że za chwilę popełnię jakiś błąd.
— Widzę, że podjęłaś już decyzję, ale jeśli twój mąż się dowie, że skądś wiesz o Horanie to zacznie cię wypytywać. I jeśli tylko się dowie, że to ja ci o wszystkim powiedziałem to będzie to mój ostatni dzień jako twojego ochroniarza.
— Nie dowie się, że to ty mi to powiedziałeś.
— To zacznie mnie wypytywać kto z tobą rozmawiał. A jeśli udam, że nie mam o niczym pojęcia to on też mnie wyleje, bo nie wypełniam swoich obowiązków. Zrobisz jak chcesz, ale wiedź, że przy innym ochroniarzu nie będziesz miała tyle swobody co ze mną — kurwa on ma rację. Jason słucha się mnie tylko dlatego, że mu płacę plus widział jak zabijam i boi się, że jego też się pozbędę.
A nowego człowieka nie będzie mi tak łatwo wystraszyć lub przekupić.
— No to według ciebie co powinnam zrobić. Muszę jak najszybciej doprowadzić do ukarania winnego śmierci Petera.
— Nie musisz tak szybko działać. Poza tym twój mąż sam już podejrzewa kto jest mordercą.
No i co z tego skoro nie zamierza nic z tym zrobić. Z całą pewnością obiecywał mi, że zrobi wszystko by ukarać winnego, a teraz doskonale widzę, że wcale nie ma takiego zamiaru. Pieprzony oszust.
— Zdradzę tym pamięć mojego brata — posyła mi pełne politowania spojrzenie.
Łatwo mu mnie oceniać. Nie ma pojęcia jak to jest stracić brata. Osobę, którą kochałam najbardziej.
— Nie znałem twojego brata, ale jestem pewien, że wolałby byś teraz zajęła się manipulowaniem swojego męża. On i tak bardzo się dla ciebie zmienił i jeśli tylko podtrzymasz swoją taktykę to za jakiś czas będziesz mogła robić co tylko zechcesz. Musisz być po prostu bardziej cierpliwa Verino.
Wiem, że ma rację. Rozum każe mi się uspokoić i dalej grać posłuszną i uległą żonę, lecz na serio mam już tego serdecznie dość. Wreszcie chciałabym pobyć sobą.
Wznoszę wzrok ku górze.
— Nie masz pojęcia jak bardzo bym chciała stąd zniknąć. Mam już tego dość — narzekam.
— To jakie są twoje decyzje — specjalnie mnie pośpiesza, bo dojeżdżamy już do domu. Cholera, a może by tak zawrócić i na spokojnie wszystko przemyśleć. Nie raz słyszałam, że gniew nie jest dobrym doradcą i jeśli chce osiągnąć swój cel to muszę działać powoli i przemyślanie.
Wycofać się już jednak nie mogę, bo Jason zajeżdża na naszą posesję. Muszę więc zrobić dobrą minę do złej gry i udawać, że nic takiego się nie stało.
— Nie martw się, nie będziesz wzywany na rozmowę do Harry'ego — oznajmiam i wychodzę z auta.
Dawno nie wracałam do domu jak było jeszcze widno. Harry'ego na pewno zdziwi mój widok i zacznie zadawać pytania. Lecz przecież żona zawsze może się stęsknić za swoim mężem.
— Coś się stało Ver? — dopytuje Harry witając mnie w salonie. On na serio wie o wszystkim co się tu dzieje, bo jestem pewna, że nie siedział tu bez powodu.
— Po prostu miałam nadzieję, że już wróciłeś — oznajmiam i szybko do niego podchodzę. Wtulam się w niego, a on też mnie obejmuje. — Wiem, że może uznasz to za głupie, ale nabrałam ochoty się do ciebie przytulić.
— Przychodź do mnie zawsze kiedy najdzie cię tylko na to ochota — mówi.
I chociaż obecnie jestem na niego wściekła to nie zmienia to faktu, że pragnę jego bliskości. A najgorsze jest to, że wiem iż powinnam się na jakiś czas od niego odciąć i wszystko dokładnie przemyśleć.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top