37

— Zatańcz ze mną — proszę już któryś raz Harry'ego. Skoro już udało się mi uprosić by zabrał mnie do tego klubu to teraz na pewno nie odpuszczę.

— Ja nie znoszę tańczyć, nasz ślub był wyjątkiem i już nigdy to się nie powtórzy — robię naburmuszoną minę. Jego słowa nie sprawią że się poddam.

— Ale ja mam taką ochotę żeby potańczyć. No weź — przesuwam palcem po jego ramieniu. Siedzimy w dość sporej loży. Te miejsce także nie jest dostępne dla wszystkich, Harry na pewno by mnie do takiego nie zabrał.

Uśmiecha się, więc wiem, że jestem już na dobrej drodze.

— No proszę kochanie, ja na przykład robię wszystko na co masz ochotę. A tak w ogóle to nikt cię tu nie zna, więc nie musisz się niczym przejmować — mój mąż robi minę jakby nie wiadomo co od niego oczekiwała. Wstaje jednak i wyciąga do mnie dłoń.

Szeroko się uśmiecham i chwytam jego rękę.

— Nie wierzę, że to robię — mamroczę pod nosem, ale i tak idzie ze mną na parkiet. I ku mojej rozpaczy zamiast skocznej piosenki, która do tej pory rozbrzmiewała z głośników teraz zmienia się na dużo wolniejszą.

Harry układa swoje dłonie w moim pasie i delikatnie kołysze nami. Nie jest to, to na co miałam ochotę, ale mi się naprawdę podoba.

— Jeśli także wieczorami będziemy odwiedzać nasz klub to takie chwile będą się powtarzać — szepcze mu na ucho i w tym samum momencie jego dłonie zjeżdżają niżej. Centralnie na mój tyłek.

— Moja piękna tak będzie wyglądać całe nasze życie.

Przychodzi jeszcze czas bardziej skocznej melodii, podczas której Harry także nie marudzi tylko rusza się ze mną. To ja jako pierwsza chce zejść z parkietu, bo moja kondycja nie jest już tak dobra jak mojego męża. Chyba muszę zacząć chodzić na siłownie.

— Zamów nam jeszcze drinki, a później wrócimy do domu — szepcze mu do uszu jak już siadamy na mięciutkiej kanapie. Przy okazji składam też pojedynczy pocałunek na jego policzku i szczęce.

— W domu zrobię ci takiego drinka na jakiego tylko będziesz miała ochotę, wracajmy już, bo nie mogę się doczekać aż będę mógł się w ciebie wbić. Każdego dnia po prostu pragnę twojego ciała bardziej — ciekawe czy jego komplementy są spowodowane alkoholem, który wypił czy może zmęczeniem.

Z wielką chęcią przystaje na propozycję męża. I tak już jestem zmęczona, a zamierzam spędzić kilka miłych chwil z Harrym.

Do domu wiezie nas kierowca. Razem z Harrym zajmujemy tylnie siedzenia. Dzięki temu mamy do siebie bezpośredni dostęp.

— Jest już noc, a tu nadal jest gorąco — mówię i wystawiam dłoń za otwarte okno. Od zawsze uwielbiałam wycieczki do krajów śródziemnomorskich. A przy Harrym mam odrobinę więcej swobody. — A może spędzimy noc w ogrodzie — przybliżam twarz do ucha mojego męża. — Wystarczy nam jedynie koc na trawie.

Układa dłoń na moim nagim udzie. Mam na sobie króciutkie czarne spodenki.

— Świetny pomysł skarbie, ale mimo wszystko wolę nasze mięciutkie i wygodne łóżko — przewracam oczami na jego słowa. Zero romantyzmu.

— Niech ci będzie — odpowiadam i wpatruję się w ciemny delikatnie rozświetlony przez latarnie obraz za oknem.

Droga nie zajmuje nam dużo czasu, bo nie jechaliśmy daleko. Jak tylko opuszczam auto to wskakuje na Harry'ego i owijam nogi wokół jego pasa. Od razu też zabieram się do całowania jego szyi.

Cholera już nie mogę się doczekać aż on we mnie wejdzie.

— Bardzo mi się dziś podobasz — chwali mnie niosąc do naszej sypialni. — Spędzimy razem niezapomnianą noc — zapewnia, a ja zaczynam się śmiać. Te dwa drinki, które wypiłam podziałały na mnie bardzo rozluźniająco.

Zresztą nie ma co ukrywać i udawać, że nie jest mi dobrze z Harrym. Możliwe, że jest to spowodowane brakiem mojego doświadczenia lecz w aspekcie seksualnym to jestem bardzo zadowolona z naszego związku.

Po wejściu do pomieszczenia Harry od razu rzuca mnie na łóżko i nade mną zwisa. Nasze usta się odnajdują i łączą w namiętnym pocałunku. Jego dłonie błądzą po moim ciele. Nagle jednak nasze pieszczoty zostają przerwane przez telefon Harry'ego.

Kto do cholery dzwoni o pierwszej nad ranem.

Mój mąż się ode mnie odsuwa i wyciąga komórkę z kieszeni.

— Wyłącz ten telefon — mówię. On jednak nie robi to o co go proszę tylko odbiera połączenie.

W takim momencie to ja powinnam być najważniejsza. Nie ma takiej rzeczy, która by nie mogła poczekać do rana. A z drugiej strony to nasza podróż poślubna. Jego imperium się nie zawali przez kila dni.

Harry odchodzi na bok, a ja dalej leżę obrażona na łóżku. Wydaje mi się, że nici z naszej namiętnej nocy, bo jego zachowanie całkowicie pozbawiło mnie dobrego humoru.

— Skarbie — zaczyna po zakończeniu rozmowy. Nie ważne co mi zaraz powie ja i tak łatwo mu nie daruję, że wybrał jakąś rozmowę zamiast mnie. — Musimy rano wracać.

Gwałtownie siadam na te słowa.

— Zaledwie wczoraj przyjechaliśmy — przypominam. Naprawdę dobrze się poczułam w tym miejscu i nie chce tak szybko go opuszczać.

— Wiem i obiecuję, że jak niektóre sprawy się rozwiążą to tu wrócimy — robię naburmuszoną minę, a następnie się odwracam na bok.

Czas pozbyć się wszelkich złudzeń. Wcale nie jest dla niego najważniejsza.

***

Do domu odwozi mnie kierowca. Harry od razu z lotniska gdzieś jedzie co utwierdza mnie w przekonaniu, że naprawdę stało się coś ważnego. Mam nadzieję, że to nic związanego z moją rodziną. I tak już nie mam pojęcia co zrobić by ich pogodzić.

Z nudów rozpakowuje swoją walizkę, bo nie wierzę, że uda nam się szybko znowu wyjechać. Oczywiście szybko nie wybaczę tego mojemu mężowa. Bardzo będzie musiał się postarać żeby odzyskać mój dobry humor.

Włączam też komputer i sprawdzam czy mój brat jest aktywny na messangerze. Niestety z żadnym nie będzie dane mi porozmawiać. I chyba dobrze, bo po krokach słyszę, że wrócił mój mąż.

Gwałtownie otwiera drzwi, a następnie zamyka je z takim impentem, że o mało co nie wypadają z futryny. Wściekłość aż bije z jego twarzy.

— To on! To wszystko zrobił Aiden! Twój pierdolony brat! — wrzeszczy Harry. Chyba dowiedział się wreszcie prawdy.

Z cały sił staram się wyglądać na zaskoczoną. To mnie nie uratuje, ale może sprawi, że będę miała mniej bolesną śmierć.

— On zabił mi syna i jestem też pewien, że chciał zabić i mnie — szybko pokonuje dzielącą nas odległość. — A wszystko to robił dla ciebie.

Nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć. Nie przychodzi mi nic co mogłabym powiedzieć na swoją obronę. Jedyne co mi pozostaje to dalej udawać, że nie mam o niczym pojęcia.

— To niemożliwe — mówię dalej odgrywając swoją rolę. Mam nadzieję, że jestem w tym dobra. W końcu od tego zależy moje życie.

— Ale tak jest do cholery! — wrzeszczy i szybko do mnie podchodzi. Mój oddech przyspiesza ze strachu. — Wszystko co najgorsze spotkało mnie przez twoja rodzinę.

Chcę mu coś odpowiedzieć, ale on z dużą siłą popycha mnie na ścianę przez co uderzam się w głowę.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top