33

Pojedyncze łzy spływają po moim policzkach. Żal jaki czuję po śmierci Doriana jest tak wielki, że nie da się go opisać słowami. Z tego co mi napisał Peter na internetowym komunikatorze to ciało wujka było tak zmasakrowane, że ledwo dało się go rozpoznać. A od naszych ludzi wie też, że Harry osobiście się nim zajął. Do tej pory byłam przekona, że on w takich sprawach wysługuje się innymi.

Dla mojej rodziny najwidoczniej zrobił wyjątek.

Nagle słyszę delikatne pukanie do drzwi. Szybko ocieram łzy i daje ciche pozwolenie na wejście. Drzwi się otwierają i przez nie wchodzi Adele.

— Przygotowałam pani ulubioną lasagne — mówi ciepłym tonem. Odkąd tylko wróciłam to ciągle mi nadskakuje.

— Nie jestem głodna — jestem teraz zbyt zajęta rozpaczaniem by czuć głód.

Największy jednak smutek czuję przez to, że nie będę mogła nawet pójść na pogrzeb. Zmarł przeze mnie, a nie będzie mi dane nawet go pożegnać.

— Rozchoruje się pani — powoli się do mnie zbliża. Zupełnie jakby się bała mojej reakcji. Owszem jestem bardzo rozżalona, ale nie zamierzam się na niej wyżywać. — Wiem, że nie mam prawa tego mówić, ale to naprawdę lepiej dla pani, że pan Harry znalazł sobie inną ofiarę by się na niej wyżyć. Lepsze to niż miałby wyładować swoje frustracje na pani.

— Można było się dogadać — jakby od samego początku nie zaczął ograniczać mi kontaktu z bliskimi to pewnie do takiej sytuacji w ogóle by nie doszło.

— Pan Styles nie podporządkowuje się woli innych — oznajmia, a następnie wychodzi.

Ja także nie zamierzam całkowicie ulegać Harry'emu. Wróciłam do niego tylko ze względu na Aidena

***

Siedzę na sofie z laptopem na kolanach i czekam aż Peter zacznie być aktywny. Mam ochotę go wypytać o masę rzeczy, a przez to wszystko telefon zostawiłam w swoim domu, więc jestem skazana jedynie na internet.

Podnoszę wzrok znad ekranu komputera dopiero gdy ktoś wtarga do pokoju. Jest oczywiście mój mąż z dość sporym czarnym pudełkiem.

— Mam dla ciebie prezent kochanie — oznajmia i się do mnie zbliża. Podaje mi też pudełko, a ja jak już mam możliwość lepiej mu się przyjrzeć dostrzegam logo.

— Zauważyłeś, że lubię torebki — odstawiam komputer obok siebie i otwieram pudełko. A w nim znajduje się czarna botega. Potocznie zwana przeplatanką.

Wykosztował się, bo ta torba kosztuje kilka tysięcy euro. Ja jednak nie zamierzam się dać tak łatwo przekupić. Zamykam pudełko i mu je oddaje.

— Ładna, ale ja przeważnie noszę beżowe lub kolorowe — na jego twarzy pojawia się zamieszanie. Nie spodziewał się czegoś takiego usłyszeć, myślał, że dzięki jednej torebce wpadnę mu w ramiona i zapomnę o tym co się stało.

— Dobrze, na następny raz będę wiedział. Może nawet jutro wybierzemy się do jakiegoś butiku i sama sobie wybierzesz torebkę — proponuje.

O coraz bardziej stara się mnie przekupić. Niech postara się bardziej.

— Przeważnie jeżdżę po torebki do Włoch, nawet ostatnio się tam wybierałam z Will'em, ale sądzę, że to już nie będzie aktualne — odpowiadam i znów spoglądam na ekran laptopa.

— Jeśli będziesz chciała to możesz pojechać ze mną. To nawet dobry pomysł, bo przecież nie mieliśmy podróży poślubnej. Żałuję, że pominąłem ten element, ale łatwo da się to naprawić. Wystarczy jedno twoje słowo, a już jutro wyjedziemy.

A tu, to już doskonale widać jak bardzo próbuje odciągnąć moją uwagę od rodziny.

— Wolałabym za tydzień. Jak pewnie wiesz mam zamiar się wybrać na pogrzeb, mam nadzieję, że się nie sprzeciwisz — od razu jego wyraz twarzy się zmienia.

— Nie pójdziesz tam.

— Czemu? — dalej drążę temat. Nie zamierzam się łatwo poddać.

— Bo ostatnim razem jak tam pojechałaś to miałem ogromne problemy z odzyskaniem cię. Patrzyłem też jak twój brat strzelił ci w brzuch. Drugim razem takiego widoku nie zniosę, a on nie przeżyje — kolejny raz grozi.

— Czyli się nie dogadamy — mówię i znów układam laptopa na kolanach.

Kątem oka widzę jak odkłada pudełko z torebką na łóżko i wychodzi. Pewnie wieczorem przyjdzie mi zapłacić za swoje słowa, ale ich nie żałuję. Musi zobaczyć opór z mojej strony.

Resztę dnia spędzam w naszej sypialni. Chwilę udaje mi się pomówić z bratem, ale on musi szybko kończyć przez to zamieszanie, które panuje w moim domu. Oczywiście Peter nieudolnie starał się mnie przekonać, że nie odnieśliśmy żadnych negatywnych skutków ostatnich wydarzeń. Nie jestem jednak na tyle głupia żeby w to uwierzyć.

Resztę dni spędzam na przeglądaniu stron internetowych. Przeróżnych byleby tylko zająć czymś głowę i nie oszaleć.

Harry wraca dopiero po północy. Szkodzenie mojej rodzinie jest bardzo czasochłonne.

— Czułem wyrzuty sumienia, że nie wróciłem na kolacje i musiałaś jeść sama, ale ty podobno w ogóle nie opuściłaś tego pokoju. Podejrzewam, że doprowadziłaś się do takiego stanu, że z ledwością możesz wstać — martwi się, że nie będę miała siły żeby go zaspokoić.

— Dobrze się czuję — odpowiadam i by dać mu dowód na prawdziwość swoich słów wstaje. Czuję lekki zawrót w głowie, ale nie mogę mu tego okazać.

— Jeśli dalej będziesz tak postępować to wezwę do ciebie lekarza by podpiął cię pod kroplówkę — znowu grozi. Nie odpowiadam mu jednak, bo nie mam już ochoty strzępić sobie języka.

Maszeruję do łóżka, bo zdążyłam się już umyć. Nie miałam ochoty na kąpiel w jego towarzystwie.

— Jeszcze gdybym zabił Aidena to rozumiałbym twoje zachowanie, lecz co cię interesuje ten pieprzony Dorian. Ciągle gdzieś jeździł mijając się od obowiązku, nie wierzę, że byłaś do niego aż tak bardzo przywiązana.

— Kochałam go — oznajmiam i siadam na brzegu łóżka.

— On ciebie nie skoro postanowił zniszczyć nasze małżeństwo dla swojej korzyści. Twój ojciec zresztą też nie lepszy, zgodził się na wszystko by więcej zarobić. Oni traktują cię jedynie jak inwestycje — i chociaż doskonale wiem, że tak jest to mimo wszystko te słowa bolą. Biorę głęboki oddech by się nie rozpłakać.

— Dobrze o tym wiem — odpowiadam i zaczynam się rozbierać. Chce mieć to wszystko już za sobą.

— Jeśli nie masz dziś nastroju na seks to możemy sobie odpuścić — kurwa czy ja już mam omamy słuchowe. Jeszcze nigdy nie odpuścił mi stosunku. Uważa, że to jest mój podstawowy obowiązek

— Na serio?

— Tak — układa się na łóżku w samych bokserkach. — Musisz się wyspać by jutro zdecydować co zabierasz do Mediolanu, bo za trzy dni jedziemy na naszą zaległą podróż poślubną. A poza tym jutro czeka cię też pewna niespodzianka.

Już zaczynam się bać.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top