44

Cheann: *spotyka się z Laylą na balu w zamku*

Layla: Cześć, co...

Cheann: Chodź. Wyjaśnisz mi coś.

Layla: Mogę wiedzieć o co chodzi?

Cheann: Nie.

*Layla poprawia włosy i idzie za chłopakiem, który kieruje się przypadkowego pomieszczenia, które jest akurat puste*

Layla: Więc?

Cheann: *przeciera oczy i siada na krześle* Spytam z góry. Dlaczego zaprzyjaźniasz się z tym facetem?

Layla: *nie zrozumiała o kogo chodzi* Słucham?

Cheann: W świecie ludzi. Rozmawiałaś z jakimś chłopakiem. Biłaś się...

Layla: Śledziłeś mnie? Na czyje polecenie? Ojca? Matki? Może jesteś szpiegiem?

Cheann: Nie bądź śmieszna. Zrobiłem to, bo się martwię. Widzę zresztą, że słusznie. To mieszany typ. Złodziej. Człowiek!

Layla: Nie twój interes z kim się spotykam. Poza tym człowiekiem jest, na przykład, moja matka. Masz coś do niej?

Cheann: *kładzie dłonie na twarzy* Król nie byłby zadowolony z tego faktu.

Layla: Ale ty mu nie powiesz.

Cheann: A dlaczego nie? Jesteś dla mnie ważna, łączy nas jakiejś uczucie, więc mam prawo...

Layla: Jakie uczucie?

*Cheann myślał, że dziewczyna żartuje, jednak była śmiertelnie poważna. Chłopak wstał i spojrzał w oczy Greenbriar*

Cheann: Myślałem, że coś nas... łączy.

Layla: Tak. Łączy nas przyjaźń.

Cheann: *zrezygnowany* I nic więcej?

Layla: Nic.

Cheann: *nie wytrzymał* Skoro tak, to nie mamy o czym rozmawiać. Rób co ci się żywnie podoba.

*chłopak wyszedł zostawiając zdenerwowaną Laylę*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top