61
Cardan i Jude: *wchodzą do pokoju*
Cardan: *zamyka drzwi na klucz i chowa go do kieszeni spodni*
Cardan: Wygląda na to, że utknęliśmy.
Jude: Hmm... A może nas wypuścisz?
Cardan: A to dlaczego?
Jude: Bo przebywanie z tobą sam na sam dłużej niż 10 minut zawsze źle się kończy...
Cardan: Jesteśmy małżeństwem...
Cardan: *odkłada klucz na brzeg parapetu*
Jude: Musi być stąd jakieś inne wyjście. W końcu to komnata króla...
Cardan: Hmm...
Jude: No co się tak patrzysz?
Cardan: Na ciebie...
Jude: Co ci chodzi po głowie, jeśli mogę wiedzieć?...
Cardan: *oparł się o parapet, zakładając ręce na piersi*
Cardan: Kąpiel.
Jude: Niedawno się myłam? Nie muszę, mój drogi, ale ty możesz. Śmiało, śmiało, bo capisz...
Cardan: *podchodzi do Jude i zaczyna ją całować po szyi*
Jude: Widzisz? Mówiłam... Mówiłam, że to źle się skończy...
Cardan: *łapie Jude za pośladki i sadza na parapecie z kluczykiem*
Cardan: Czy ja wiem czy to takie złe? Mi się podoba.
Cardan: *całując żonę gładzi ją po ciele i przez przypadek zwala kluczyk przez okno*
Jude: Ooo...
Cardan: Oj... Teraz na pewno nie wyjdziemy... Taka szkoda.
*Cardan coraz mocniej całuje Jude, zostawiając na jej ciele malinki, kobieta poddaje się przyjemności, gdy przypomina o słowach męża*
Jude: Mieliśmy wziąść... kąpiel. Pamiętasz?
Cardan: Mieliśmy? A przecież miałem iść sam.
Jude: Już nie narzekaj. Też się... wykąpie.
Cardan: Z chęcią, najdroższa.
Cardan: *rozbiera Jude do naga, a ona się odwzajemnia*
Cardan: Chodźmy...
*Cardan kładzie się do wanny, a zaraz za nim Jude, która kładzie się na nim*
Cardan: Oboje wiedzieliśmy, że to tak się skończy.
Jude: To zawsze tak się kończy... Cardan!...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top