38 (3/4)

*Jude na jakiś czas uciekła do domu Vivi, która przyjęła ja z otwartymi ramionami*

Vivi: Na waszym miejscu coś bym zrobiła z tą morską szują. Niszczy wasz związek, próbuje ciągle uwieść Cardana. Odbierze ci go, a nawet jeśli nie, już nigdy nie będzie jak przedtem.

*obie usłyszały dzwonek do drzwi*

Vivi: Otworzę.

*Vivi podeszła do drzwi, zajrzała w Judasza. Przed drzwiami stał Cardan w ludzkich ubraniach. Miał na sobie czarne dresy, bluzę z kapturem, ręce schował do kieszeni. Przeskakiwał z nogi na nogę, po chwili zaczął zaglądać w szkiełko*

Cardan: Wiem, że tam jesteś, Jude. Otwórz, proszę.

Vivi, uchylając drzwi: Cardan? Co tu robisz?

Cardan: Nawet nie próbuj kłamać, Vi. Wiem, że gdzieś za tobą jest Jude. Wpuść mnie. Muszę z nią na poważnie porozmawiać. Jude! Proszę!

Vivi: Cardan, nie wpuszczę cię. Wybacz mi.

Cardan: Ha! Nie zaprzeczasz, czyli jest w środku. Jude. Jude!

*Król nie odstępował, Vivi włożyła w suwaczek klamerkę. Drzwi były uchylone na kilka centymetrów*

Vivi: Nie, nie zaprzeczę. Jesteśmy przyjaciółmi, najchętniej bym cię wpuściła, uwierz. Ale Jude to moja siostra. Dlatego zostaniesz tutaj.

Cardan: Nie odejdę stąd, ani mi się cholera jasna śni. Jude! Pozwól mnie wpuścić!

*Jude stała dokładnie obok Vi, jednak milczała. Oparła się o ścianę i z każdym słowem zsuwała się na ziemię. Cierpiała okropnie, najchętniej już dawno by go wpuściła i przytuliła z całych sił, ale nie mogła tak łatwo odpuścić*

Cardan: Słoneczko! Uwierz mi, nawet jej nie dotknąłem, to Nicassia ciągle mnie dotykała! Wiem, nie powinienem w ogóle pić! Obiecuję, że coś zrobię z Nicassią! Coś... Coś zrobimy, we dwoje! Zdecydujesz o tym!

Vivi: Wyjdź, Cardan...

Cardan: Jude, kochanie! Proszę! Wiem, że słuchasz! Vivi błagam, wpuść mnie. Ta rozmowa...

Vivi: Ta rozmowa nastąpi, gdy Jude będzie gotowa.

*Vivi zamknęła drzwi i zerknęła na płaczącą na ziemi Jude. Kucnęła, przytulając siostrę, która drżała. Vivi doskonale wiedziała, że Jude cierpiała okropnie, nawet nie umiała wyobrazić sobie jej bólu*

Vivi: Ci... Chodź się położyć, cała drżysz...

Jude: Co ja mam zrobić? Z jednej strony jestem na niego wściekła, gdybym tylko miała przy sobie sztylet, podcięła bym mu to śliczne gardło. A z drugiej strony mam ochotę rzucić mu się na szyję i przebaczyć, bo wiem, że to wina tej suczy...

Vivi: Daj sobie czas, mała. Daj sobie czas...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top