160
Jude: *idzie do Madoka, który jak zwykle był u siebie i czyścił broń*
Madok: Czego szukasz? Broni czy problemów?
Jude: Szukam odpowiedzi.
Madok: Odpowiedzi na to, kto jest ojcem? Błagam, potwierdź, że nie Cardan ten debil?
Jude: *patrzy wymownie na ojczyma*
Jude: Chcę się spytać o Eldreda.
Madok: Po co?
Jude: Czy pamiętasz jak urodził się Dain lub któreś z rodzeństwa Cardana?
Madok: Tak, ciężko zapomnieć.
Jude: Czy na cześć dzieci były wydawane uczty?
Madok: *chwilę pomyślał, patrząc intensywnie na kobietę* Tak. Co prawda uczty były praktycznie co dwa tygodnie jak nie częściej, jednak były takie, na których ogłaszano dziecko. Tylko raz przemilczano sprawę.
Jude: *znów patrzy na Madoka z wymownym spojrzeniem* Jak mniemam pominięto ostatnie dziecko.
Madok: Dokładnie. Asha nie chciała mówić o dziedzicu, na którym ciążyła przepowiednia. Nie chciała siać... zamieszania.
Jude: *już miała wychodzić, gdy Madok znów ją zatrzymał. Podszedł*
Madok: A tak zupełnie poważnie. Może to brzmieć dziwnie z moich ust, ale cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Szkoda, że nie znalazłaś sobie kogoś mądrzejszego i lepszego.
Jude: Dzięki, ale do cholery, on jest królem. Kogo masz na myśli "lepszego"?
Madok: Bo ja wiem... Kogoś, kto na ciebie zasługuje. Ale chyba nie ma takiego w Elfhame.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top