🌼1🌼
//Miło mi Was powitać w kolejnej książce mojego autorstwa ^^ śmiało, rozgoście się UwU\\
Perspektywa Litwy 🇱🇹
Siedziałam właśnie na łące. W miejscu, w którym nie ma praktycznie nikogo, dzięki czemu mogę poczuć ten bardzo upragniony spokój. Przynajmniej tutaj nikomu nie przeszkadzam i nikt się mnie nie czepia. Odczuwałam na sobie delikatny, wiosenny powiew wiatru oraz ciepłe promienie słońca zwiastujące zbliżające się lato. Na znajdujących się niedaleko nas drzewach siedziały ptaki, urządzające piękny koncert. W dłoniach plotłam wieniec z kwiatów, wcześniej wyrwanych z tego miejsca. Jest ich tu całkiem sporo. Uwielbiam pleść takie wianki. Tata mnie tego nauczył, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Odwróciłam głowę w stronę mojego brata. Uśmiechnął się szczerze w moim kierunku. Szkoda, że nie wszystko, co robimy jest tak szczere jak ten uśmiech...
- Muszę przyznać, że jesteś mistrzynią w robieniu wianków - stwierdził Polska, na co ja zachichotałam.
- Przesadzasz...
- Ani odrobinkę. - Posłałam mu delikatny, wdzięczny uśmiech.
Ponownie nastała pomiędzy nami błoga cisza. Była ona dla nas odskocznią od codziennych hałasów. Czymś, czego ciągle było nam mało. Kiedy jesteśmy we dwójkę możemy być naprawdę sobą. Jesteśmy względem siebie szczerzy do bólu, mówimy sobie dosłownie o wszystkim i uważam to za coś pięknego. Jest dla mnie jedyną osobą, której mogę zaufać w pełni oraz nie wstydzić się za to kim jestem lub co robię. On mnie rozumie jak nikt inny. Jest wspaniałym bratem.
- Skończyłam - powiedziałam zadowolona z siebie, nie za głośno.
- Jest śliczny. Na pewno spodoba się Węgrowi! - Jest strasznie miły kiedy jesteśmy sami. Przy innych zwyczajnie udaje kogoś twardszego na siłę... W sumie ja też.
- Mam taką nadzieję. - Chwilkę siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w piękno natury. Kiedy tata z nami był... Uwielbialiśmy chodzić w takie miejsca. Bardzo za nim tęsknię... Tak samo jak i z pewnością Polska. Znaczył dla nas naprawdę wiele.
- Toooo wracamy już do domu? - Skinęłam delikatnie głową, na znak, że możemy już wracać.
Oboje wstaliśmy z miękkiej, zielonej trawy. Zabraliśmy to, co nasze i ruszyliśmy do jego domu. W drodze Polska złapał mnie za rękę, a ja przytuliłam się do jego ramienia. Kocham go... Jak brata. I wiem, że on kocha też mnie, jako siostrę. Zawsze chce dla mnie jak najlepiej. Chce, abym czuła się jak księżniczka i kiedyś znalazła swojego księcia, myślę że to całkiem urocze. W końcu dotarliśmy do jego domu. Chłopak złapał za klamkę i otworzył drzwi, po czym mnie przepuścił. Weszłam do środka i zdjęłam buty, a on powtórzył po mnie tą czynność. Ze schodów zszedł nasz adoptowany brat Węgry. Mimo, że nie wiążą nas żadne więzy krwi jest dla nas jak prawdziwy brat. Zwłaszcza dla Polski. Uwielbiają się razem przekomarzać.
- Siema przychlaście - przywitał go z uśmiechem biało-czerwony.
- Co tak późno? Kolacja jest już prawie zimna. - Uwielbia się o nas troszczyć. Gotowanie idzie mu świetnie, więc nie narzekam.
- Litwa zrobiła dla naszej trójki wianuszki z kwiatów na głowy - powiedział polak, a ja wyciągnęłam w stronę Węgra wieniec stworzony specjalnie dla niego.
- Jest świetny. - Założył go na swoją głowę. - Jak wyglądam?
- Jak bardzo brzydka księżniczka w ślicznym wianku - zaśmiał się biało-czerwony.
- Skończ już i chodźmy zjeść kolację.
- Apropo kolacji... - zaczęłam, a moi bracia zwrócili swoją uwagę na mnie. - Muszę już wracać do domu i niestety nie zjem z wami. Przepraszam...
- Naprawdę nie znajdziesz dla nas chwili, aby z nami zjeść? - spytał zmartwiony Węgry.
- Niestety nie... Za to jutro chętnie wpadnę do was na obiad. - Posłałam im lekki uśmiech.
- Tylko spróbuj nie przyjść. Będziesz miała przekichane. - Zaśmialiśmy się w trójkę. Uwielbiam czuć chociaż przez moment te beztroskie chwile z nimi. Szkoda, że mają miejsce tak rzadko...
Przytuliłam ich i pożegnałam się z nimi. Wyszłam z domu należącego do nich i skierowałam się w stronę mojego. Mieszkam w bloku, wraz z Łotwą. Jest moją najlepszą przyjaciółką i szkoda, że nie łączy nas nic więcej... Nie jestem, co do tego wszystkiego jeszcze do końca przekonana... Ale chyba mi się podoba... Na myśl o jej delikatnej twarzyczce zarumieniłam się lekko. Poczułam jak na czubek mojego nosa upada niewielka kropla wody. Niedługo po niej zaczęło ich spadać coraz więcej, aż można było je nazwać deszczem. Moim oczom nie umknęło również to, jak inne kraje chowają się w swoich domach oraz pod różnymi dachami, chociażby po to aby go uniknąć.
A ja? No cóż... Jak zwykle byłam ich odwrotnością (uuu alternatywkaaa ~ryjek) i dumnie kroczyłam nie przejmując się tym, że moknę (przynajmniej się umyjesz ~dobra stop). Schowałam swoje ręce do kieszeni jeansowej katany, aby odrobinkę je ocieplić. Pomimo tego, że lato się zbliża wieczory nadal bywają chłodne. Dzięki temu deszczowi chodnik stał się bardziej pusty. Nawet mnie to ucieszyło. Nie za bardzo lubię przebywać w tłumie... Czuję się wtedy taka osamotniona i zagubiona. Niektórzy tego nie rozumieją, no bo jak być samotnym pośród grupy ludzi? Sama nie wiem... Nie rozumiem wielu swoich uczuć, nawet nie wiem czy kiedykolwiek je zrozumiem... Życie jest zaskakująco dziwne.
W końcu doszłam do bloku, w którym mieszkam. Weszłam do budynku, a następnie do swojego mieszkania. Zdziwił mnie silny oraz charakterystyczny zapach damskich perfum. Łotwa nie używa ich zbyt często...
- No hej, gdzie tak długo byłaś? - zapytała podchodząc do mnie.
- Byłam u Polski. - Spojrzałam na nią. Była ubrana w całkiem luźne dresy. Zadziwia mnie fakt, że jej, nawet w tym jest do twarzy. Czy się stara, czy też nie, zawsze wygląda pięknie.
- Zapomniałaś, że byłyśmy umówione? - Przyglądała mi się, gdy zdejmowałam buty oraz katanę.
- Umówione? Na co? - Posłałam jej pytające spojrzenie.
- Japonia nas tydzień temu zaprosiła na nasz długo planowany oraz wiele razy przekładany wieczór. Czasami mam wrażenie, że masz pamięć jak złota rybka. - Zaśmiała się, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Faktycznie coś mówiły, że chcą zrobić wieczór, na którym będzie pare jakichś tam dziewczyn i Korea Południowa. Nie wiem po co on tam, ale wolę się nie wtrącać, bo jeszcze mi się oberwie.
- No tak teraz pamiętam!
- Wcale nie pamiętasz, chcesz po prostu żebym się odczepiła i nie miała do ciebie wyrzutów - stwierdziła żartobliwym tonem.
- To nie prawda. To, że często tak robię nie znaczy, że teraz też. - Dziewczyna przewróciła oczami.
- Mniejsza, chodź. Nie mamy za wiele czasu. - Złapała mnie za przegub ręki i pociągnęła w stronę naszego pokoju.
Dzielimy go razem, mamy w nim dwa osobne łóżka, biurka, a także szafy. Wszystko zachowane w tym samym, sprawiającym wrażenie delikatności stylu. Łotwa podała mi dres, taki sam jak ona ma na sobie. Trochę mnie to zdziwiło.
- No i co robisz taką minę? - zaśmiała się. - Kupiłam nam je jakiś czas temu. Będziemy wyglądać super! Jak takie bliźniaczki. Szybko zakładaj, bo nie mogę się doczekać!
Niepewnie ściągnęłam swoją bluzę, a następnie spodnie. Jej wzrok, który był ciągle osadzony na mnie i moim ciele sprawiał, że czułam mały dyskomfort. Ciężko było mi również ukryć spowodowane tym wypieki na moich policzkach. Założyłam go, a ona zbliżyła się do mnie. Poprawiła mi go w paru miejscach.
- Przestań, bo się obrażę. - Nie rozumiałam, o co jej chodzi. - Wyglądasz w tym o niebo lepiej ode mnie. - Zaśmiała się, a ja odetchnęłam ciesząc się w duchu, że to tylko żarty.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy, którą wcześniej zdjęłam, a następnie wsadziłam do kieszeni dresu. Dziewczyna wyciągnęła swój telefon i włączyła snapchat, a na nim filtr z serduszkami. Wyciągnęła rękę z nim w górę i przyciągnęła mnie bliżej siebie ręką usadowioną na moim ramieniu. Zrobiła nam zdjęcie, a później je zapisała.
- Chodź, pójdziemy już. - Kiwnęłam znacząco głową i poszłyśmy do przedpokoju.
Ubrałyśmy tam buty. Łotwa ubrała także torebkę, ja jakoś nigdy nie byłam ich zwolenniczką. Spojrzała na mnie agresywnym wzrokiem, który oznaczał "załóż tą głupią torebkę". Westchnęłam ciężko i to zrobiłam. Włożyłyśmy do nich nasze telefony oraz jakieś drobne pieniądze. Łotwa złapała za swój ulubiony perfum i popsikała mnie nim. Czasem zachowuje się jak matka, która uwielbia stroić własną córkę. Jednak muszę przyznać, jej perfumy są nieziemskie. Gotowe wyszłyśmy z mieszkania, wcześniej zamykając je na klucz. Nie chcemy mieć niespodziewanych gości podczas naszej nieobecności.
W drodze rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim, co nam ślina na język przyniosła. Zaczynając od dzisiejszej pogody, kończąc na ulubionych smakach pizzy celebrytów. Wiem, to głupie. Ale całkiem zabawne, że znamy o nich takie informacje. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu, nadając naszej podróży cudny klimat. Kiedy ona toczyła swój monolog dotyczący kosmetyków jakie ostatnio kupiła, nasze małe palce u rąk na moment przypadkowo dotknęły siebie nawzajem. Wydawała się być tym ani trochę nie przejęta. Ja wręcz przeciwnie. Schowałam swoje ręce do kieszeni, będąc nieco zawstydzona. W końcu doszłyśmy do domu Japonii. Łotwa podekscytowana zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Nie musiałyśmy czekać długo, aby właścicielka nam je otworzyła.
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Równe 1400 słów bez pożegnania
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się spodobał UwU
Jeszcze nie jestem pewna czy rozdziały będą co tydzień, czy co drugi czwartek
Chciałabym, aby były jak najczęściej, ale nie wiem czy dałabym radę prowadzić dwie książki na raz, w których rozdziały byłyby co tydzień
Zobaczymy w niedalekiej przyszłości ^^
Papatki <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top