Rozdział XVII - Idąc pod wiatr

      Białowłosy wrócił do osady później niż elfka. W głowie miał tylko to, co zaszło między nimi. Potrafiła grać, ale to wszystko było prawdziwe. Nie rozumiał, czemu chciała zaspokoić jego. Jej oczy nic nie zdradzały, a jej pieszczoty nie pozwoliły mu o tym myśleć w tamtej chwili. Mówiła, że robi to, żeby odepchnąć Ibwe... To jednak tego nie tłumaczyło. Chciała go sprawdzić, czy miała zupełnie inne zamiary? Co chciała osiągnąć, skoro po wszystkim po prostu wtuliła się w niego? Nigdy nie była tak blisko i to zazwyczaj on łamał granice między nimi. Do samego końca nie wierzył w to, że coś zrobi, a później było już za późno, żeby się wycofać. Nie była uwodzicielką. Przynajmniej nie taką jaką grała przed Okarą. Nie mogła też bawić się taurenami ze względu na Ibwe. Skąd więc jej zapędy? Czyżby posunęła się z półelfem dalej niż sądził? Więc czemu zdradziłby ją, skoro miał korzyści z ich znajomości?
      - Kidlat! - Młoda taurenka rzuciła się na niego oplatając szyję. Troll skrzywił się mimowolnie i złapał jej ręce, odsuwając od siebie. - Coś się stało? - spytała zaniepokojona jego zachowaniem.
- Musisz przestać to robić.
- Co? Przecież...
- Vasi, posłuchaj mnie. - Położył jej ręce na ramionach i popatrzył prosto w oczy. - Znów możesz żyć pośród swoich. Możesz normalnie żyć. - Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Ja chce żyć z tobą. - Znów próbowała go przytulić, ale nie pozwolił jej na to.
- To niemożliwe. Nasze ścieżki rozchodzą się tutaj.
- To przez nią, prawda? Zostawiasz mnie dla tej elfki! - rzuciła zła odsuwając się.
- Skinandi nie ma z tym nic wspólnego - westchnął. Taurenka odeszła dwa kroki, ale obróciła się i wróciła do mężczyzny. Wymierzyła mu policzek i wypuściła powietrze przez nos.
- Miałbyś chociaż tyle odwagi, żeby się przyznać, że pieprzyłeś ją za moimi plecami.
- Nie mam zamiaru przyznawać się do czegoś, czego nie zrobiłem - odpowiedział, a dziewczyna zmrużyła oczy.
- Nie wierzę ci i nie cierpię cię. Obym już nigdy nie musiała zobaczyć twojej gęby - warknęła i odeszła kręcąc biodrami.
- I po co mi to było? - mruknął pod nosem i pomasował policzek. Nie zostało mu nic innego jak wrócić do domu wodza. Wolał nie ryzykować kolejnego spotkania z Vasi, a co gorsza zobaczyć kolejnego wybuchu gniewu.
      Nie spodziewał się spotkać modrowłosej, a i ta grodziła mu drogę do posłania, gdzie chciał się zaszyć na chwilę, choć najchętniej do wieczora. Elfka stała z narzeczoną Ibwego i najwidoczniej całkiem dobrze się dogadywały. Nie uniknął jej wzroku i od razu dostrzegł jej pytające spojrzenie.
- Nie pytaj - rzucił mijając ją, ale nie pozwoliła mu na to, łapiąc go za nadgarstek.
- Co ci się stało? - Troll westchnął i obrócił się do niej.
- Zostawię was - powiedziała od razu Nomutsa i szybko zniknęła.
- Niemiła rozmowa z Vasi - odpowiedział cicho i zobaczył jak jej kąciki ust zaczęły się unosić.
- Pocieszyć cię, czy dobić? - spytała nie odrywając od niego wzroku.
- Pociesz - odpowiedział ciekawy tego co zrobi. Pokazała, żeby się pochylił i zbliżyła się, a jej ciepły oddech otulił jego ucho.
- Przynajmniej nie próbowała cię zabić - szepnęła i odsunęła się, a mężczyzna zaczął się śmiać. - No co?
- Udało ci się. - Potargał jej włosy i ruszył dalej. Skinandi od razu dogoniła go.
- Ile jeszcze tu zostajemy? - spytała cicho.
- Tak szybko chcesz stąd uciec? - Posłał jej pojedyncze spojrzenie.
- Wystarczająco już namieszaliśmy oboje, nie uważasz?
- Może tak, może nie. - Uśmiechnął się wrednie. - Nie musisz mi oddawać swoich zasług. - Dostał z pięści w ramię i znów zaczął się śmiać.
- Śmiej się. Zobaczymy jak będziesz się tłumaczyć, gdy ktoś cię spyta, co ci się stało.
- Martw się o siebie - odpowiedział, a elfkę przełknęła ślinę widząc taurena o kasztanowej sierści, który stał pod wejściem do domu. Ten od razu dostrzegł ich i stanął im na przeciw splatając ręce na piersi. - Zaczynamy zabawę - szepnął potrącając dłoń modrowłosej, żeby sprowadzić ją na ziemię. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko lekko odetchnęła.
      - Jak trening? - spytał Ibwe mierząc oboje wzrokiem. Kidlat od razu dostrzegł, że elfka nie wie co powiedzieć.
- Taki jak zawsze, choć jeszcze nie potrafi mnie zaskoczyć.
- Doprawdy? - Modrowłosa posłała mu wyzywające spojrzenie.
- Skinandi, możemy porozmawiać? - Tauren zwrócił się do niej.
- Jasne - odpowiedziała lekko zdziwiona.
- Jakby ktoś mnie szukał, to będę u siebie - rzucił troll i minął oboje.
- Chodź. - Ibwe ruszył zostawiając na zdziwioną dziewczynę lekko w tyle. Dopiero po chwili go dogoniła.
- Jeśli jesteś zły, o...
- Nie tu. - Przerwał jej, nie zadając sobie trudu spojrzenia na nią.
      Znaleźli się za granicami osady, a elfka czuła nerwy, które zaczynają ją zjadać od środka. Twarz mężczyzny była surowa jak kamień. Nie odzywał się i nie patrzył czy za nim nadąża. Po prostu chciał dotrzeć na miejsce, które wybrał.
- Ibwe... - odezwała się, gdy stanął, choć słowa utknęły jej w gardle, gdy ciemne tęczówki skierowały się na nią.
- Powiedz co łączy ciebie i Kidlata. - Dziewczyna opuściła wzrok. - Chyba zasługuje na prawdę.
- Zasługujesz - powiedziała cicho i przygryzła lekko dolną wargę. - Ale jak mam ci wytłumaczyć coś, czego sama do końca nie rozumiem? - Tauren zmarszczył brwi od razu wybijając się z poprzedniego stanu. Chciał być wściekły i zły na nią. Gdyby przyznała mu prosto w twarz, że czuję coś do trolla, sprawa byłaby jasna i oczywista. Teraz zupełnie nie wiedział jak rozumieć jej słowa. Po tym co widział... Dla niego sprawa była jasna.
- Chociaż spróbuj.
- Nie chce cię ranić jeszcze bardziej. - Podniosła wzrok. Jej twarz była pełna troski i smutku.
- Muszę to wiedzieć.
- To nic nie zmieni. - Odeszła dwa kroki obracając się plecami do niego. Splotła ręce pod piersiami sięgając wzrokiem w dal. Wiedziała, że grając i kłamiąc, tylko mogła mu zaszkodzić. Za dobrze ją znał i nie mogła go wodzić za nos jak Okare. Zresztą, prawda wcale nie była taka prosta i oczywista jakby chciała. Wszystkie jej wątpliwości i odczucia... Nie potrafiła ich zrozumieć. Nie wiedziała jak je odbierać i choć cały czas powtarzała sobie, że nie może dać się ponieść emocją i chwili, to przy białowłosym nigdy nie potrafiła tego zrobić. A dzisiejszy dzień uświadomił jej to tak dobitnie, że miała ochotę schować się gdzieś przed wszystkimi.
      - Mi pomoże zrozumieć - szepnął obejmując ją rękami.
- Ibwe...
- Nie robię nic złego - przerwał jej, a dziewczyna odetchnęła opierając głowę o jego ramię. - Czemu wybrałaś jego?
- Nie wybrałam, ja... Przy nim czuję się zupełnie inaczej niż przy tobie. Nie wyjaśnię ci tego.
- Chcesz mieć go przy boku czy nie?
- Nie wiem Ibwe... Nie wiem - odpowiedziała ściszając głos. - Chce być teraz jego towarzyszką. Iść obok niego i łapać świat oczami.
- A co zrobisz później?
- To pokaże czas. - Uniosła kąciki ust. - Nie czeka mnie życie żony czy matki. Nie potrafiłabym nią być. - Opuściła głowę. - Nie po tym co zrobiłam. Nie gdy jestem mroczną elfką.
- Co ma do tego kolor skóry?
- Bycie zdrajcą, to nie tylko kolor skóry.
- A co jeszcze?
- Zdrajca ma być sam do końca życia. Nie ważne kogo spotka na swojej drodze, on nigdy nie da życia nikomu. - Mężczyzna spiął się słysząc te słowa i mocniej przytulił dziewczynę. - Moja przyszłość jest jedną wielką niewiadomą. Nie chcę jej planować. Chcę żyć tu i teraz. Uczyć się, poznawać i pozwalać porywać się pragnieniom.
- Skinandi...
- To nie jest życie dla ciebie i proszę nie zaprzeczaj. Poza tym... To co mówiłam wczoraj było prawdą. Twoje ramiona dają spokój i poczucie bezpieczeństwa, ale... - Urwała.
- Jego dotyk jest inny?
- Nie mówmy o tym.
- Jeśli uważasz mnie za przyjaciela, to powiedz mi to.
- Przyprawia mnie o dreszcze. - Przymknęła oczy. - Serce przyśpiesza, a gdy dotyka mnie w ten sposób... - Zamknęła oczy. - Nie każ mi o tym mówić.
- Widziałem was - powiedział cicho i oparł brodę o jej głowę.
- Ibwe, przepraszam...
- Nie masz za co. - Przerwał jej. - To ja nie powinienem was śledzić. - Skinandi zacisnęła powieki i zaczęła kręcić lekko głową na boki. - Wybacz mi. - Dziewczyna obróciła się w jego ramionach i objęła jego tułów.
- Nie powinieneś tego widzieć - powiedziała wtulając czoło w jego pierś. - Przepraszam. - Tauren przytulił ją mocno i gładził kciukiem po ramieniu.
- Nie chce cię stracić - powiedział cicho. - Spójrz na mnie... Skinandi. - Uniósł kąciki ust i pogłaskał ją po policzku, gdy podniosła głowę. - Rozumiem i pogodzę się z tym, ale nie obracaj się ode mnie. - Zaprzeczyła szybkim ruchem głowy.
- Jesteś moim przyjacielem. Nie odwrócę się od ciebie. - Ibwe pochylił się i przyłożył czoło do jej czoła. Elfka czuła jak warga jej drży. Wszystkie jej plany rozpadły się w jednej chwili. Nie potrafiła go oszukiwać i nie zagrała tak jak miała, a mimo to wszystko układało się tak, jak miało się potoczyć. Może trochę inaczej, ale osiągnęła cel. Wreszcie miało być tak, jak powinno być.

      Elfka szła zatopiona w własnych myślach. Nadal wracała do chwili, gdy żegnała się z taurenami. Tym razem wyglądało to zupełnie inaczej, niż za pierwszym. Nie było wymykania się i ucieczki. Mogła pożegnać się z Tsaoną i dziećmi, gdzie Ruva przez dłuższą chwilę nie chciała jej puścić. Miała też jak porozmawiać z Hovu Nhemem i znów ulżyć mu w bólu. Ibwe nie wypuszczał jej z ramion przez dłuższą chwilę, a gdy troll pojawił się w zasięgu wzroku, spiął się i zabijał go wzrokiem. Na to jednak nic nie mogła poradzić. Podali sobie rękę na pożegnanie, choć nie trzeba było ich znać, żeby wyczuć napięcie między nimi. Modrowłosa mogła mieć tylko nadzieję, że tauren otworzy się, a chociaż da się zbliżyć do siebie Nomutsie. 
      - Nadal jesteś z nimi? - spytał białowłosy widząc jej zamyślenie.
- Raczej myślę, czy do Ibwe coś dotarło - odpowiedziała. Kidlat odetchnął lekko i położył jej dłoń na głowie. Zatrzymała się i przeniosła na niego spojrzenie.
- To już nie twoja sprawa. Teraz on musi dorosnąć do roli, która jest mu przeznaczona. - Skinandi przyglądała mu się przez dłuższą chwilę.
- Mówisz to, jakbyś miał o tym pojęcie - powiedziała cicho, a niebieskoskóry uniósł kącik ust.
- Nadal nurtuje cię moja przeszłość?
- Czy to źle, że chce coś o tobie wiedzieć?
- Czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego.
- Boisz się, że odejdę? - dopytała i zobaczyła jakiś cień w oczach, choć na jego ustach szybko zawitał uśmiech.
- I gdzie poszłabyś? - Złapał ją za podbródek i popatrzył jej prosto w oczy. - Musiałabyś znaleźć się w mojej wiosce, żeby poznać prawdę.
- Więc pójdźmy tam - odpowiedziała pewnie. - I tak nie mamy konkretnego celu.
- Wiesz, że ciekawość sprowadza cierpienie?
- Ta wiedza jest tego warta. - Troll uniósł lekko kącik ust i przejechał palcem po jej podbródku.
- Niech będzie. - Zabrał dłoń i ruszył przed siebie. Modrowłosa od razu znalazła się przy jego ramieniu.
      Kidlat zatopił się w myślach. Dobrze wiedział, że to on będzie cierpieć, a nie ona. Jednak w końcu i tak musiałby się tam wybrać. Załatwi to teraz i znów będzie miał chwilę spokoju. Posłał elfce tylko pojedyncze spojrzenie. Szła dumnie z delikatnym uśmiechem na ustach. Czemu tak bardzo jej na tym zależało? Czemu ostatnio posunęła się tak daleko?

      Skinandi zmrużyła oczy i uchyliła je, żeby dostrzec jedynie żar w miejscu, w którym paliło się ognisko. Od razu poczuła, że troll leżał nieopodal niej. Jego ramię spoczywało tuż przy jej plecach. Obróciła się i przyglądała się jego spokojnej twarzy. Zastanawiała się, czy podróż do jego osady, to dobry pomysł. Nigdy o niej nie wspominał, więc musiał mieć swój powód. Ułożyła dłoń na jego ramieniu, a białowłosy od razu poruszył się.
- Chodź - szepnął układając rękę wyżej, żeby mogła ułożyć się na jego ramieniu. Elfka przełknęła ślinę, ale nie zastanawiała się długo. Ułożyła się tuż przy nim, wtulając policzek w łączenie między ramieniem, a klatką piersiową. - A teraz śpij - dodał i przyłożył policzek do jej głowy, a ręką objął układając dłoń na biodrze. Ta szybko jednak zjechała i znalazła się przy krzyżu dziewczyny, jakby mężczyzna cały czas spał. Modrowłosa uniosła tylko kąciki ust i sama przymknęła powieki. Nigdy nie zasnęła wtulona w mężczyznę. Nie licząc tego razu przy Ibwe, którego nie pamiętała. Teraz było inaczej. Sama tego pragnęła, a ciepło niebieskoskórego wprawiło ją błogi stan. Chciała cieszyć się tą chwilą jak najdłużej, choć czuła, że odpłynie szybciej niż myśli.

      Wejście do osady było mniej imponujące niż w Ax Gund. Tętniło w niej jednak życie, a orkowie byli widocznie zaskoczeni towarzyską trolla, która szła przy jego boku. Dziewczyna prowadziła raptora, który oddzielał ją od tutejszych mieszkańców. Wiedziała, czego się spodziewać. Ominęli już trzy miasta, żeby uciec przed wzrokiem tutejszych. Jednak trakty prowadzące na drugą stronę wąwozów były zbyt niebezpieczne, żeby je wybrać. Musieli przejść przez osadę, żeby skorzystać z mostu, który był najrozsądniejszą z dróg. Prędzej czy później i tak musieliby zawitać do którejś z osad, więc teraz mogli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
      - Biruske, cóż za niespodziewany widok! - Modrowłosa stanęła, widząc że białowłosy robi to samo.
- Chciałbym móc powiedzieć to samo - odpowiedział, gdy zgolony na łyso ork podszedł do nich.
- Nie sądziłem, że masz tak egzotyczny gust - dodał mierząc modrowłosom od góry do dołu.
- Niewolnic się nie wybiera. - Zarzucił rękę na ramiona elfki. - Więc nie śliń się tak.
- Już dawno nie dorwałem żadnej długouchej, ale wolę nasze kobiety. - Wyprostował się udając urażonego słowami białowłosego. Troll zabrał rękę i ruszył w swoją stronę, a Skinandi ruszyła za nim. Po kilku krokach zerknęła za siebie i dostrzegła, że zielonoskóry nadal się im przypatruje.
      Kidlat odetchnął dopiero, gdy przymknął drzwi małej szopy, w której pozwolił się im przespać ork, któremu kiedyś pomógł. Nie zrobił tego za darmo, ale świetnie go rozumiał. Musiał mieć wyjaśnienie, gdy orkowie zapukają do jego drzwi. Wzdrygnął się, czując dłoń na ramieniu. Przeniósł spojrzenie na modrowłosom, której oczy były skierowane prosto na niego.
- Może nie będzie tak źle, jak myślałem - stwierdził unosząc lekko kącik ust i od razu zobaczył jej niezadowoloną minę.
- Wiesz, że widzę kiedy kręcisz? - spytała. Troll zrobił minę, jakby się zastanawiał. Przyciągnął ją do siebie i przyłożył palec do ust. Od razu zrozumiała, że ma być cicho. Białowłosy nasłuchiwał. Obrócił kobietę przejechał palcami między jej piersiami i ułożył je na szyi.
- Szybko przyszli - szepnął jej do ucha przejeżdżając po nim nosem i podgryzając końcówkę, na co elfka cicho jęknęła.
- Chcesz dać im przedstawienie? - spytała równie cicho.
- Jeszcze nie teraz. - Odsunął się i podszedł do drzwi. Otworzył w momencie, gdy ork zaczął pukać.
- Szybki jesteś - stwierdził zielonoskóry, a troll położył rękę na framudze, blokując przejście niechcianemu gościowi.
- Czego chcesz Birin? - Zmrużył oczy, a łysy ork wyprostował się dumnie.
- Do wodza doszły słuchy, że masz elfią niewolnicę...
- Nie jest na sprzedaż - przerwał mu. - Chcecie elfkę, to zapuśćcie się tam, gdzie można taką spotkać.
- Sam mu to powiedz - odpowiedział z wrednym uśmiechem. - Chyba nie odmówisz Ficek Mezinowi?
- Skinandi. - Posłał elfce pojedyncze spojrzenie. - Idziemy.
      Kidlat wyszedł z chaty szturchając ramieniem mężczyznę stojącego mu na drodze. Modrowłosa podążała krok za nim, słysząc za sobą ciężkie kroki orka. Przełknęła ciężko ślinę przyglądając się niebieskoskóremu. Widziała jego złość i zdenerwowanie. Nawet jego chód to pokazywał, choć to może dostrzegała tylko ona. Jego lekkie kroki zniknęły, a stopy uderzały w ziemię z echem. Lekko kołysząca się sylwetka, teraz była napięta jak struna. Już wcześniej widziała reakcję orków na nią i to, jak troll sprytnie radził sobie z każdą sytuacją. Teraz było jednak zupełnie inaczej. Jakby on sam obawiał się tego, co może się stać. A jeśli będzie musiał oddać ją orkom na noc? Co jeśli wódz zarządza jej i zagrozi śmiercią? Gdyby to miała być tylko jedna noc... Czy zdołałaby się poświęcić? Ilu mężczyzn miałoby się nią zabawić? Ile razy dałaby zagryźć zęby? Nabrała głębszy haust powietrza. Wiedziała, że taka sytuacja przyjdzie prędzej czy później, a jednak nadal nie potrafiła przełknąć tej myśli.
      Modrowłosa stała przed chatą czując jak każda kolejna sekunda sprawia, że jej ciało jest napięte jak struna. Łysy ork stał nieopodal i mierzył ją wzrokiem. Drgnęła, gdy ruszył w jej stronę. Nie spuszczała z niego spojrzenia i doskonale widziała uśmiech, który malował się na jego twarzy.
- Coś wydaje mi się, że zostaniesz z nami na noc - powiedział odsłaniając mocniej zęby. - Gdybyś chciała, mógłbym zająć ci więcej czasu, żeby za wielu nie miało czasu dobrać się do ciebie. - Kobieta cofnęła się, gdy wyciągnął rękę w jej stronę.
- Nie zrobię nic, dopóki mój pan nie będzie mi kazał.
- Niby jesteś tak posłuszną niewolnicą? - dopytał i znów ruszył w jej stronę. - Słyszałem o was już wcześniej i wiele osób twierdzi, że nie zachowujesz się jak niewolnica. - Uderzył ręką w ścianę blokując jej możliwość ucieczki.
- Nie masz prawa mnie tknąć - syknęła, a Birin uśmiechnął się wrednie.
- Bo co zrobisz? Zaczniesz wołać o pomoc, czy poskarżysz się Biruske? - Pochylił się i poczuł czubek ostrza przy boku. - Masz broń...
- Mój pan wymaga ode mnie lojalności, nawet gdybym musiała użyć siły. Należę do niego i tylko do niego, więc zabieraj łapy albo skończysz z ranami, które doprowadzą do twojej powolnej śmierci. - Ork przełknął ślinę nie spuszczając spojrzenia z jej twarzy. Nie wyrażała żadnych uczuć, a oczy były lekko zwężone. Mimo to widział delikatny błysk, który sprawiał, że poczuł jak dreszcz przebiega mu po plecach. Nie widział, żeby blefowała. Skoro miała broń i była niewolnicą trolla, to mógł ją trenować. Ten doskonale wiedział jak cenna jest. Tylko jak... Jak sprawił, że elfka jest mu lojalna?
- Czyli oboje nie kłamiecie. - Cofnął się o krok znów unosząc kąciki ust. Elfka nie wierzyła mu, ale schowała nóż widząc dwóch wojowników przechodzących obok chaty. - Więc jak stałaś się jego niewolnicą?
- To nie twój interes. - Zza jego pleców dobiegł głos białowłosego. - Skinandi. - Elfka jak na rozkaz podeszła do niego. - Trzymaj się od niej z daleka. Należy do mnie. - Ostatnie zdanie niemal warknął. Posłał kobiecie pojedyncze spojrzenie, a ta od razu zrozumiała, że ma iść z nim.
      Weszli do jednej z małych, bocznych izb, które wystawały na około budynku. Kidlat stanął tuż za nią i ułożył rękę na jej szyi. Modrowłosa przymknęła oczy czując jak jego druga dłoń, zajęła się rzemykami przy jej koszuli. Od razu zrozumiała, co się dzieje i nawet nie drgnęła. Komu ją odda?
- Należysz do mnie - powiedział tuż przy jej uchu. - Tylko do mnie. - Ściągnął z niej koszulę, a ta od razu obróciła się. Patrzyła mu prosto w oczy, a jej dłonie zajęły się wiązaniem spodni. Zsunęła je i przyłożyła dłonie do jego klatki piersiowej. Wsunęła je na ramiona i zsunęła jego koszulę. Przyglądała się jego mięśniom i sunęła po nich palcami.
- Pozwól mi zadowolić siebie - zwróciła się do niego podnosząc wzrok. Troll uniósł kąciki ust i złapał ją za brodę. Druga ręka znalazła się na jej biodrach i przyciągnął ją do siebie. - Obserwują nas - szepnął i odchylił jej głowę, żeby ugryźć jej szyję. Skinandi jęknęła cicho. Serce waliło jej w piersi, a ciało paliło. Nie oddał jej nikomu. Należała do niego i miała zamiar to udowodnić wszystkim, nie ważne kto obserwował ich zza ściany. - Zrób to - odpowiedział na głos prostując się. Elfka przytaknęła głową i rozwiązała jego spodnie. Nie mogła zrobić tylko tego co ostatnio. To było za mało, ale miała w głowie coś jeszcze. Coś o czym szeptały speszone elfki i chichotały zadowolone taurenki. Musnęła ustami jego słoną skórę na ramieniu i podążyła niżej klękając przed nim. Nie musiała robić nic więcej, bo był pobudzony bardziej niż ostatnio, a część ciała, którą trzymała w ręku była twarda i wręcz pulsowała. Czuła się dziwnie, ale nie mogła się cofnąć. Wsunęła ją do ust, nadal trzymając go w drobnych palcach. Słyszała jak mężczyzna westchnął, a jego dłoń niemal od razu znalazła się na jej głowie. Po jego reakcji wiedziała, co ma robić i co sprawia większą lub mniejszą przyjemność.
      Kidlat złapał ją mocniej za włosy i zmusił do wstania. Obrócił ją przyciskając do ściany. Jej jęk sprawił, że był jeszcze bardziej nakręcony niż wcześniej. Jedną dłoń zacisnął na jej jej biodrze, a druga złapała ją za podbródek. Wsunął jeden palec do jej ust tłumiąc jęk, który wydobył się przy każdym jego ruchu. Wygiął jej ciało w łuk. Nagie piersi spłaszczyły się na ścianie, gdy odchylił jej głowę do tyłu. Wbił palce w jej talię, czując jak dochodzi. Zsunął dłoń na szyję elfki i przyłożył nos do jej włosów. Stał tak przez kilka sekund rozkoszując się tą chwilą. Nie spodziewał się tego, co zrobiła na początku. Znów zaskoczyła go. To przez to dał się ponieść własnemu pragnieniu.
- Ubierz się - szepnął i odszedł od niej. Sam ubrał się pozostając plecami do niej, po czym zostawił ją samą.
      Modrowłosa osunęła się po ścianie, gdy mężczyzna zniknął. Serce nadal waliło jej w piersi lecz co innego zwróciło jej uwagę. Rozchyliła uda i spojrzała na płyn wypływający z niej. Uświadomiło jej to, że to naprawdę się stało. Posiadł ją. To wszystko co czuła podczas... Ciarki przeszły jej ciało. Zrobił to, żeby im udowodnić. Mógł zrobić to lub oddać ją innym. Czy naprawdę należy do niego? Czy tylko powiedział to, bo musiał? Odetchnęła przymykając oczy na zaledwie sekundę. Musiała doprowadzić się do porządku.
     
      Dwójka towarzyszy szła przed siebie, choć w stronę przeciwną niż zakładali wchodząc do osady orków. Modrowłosa czasem spoglądała na trolla, który patrzył przed siebie. Nie odzywał się, jakby obawiał się, że ktoś za nimi podąża albo co gorsza, dostrzegł to. Ona sama nie zaczynała rozmowy. Nie chciała zepsuć tego, co zrobili wczoraj. Zdziwiła się, gdy mężczyzna stanął i odetchnął. Zamrugała przyglądając mu się.
- Nie idą za nami już dłuższą chwilę - powiedział, a elfka uniosła brew. - Mamy czas na przerwę. - Położył jej dłoń na głowie, ale nie rozczochrał jej włosów jak zwykle. Po prostu ją zabrał ją i ruszył w bok schodząc ze ścieżki. Kobieta ruszyła za nim przyglądając się ruchom jego ciała, które kołysało się lekko na boki. Kroki znów były ciche, jakby wcale nie stawiał wielkich stóp na ziemi. Jakby wszystkie złe emocje znikły w jednej chwili.
      Rozłożyli maty w cieniu jednego ze wzniesień. Prawie pionowa ściana, pod którą się znaleźli wyglądała niczym z piasku, który mógłby ich pogrzebać w jednej chwili.
- Gdzie idziemy? - spytała, a białowłosy uniósł lekko kąciki ust.
- Gryzło cię to od opuszczenia osady, co?
- A ciebie nie ciekawiłoby, czemu zmierzasz w stronę przeciwną niż podróżowałeś przedtem? - spytała mierząc się z nim spojrzeniem.
- Ciekawiłoby. - Wyprostował się i odetchnął lekko. - Mamy sprowadzić syna wodza do osady, wtedy będziemy mogli przejść.
- A gdzie jest? - dopytała czując, że to może nie być takie proste.
- Wyruszył do jednego z miast na granicy. Ostatnia wiadomość od niego jest przed kilku tygodni. Wiadomo tylko tyle, że dotarł na miejsce.
- Już dawno może go tam nie być - stwierdziła przenosząc wzrok przed siebie.
- Chcesz się poddać? - Elfka skierowała spojrzenie na mężczyznę, który przyglądał się jej uważnie.
- Jaka była inna opcja?
- Sprzedać mu ciebie - odpowiedział od razu i zobaczył jej zmieszanie. - Ale to już mamy z głowy. - Złapał ją za podbródek, patrząc prosto w platynowe tęczówki. Nadal go zastanawiało, czemu wczorajszego dnia postąpiła tak, a nie inaczej. Gdy o tym myślał, krew spływała do miejsca, o którym nie chciał teraz myśleć.
- Czyli uwierzyli? - dopytała, a Kidlat uniósł kąciki ust.
- Sam uwierzyłbym, gdybyś postąpiła tak z kimś innym. - Kobieta tylko przełknęła ślinę. Czuła się niepewnie, gdy wspominał o tym, patrząc jej prosto w twarz. Badał ją spojrzeniem. Czego chciał się dowiedzieć? Wybiła się, gdy jego kciuk przejechał po jej policzku. - Rumienisz się - stwierdził, a elfka cofnęła się i usiadła obok niego kierując wzrok przed siebie.
- Nie musisz mi mówić o takich rzeczach patrząc prosto w oczy - burknęła niezadowolona. Troll uniósł mocniej kąciki ust. Uklęknął na jednej nodze i złapał Skinandi. Przyciągnął ją do siebie. Oplótł ją ręką pod piersiami i przycisnął do siebie. Przejechał nosem po jej uchu i od razu poczuł jak się spięła.
- A czemu mam tego nie robić? - szepnął. - Wstydzisz się swojego ciała czy swoich potrzeb? - Przymknął oczy zaciągając się zapachem jej włosów. Krew znów zaczęła buzować w jego ciele. Czuł jej drobne palce na przedramieniu i miał w głowie wspomnienie, gdy pieściły jego ciało w inny sposób. - Dzieciak - rzucił po kilku sekundach i puścił ją. Nie chciał jej przestraszyć. Tym bardziej wykorzystywać do zaspokajania własnych potrzeb. Uniósł kącik ust, gdy zobaczył jej niezadowolone spojrzenie. Wczoraj była kobietą, która mogła uwieść każdego mężczyznę. Nawet jego. Jej spojrzenie, pewność siebie. To jak sama stanęła przed nim nago. Dziś znów była młodą dziewczyną, która peszyła się i rumieniła na wzmiankę o jakiejkolwiek bliskości. Czy to nóż na gardle tak na nią wpływał? Nie wierzył w to, że pragnie jego. Mogła zmienić zdanie, co do innych ras, ale nadal pamiętał jak zachowywała się przy Okarze. Uwodziła go i sama inicjowała zbliżenia. Przy nim robiła to tylko, gdy musiała. Musiał obejść się smakiem i korzystać, gdy będą musieli grać przed innymi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top