Rozdział XIV - Pożegnanie
Pół elf obudził się w dobrym nastroju. Wczoraj pozwoliła mu się posunąć dalej, choć nadal brakowało mu odrobiny, żeby ją posiąść. To miało się jednak szybko zmienić. Potrzebował dwóch, może trzech dni i modrowłosa będzie jego. Posiądzie nocną elfkę... Kolejne trofeum do kolekcji.
Wyszedł na zewnątrz i od razu podszedł do elfki, która samotnie szykowała śniadanie.
- Pomóc ci? - spytał oplatając jej talię rękami i musną ucho.
- Jak na razie mnie rozpraszasz - odpowiedziała z lekkim uśmiechem i poczuła, że mężczyzna nie odpuszcza. Jego dłonie zaczęły badać jej ciało, a po jej plecach przeszedł dreszcz. - Okara...
- Przepraszam - szepnął i zajął miejsce obok niej. Przyglądał się jej z zaciekawieniem. Z jej twarzy bił spokój, co nie pokrywało się z tym jak wczoraj zareagowała na wiadomość o strażnikach. - Jak się czujesz? - Modrowłosa przeniosła spojrzenie na niego. Widziała jak się jej przygląda i od razu zrozumiała, że coś mu nie pasuje w jej zachowaniu.
- Skąd takie pytanie? - dopytała unosząc jeden kącik ust.
- Gdy wczoraj dowiedziałaś się o strażnikach, wydawałaś się być roztrzęsiona. - Skinandi opuściła głowę rozumiejąc, że popełniła błąd, ale jak miała zachowywać się nerwowo i niepewnie po rozmowie z trollem?!
- W końcu tu jej nic nie grozi - wtrącił się Kidlat podchodząc do nich. - Nikt nie wie o tym miejscu i nikt się nie dowie, prawda? - Mężczyźni zmierzyli się spojrzeniem. Pół elf uśmiechnął się i wstał.
- Oczywiście. Chciałem po prostu sprawdzić jak się ma, bo wczoraj dość emocjonalnie zareagowała na tą wiadomość.
- Więc trzeba było ją uspokoić, a nie zostawić w takim stanie.
- Widzę, że tobie poszło to lepiej. - Zmrużył oczy, a elfka wstała przyciągając uwagę obojga.
- Denerwujecie mnie - stwierdziła i odeszła od nich, kontynuując przygotowanie posiłku. Okara poszedł w las niezadowolony, a białowłosy tylko powędrował za nią spojrzeniem. Uniósł delikatnie kąciki ust i wrócił do taurenki. Teraz musiał zająć się nią.
Posiłek minął w zupełnym spokoju, a sama Vasi zachowywała się, jakby nie pamiętała nic z wczorajszego dnia. Modrowłosa badała ją wzrokiem zastanawiając się kim była i skąd się tu wzięła. Nie rozumiała tego i próbowała znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie na to wszystko. Ostatecznie jej spojrzenie powędrowało na białowłosego, który tylko delikatnie uniósł kącik ust, gdy dostrzegł jej zainteresowanie jego osobą. Rudowłosy również był pogrążony we własnych myślach. Przyglądał się elfce próbując obmyślić jakiś plan. Sądził, że wieść o strażnikach wywoła u niej strach. Że to on się stanie rycerzem, u którego będzie szukać opieki i bezpieczeństwa. Tym czasem ona poszła do trolla, a teraz zachowywała się jakby nic się nie wydarzyło. Spokój bił jej twarzy i nawet nie zadawała sobie trudu, żeby poświęcić mu choć odrobinę uwagi. Zacisnął zęby i wstał, gdy zaczęła zbierać po śniadaniu. Kidlat zabrał taurenke, więc miał chwilę sam na sam z modrowłosom.
- Co powiesz na spacer? - spytał stawiając kubki na pieńku przy misce z wodą i oplótł jej brzuch, wtulając się w nią.
- Mam ćwiczyć z Kidlatem - odpowiedziała obojętnie.
- Cały dzień? - dopytał niezadowolony, a elfka obróciła się w jego ramionach. Uniosła delikatnie kąciki ust patrząc mu prosto w oczy.
- Muszę przejąć obowiązki Vasi, więc zapowiada się ciężki dzień - dodała, a mężczyzna badał jej twarz. Nie wyglądała na nie zadowoloną z tego faktu. Przecież troll nie mógłby nic powiedzieć, gdyby zniknęła na paręnaście minut.
- Ona też ma czas dla siebie. - Próbował dalej i pochylił się, żeby ją pocałować, ale ta obróciła głowę w bok.
- Nie lubię tego robić, gdy z tyłu głowy mam, że ktoś może nas obserwować. - Zagrała na zwłokę. Nie miała zamiaru dać mu już niczego. Jutro rano miała zniknąć, więc dalsze ciągnięcie tej zabawy nie miało dla niej najmniejszego sensu.
- Coś się stało? - dopytał. Jej zachowanie nie pasowało mu.
- Cały czas myślę o strażnikach. - Opuściła spojrzenie. - Niby wiem, że nie są w stanie znaleźć tego miejsca, a jednak wciąż mam obawę, że wejdą tu, a ja będę musiała wrócić, do koszmaru od którego uciekłam.
- Przy mnie ci nic nie grozi. - Chciał ją przytulić, ale elfka nie pozwoliła mu. Odsunęła się od niego i popatrzyła na niego pewnie.
- Wybacz, ale nie mam nastroju. Chcę być dzisiaj sama. - Zabrała miskę z naczyniami i zniknęła między drzewami. Okara od razu dostrzegł trolla, który przyglądał się mu. Pół elf był wściekły i sam zniknął między drzewami. Kidlat zmarszczył brwi i ruszył za elfką. Widział już pół elfa w takim stanie i nie chciał ryzykować, że skrzywdzi modrowłosom.
Skinandi siedziała nad strumieniem przyglądając się swojemu odbiciu. Cały czas falowało lekko przez wiatr, który wzmógł się przez noc.
- Nie ma go tu? - Elfka obróciła się zdziwiona i uniosła kąciki ust widząc białowłosego.
- Nie. Chyba dał sobie spokój. - Troll usiadł obok niej po turecku i przeniósł wzrok na niebo. - Szedł za mną? - dopytała przyglądając się mu.
- Skierował się w tą samą stronę, więc wolałem być pewien.
- Pewien? - Zmarszczyła brwi.
- Że nie zrobi ci krzywy. - Ich spojrzenia spotkały się. - Wodziłaś go za nos, a później po prostu odrzuciłaś. Niektórym mężczyzną trudno jest przełknąć coś takiego.
- Sądzisz, że mógł mnie obserwować?
- Nadal może to robić - dodał i uniósł kącik ust. - Jeśli chcesz pozbyć się jednego mężczyzny, to pokaż mu, że jesteś zainteresowana innym.
- I mam do tego wykorzystać ciebie? - dopytała cicho i usiadła na nim rozkrokiem, gdy tylko dostrzegła błysk w jego oczach. Oplotła ręką jego szyję wplatając ją we włosy. Wolną ręką zbliżyła do jego twarzy i przejechała palcem po kle. Przeniosła na ją szyję i złączyła ich usta, czując jak dłonie mężczyzny objęły ją. Poruszyła biodrami, czując gorąc zalewający jej ciało. Troll przerwał pocałunek i zmienił ich pozycjami. Elfka wylądowała na ziemi, a białowłosy znalazł się nad nią. Patrzył jej prosto w oczy, czując jak jego ciało reaguje na jej bliskość. Przejechał kciukiem po jej wargach i odsunął się. Skinandi od razu zerwała się i poprawiła speszona włosy.
- Nabrałaś pewności siebie - powiedział z lekkim uśmiechem i sam zaczesał włosy do tyłu.
- Chciałam, żeby wyglądało naturalnie - mruknęła pod nosem patrząc przed siebie.
- Wyglądało. - Złapał ją za podbródek i skierował jej wzrok na siebie. - Wręcz byłem w stanie uwierzyć, że naprawdę tego pragniesz.
- Za dużo sobie wyobrażasz - odpowiedziała poważniejąc, choć w głowie zrodziło się pytanie, czy nie oszukuje samej siebie. Przyglądała się twarzy trolla i zatapiała w jego niebieskich tęczówkach. Gdyby to on tego pragnął... Czy potrafiłaby się powstrzymać?
- Doprawdy? - Zbliżył się, a elfka nawet nie drgnęła. Patrzyła na niego czekając na kolejny krok. - To nie ja rzuciłem się na ciebie - szepnął i złapał za włosy, gdy chciała się odsunąć. - Przyznaj, że pragniesz mężczyzny.
- Pragnę - szepnęła i uśmiechnęła się wrednie. - Ale to nie znaczy, że oddałabym się tobie.
- Wiem - odpowiedział również unosząc kąciki ust i puścił ją. - Okarze też nie pozwoliłaś się zbliżyć. Może rozejrzyj się za kobietą. - Wstał widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny. - Nie siedź tu za długo.
Elfka nie spuszczała z niego spojrzenia, dopóki nie zniknął między drzewami. Serce waliło jej, a ona przymknęła powieki i myślała tylko o tym, żeby się uspokoić. Nadal czuła dreszcze przeszywające jej ciało. Pragnęła jego uwagi, jego spojrzenia, dotyku. Pragnęła go... Trolla, na którego nigdy nie powinna spojrzeć, choć ta wymówka, żeby trzymać się od niego z daleko szybko blakła. Już dawno nie wyznawała praw elfów, a Kidlat był wręcz kimś stojącym nad jej rasą. Jednak myśl, że oddałaby się mu, a później miała spojrzeć Vasi w oczy, sprawiała, że czuła wstyd i zażenowanie. Jak głupią trzeba być? Przecież widziała co się z stało z taurenką przez jej bliskość z białowłosym, a mimo to nie potrafiła trzymać się od niego z daleka.
Pół elf niemal zgrzytał zębami ze złości. Sądził, że troll wymyślił jakiś plan, dlatego elfka była taka spokojna, a on po prostu się z nią zabawiał. Wolała się oddać potworowi, gdy taki mężczyzna jak on, był obok? Te myśli jeszcze bardziej go nakręcały. Przecież mogła mu dać, co chciał, a później sypiać z tym potworem, ale nie. Ona zabawiała się nim, a po kryjomu pewnie chodziła do białowłosego. Ręce same zacisnęły mu się w pięści. Sama wskoczyła na niego. Sama! Skoro woli mieć trolla na obrońcę, to zapewni im wieczór pełen wrażeń. Skoro on jej nie mógł mieć... To nie pozwoli, żeby białowłosy ją miał.
Odara zapukał pod wskazane drzwi z lekkim uśmiechem. Miał w głowie określoną cenę za informację, które poda. Zniknie i pożyje sobie w spokoju przez dłuższy czas. Był pewien, że zapłacą. Za bardzo zależało im na odzyskaniu kapłanki. Drzwi się otworzyły, a młodszy ze strażników przepuścił rudowłosego. Ten od razu dostrzegł, że jest trzech, a nie dwóch strażników. Przełknął ślinę i stanął pewnie przed nimi.
- Ma dobre i złe wiadomości, od których zacząć?
- Mów po kolei - stwierdził czarnowłosy.
- Wiem, gdzie jest wasza kapłanka, ale... - Zrobił chwilę przerwy. - Ma właściciela, tak jak myślałem.
- Właściciela? - dopytał młodszy, a pół elf nie spuszczał wzroku ze strażnika, którego wcześniej nie widział.
- Tak. Na tych ziemiach niewolnictwo jest czymś powszechnym. Ona należy do trolla.
- Co nas to odchodzi? - dopytał, ale strażnik, który do tej pory milczał wstał i zabrał głos, nim Okara zdążył odpowiedzieć.
- To, że musimy go zabić za skalanie naszych praw. Nikt nie ma prawa dotknąć kapłanki ojca. Tym bardziej jakiś brudny, zdziczały potwór. - Popatrzył na mieszańca, które wywoływał u niego podobne emocje, ale teraz był jedyną osobą, która zakończyłaby jego misję. - Zaprowadzisz nas tam?
- Tak. - Uniósł kąciki ust. - Ale...
- Wiem. Zapłata. - Rzucił mu skórzany mieszek pełen monet, a rudowłosemu oczy aż się zaświeciły. - Drugi, gdy upewnimy się, że tam jest.
- Kapitanie... - Młodszy chciał coś powiedzieć, ale wzrok wyżej postawionego elfa sprawił, że tylko opuścił wzrok.
- Możemy wyruszyć, gdy tylko będziecie gotowi.
- Poczekaj przed gospodą. Zaraz zejdziemy. - Okara przytaknął i wyszedł z uśmiechem, przypinając mieszek do paska. Jednak elfy potrafiły się odpłacić za pomoc.
Skinandi siedziała wpatrując się w języki ognia. Wiatr szumiał lekko, a drzewo strzelało sprawiając, że czuła błogi spokój. Jaszczur leżał przy niej, wtulając głowę w jej nogę. Brakowało jej towarzystwa zwierzaka, który zniknął, gdy tylko pojawili się w obozie. Kidlat przyprowadził go przed obiadem i od tej pory raptor nie odstępował jej na krok. Dziewczyna przeniosła wzrok na białowłosego. Siedział po drugiej stronie ogniska z taurenką, która wtulała się w jego ramię. Jednak ten zachowywał się, jakby jej nie było. Nie odrywał wzroku od ognia, dopóki nie dostrzegł zainteresowania elfki. Ich spojrzenia spotkały się, a w tęczówkach tańczyły czerwone i pomarańczowe języki.
- Czemu już musisz wyruszyć? - powiedziała Vasi podnosząc głowę. Troll odetchnął na jej słowa i uniósł głowę przyglądając się niebu.
- Nie zadawaj głupich pytań - odpowiedział, a dziewczyna wypuściła powietrze przez nos i znów przytuliła głowę do jego ramienia.
Modrowłosa podrapała jaszczura, który uniósł głowę i zacząć węszyć. Sama spięła się, gdy usłyszała szelest dochodzący ze strony, z której zawiewał wiatr. Zerwała się na równe nogi, gdy z lasu został wypchnięty Okara, a zaraz za nim wyszedł strażnik. Kidlat również wstał i tylko posłał elfce pojedyncze spojrzenie widząc, że jaszczur staje przed nią warcząc.
- Czyli jednak nie kłamałeś mieszańcu - zwrócił się elf do rudowłosego i przygniótł go stopą, a ten jęknął. - A więc Didan. - Przeniósł wzrok na elfkę, a ta zacisnęła zęby, czując rosnącą wściekłość. - Mamy do pomówienia.
- Myślisz, że przyjdziesz tu z tym śmieciem i masz się prawo rządzić? - Troll wyszedł dwa kroki do przodu. - Elfka należy do mnie.
- Nie rozmawiam z tobą potworze - odpowiedział i uniósł kąciki ust. - Nie dość krzywd przyniosłaś już swojej rodzinie? - Modrowłosa zacisnęła ręce w pięści nie odrywając od niego spojrzenia. - Zhańbiłaś ich imię. Sprawiłaś, że stracili jakikolwiek posłuch. - Przycisnął mocniej pół elfa, wywołując kolejny jęk. - Pomyślałaś o siostrze? Myślisz, że teraz znajdzie godnego niej męża? Jeśli wyjdzie za woja, to tylko dlatego, że twoi rodzice dobrze mu zapłacą. A to wszystko przez ciebie! - Kidlat od razu przeniósł wzrok na modrowłosom. Ta stała i patrzyła prosto na elfa. Zobaczył jak unosi kąciki ust i przeniósł spojrzenie na mężczyznę, który leżał na ziemi i wodził wzrokiem z jednego na drugie.
- A co? Wypatrzyłeś ją sobie? Czy chodziło o sam fakt posiadania dwóch sióstr? Jakieś marzenie z młodzieńczych lat? - Pogłaskała jaszczura, który niechętnie puścił ją. Dziewczyna podeszła do trolla i stanęła przed nim, a ten od razu odjął ją ramieniem, układając go na jej ramionach i górnej części klatki piersiowej. - I mężczyzna stojący za mną, jest moim Panem. To on decyduje gdzie jestem i co robię.
- Jesteś kapłanką i należysz do naszego ojca - warknął nie mogąc znieść tego, co odgrywało się przed jego oczami.
- Ja widzę mroczną elfkę - odpowiedział mu Kidlat i uniósł zwycięsko kąciki ust. - Po co rzucaliście klątwę, skoro jest dla was taka ważna? A może wcale nie chodzi o nią, tylko o to co ma wam dać?
- Nie twoja sprawa trollu.
- Moja, bo należy do mnie i zrobi wszystko co każe. - Popłynął palcem po jej obojczyku, a później popłynął nim w dół między piersiami.
- Nie dotykaj jej!
- Bo co mi zrobisz? Podejdziesz i przekonasz mnie do zmiany zdania?
- Nie - odpowiedział uśmiechając się zwycięsko. - Ale oni tak. - Z lasu wyszli dwaj strażnicy i stanęli między swoim kapitanem, a trollem.
- Nie masz swoich toporów - szepnęła elfka, a mężczyzna przyłożył palec do jej ust.
- Ty mi je przyniesiesz - szepnął jej wprost do ucha i puścił. - Więc mam zabić tych dwoje czy ciebie też, żeby mieć święty spokój? - spytał i rozłożył ręce, gdy elfka pobiegła do jednego z wozów.
- Gdzie ją wysłałeś? - spytał najwyżej postawiony elf, przymykając oczy.
- Nie uciekła, jeśli tego się obawiasz. Jesteście tylko pchłami na mojej drodze. - Spojrzał za siebie i uniósł kąciki ust widząc jak modrowłosa jeden topór niesie oparty na ramieniu, a drugi ciągnie po ziemi.
- Zabije go, jeśli zaczniesz z nami walczyć!
- Kogo? Tego mieszańca? A rób se z nim co chcesz. Zaoszczędzisz mi czasu. - Uśmiechnął się wrednie i wziął swoją broń. Zakręcił toporem w prawej dłoni i wyszedł dwa kroki na przód. - Który pierwszy? - spytał wodząc wzrokiem po strażnikach, którzy stali przed nim. Kapitan zaśmiał się, a wszystkie pary oczy skierowały się na niego.
- Nie wierzę, że jest ci tak obojętny - stwierdził i wyciągnął miecz. - Elfka za mieszańca.
- Złamanej monety nie oddałbym za niego - wyśmiał go, a elf przebił mieczem bok rudowłosego. Jego krzyk rozniósł się po okolicy, a jedyną osobą, która zareagowała była Vasi, która zakryła usta dłonią.
- Skończysz tak samo trollu, jeśli nie zejdziesz nam z drogi.
- Pokaż co potrafisz, a nie tylko gadasz.
- Zabić go! - Strażnicy rzucili się na trolla. Skinandi wodziła po nich wzrokiem, przyglądając się każdemu atakowi. Zacisnęła ręce z bezradności. Chciałaby coś zrobić. Pomóc mu... Jednak gdyby się wtrąciła, tylko przeszkadzałaby mu. Nie potrafiłaby walczyć ze strażnikiem. Oni mieli miecze, a ona mały nożyk, którym nadal nie była pewna, czy jest w stanie zadać śmierć. Mimo całej złości. Czystej nienawiści, którą czuła względem rudowłosego.
- Kidlat! - krzyknęła, gdy trzeci ze strażników ruszył do ataku. Troll nie miał szans uniknąć miecza, choć jego topór odebrał życie innemu strażnikowi. Ostrze wbiło się tuż pod żebrami. Zęby białowłosego zazgrzytały, a ten obrócił się zamachując drugim toporem. Kapitan wycofał się śmiejąc się głośno.
- Właśnie umarłeś potworze - rzucił mu prosto w twarz z wrednym uśmiechem. - Nasze miecze są nasmarowane trucizną. Twoja rana się nie zagoi, a ty skonasz szybciej niż myślisz. Troll nie zdążył nic odpowiedzieć, a jego wzrok przykuł raptor, który zmusił drugiego strażnika do wycofania się. Skinandi też pojawiła się przy nim. - Chodź z nami kapłanko, jeśli ci życie miłe - zwrócił się do niej. Ta jednak nie odpowiedziała. Stanęła przy trollu i przyłożyła dłonie do jego ciała. Jedną tuż pod żebrami, a drugą na plecach. Kapitan otworzył buzię widząc blask w jej oczach. Zaniemówił nie potrafiąc wydusić z siebie słowa. Drugi strażnik padł na kolana i złożył broń modląc się do swojego ojca. Kidlat objął ramieniem dziewczynę, a ta posłała mu tylko lekki uśmiech, po czym znów skierowała wzrok na swoje dłonie.
- Didan... Ty jesteś... - Wydusił wreszcie kapitan, gdy jej oczy wróciły do normy.
- Nie ma Didan. Jestem Skinandi. - Obróciła się do niego mierząc go spojrzeniem.
- Wybranka naszego ojca. - Również padł na kolana i pochylił głowę. - Wybacz nam za tą zniewagę.
- Nie mieliście pojęcia kogo szukacie - zadrwił Kidlat i podszedł do niżej postawionego strażnika. - Co z nimi robimy?
- Zginą, gdy wrócą do świątyni sami. Tym bardziej, gdy okaże się, że znają prawdę. - Młodszy elf nie zdążył podnieść głowy. Topór wbił się w jego kark, a ciało padło na ziemię.
- Dlaczego? - spytał kapitan. - Dlaczego ojciec nasz porzucił? - zapytał, a modrowłosa poczuła współczucie do mężczyzny, któremu wcześniej życzyła śmierci. Jego oczy biły pustką, jakby wszystko straciło sens.
- Nie porzucił. - Pokręciła lekko głową na boki. - Uznał, że nie jesteście godni daru kapłanek, dlatego go odebrał, a wasze działania i próby stworzenia ich przez czystość krwi, tylko bardziej go w tym upewniają.
- Czyli... - Przełknął ślinę, gdy cień trolla przysłonił niebo. - Przyjmie mnie do siebie?
- Tego nie mogę ci zapewnić. Jednak nic nie wiedziałeś o moim darze, więc spojrzy łaskawie na to, co próbowałeś zrobić teraz.
- Dziękuję. - Uniósł lekko kąciki ust patrząc na elfkę, a topór odebrał życie i jemu. Skinandi obróciła wzrok czując gorycz. Znów ktoś przez nią umarł, a Kidlat narażał życie, żeby ją chronić.
- Mówiłaś prawdę? - spytał białowłosy podchodząc do niej.
- Nikt nie powinien umrzeć bez nadziei. Ja mu ją tylko dałam. - Podniosła wzrok, gdy jego dłoń wylądowała na jej głowie.
- Dobrze postąpiłaś - powiedział i podszedł do Vasi, która od razu się do niego przytuliła płacząc. Modrowłosa przeniosła wzrok na pół elfa, który próbował się czołgać. Podeszła bliżej niego i kucnęła, a ich spojrzenia spotkały się.
- Skinandi... - Widział pustkę w jej oczach, która upewniała go, że jemu nie pomoże. - Zmusili mnie... Nie zdradziłem was.
- Więc nie znajdę przy tobie zapłaty? - dopytała, a ten spiął się.
- Skinandi. - Uśmiechnął się krzywo.
- Zamknij się. - Nie dała mu dokończyć. - Sam wybrałeś los, który cię spotkał. - Wyprostowała się, a ten próbował zerwać się za nią, ale skoczyło się na jęku i zwinięciu na ziemi. - Wykrwawisz się szybciej niż myślisz. Módl się do swoich Bóstw, żeby odebrali ci życie nim zwierzęta zainteresują się zapachem krwi, który wiatr pewnie rozniósł już po lesie.
- Czekaj! - krzyknął, gdy zaczęła odchodzić. - Nie możecie mnie tak zostawić! - Elfka podeszła do trolla i taurenki, a ta od razu ją przytuliła. Dziewczyna przeniosła wzrok na białowłosego, a ten tylko uniósł kąciki ust i lekko przytaknął głową. Wszystko stanęło na głowie, a ich plan musiał się zmienić. Jedno było pewne. Vasi musiała iść z nimi. Nie była już tutaj bezpieczna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top