Rozdział V - Renje

      Szli przez cały dzień, a modrowłosa rozmawiała z trollem tylko sporadycznie. Cały czas myślała nad tym o czym rozmawiali poprzedniego dnia i co tak na niego zadziałało. Nie czuła niechęci do swojej osoby, a jednak nie mogła się przemóc, żeby zachowywać się tak jak przed wizytą w Ax Gund. 
      Jej zamyślenie udzielało się też niebieskoskóremu. Z jednej strony był zły na jej podejście i to, że uznała, że tylko czeka na sposobność, żeby dobrać się do niej. Z drugiej mogła reagować tak na każdą bliskość, patrząc na to co ją spotkało. Jednak nie miał wyjścia. Widział dwóch orków na zewnątrz i wolał nie ryzykować, że napadną ich w trakcie snu. Nie mówiąc o bezpieczeństwu samego Agila i jego rodziny. Może głównie dlatego to zrobił? Sam już nie wiedział. W końcu decyzje nie zawsze są spowodowane jednym czynnikiem. Jednak ta sytuacja jeszcze bardziej przekonała go do decyzji, że elfka nie może z nim podróżować. Gdyby musiał posunąć się dalej, ona zdradziłaby ich. Nie była gotowa na takie poświęcenie, a inaczej nie mógł jej zapewnić bezpieczeństwa. 
      Zatrzymali się przy skalnej ścianie, gdy niebo znów robiło się szare. Języki ognia tańczyły na lekkim wietrze, a dziewczyna skrywała twarz przed piaskiem, który wirował przy mocniejszych podmuchach. Przyglądała się trollowi, który nadal był pogrążony we własnych myślach. Teraz była już pewna, że wpłynęła na to sytuacja ze stodoły. W końcu nic innego nie zrobiła.
- Uraziłam cię? - spytała bez ogródek, a ten przewrócił oczami.
- Jesteś dzieckiem, które łapie się brzytwy, a później jest zdziwione, że ta jest ostra i tnie.
- Gdzie mnie prowadzisz? - Przyglądała mu się z uwagą. Nawet na nią nie spojrzał, gdy mówił te słowa. Znów w głowie pojawiła się myśl, że nic jej nie jest winien i może prowadzić ją na śmierć lub co gorsza sprzeda ją i pozbędzie się problemu. 
- Do Renje. Tam będziesz mogła sama o sobie decydować, o ile nie wkurzysz zbyt wielu osób.
- Nazwa nic mi nie mówi. - Myśli zalewały jej głowę, choć nie dawała tego po sobie poznać. Ona miała decydować o sobie? Gdy raz to zrobiła skończyła u boku trolla. Przecież była tylko problemem, którego wszyscy próbowali się pozbyć. 
- Przygotuj się na pobrudzenie rąk. Nikt nie będzie karmił cię tylko dlatego, że jesteś elfką.
- Kim są mieszkańcy Renje? - dopytała, a białowłosy uniósł kąciki ust.
- Przekonasz się jak tam dotrzemy. 
- Kidlat. - Troll spojrzał jej prosto w oczy. - Przepraszam za tamto. - Opuściła wzrok. - Chyba ta sytuacja mnie przerosła.
- Pojutrze będziesz bezpieczna. - Dziewczyna przymknęła oczy. - I nie będę już musiał robić tego co wtedy.
- Czym różni się tamten przyjaciel od Agila?
- Tym, że jego lud nie ma problemu do elfów. Wręcz jest odpowiednikiem leśnych elfów na tych ziemiach.
- Taureni - powiedziała unosząc na niego spojrzenie.
- Mądra dziewczynka - stwierdził uszczypliwie.
- Nie jestem dzieckiem!
- Jesteś. Może wyglądasz jak młoda kobieta, ale tu. - Przyłożył palec do jej czoła. - Jesteś jeszcze małą dziewczynką, która myśli, że świat kręci się wokół niej. - Zabrał rękę. - Uświadomię cię. Tak nie jest. Jak umrzesz świat będzie istniał dalej, a twoja osoba z czasem zniknie z kart historii.
- Więc czemu od razu nie pozwoliłeś mnie zabić? Przecież moje życie nie ma znaczenia! - Jego słowa sprawiły ból, którego jeszcze nigdy nie czuła. 
- Tego nie powiedziałem.
- Ale zasugerowałeś.
- Twoje życie może nie mieć znaczenia dla wszystkich wokół. Ma mieć znaczenie dla ciebie. - Modrowłosa parsknęła pod nosem i uciekła wzrokiem. Miała dość jego wymądrzania się. Czemu musiał mieć rację? Czemu prawda, którą wypowiedział na głos, a o której ona nawet nie potrafiła pomyśleć tak bardzo bolała? Jej życie nie miało znaczenia. Była nikim, niczym... Była mrocznym elfem, który zdradził swój lud. Zdrajcą, który nie potrafił wypełnić swojego obowiązku i przeznaczenia. Przecież od dziecka wiedziała, że zostanie kapłanką. Oszukiwała się i próbowała żyć jak inny, ale cień tego co miało nadejść zawsze był za nią. Czemu właśnie ona? Czemu nie mogła być jak jedna z tych głupich i zapatrzonych w siebie elfic? Idealna kobieta, idealna żona, idealna matka... Ta która nie powie słowa skargi, która nie ma własnego zdania. Czemu ona musiała być inna?
      Kidlat usiadł wygodnie opierając się o skalną ścianę. Przymknął oczy przez ostatnią chwilę skupiając się na lawendowoskórej, która siedziała nadąsana. Ta dziewczyna nie była na jego nerwy. Do tego ubzdurała sobie, że jedyne o czym myśli, to wychędożenie jej. Jak bardzo trzeba być zapatrzonym w samego siebie, żeby wymyślać takie rzeczy? Może dla elfów była piękna i idealna, ale dla niego? Jej nogi i ręce były niczym patyki. Talię mógłby objąć dwoma rękami i złączyć je, była tak wąska. Do tego te mini piersi, nie mówiąc o płaskim tyłku. Wyglądała jakby ją głodzono przez całe życie. Gdy dotykał jej bioder, czuł kości, które były okryte skórą, niczym płaszcz okrywający ramiona. Obojczyki czy kości w ramieniu wystawały ponad skórę, jakby chciały przebić się przez nią i wydostać. Żebra też czuł pod palcami. Był pewien, że gdyby zobaczył ją bez odzienia, mógłby je policzyć tylko patrząc. Jej twarz nie wyglądała lepiej z mocno zarysowanymi kośćmi policzkowymi i szczęką. Tylko te oczy... Kolor jej tęczówek wyróżniał się. Nawet w ludzkich miastach nie widział elfów o takich. Może u nocnych elfów jest ich więcej, ale o to nie miał zamiaru pytać. Ich drogi za dwa dni się rozejdą i na pewno szybko nie zawita do Hovu Nhema, żeby ją spotkać.
     
      Skinandi obserwowała trolla, który po prostu szedł patrząc się przed siebie. Teraz, gdy myślała o tym wszystkim, musiała przyznać mu rację. Była jak małe dziecko we mgle. Cały czas podkreślał, że ona nie jest w jego typie. Czy on zmuszał się, żeby ją dotknąć? Aż tak brzydził się nią, ale... Czemu wydawało się jej, że robił to w sposób, w jaki dotykałby kobiety? Co ona mogła o tym wiedzieć? Spuściła wzrok. Jej kontakt z mężczyznami ograniczył się do kilku dotknięć policzka, szyi i obojczyka. Tamtych dwóch razy nie liczyła, wręcz czuła jak wnętrzności się jej skręcają, gdy wspominała dwie tamte noce.
      - O czym tak myślisz? - Modrowłosa uniosła wzrok i dostrzegła jego spojrzenie.
- Interesuje cię to? Przecież pomagasz mi, żeby dowiedzieć się czegoś o elfach.
- Za wiele nie wiesz. Wiedza z książek nie jest mi potrzebna. - Dziewczyna przygryzła policzek, żeby znowu nie powiedzieć czegoś w nerwach. Była aż tak bezwartościowa? - A ty. - Stanął i znów przyłożył jej palec do czoła. - Przestań się nad wszystkim zastanawiać i przejmować. Nie jesteś już u elfów.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
- To nie jest twój dom, ale także nie mój. - Lawendowoskóra uniosła spojrzenie. - Czy na ziemiach leśnych elfów czy ludzi czułabyś się jak w domu? Te ziemie też nie są moim domem.
- Czujesz się na nich tak obco jak ja? - spytała uciekając wzrokiem w bok.
- Może nie tak jak ty, ale one nigdy nie będą moim domem.
- A gdzie jest twój dom?
- Jak go znajdę, to na pewno ci nie powiem. - Posłał jej wredny uśmiech, a Skinandi przygryzła policzek. Chciał jej dogryźć, ale to co powiedział... Kim był i czemu podróżował? Skąd pochodził i czemu uważał, że nie ma miejsca na ziemi? Choć ona teraz też nie miała swojego. Przy nim mogła zachowywać się swobodnie, przynajmniej do tej pory nie przeszkadzało mu to. Czemu pobyt u Agila tak namieszał?
      Modrowłosa ściągnęła lejce z pyska raptora i podrapała zadowolonego jaszczura, kątem oka spoglądając na swojego towarzysza. Klęczał na jednym kolanie układając drewno na ognisko. Był skupiony na tym co robi, a dziewczyna zajęła się przygotowaniem posłań. Zerkała na niego kątem oka. Czemu myśl, że jutro miał odejść tak dziwnie na nią działa? Czuła smutek i jakby gorycz, a był tylko trollem, który ją wkurzał. Dogryzał jej na każdym kroku i powtarzał jak dziecinna nie jest. Czemu mimo to przy nim czuła się bezpiecznie? Dotykał ją, a nawet pocałował, a nadal nie bała się przy nim zamknąć oczy. Zacisnęła powieki na krótką chwilę. Musiała przestać o tym myśleć, bo to i tak nic nie zmieni. W końcu jutro będą u taurenów i ich drogi rozejdą się.
      Kidlat w tym czasie rozpalił ogień i usiadł wygodnie. Czuł spokój myśląc o jutrzejszym dniu. Lawendowoskóra usiadła koło niego i podciągnęła nogi obejmując je rękami. Białowłosy uniósł brew i spojrzał na nią.
- Nie patrz tak. Skoro to nasza ostatnia noc, to nie mam zamiaru siedzieć po drugiej stronie ogniska.
- Nie boisz się, że znów zacznę się do ciebie dobierać? - spytał przyglądając się jej twarzy.
- Nigdy nie chciałeś, prawda? - Spojrzała mu prosto w oczy.
- Może - odpowiedział unosząc kąciki ust.
- To było dziwne i przypomniało mi...
- Domyśliłem się. - Wszedł jej w słowo i położył rękę na głowie. - Nie myśl o tym.
- Przestaniesz traktować mnie jak dziecko?
- Nie mogę się powstrzymać. - Pociągnął ją za ucho.
- Kidlat! - Przyłożyła dłonie do uszu i popatrzyła na niego morderczym spojrzeniem.
- Uwielbiam ten wzrok. - Uderzył palcem o dół jej brody.
- Uwielbiasz? - mruknęła.
- Przyznaj, że jakbyś miała nóż, to rzuciłabyś się na mnie.
- To nie jest śmieszne. - Opuściła ręce niezadowolona, a niebieskoskóry zaśmiał się pod nosem.
- Sama stwierdziłaś, że nie dasz mi rady.
- Wykorzystałabym moment, gdy zamieniasz się w kamień - powiedziała i spojrzała mu pewnie prosto w oczy.
- Atakować bezbronnego?
- Ty nigdy nie jesteś bezbronny. Jeden szer wystarczy, żeby uszy ci się spięły. Udajesz tylko, że śpisz, a tak naprawdę nasłuchujesz
- Co jeszcze o mnie wiesz? - dopytał zaciekawiony jej słowami. Nie sądził, że to dostrzegła. 
- Tylko tyle co sama zauważyłam. - Troll uniósł jeden kącik ust.
- A co chciałabyś wiedzieć? - Dziewczyna zdziwiła się jego pytaniem.
- Cokolwiek. - Przeniosła wzrok na ogień. - Zdradziłeś mi swoje imię, a cała reszta informacji to tylko moja obserwacja lub to co usłyszałam u Agila.
- Gdybym miał coś ciekawego do powiedzenia o sobie, to powiedziałbym.
- Czyli uważasz się za nieciekawą osobę?
- To pytanie do ciebie. - Dziewczyna przeniosła na niego spojrzenie. - Ty mi powiedz Skinandi, czy jestem ciekawy.
- Jak na trolla czy mężczyznę? - Uśmiechnęła się wrednie.
- Elfce znów zaostrzył się język? - Oczy lekko mu zabłysły. To było coś czego mu brakowało od pobytu w Ax Gund. Uwielbiał ich słowne sprzeczki i to jak pokazuje swój charakterek, który w ogóle nie pasuje do jej elfiego i niewinnego wyglądu. Choć niewinnie wyglądała tylko gdy spała i gdy czuła się niepewnie. We wszystkich innych sytuacjach mięśnie jej twarzy były napięte i wręcz nieruchome. Niczym posąg z marmuru, które widywał w krasnoludzkich miastach. Zimna, bez uczuć i wręcz nieludzka. Tylko oczy pełne emocji i uczuć, które się w niej zbierały zawsze ją zdradzały. To po nich mógł stwierdzić czy słowa rzuca w nerwach czy wylewają się w niej wraz z goryczą. 
- Stary troll myśli, że go stępił?
- Aż tak stary to nie jestem - powiedział niezadowolony.
- Ja mam dwadzieścia jeden lat, a ty? - dopytała uśmiechając się szerzej.
- Dwadzieścia jeden - powtórzył za nią. - Czyli gdy ja wyruszyłem w pierwszą podróż, ty dopiero się urodziłaś - stwierdził.
- Jesteś aż tak stary?
- Na naszych ziemiach uznaje się szesnastoletnie osoby za dojrzałe.
- Czyli... Jesteś stary.
- A ty jesteś dzieciakiem. - Pociągnął ją za włosy, a lawendowoskóra zaśmiała się.
- Skinandi Sjostraumurdottir - powiedziała i spojrzała na niego kątem oka.
- Kidlat Asul Anak. - Uśmiechnął się lekko i przymknął oczy opierając się o ścianę. Dziewczyna zrobiła to samo, a białowłosy uchylił oko i przechylił się, żeby jego ramię zetknęło się z jej. Modrowłosa uniosła tylko lekko kącik ust. Wcale jej to nie przeszkadzało, wręcz oparła bok głowy o jego ramię, gdy poczuła, że ta sama jej leci do przodu. Mężczyzna miał rację. Nie była już u elfów i nie musiała przestrzegać ich zasad. Musiała ustalić swoje granice i na co chce komuś pozwalać, a na co nie. Taka bliskość jej nie przeszkadzała. Wręcz sprawiała, że czuła jakąś ulgę. Odeszła z domu i porzuciła wszystkich bliskich, a mimo to nie była sama. Miała przy sobie jego. Kogoś przy kim mogła być sobą. I to wszystko miało się jutro skończyć. Czemu każda dobra myśl musiała zmienić się w tą złą? 

      Terytoria taurenów były ogrodzone drewnianymi plotami, na których wisiały głowy nieproszonych gości różnych ras. Wysokie pionowe kolumny, były łączone pojedynczymi deskami na różnych wysokościach. Wyglądało to tak, jakby ktoś specjalnie pozostawiał prześwity, żeby było widać przez nie pustkowie, które niczym się nie różniło od tego, którym podróżowało się do tej pory. Deski porastał kolczasty krzew, który sprawił, że elfka czuła ciarki na plecach, widząc bramę, a raczej prześwit, który mogła tak nazwać. Tutaj deska znajdowała się tylko na górze, a brązowe ptaki padlinożerne jeszcze wyskubywały mięso z czaszki orka. Aż wnętrzności zaczęły jej się przewracać w brzuchu. 
- To ma odstraszyć tych, którzy chcieliby zawalczyć o te ziemie - odezwał się białowłosy widząc strach na twarzy towarzyszki.
- Działa - powiedziała cicho i przeniosła na niego wzrok. Ten zaśmiał się kładąc jej dłoń na głowie.
- Chodź. Mamy jeszcze kawałek do przejścia. - Dziewczyna ruszyła za nim obracając się za siebie.
- Nie wierzę, że porównałeś ich do leśnych elfów - stwierdziła, a troll znów zaśmiał się.
- Poczekaj aż poznasz ich kulturę, a nie wyciągasz wnioski, tylko po jednym jej elemencie, który zobaczyłaś.
- Taureni żyją w odosobnieniu? - spytała rozglądając się po pustkowiu, na którym można było dostrzec coraz więcej wysokich kaktusów, których kolce były niczym sierść i delikatnie zaginęły się ku dołowi.
- Nie utrzymują kontaktu z żadną z ras. Nie chcą wojen, a jedynie spokoju.
- Inne rasy na to przystały?
- Nie. - Uniósł kąciki ust. - Z tego co wiem na przestrzeni lat kilka razy próbowano zagarnąć ich ziemię, ale taureni sobie na to nie pozwolili. To że nie chcą walczyć, nie znaczy, że nie umieją.
- Czyli te czaszki...
- To najeźdźcy. Jeśli przychodzisz w pokoju, nic ci się nie stanie. Jeśli jednak przychodzisz grożąc młotem czy toporem, to twoja głowa zawiśnie na płocie.
- Długo u nich przebywałeś? - dopytała, a białowłosy uśmiechnął się.
- Dość, żeby poznać ich kulturę i podejście. - Posłał je pojedyncze spojrzenie. - I część ich terenów.
- Czemu zacząłeś podróżować? - spytała.
- Dlaczego pytasz?
- Bo to może być moja ostatnia okazja, żeby się dowiedzieć, a nurtuje mnie to pytanie. Nie wyglądasz jakbyś zmierzał w jakimś określonym kierunku. Wszystko cię interesuje, ale nie zachowujesz się, jakbyś miał w tym jakiś konkretny cel. - Przyglądała się jego skupionej twarzy. Patrzył w dal, ale wyglądał na nieobecnego. - Bez żadnych oporów poświęciłeś ostatnie dni, żeby przyprowadzić mnie tu.
- Przyjęłabyś argument, że robię to dla samej przyjemności podróżowania?
- Agil spytał cię, czy znalazłeś to, czego szukałeś. Ty odpowiedziałeś, że zawsze to znajdujesz, ale uciekłeś wtedy wzrokiem, jakbyś nie potrafił kłamać mu prosto w oczy.
- Odpowiem ci na to pytanie, gdy znów się spotkamy.
- Czyli nigdy... - Kidlat stanął i popatrzył jej prosto w oczy.
- Kto wie co szykuje nam los. Może nasze ścieżki jeszcze się spotkają. - Skinandi popatrzyła na niego zdziwiona. Czy właśnie stwierdził, że nie ma zamiaru po nią wracać?!
- Kidlat... - Podeszła do niego i przytuliła się, obejmując go rękami. To był impuls, ale już nie mogła się cofnąć. - Dziękuję za wszystko - szepnęła czując się dziwnie dobrze. Czuła jego klatkę piersiową pod policzkiem i zaczęła się zastanawiać, czy on miał mięśnie wszędzie. Widziała te na ramionach i niby dotykała wcześniej jego klatki piersiowej, ale pod policzkiem wydawały się jeszcze twardsze niż pod dłońmi.
- Nie mazgaj mi się tu tylko. - Pogłaskał ją po głowie wplatając palce w jej włosy. Miał ochotę znów pociągnąć ją za ucho, ale powstrzymał się. 
- Nie płacze, ale nie wiem jak mogłabym w inny sposób wyrazić swoją wdzięczność. Nie mam nic, co mogłabym ci dać.
- Możesz coś dla mnie zrobić. - Modrowłosa uniosła głowę, żeby spojrzeć w niebieskie tęczówki, które też patrzyły wprost na nią. - Nie ściągaj jej - szepnął, a elfka poczuła jego palce przy szyi nim zdążyła pomyśleć nad tym, co powiedział.
- Nie ściągnę. - Uniosła kąciki ust. - Spodobała mi się i tak szybko jej nie odzyskasz. - Niebieskoskóry zaśmiał się pod nosem i lekko pociągnął ją za pasemko włosów. - I kto jest dziecinny? - spytała niezadowolona odsuwając się od niego.
- Musiałem cię jakoś od siebie odkleić. - Posłał jej jeden z tych uśmiechów, który otrzymywała, gdy wygrał ich małą sprzeczkę i pokazał, że jest tym wredniejszym, po czym ruszył w dalszą drogę.
- Złośliwy troll - mruknęła i szybko wyrównała z nim. Spojrzała na niego tylko na ułamek sekundy. Czemu nie chciał, żeby ściągnęła obroże? Chodziło o taurenów czy coś zupełnie innego?

      Białowłosy zatrzymał się i wystawił rękę w bok, na którą wpadła zamyślona elfka. Ta rozejrzała się zdziwiona, ale nie rozumiała o co mu chodzi.
- Nie szukamy kłopotów! - krzyknął, a dziewczyna spięła się. Byli tu taureni? Gdzie?! Nie musiała długo czekać na odpowiedź, gdy zobaczyła trzy potężne, owłosione woły, które wyszły im na przeciw zza kamiennych kolumn, na które wcześniej nie zwróciła uwagi. Były koloru piasku i z ich perspektywy wręcz wyglądały, jakby były powalone na płaskowyżu, który się przed nimi rozciągał. 
- Kim więc jesteście i czego tu szukacie? - dopytał ten idący po środku.
- Przybyłem do Hovu Nhema.
- Przepuśćcie ich. - Lawendowoskóra obróciła się słysząc głos za sobą. Kolejny tauren podszedł do nich. Dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła na jego twarz, która przypominała zwierzę.
- Nie pomyślałbym, że zobaczę cię tutaj Ibwe - powiedział troll z lekkim uśmiechem. Zrobił dwa kroki w jego stronę i wystawił pięść, w którą ten uderzył.
- Musiałem odciążyć ojca. - Uniósł kąciki ust i przeniósł wzrok na elfkę. - Kim ona jest Kidlat?
- Zagubioną duszą, która szuka miejsca, w którym mogłaby nabrać sił.
- Wiesz, że elf na tych ziemiach nie ma prawa bytu. Powinna być wśród swoich pobratymców.
- Nie może. Skinandi. - Przeniósł na nią spojrzenia, a ta podeszła do niego i ściągnęła kaptur. Wół pochylił się, a dziewczyna poczuła gorący oddech z jego nozdrzy na twarzy.
- Jej skóra ciemnieje? - dopytał prostując się.
- Stanie się mrocznym elfem, więc ani elfy, ani ludzie jej nie pomogą.
- Chcesz, żeby mój ojciec krył mroczną elfkę? - spytał zły po czym wypuścił przez nos powietrze z głośnym świstem.
- Myliliśmy się Ibwe. Pozwól mi wszystko wyjaśnić. - Tauren znów przeniósł spojrzenie na modrowłosom.
- Obroża? - zdziwił się.
- Orkowie myślą, że należy do mnie. Byłem w Ax Gund. Sądzę, że wieść szybko się rozniesie. Nie będą szukali jej u was. - Wół popatrzył na dziewczynę.
- Zaprowadzę was do mego ojca Kidlat, ale wiedz, że będę przeciwko jej pobytowi tutaj.
- Rozumiem, ale mimo tego spróbuję. - Ibwe zaśmiał się i uderzył piersią w ramię trolla.
- Tego ci nie zabronie. Chodźcie. - Lawendowoskóra i białowłosy tylko spojrzeli na siebie i ruszyli za wołem. Skinandi założyła kaptur czując jak brzuch zaczyna ją boleć z nerwów. Tu też nie była mile widziana, a tauren, który znał Kidlata wcale nie był podobny do podejścia leśnych elfów, chociaż... Nigdy nie była na ich terytoriach. Nie wiedziała jak tam reagują na obcych.

      Modrowłosa przełknęła ślinę, gdy zobaczyła wysokie, drewniane ściany, które były murami miasta. Zaczęła się zastanawiać skąd wzięli drzewo, skoro wszędzie dookoła był tylko czarny piach i kaktusy. Przy głównej bramie były dwie wieże, które wyglądały na opuszczone, a metalowe wrota, których szpikulce wystawały nad przejściem oznaczyły, że bez problemu można było odciąć się od świata zewnętrznego lub co gorsza zamknąć tam kogoś bez możliwości wyjścia.
      Osada, która pojawiła się oczom lawendowoskórej, była podobna do miasta orków. Drewniane domy, które były pokryte sianem na dachu. Pełno taurenów jak i taurenek na zewnątrz, którzy po prostu zajmowali się swoimi sprawami. Nieopodal widziała kilka zadaszonych stoisk, gdzie gromadziło się najwięcej wołów. Przyniosło jej to na myśl targ, na który czasem chodziła z... Nie powinna wracać do tych wspomnień. Musiała się skupić na tym, co jest tu i teraz. Przyglądała się mieszkańcom, którzy chodzili lekko ubrani. Spodnie, koszule, lekkie sukienki. Niektóre taurenki chodziły z odkrytymi brzuchami, co dla nocnej elfki było nie do pomyślenia. Szybko zrozumiała, że znacznie różnią się od taurenów, którzy ich prowadzili. Dwóch przed i dwóch za nimi. Ich stroje były niczym zbroje. Broń przy pasie i czaszki na podbrzuszu. Wyglądali tak, żeby odstraszyć obcych?
      - Zostań tu. - Modrowłosa od razu skierowała wzrok na trolla i wzięła lejce raptora. Gdy mężczyzna wszedł do chaty, która wyróżniała się wielkością na tle innych, ta popatrzyła na pozostałych taurenów. Trójka, która wyszła im na przeciw po prostu odeszła na bok, rozmawiając ze sobą.
- Obserwują nas, choć udają, że nie - powiedziała cicho, a jaszczur od razu otarł się głową o jej brzuch. Dziewczyna usiadła obok wejścia po turecku pozwalając położyć się raptorowi obok siebie i ułożyć głowę na jej nogach. Wystawił jej gardło i brzuch do drapania, a elfka uniosła kąciki ust, gdy ten bezwiednie poruszał łapami, gdy podrapała go w odpowiednim miejscu. Starała się nie zerkać na woły, które ją mijały. Te jednak były zainteresowane niecodziennym gościem, który siedział pod chatą wodza. Szeptali i zwalniali kroku, żeby przyjrzeć się elfce, a ta przyjmowała to ze spokojem. Cieszył ją fakt, że miała przy sobie jaszczura. Gdyby nie on to pewnie nie wiedziałaby co ze sobą zrobić. Gdzie podziać dłonie, w którą stronę skierować wzrok, jak nisko głowę opuścić, żeby kaptur skrył jak najwięcej. A tak, skupiała się na dźwiękach zadowolenia, które wydobywał z siebie zwierz. Nic innego się teraz dla niej nie liczyło.  
      Ginto zerwał się i otrzepał z piachu, na co Skinandi musiała przysłonić twarz. Położył się wokół niej, otaczając ją ogonem.
- A tobie, co? - spytała cicho i zaczęła drapać go tuż nad powiekami. Raptor zawarkotał zadowolony mrużąc oczy. Dopiero, gdy w zasięgu jej wzroku pojawiły się kopyta i owłosione nogi, podniosła wzrok. Od razu rozpoznała taurena, którego znał Kidlat.
- Chodź ze mną - powiedział, a ta przytaknęła lekko głową i wstała. Jaszczur od razu zerwał się za nią.
- Zostań tu Ginto. - Podrapała raptora po gardle i poszła za wołem, słysząc niezadowolenie zwierzaka.
      Weszła do chaty i zaczęła badać wszystko wzrokiem. Wszędzie skóry i czaszki zwierząt. Trofea upolowanej zwierzyny. Szybko jednak przeniosła wzrok na okrągły stół przy którym siedział Kidlat i starszy tauren. Mężczyzna, który ją przyprowadził stanął przy ojcu, a modrowłosa poczuła się nieswojo. Mimo to stanęła przy trollu, który od razu ściągnął jej kaptur z głowy.
- Więc Skinandi. - Dziewczyna zdziwiła się, gdy starszy tauren zwrócił się do niej po imieniu. - Powiedz mi skąd biorą się mroczne elfy.
- Skóra zawdzięcza swój kolor wodzie, a raczej minerałom, które u nas wyrastają ze skał, a u leśnych elfów znajdują się w ziemi, dzięki czemu ich grunty są tak żyzne.
- A co z powietrznymi elfami?
- Nie utrzymają kontaktu z innymi elfami - odpowiedziała zgodnie z prawdą i przełknęła ślinę.
- A co z podróżującymi elfami? W końcu nie spożywają wody, a jednak ich skóra zachowuje kolor.
- Można odpowiednio przygotować minerały, a raczej skruszyć i dosypywać odpowiednią ilość do wody. Jeśli spożyje się do zbyt dużo, skóra zacznie lśnić.
- Więc czemu ty nie masz minerałów podczas podróży?
- Bo uciekłam, a nie wyruszyłam w podróż. - Patrzyła się pewnie na mężczyznę, który choć na sekundę nie odwrócił od niej spojrzenia.
- Elfka sprzeciwiająca się swojemu ludowi. Nieprawdopodobne. - Ostatnie słowo odbiło się echem w głowie dziewczyny, która od razu zmrużyła oczy.
- Nieprawdopodobne jest to, jakie robią z was wszystkich potwory w naszych księgach - odpowiedziała, a młody tauren uderzył ręką w stół.
- Powściągnij język, elfko!
- Spokojnie Ibwe - zaśmiał się starszy tauren. - Ma po prostu temperament i wcale nas nie obraziła. Chciała podkreślić jak jedne elfy manipulują innymi. - Skinandi przytaknęła głową na jego słowa. - To Kidlat zmienił twoje podejście do naszych ras?
- Orkowie chcieli stracić oczy - odpowiedziała, a białowłosy zaczął się śmiać pod nosem.
- Czyli już wiemy jak się poznaliście.
- Więc jaka jest twoja odpowiedź? - spytał troll, a tauren przeniósł na niego spojrzenie.
- Nie jest dla nas zagrożeniem. Jeśli się nim stanie, to zginie.
- Ona zdaje sobie z tego sprawę, ale wątpię, żeby była w stanie skrzywdzić kogokolwiek. Nikt też nie wie, w którą stronę zmierzyliśmy.
- Niech więc zostanie. - Wół przeniósł wzrok na syna. - Ibwe, znajdź dla niej miejsce. Ma zamieszkać z taurenką, która została sama z dziećmi.
- Ale ojcze. Nie powinnyśmy...
- To był rozkaz. - Przerwał mu. - Pamiętaj jakie mamy zasady. Jeśli wyrzekniemy się ich, staniemy się jak pozostali.
- To jest błąd. Jeszcze wspomnisz moje słowa - rzucił i wyszedł z chaty.
- Co go tak zmieniło? - spytał troll odrywając wzrok od wyjścia.
- Ludzie, którzy zabili jego lubą. - Modrowłosa spięła się i popatrzyła zdziwiona na taurena. - Chciał jak ty poznać świat i wraz z kobietą swego życia, wyruszyli do Tried Gord. Nie zdążyli tam dobrzeć, gdy zaatakowali ich. Puścili go tylko po to, żeby go upokorzyć.
- Ludzie - mruknął Kidlat z niesmakiem. - Zawsze trzeba trafić na tych gorszego sortu.
- Taaak - westchnął Hovu Nhem i przeniósł spojrzenie na elfkę, która patrzyła w dół. - Słyszałem, że miałaś być kapłanką, tylko ze względu na krew, która płynie w twoich żyłach.
- Takie wyciągnęliśmy wnioski - odpowiedziała i spojrzała na trolla. Ten od razu wstał i położył jej dłoń na głowie.
- Nie jest głupia, choć to jeszcze dziecko. - Skinandi zmierzyła go spojrzeniem, a tauren zaczął się śmiać.
- Jesteście do siebie podobni. Teraz rozumiem czemu jej pomogłeś, Kidlat.
- Podobni? - Skinandi zamrugała i przeniosła wzrok na starszego mężczyznę, a później znów na białowłosego.
- Nie zgodzę się. Ona kompletnie nie ma pojęcia o świecie. - Dziewczyna zrobiła zrezygnowaną minę. Troll zmierzwił jej włosy i zabrał rękę. - Wyruszę jutro rano, jeśli ona może zostać.
- Dobrze. Jeśli zobaczą cię w innym miejscu, to nie będą kierować wzroku w tą stronę.
- Kidlat... - Modrowłosa urwała słysząc kopyta uderzające o podłogę. Przeniosła wzrok na młodego taurena, który posłał jej tylko nienawistne spojrzenie.
- Rozmawiałem z Tsaoną. Przyjmie ją w zamian za pomoc.
- Tsaona, tak? - Wódz wstał. - Niech tak będzie.
- Chciałbym jeszcze porozmawiać z nią na osobności - powiedział białowłosy, a Hovu Nhema przytaknął mu.
- Oboje dziś zostaniecie tutaj. Musicie odpocząć przed tym co wasz czeka.
      Skinandi usiadła na posłaniu i popatrzyła na swoje dłonie. Skóra przy paznokciach również pociemniała. Przymknęła oczy i głośno odetchnęła. Bała się tego co przyniesie jutro. Wątpiła, żeby tylko Ibwe miał takie podejście wobec niej. Kidlat zniknie, a ona zamieszka z nieznaną taurenką, którą wybrał młody wół.
- Nie myśl tyle. - Głos białowłosego sprawił, że zacisnęła ręce w pięści. Ten przyklęk przy niej i złapał ją za brodę. - I nie obawiaj się. Nie stanie ci się tutaj krzywda - powiedział patrząc jej prosto w oczy.
- A tobie? - spytała cicho. Troll uniósł kąciki ust i odsunął się.
- Jestem bezpieczny, gdy ciebie nie ma obok.
- Miłe - mruknęła uciekając spojrzeniem.
- Oboje zginęlibyśmy, gdybyś została ze mną.
- Zauważyłam w Ax Gund - odpowiedziała. Białowłosy widział jej nastrój i usiadł na przeciwko niej. Szturchnął stopą jej nogę, a ta popatrzyła na niego z byka. - Bądź przydatna i nie daj sobą pomiatać, a szybko cię zaakceptują. - Uniósł delikatnie kąciki ust. - I nie patrz tak na nich, bo zaczną ci się śmiać prosto w twarz.
- To mi rady. - Przewróciła oczami. Jak ona miała się komukolwiek przydać, przecież...
- Hovu Nhem miał rację. - Elfka zmarszczyła brwi. - Byłem do ciebie podobny, gdy tu trafiłem. Byłem wściekły na cały świat i najchętniej ukryłbym się w jakiejś jaskini, w której nie musiałbym patrzeć na osobników żadnej z rozumnych ras. - Położył się. - Nie traktuj pobytu tutaj jako kary, tylko jak życiową lekcje.
- Lekcje? Kidlat, ty chyba nie mówisz poważnie. Jeśli mnie tu zostawisz, to już się stąd nie wyrwę.
- Przekonaj do siebie Ibwe. - Uniósł kąciki ust. - On jedyny jest w stanie wyprowadzić cię stąd. Reszta taurenów nie opuści bezpiecznych ziem.
- Nie znosi mnie, tylko za względu na to kim jestem - odpowiedziała czując jak to miejsce coraz bardziej ją przytłacza, mimo że wcale go nie zna. Czy stanie się jej więzieniem, a co gorsza grobem?
- Myślisz się. - Otworzył powieki i pokierował wzrok prosto na jej platynowe tęczówki. - Nie może znieść myśli, że tobie udało się przeżyć, a jego lubej nie.
- Czyli nie chodzi o mnie?
- Nie, dlatego musisz mu pokazać ile jesteś warta.
- Pomagając samotnej matce? Kidlat, ja nie mam pojęcia o obowiązkach, a co dopiero o dzieciach.
- Jesteś spostrzegawcza i nie głupia. Może nie znamy długo, ale masz w sobie tyle samozaparcia, że zagryziesz zęby i zrobisz wszystko, co będą ci kazali, choćbyś miała paść ze zmęczenia.
- Oboje obserwowaliśmy siebie na wzajem. - Uśmiechnęła się lekko czując dziwne ciepło w środku. Rzadko słyszała komplementy z jego ust. Choć nawet nie wiedziała, czy można tak nazwać te słowa, ale po nich po prostu czuła się odrobinę lepiej. Jakby nie była ostatnią ofiarą losu, która z niczym nie potrafi sobie poradzić.
- Taaak - przeciągnął i z powrotem zamknął oczy. - A teraz spróbuj zasnąć. Jutro czeka cię ciężki dzień.
      Skinandi tylko opuściła wzrok. Po chwili posłuchała się jednak i położyła układając twarzą w stronę jego posłania. Przyglądała się mu, dopóki powieki same jej nie opadły. Nie chciała go zapomnieć. Był pierwszą osobą w życiu, która wyciągnęła dłoń w jej stronę. Pierwszy, który rozmawiał z nią na równi i nie bał się powiedzieć tego co myśli. Obcy, który zaryzykował własne życie, żeby jej pomóc i zapewnić bezpieczeństwo. Nie był dla niej już potworem czy trollem. Był po prostu mężczyzną, który różnił się od niej. Czy tak nie powinno się postrzegać innych ras? Czy tak miała patrzeć na innych, a w szczególności na taurenów, z którymi miała teraz żyć? Nie widzieć w nich kopyt i zwierzęcych głów. Musiała widzieć kobiet i mężczyzn. Osoby, z którymi w większym lub mniejszym stopniu będzie musiała się porozumieć. 

      - Żegnaj Skinandi. - Usłyszała głos jak przez mgłę. Białowłosy kucał przy niej i delikatnie zebrał włosy z jej twarzy. Patrzył na cienie, które sporo się powiększyły od czasu, gdy elfka tak przejęła się ich pojawieniem. - Obyś znalazła cel, do którego będziesz dążyć - szepnął i przejechał palcem po obroży. Otworzył usta, jakby coś jeszcze chciał powiedzieć, ale dostrzegł jak lekko zmarszczyła brwi. Uniósł kąciki ust i wstał. Wolał zniknąć nim się obudzi.
      Wyszedł i podszedł do raptora, który zaczął się rozglądać, gdy tylko założył mu lejce.
- Ona nie idziesz z nami. - Jaszczur popatrzył na niego niezadowolony.
- Kidlat! - Troll obrócił się i uniósł kąciki ust.
- Przyszedłeś dać mi w pysk, po tym jak wrobiłem cię w niańczenie elfki? - spytał z uśmiechem, a Ibwe również uniósł kąciki ust.
- Zrobię to jeśli namiesza w osadzie, a wcześniej rzucę ją na pożarcie pancernikom piaskowym. - Spoważniał. - Jednak nie o tym przyszedłem porozmawiać.
- Zamieniam się w kamień - zaśmiał się.
- Kamień? - zdziwił się wół.
- Spytaj elfkę, a teraz mów.
- Ona jest tego warta? - Troll uniósł brew. - Nie mów mi, że zrobiłeś to wszystko z dobroci serca, bo w życiu ci nie uwierzę.
- Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy, nie chciałem, żeby wylądowała na posłaniu jakiegoś orka. Później to ona poprosiła mnie o pomoc. Jest dzieckiem, które łapie świat oczami. Gdy dostrzeże coś nowego przygląda się temu i obserwuję. Jest tak samo ciekawa wszystkiego jak my kiedyś. - Pociągnął lekko raptora. - Pochodzi z wyższych sfer, a kapłanki są najwyżej stojącymi kobietami w społeczeństwie nocnych elfów. Pomyśl jak jej ucieczka mogła namieszać.
- To nadal nie wyjaśnia, czemu dałeś jej obroże.
- Zaciekawiła mnie Ibwe. - Popatrzył mężczyźnie prosto w oczy. - Jest bardzo spostrzegawcza i szybko wyciąga wnioski. - Poklepał go po plecach. - Sądzę, że czymś jeszcze nas zaskoczy. Wiem o niej tyle, co ona o mnie. Większość to nasze własne obserwacje, więc nie jest taka głupia jak wydaje się na pierwszy rzut oka.
- Wrócisz po nią? - spytał, gdy białowłosy zaczął się już oddalać.
- Los zadecyduje przyjacielu - odpowiedział i podniósł ręką na pożegnanie, po czym zniknął między domami. Tauren odetchnął i wszedł do chaty. Miał zaprowadzić elfkę do Tsaony. Po tej rozmowie z Kidlatem zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił wybierając ją. Młoda kobieta z wyższych sfer miała pomóc w zajmowaniu się szóstką dzieci? To może się źle skoczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top