Część 82.

-Chcę go zobaczyć-Alexander stanął koło krat i spojrzał prosto w oczy Voldemorta-Muszę zobaczyć syna.

-A raczej jego marniejące ciało?-zakpił czarnoksiężnik. Mężczyzna potarł czoło, a jego oddech przyspieszył. Od jakiegoś czasu był rozdzielony z Rowleyem, ale codziennie towarzyszyły mu jego zduszone krzyki-Wiesz, kusi mnie, żeby mu powiedzieć o waszym bliskim pokrewieństwie. Chciałbym, żeby poczuł inny rodzaj zaskoczenia nim umrze. Może coś miłego? Dla odmiany.

-Błagam cię, zostaw go-Alexander padł na kolana-On jest jak dzieciak, pogubił się w życiu. Beze mnie, tudzież Cass, nie miał wzorców. Ciężko mu było do kogoś się dostosować. Wcale nie chciał cię zdradzić, po prostu...

-Po prostu planował się zemścić za was-dokończył za niego Czarny Pan. Mężczyzna pochylił głowę-Ciesz się, że dane ci było go słyszeć. Nigdy więcej o nic mnie nie proś.

***

Aurorzy bardzo szybko dowiedzieli się o działaniach Śmierciożerców na terenach należących do Weasleyów. Severus zabrał Bellę i Dracona zdala od wszystkich wydarzeń-nie można było dopuścić, by ktoś połączył fakty-ale Harry musiał ujrzeć światło dzienne.

Już następnego dnia w Proroku dało się przeczytać artykuły o 'niesamowitym zmartwychwstaniu Złotego Chłopca'. Sam Harry został zabrany na dokładne badania do świętego Munga, gdzie jednoznacznie określono iż należycie zajęto się nim po okrutnym skatowaniu. Molly i Artur poniekąd stali się bohaterami czarodziejskiego świata, ale przecież nie chcieli czerpać z tego żadnych korzyści. Kochali Harry'ego właściwie jak jedno ze swoich dzieci.

Severus zabrał żonę i chrześniaka w dość nieoczekiwane miejsce. Spinner's End raczej nie było często przez niego odwiedzane. Za każdym razem wspomnienia z rodzicami wracały.
To właśnie tu spędził swoje dzieciństwo, a zarazem najgorsze lata. Ojciec nigdy nie dawał mu spokoju, nawet teraz już spory kawał czasu od jego śmierci, prześladował Snape'a w koszmarach. Gdy tylko wchodził do salonu, widział bezbronne ciało matki, która właśnie tam się powiesiła. Ten dom był jednak najlepszym miejscem ucieczki, a gdzieś żyć trzeba było. Wskazał Draconowi tymczasowy pokój, który on sam kiedyś zamieszkiwał, a Bella usiadła przy stole w kuchni nucąc coś pod nosem.

Severus od niechcenia rzucił jakieś zaklęcie czyszczące, a cały kurz i brud zniknął. Bellatrix spojrzała na niego z ukosa.

-Wszystko w porządku?-spytała unosząc brwi. Skinął głową ponuro-Nie zauważyłam.

-Wszystko w porządku, nie drąż tematu-odparł oschle Mistrz Eliksirów, wyciągając talerze z szafki kuchennej.

-Harry jest bezpieczny, powinieneś się cieszyć-kobieta nie dawała za wygraną, za co jedynie zgromił ją wzrokiem. W końcu wzruszyła ramionami-Idę poczytać.

Udała się wprost do salonu, w którym znajdował się regał. Nie miała ochoty zastanawiać się co konkretnego chce wziąć, więc chwyciła pierwszą książkę z brzegu i zawróciła na korytarz. Na samym końcu holu znajdowała się mała, ale dość przytulna sypialnia, w której mieli spać na kilka dni, nim nie zacznie się rok szkolny. Pokój utrzymany był w ponurych barwach. Ściany pokrywała brązowa tapeta w wyblakłe, białe kwiatki, a ciemne meble wcale nie dodawały lepszej atmosfery. Szczerze mówiąc cały dom wyglądał podobnie, kobieta nie była jedynie u Dracona, który właśnie oswajał się z nowym otoczeniem.

Na hebanowej komodzie znajdowało się zdjęcie-mały, czarnowłosy chłopaczek, obejmowany sztywno przez kobietę o wyniosłym, ale w miarę przyjaznym wyrazie twarzy. Oboje wyglądali na nieco zaniedbanych. Bellatrix chwyciła ramkę do ręki i przejechała po niej, pozbywając się kurzu. W tym samym momencie do pokoju wparował Snape.

-Odłóż to-zarządził-Albo schowaj do szuflady, nieistotne.

-Myślałam, że tylko twój ojciec robił ci krzywdę-szepnęła Bella odkładając zdjęcie.

-Owszem, ale ona mu na to pozwalała-Severus drgnął, a wyraz jego twarzy jasno sugerował, że lepiej nie drążyć tematu.

Kobieta skrzywiła się i minęła męża, swoje kroki kierując ku drugiej sypialni. Draco siedział na łóżku, tępo patrząc w jakiś rysunek zawieszony nad biurkiem. Bella oparła się o framugę, chcąc zawiadomić chłopaka o swojej obecności, jednocześnie go nie strasząc.

Słysząc skrzypienie drzwi, Malfoy odwrócił się w jej stronę z ponurą miną. Uniósł brew pytająco.

-Och, rozchmurz się trochę!-Bella westchnęła siadając koło niego-Już za kilka dni rok szkolny! To szybko zleci i nim się obejrzysz, nie będziesz miał styczności z Czarnym Panem-obiecała.

-Oczywiście-mruknął chłopiec sarkastyczna. Kobieta przewróciła oczami.

-Chyba mieliśmy o czymś porozmawiać, prawda?-zapytała po chwili krępującej ciszy. Malfoy wzruszył ramionami i oparł brodę na ręku-Nie możemy tego odwlekać. Mów.

-Ale co?-spojrzał na nią nie rozumiejąc.

-Wybacz, ale mnie nie zwiedziesz-stwierdziła Bellatrix unosząc brew-Widziałam już wiele dowodów, że jest z tobą źle. Dzieciaku, chciałeś się zabić na moich oczach!

-I co z tego?!-Draco zmrużył powieki i instynktownie się cofnął-Nie zrobiłem tego, prawda?

-Ale mogłeś. Mogłeś, gdybym się nie pospieszyła z wyjaśnieniami!-warknęła dość nieprzyjemnie-Myślisz, że ja tego nie przeżywałam? Merlinie, nie wiem co się dzieje w twojej nastoletniej główce, ale doskonale zdaję sobie sprawę kto miał na to wpływ. Jesteś synem mojej siostry, co czyni mnie w pewnym stopniu odpowiedzialną za ciebie.

-To przede wszystkim idiotyczne, a poza tym nie potrzebuję was-zbył ją, wstając i podchodząc do swojej małej walizki.
Bella spojrzała na chłopca z boleścią w oczach.

-Nie, Draco-szepnęła-Potrzebujesz pomocy, ale nie chcesz nikogo do siebie dopuścić. A ja i Severus właśnie po to jesteśmy.

Niespodziewanie Malfoy odwrócił się w jej stronę i rzucił zmiętą koszulą na ziemię.

-Wyjdź stąd! Proszę, zostaw mnie samego!

Zaskoczona Bella w pierwszej chwili naprawdę cofnęła się do drzwi, ale zanim opuściła pokój, zerknęła do tyłu. Draco po raz kolejny wpadł w jakąś histerię. Usiadł w kącie pokoju, podkulił nogi i szlochał głucho w rękaw. Kobieta poczuła potrzebę powrotu, ale Severus słyszący tą sytuację i stojący obok drzwi, delikatnie pociągnął ją za sobą. Mężczyzna objął ją ramieniem i wprowadził do kuchni.

-Potrzebuje czasu...-próbował powiedzieć, ale Bella wyrwała mu się i spojrzała na niego zdenerwowana.

-No właśnie nie! Próbował się zabić! Powiedz mi, ile on ma lat żeby w ogóle o tym myśleć, co dopiero zrobić! Widziałeś go w ogóle? Kiedy on mógł jeść ostatni posiłek? Zaniedbaliśmy go jak cholera.

Draco uspokoił się, gdy wypił trzeci łyk wody przyniesionej wcześniej w dzbanku przez Snape'a. Na spokojnie wstał, wziął kilka głębokich wdechów i usiadł na łóżku. Rozejrzawszy się po pokoju, uznał, że narobił sporego bałaganu przypadkowo przewracając walizkę, więc ociężale zebrał porozrzucane ubrania. Odczekał chwilę i z wahaniem otworzył drzwi. Korytarz był pusty, a jedyne odgłosy dochodziły z kuchni. Smętnie się tam skierował, a jego serce zabolało, widząc ciotkę pocierającą skronie i wuja, nerwowo stukającego palcami w stół.

Nagle Draco poczuł ogromny wstyd i żałość.

Jakieś dwa tygodnie temu również wpadł w histerię, tyle że przy samym Voldemorcie. Na początku Czarnego Pana to wyraźnie bawiło, ale gdy dawał Draconowi polecenia, a ten nie był w stanie się poruszyć, podchodziło to pod nieposłuszeństwo, które rzecz jasna kończyło się karą. Malfoy nie mógł liczyć tego dnia na rodziców. Zostali wysłani na jakąś akcję z innymi Śmierciożercami, a słuch o nich zaginął na dwie doby.
Był bezbronny, samotny i zły. Zdrada, którą mimowolnie wtedy odczuwał, była zakorzeniona w jego głowie przez samego Voldemorta.

Mogłoby się wydawać, że Harry i on są dwiema zupełnie innymi osobami, choć wcale tak nie było. W końcu Potter był nękany przez wujostwo od maleńkości, ale Malfoy również przeżył swoje z ojcem, później doszedł do tego sam czarnoksiężnik...

Tyle, że o pobiciu Gryfona wiedział już każdy, nawet wśród mugoli, a o nim wszyscy milczeli. Kto mógł wiedzieć jaki dramat rozgrywa się za ścianą tego dumnego, pięknego dworu?

Draco wszedł do kuchni i przyciągnął wzrok Snape'ów.

-Chciałem przeprosić, nie powinienem był się tak zachowywać-wymamrotał, a ze wstydu jak najszybciej odwrócił się z powrotem do wyjścia.

Severus był szybszy. Doskoczył do chłopaka i pociągnął go z powrotem, sadzając na krześle. Uniósł brew i pokazał na koszulkę.

-Zdejmij to-zarządał dość ostro, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Blondyn zaczerwienił się, ale posłusznie ściągnął górną część ubrania. Nastała krępująca chwila ciszy-Kiedy ostatnio jadłeś porządny posiłek?

-Nie wiem-mruknął zgodnie z prawdą.

-Ale jak to możliwe, przecież wydawało mi się, że normalnie jadłeś u Molly-Bella stanęła obok zaniepokojona-Przecież to same kości-stęknęła załamanym głosem.

-Nie chce mi się jeść, a są różne sposoby, żeby wszystkim się wydawało iż to zrobiłem-odparł nastolatek wzruszając ramionami-Ale nic mi nie jest, naprawdę. Wszystko w porządku.

-Jasne, nie pamiętasz kiedy ostatnio zjadłeś coś konkretnego?-westchnął Snape podchodząc do chłopaka i kładąc mu rękę na chudym ramieniu. Ślizgon wyglądał, jakby coś sobie kalkulował w głowie, po czym pokręcił głową przecząco-A pozwolisz sobie pomóc?

-Tak-wydukał patrząc w podłogę. Severus skinął głową zadowolony.

-Więc będziesz musiał wszystko mi opowiedzieć. Najlepiej od początku.

Nikt nie widzi moich problemów.
Nikt nie zauważa moich zmagań.
Wszyscy dostrzegają moje porażki.

***

Minerva nerwowo postukała palcem w kolano, patrząc na Albusa siedzącego obok. W Ministerstwie siedzieli już dobre pół godziny, a kobieta zaczęła się niecierpliwić. Co jakiś czas rzucała komentarzem, że nikomu się tam nie spieszy i wszyscy mają ich w powiązaniu, aż w końcu w drzwiach stanął sam Knot.

-Witaj Korneliuszu-przywitał się ciepło Dumbledore, ale zdenerwowana McGonagall tylko skinęła głową.

-Albusie, Minervo, zapraszam do środka!-Minister wskazał im gestem fotele-Mam nadzieję, że nie czekaliście długo.

McGonagall chciała koniecznie coś powiedzieć, ale powstrzymywał ją fakt, że przyszli tam z prośbą. Nie mogła popsuć dobrych stosunków.

-Cóż, słyszałem, że nie udało wam się znaleźć pana McLevisa-oznajmił Knot z lekkim ubolewaniem w głosie-Przykro mi, bardzo pozytywny człowiek.

-Otóż to, a my nie mamy zamiaru kończyć poszukiwań-zasugerowała szybko McGonagall-Mam nadzieję, że rozumiesz o co chodzi, Korneliuszu.

-A i owszem-mężczyzna skinął głową-Spokojnie, umożliwię wam poszukiwania. A co ze stanowiskiem pracy. Jest wolne?

-Cóż, nie mamy jeszcze kandydata na nauczyciela-chrząknął Dumbledore-Może wziąłbym Severusa, a na eliksiry zatrudnił Slughorna?-pomyślał na głos.

-Zostaw Snape'a tam gdzie jest. Niech spełnia się w odpowiednim sobie zajęciu-powiedział Minister. Minerva czując delikatną sugestię, zmarszczyła brwi groźnie-Może dam swojego kandydata? Myślę, że to świetny pomysł.

-Skoro tak mówisz-Albus wzruszył ramionami, wiedząc już, że cokolwiek by nie zrobił, decyzja będzie zła. Knot zawołał skrzata i cicho coś mu powiedział.

-No cóż-chrząknął Knot-Za chwilę przyjdzie tu najlepsza na ten czas kandydatka, tak myślę. Tymczasem poczęstujcie się-podsunął im miseczkę landrynek-Te mugolskie dropsy są wyjątkowo dobrym wynalazkiem.

Siedzieli w ciszy, słysząc tykanie ogromnego zegara stojącego w rogu gabinetu oraz bicie własnych serc. Minerva zmarszczyła brwi zaniepokojona, kiedy emocje rosnące w jej myślach sięgnęły zenitu. Korneliusz próbował podjąć jakiś temat, ale każdy wydawał się wyjątkowo spięty.

Wreszcie nadeszła ta chwila. Drzwi gabinetu otworzyły się powoli, a wszyscy unieśli wzrok. Kobieta była wyjątkowo niska, a obcasy niewiele pomagały. Brązowe, krótkie pukle loków były ułożone pod różowym berecikiem. Sukienka w tym samym kolorze zdawała się opinać zaokrąglone ciało nowo przybyłej.
Albus doskonale ją znał, a Minerva nasłuchała się zbyt dużo.

Dolores Umbridge.

-Korneliuszu, wzywałeś mnie?

×××

Upseyyyy

SERDECZNIE WITAMY MOJĄ MAMĘ! Dołączyła do moich czytelników!
Ale mieszam w kanonie!

Za to właśnie kocham pisać ❤️

Ale i tak troszeczkę badziewny bo wenki brak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top