Część 76.

Molly wprowadziła ją do osobnego pokoju i zamknęła drzwi, ostatnim spojrzeniem dążąc leżącego na kanapie Harry'ego.

-Jesteśmy teraz same, mów-mruknęła starsza kobieta patrząc niepewnie na czarnowłosą.

-Może zacznę od początku-powiedziała Bella niepewnie. Molly skinęła głową.

-Tylko bądź szczera, bo opowiesz to samo z Veritaserum przed całym Zakonem-oznajmiła ostro kobieta, a Snape westchnęła.

-Nie jestem na tyle głupia. Będę mówić szybko i pewnie trochę plątać, ale chcę wrócić do Harry'ego-odparła, a Weasley uniosła lekko brew, gdy kobieta nazwała swojego dawnego 'wroga' po imieniu-To skomplikowane, ale wszystko rozpoczęło się, gdy wypuścili mnie ze szpitala po usunięciu Imperiusa przez łamaczy klątw. Mój świat się zawalił, czułam się zdradzona, więc również postanowiłam zdradzić. Jestem mściwa. Tamtego dnia Czarny Pan stracił autorytet w moich oczach, z czego doskonale musiał zdawać sobie sprawę. Stąd radykalne kroki o małżeństwie z rzekomo najbardziej oddanym sługą, z Severusem. Początkowo się załamałam, ale zobaczyłam pozytywy, gdy byłam już prawie pewna iż on nie jest tak wierny jak wszystkim się wydawało. Pewnego wieczoru chciałam go odwiedzić, ale przechodząc przez kominek nie spodziewałam się zastać tam śpiącego dziecka. To był Potter.

-Już wtedy wiedziałaś?-Molly lekko się rozluźniła, a jej słowa były przyjaźniejsze.

-Och tak-zaśmiała się Bella-Ale czekałam aż Severus sam mi powie. Cóż, do tej pory milczał. Gdy byłam już niemal wszystkiego pewna, na mojej drodze stanęła Luna. To jeszcze dziecko, wszystko mi dziś opowiedziała. Mówiła, że wiedziała, że tylko ja pomogę Harry'emu. Cóż, z perspektywy czasu to prawda, bo Severusowi grozi Dumbledore. Dlatego go uśpiłam i sama postanowiłam ratować bachorka, szczególnie gdy zauważyłam czerwień amuletu, który nosił Sever. Oznacza śmierć. Na szczęście w tym wypadku znalazłam drugi naszyjnik w ręce Dursleya, co mnie uspokoiło. Potem zabrałam stamtąd Pottera.

-Rozumiem, że to było w wielkim skrócie?-zapytała pani Weasley.

-Cóż, tak-Bellatrix spuściła wzrok na podłogę.

-Och, dziecko-westchnęła rudowłosa-Trzeba cię z tego przebrać!

-Mogę zobaczyć co z Harrym?-zapytała Bella, nie przejmując się tym, że jej suknia była cała lepiąca od krwi. Molly uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Bella wparowała do pokoju obok i pomimo nieufnych spojrzeń reszty rodziny Weasleyów, usiadła obok Wybrańca-Ktoś poszedł po Poppy?

-Tak, tata-odparł Percy, który już przekonał się do obecności Śmierciożerczyni w ich salonie. Obiecywał Snape'owi, że nie będzie oceniał ludzi tą miarą, co na razie wychodziło mu na dobre-Powinien zaraz przyjść.

-Dziękuję-odparła spokojnie kobieta i lekko ścisnęła dłoń nieprzytomnego Gryfona. Bill oraz Charlie wzięli jakieś namoczone wodą chustki i zaczęli myć twarz i tors Harry'ego, a George z Fredem udali się do kuchni po wodę dla wszystkich. W końcu każdy z osobna był zaskoczony tą sytuacją.
Bellatrix cierpliwie siedziała przy Potterze, póki nie przyszła Pomfrey. Pielęgniarka popatrzyła na nią krzywo i niepewnie, ale Molly zaraz ją uspokoiła.

-Jest w porządku-mruknęła-Proszę, zobacz co z Harrym...

-Bellatrix, weź z tej walizki niebieski eliksir-zarządziła magomedyczka rzucając zaklęcia diagnozujące na chłopaka-Zażyj go.

-Ja?-zdziwiła się czarnowłosa.

-Tak-odparła Pomfrey-Jesteś w ciąży, a nerwy nie są ci potrzebne. To cię trochę uspokoi, pij.

-Wybacz, moja droga!-wykrzyknęła Molly-Kompletnie zapomniałam, że spodziewasz się dziecka. Odpowiednio bym się tobą zajęła.

-Nic się nie dzieje-mruknęła Bella-Poppy, co z Harrym?

Cała rodzina też czekała na odpowiedź. Rona i Ginny już nosiło.

-Biedaczek, dużo przeżył-westchnęła kobieta-Głównie obrażenia zewnętrzne, oprócz tego krwotok, który zaraz zatamuję. Ale... Leczenie będzie długie. Chodzi nie tylko o zdrowie fizyczne, ale też psychiczne.

-Co te szumowiny zrobiły temu biednemu dziecku?-warknęła Bellatrix, a Charlie niepewnie położył jej rękę na ramieniu. Nie zareagowała.

-Będziemy mieli powtórkę z rozrywki-westchnęła pielegniarka-Dokładnie to samo, co robili mu wcześniej, tylko wtedy udało im się to osiągnąć przez dziesięć lat. Teraz w miesiąc. Molly, może niech najmłodsi udadzą się na górę. Zaraz wdrożę dość nieprzyjemne leczenie-Pomfrey spojrzała znacząco na rudowłosą, która skinęła głową.

-Ron, Ginny i bliźniacy na górę.

-Czy będzie z nim w porządku?-zapytał Ron zaciskając zęby.

-Oczywiście, że tak-wtrącił Bella-Ale musi odpocząć, więc zmykać ma górę.

Gdy najmłodsi byli już u siebie w pokojach, Poppy westchnęła.

-Jego żebra są połamane-oznajmiła-Żeby zniwelować krwotok, który tam powstał, muszę je jakby umieścić na swoim miejscu i pozwolić się połączyć. To bardzo bolesna procedura, Harry może się wybudzić.

Wszyscy w głuchej ciszy potwierdzili to skinięciami głowy, a pielegniarka zabrała się do roboty. Wymamrotała inkantację i żółte światło wyleciało w stronę Pottera. Najpierw słychać było cichy chrzęst, a potem dziwne pyknięcie. Chwilę była cisza, gdy nagle oczy Gryfona szeroko się otworzyły, a on sam rzucił się na bok. Artur złapał go i przytwierdził z powrotem do kanapy, podczas gdy Bellatrix położyła mu rękę na rozpalonym czole. Chłopak otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale z kącika wyciekła mu strużka krwi. Był przerażony, czując że coś leci mu po policzku i brodzie.

-Hej, Potter, już dobrze-mruknęła spokojnie Bella-Niedługo przyjdzie tu twój ojciec. Widzisz kto tu jest? Wszyscy Weasleyowie. Jesteś bezpieczny. Już nic ci nie grozi.

W oczach chłopca czaił się strach i ból, nie do końca wiedział co się dzieje. Głos żony Snape'a wszystko mu przypomniał. Pamiętał moment, kiedy go znalazła, kiedy wuj zaczął ich atakować, a ona owinęła go peleryną i najwyraźniej ich aportowała. Musiał wtedy totalnie odpłynąć, a teraz znów ujrzał nad sobą zmartwioną kobietę. To było tak nierealne, że wpadł w panikę. Gdy już się uspokoił, okazało się, że przebywa w Norze.

-Wybaczcie, teraz udam się po Severusa-oznajmiła czarnowłosa i podeszła do kominka-Pewnie jeszcze śpi.

***

Bellatrix weszła do sypialni i przyjrzała się śpiącemu małżonkowi. Wyglądało na to, że odpoczynek był mu potrzebny. Usiadła na łóżku i pogłaskała go po policzku.

-Bardzo nie chcę cię budzić, należało ci się trochę snu-mruknęła-Enervate.

Snape nigdy nie wybudzał się spokojnie. Od razu podskoczył do góry i widząc Bellę z nienawiścią ścisnął jej nadgarstki. Kobieta spojrzała na niego przerażona. Jej suknia była we krwi.

-Co zrobiłaś?-syknął-No mów!

Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo przez kominek wpadł zdenerwowany Dumbledore, który ciskał gromami z jasnych oczu.

Kolejny, pomyślała kobieta, patrząc gniewie na obu mężczyzn.

-Coś się stało? Nie widać, że jesteśmy trochę zajęci?-warknęła.

-Harry'ego porwano, a ty Severusie nie wmówisz mi, że nie miałeś z tym nic wspólnego-powiedział ostro dyrektor. Bellatrix uniosła brew.

-Doprawdy? Co niby miałby mieć wspólnego z Potterem?-zapytała niewinnie-Może mi wyjaśnicie?

-Niestety to sprawa tylko między nami-odparł sucho Dumbledore.

-To przykro mi, ale mój mąż właśnie wstał i nie sądzę, że chciałby teraz rozmawiać-ucięła czarnowłosa.

-Spał?

-Tak, Albusie. Spałem-mruknął zdenerwowany Snape.

-W takim razie wybacz, przyjdź rano do mojego biura-powiedział beznamiętnie dyrektor i skierował się w stronę kominka.

-Już lecę ratować twojego Złotego Chłopca-parsknął mężczyzna i przetarł oczy. Gdy staruszek już wyszedł, Mistrz Eliksirów natychmiast wytrzeźwiał-Bella, przepraszam. Poniosło mnie-sięgnął po dłonie kobiety, ale ta wyszarpnęła się i wstała.

-Nie dotykaj mnie-syknęła-Nie po to ratuję twojego dzieciaka, żebyś teraz się na mnie wyżywał!

-Merlinie, nie powinienem był tego robić-przyznał się-To się więcej nie powtórzy. Pamiętałem tylko tyle, że podałaś mi eliksir, więc wiesz...

-Jasne jasne-mruknęła związując włosy w kok-I uprzedzając twoje pytania, tak, Harry jest bezpieczny. Tak, jest z nim źle. Tak, pójdziemy tam.

Snape wykrzywił twarz w niemrawym uśmiechu i podszedł do Belli. Nachylił się by ją objąć, choć ta zrobiła to trochę niechętnie.

-Nie uważasz, że mamy do porozmawiania?

***

-Profesorze!-Ron chyba pierwszy raz w życiu tak ucieszył się na widok Snape'a. Podskoczył i pobiegł po rodziców. Na fotelu siedział przygnębiony Charlie, który mruknął pod nosem niemrawe powitanie i wrócił wzrokiem na kanapę stojącą obok.

-Severusie-usłyszał głos Molly, w którym brzmiała pewnego rodzaju ulga-Jak dobrze, że już jesteście.

-Przepraszam, że was zostawiłam na tak długo, ale mieliśmy do porozmawiania-powiedziała Bella pochodząca do kanapy i pochylająca się nad nią-No cześć Potter, to znów ja-zaśmiała się-Pewnie masz mnie dzisiaj dość, co?-zaczęła coś mówić, a Artur i Molly podeszli do Severusa.

-Bardzo dobrze się nim zajmuje-powiedziała rudowłosa-Jest troskliwa, opiekuńcza... Nie spodziewałam się tego.

-Ja też nie-mruknął Mistrz Eliksirów. Sam bał się podejść zobaczyć stan syna, więc na razie stał daleko-Co mówiła Poppy?

-Było blisko tragicznych powikłań, na szczęście Bellatrix zabrała go w miarę szybko-odparł Artur-Harry jest w złym stanie, szczególnie psychicznym, a zresztą o fizycznym nie ma co wspominać. Jego ciało było niczym rozorane. Połamane żebra to najmniejszy kłopot. Leczenie będzie długie i monotonne, ale trzeba cierpliwości od dziecka po przejściach.

-Oczywiście-Snape westchnął i spojrzał na Bellatrix, która kiwnęła mu głową, by podszedł. Emocje szarpały mężczyzną, gdy powoli ukazywało mu się ciało jego dziecka. Gdy w końcu zobaczył go całego, upadł na kolana i schował twarz w dłoniach. Weasleyowie szybko poszli na górę, by dać im trochę prywatności, a Bella stanęła z boku wiedząc, że jej mąż potrzebuje chwili z Harrym. Tors Gryfona był dosłownie fioletowy, z krwistymi odgnieceniami, twarz podobnie. Na szyi widniały ewidentne ślady duszenia. Potter patrzył swoimi przekrwionymi oczyma wprost na ojca. Snape płakał chyba trzeci raz w życiu. Łzy płynęły mu po policzkach, a on się tego wstydził-Przepraszam... Przepraszam, że pozwoliłem cię tam zostawić... To wszystko moja wina...- Bellatrix uklękła obok i pogłaskała go po plecach-Będę paskudnym ojcem dla naszego dziecka-zaśmiał się histerycznie-Tak jak okropny jestem dla niego.

-Przestań gadać głupoty-szepnęła-Jesteś niesamowity! Zdajesz sobie sprawę, ile istnień ratujesz z każdym spotkaniem Śmierciożerców? Ja chodzę tam dla zabawy. Ty dla innych, między innymi dla Harry'ego.

-Pozwoliłem mu wrócić do Dursleyów-zaczął czarnowłosy-To tak jakbym z góry dał im przyzwolenie na bicie go.

-Przestań schizować-Bella przewróciła oczami-To wszystko przez Dumbledora i Czarnego Pana, oczywiście. Ale nie martw się... Niedługo będziemy szczęśliwi.

Harry wziął mocny, świszczący wdech i coś wymamrotał, próbując się nawet poruszyć, ale Snape'owie go powstrzymali. Chłopak jednak nie dawał za wygraną.

-Tato...-wydukał i swoją wychudzoną ręką sięgnął dłoni mężczyzny. Bella uśmiechnęła się dumnie.

-A nie mówiłam? Już jest lepiej. A ty jak sądzę powinieneś z kimś porozmawiać, zanim zrobi to Zakon.



~*~

Nie lubię tego rozdziału. Nie miałam sił go pisać, przynajmniej końcówki xdd

Ale mimo wszystko enjoy! 🍭

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top