Część 57.
Wezwanie nadeszło szybko, niespodziewanie i boleśnie. Snape skrzywił się i westchnął podchodząc do szafki ze śmierciożerczymi szatami. Nałożył je na siebie jednym ruchem i po pięciu minutach opuścił teren Hogwartu. Szybko teleportował się pod Dwór Malfoyów i zobaczył, że kilka kroków przed nim stał McLevis.
-Cześć staruszku-chłopak słysząc dźwięk aportacji odwrócił się do niego z sennym uśmiechem.
-Mówiłem ci już kiedyś coś odnośnie mojego wieku. Może nie wyglądam specjalnie młodo, ale to nie jest powód, byś robił do tego przytyki smarkaczu-warknął Severus i pewnym krokiem ruszył do przodu. Rozbawiony Rowley podążył za nim, a wkrótce znaleźli się w salonie przed obliczem Voldemorta. Nie było tam nikogo innego oprócz ich trójki, co już zaniepokoiło Snape'a. W razie potrzeby szybko oczyścił umysł mając nadzieję, że McLevis zrobił to samo.
-Witaj, Mój Panie-zaczął chłopak skłaniając się.
-Chcę wyjaśnień-Czarny Pan niespodziewanie wstał, a Mistrz Eliksirów drgnął-Dlaczego o tak ważnych sprawach dowiaduję się od ludzi postronnych, a nie od moich szpiegów?!-czarnoksiężnik był bardzo zdenerwowany.
-Zapewne chodzi ci o rzekome otwarcie Komnaty, mój panie-zagadnął Snape. Voldemort zaśmiał się gorzko.
-Och tak, Severusie-odparł, po czym podszedł do mężczyzny i pogłaskał jego policzek-Jesteś takim inteligentnym Ślizgonem. Dlaczego ostatnio mam wrażenie, że nasza współpraca się zepsuła?
-Nigdy, panie-zarzekł czarnowłosy unosząc głowę-Chcieliśmy trochę bardziej zbadać sprawę i mieliśmy powiedzieć ci w najbliższym czasie.
-Wiesz ile rzeczy po drodze mogło się wydarzyć, głupcze?-warknął Lord i spojrzał na McLevisa, który dalej nieruchomo patrzył się w podłogę-Mimo, że was cenię, zawiedliście mnie. A jak ktoś mnie zawiedzie, musi ponieść konsekwencje danego czynu, czyż nie jest tak, Severusie?-Voldemort wyjął powoli różdżkę i z satysfakcją skierował ją na czarnowłosego-Zaczniemy standardowo. Crucio!
Długo opierał się działaniu zaklęcia, ale i on nie był całkowicie odporny na ból. Gdy Czarny Pan podwoił siłę zaklęcia, Snape skulił się na podłodze, a z jego ust uciekł krzyk bólu.
-Pectus-mruknął czarnoksiężnik. Teraz Severus nie mógł oddychać. Jego klatka piersiowa była niczym zmiażdżona, a wrażenie, że żebra wbijają mu się w płuca było bliskie prawdy. Próbował złapać oddech, ale jedynie sapnął cicho. Potem znów Crucio. Było to chyba ulubione zaklęcie Voldemorta, który nagminnie używał go na wszystkich. Nastąpiła chwila przerwy, a Snape odkrył, że jego oczy mimowolnie łzawią. Spojrzał przeszklonym wzrokiem na McLevisa, który stał z boku skulony i sam czekał na swoją karę.
-Cogitationes-mruknął z czcią Czarny Pan, a wokół głowy Mistrza Eliksirów zaczęły krążyć szepty. Były to jego najczarniejsze i najbardziej skrywane przemyślenia. Na szczęście tylko on je słyszał, choć tak naprawdę wcale nie chciał. Stwierdził, że jego myśli były czasem naprawdę... Mroczne. Na koniec Voldemort znów rzucił Crucio, a potem kilka zaklęć tnących.
-Severusie, ty otrzymałeś swoją nauczkę-oznajmił Lord patrząc z góry, na mężczyznę leżącego bezwładnie i patrzącego w sufit otwartymi oczyma-Ale tobą, Rowley jestem bardziej zawiedziony.
To lekko otrzeźwiło czarnowłosego. Zmusił się od odwrócenia wzroku wprost na McLevisa, który już wił się pod działaniem pierwszej klątwy. Dzielny chłopak starał się nie krzyczeć, ale Severus wiedział jak ogromny był to ból. Voldemort zbliżył się do Rowleya i przyłożył swoją różdżkę do jego ciała.
-Adoleret-powiedział czarnoksiężnik, a cichy skowyt wydobył się z ust chłopaka, gdy na jego szyi wykwitło duże oparzenie-Będziesz pamiętał, że nie można mnie zawieść, prawda? Crucio! Aquassus!
Rowley zachłysnął się, a jego oczy w panice szukały Severusa. Snape próbował podciągnąć się do pozycji siedzącej, ale każda kolejna próba kończyła się niepowodzeniem i pogorszeniem stanu obrażeń.
Słuchać było kolejny jęk, gdy Voldemort rozerwał szatę McLevisa i ponowił zaklęcie Adoleret. Duże oparzenie zdobiło teraz tors omdlałego chłopaka.
-Zrozumieliście jak bardzo mnie zawiedliście?-czarnoksiężnik westchnął-Sanguim-dodał i opuścił salon. Czar wywołujący krwotok wewnętrzny. Czerwona ciecz wypłynęła z ust, nosa i uszu McLevisa, a Snape mimo ogromnego bólu podczołgał się do towarzysza i złapał go za ramię.
-Już...-sapnął wręcz zdziwiony okropnym stanem swojego głosu-Teraz uważaj...-szepnął i po wzięciu głębokiego, drżącego oddechu, teleportował ich. Bramy Hogwartu zamajaczyły przed nimi w mgle, ale Rowley był nieprzytomny. Severus sam miał ochotę teraz zasnąć, ale wiedział, że nie może. Starał się wstać, co wyszło mu bardzo nieporadnie, więc zostawszy na kolanach próbował desperacko przedostać ich obydwóch do wejścia. Nagle jego cięcia zabolały mocniej, a on sam zachwiał się i upadł na bok. Ledwo otwierając oczy ujrzał jakieś światło, nawet kilka. Ktoś ukląkł koło niego i dotknął jego szyi.
-Severusie, słyszysz mnie? Nie możesz teraz zasnąć, dobrze? Postaraj się-znajomy głos rozbrzmiał gdzieś na krawedzi świadomości.
-A... Albus...-wychrypiał i zakrztusił się, a ciepła dłoń złapała jego rękę.
-Jestem tu chłopcze, Poppy również. Właśnie zajmuje się Rowleyem. Zabieramy was do skrzydła szpitalnego-oznajmił dyrektor, a po chwili Snape czuł, że się unosi. Po kilku minutach, które wydawać mogłyby się męką, dotarli do siedziby Pomfrey.
-Albusie, jakbyś mógł zerknąć chwilę na McLevisa-niewyraźna twarz pielęgniarki pojawiła się nad nim i kobieta zaczęła rozpinać guziki jego szaty oraz zdejmować ją. Mistrz Eliksirów rzadko miał chwile słabości, ale to była jedna z nich. Poppy nieumyślnie ściągając z niego ubrania naruszyła kilka cięć, które już zaczęły zasychać. Jęknął, a z jego oczu wyciekło kilka łez.
-Jest dobrze, Severusie-mruknęła kobieta-Przepraszam.
-Albus...-wycharczał niewyraźnie-Jak... Skąd...
-Młody pan Potter niestety miał wizję. Obudzony powiedział wszystko Minevrze, a ta natychmiast oznajmiła mi, że obaj jesteście w niebezpieczeństwie. Wiedziałem, gdzie was znajdę-opowiedział Dumbledore pokrótce.
-Harry... Wie?-Snape'a ogarnęła panika. Nie chciał, żeby dzieciak oglądał jego cierpienie i słabości. Rzeczy, które robi Czarny Pan są okropne i nikt nie zasługuje na takie traktowanie.
-Tak, bardzo się o ciebie martwi-odparł spokojnie dyrektor. W pewnym momencie Severus znów miał problem ze złapaniem oddechu, a jego oczy nagle w panice były szeroko otwarte. Rozbiegane spojrzenie ujrzało zaniepokojone oblicze Albusa, który przy sąsiednim łóżku nadzorował bezwładne ciało Rowleya. Oparzenie na torsie i szyi było widać z daleka.
-Severusie-Mistrz Eliksirów skierował swój spanikowany wzrok na pielęgniarkę-Dam ci teraz eliksir, dobrze?
Chłodna fiolka została przystawiona do jego ust, a zawartość wlana do środka. Prawie się zachłysnął nie mogąc przełknąć, ale Poppy delikatnie rozmasowała jego szyję, co zdecydowanie pomogło. Wtedy uzdrowicielka przeszła do McLevisa. Od razu zajęła się jego rozległymi oparzeniami.
-Muszę natrzeć to odpowiednim eliksirem i założyć opatrunki. Nie wiem, czy będzie się dało do końca to wyleczyć, Albusie-oznajmiła kobieta ściszonym głosem. Dyrektor westchnął ciężko i skinął głową.
-Rób co musisz, moja droga-odparł zrezygnowany. Na twarzy chłopaka malował się czysty ból, gdy magomedyczka smarowała świeżą ranę miksturą. W pewnym momencie sapnął, a jego przepełnione cierpieniem oczy otworzyły się. Rozejrzał się nerwowo-Spokojnie, jesteś w Hogwarcie-Poppy pogłaskała go po włosach kojąco. Na początku nie czuł bólu, ale gdy uświadomił sobie co właściwie się stało, od razu oparzenia zapiekły, a mięśnie szarpnęły. Przynajmniej czuł, że krwotok wewnętrzny spowodowany zaklęciem Sanguim ustał. Przechylił głowę na bok i ujrzał leżącego bezwładnie Severusa. Nagle Rowleya zalała fala podziwu dla mężczyzny. Nie dość, że tortury wytrzymywał praktycznie w ciszy, to jeszcze był w stanie teleportować ich pod Hogwart.
Spojrzał pytająco na dyrektora i z powrotem na kolegę z łóżka obok.
-Wszystko z nim w porządku. Cięcia ma zabandażowane, oddech powrócił do normy. Jest po prostu wyczerpany-powiedział Dumbledore, ale przy ostatnich słowach chłopak z powrotem odpłynął do krainy snów.
Zza drzwi można było usłyszeć kroki. Jedne szybkie i ciche, drugie to był stukot obcasów. Nagle drzwi skrzydła szpitalnego otworzyły się i wpadł przez nie bardzo zmartwiony chłopiec.
-Tata! -krzyknął i zaczął biec do łóżka Severusa. Za nim wbiegła Minerva wyjątkowo blada i zdenerwowana.
-Przepraszam Albusie, próbowałam go zatrzymać-usprawiedliwiła się szybko-Dzieciak jest bardzo nieposłuszny! Niech pan tu wraca, panie Potter!-krzyknęła i chciała kontynuować tyradę o niegrzecznych uczniach, ale Dumbledore przyłożył palec do ust, a ona zamilkła i spojrzała najpierw w stronę McLevisa, później Snape'a.
Harry podbiegł do ojca i szybko spojrzał na niego oceniając obrażenia.
Voldemort przedtem również wysyłał mu wizje tortur rozmaitych ludzi, ale gdy tylko zobaczył w nich Mistrza Eliksirów i nauczyciela OPCM od razu wiedział, że musi coś z tym zrobić. Zgłosił to profesor McGonagall, która natychmiast powiedziała to dyrektorowi. Dumbledore obiecał poczekać na poszkodowanych przed bramą.
Harry nie chciał widzieć jak jego tata cierpi, więc usiłował jak najszybciej się obudzić, ale to nic nie dawało. Chłopiec spojrzał teraz na swojego przybranego ojca z troską i żalem.
-Chciałem coś zrobić-szepnął-Ale nie mogłem, jego moc jest zbyt duża.
Oczy Snape'a otworzyły się leniwie i z bólem.
-Cześć bachorze-wyszeptał siląc się na mocniejszy ton.
-Hej tato-zadowolone iskierki przeszły przez twarz chłopca-Jak się czujesz?
-Świetnie-zaironizował mężczyzna chcąc trochę uspokoić dzieciaka, bo tak naprawdę czuł się paskudnie.
-No ja nie wiem-mruknął rozbawiony Potter-Po tym co widziałem, to raczej nie.
Severus zakłopotał się tymi słowami.
-Harry-zaczął, ale przerwał mu kaszel. Rany jakby się rozszerzyły, co spowodowało większy ból.
-Może lepiej jeszcze nie mów, tato-chłopiec szczelniej nakrył Severusa kołdrą, a ten podświadomie się uśmiechnął. Miał kogoś o kogo mógł dbać i ta osoba troszczyła się też o niego. Miał syna.
-Przepraszam, że musiałeś to oglądać-Snape próbował zmienić swoją pozycję na wygodniejszą, ale był to dość trudne.
-Severusie nie rób tego-zagroziła pielęgniarka, która odwróciła się obserwując jego wyczyny-Jeszcze nie możesz.
-Kobieto, planuję rano iść prowadzić zajęcia-warknął nauczyciel eliksirów. Poppy wybuchła śmiechem.
-Chyba majaczysz, może powinieneś wrócić spać?-zapytała sarkastycznie-Co ty na to Harry, byśmy dali twojemu tacie odpocząć?-zapytała złośliwie, a Snape rzucił jej spojrzenie pełne pogardy na tyle ile było go stać, po czym delikatnie pogłaskał Pottera po plecach.
-Jesteś zmęczony, dzieciaku. Myślę, że powinieneś pójść spać, bo za kilka godzin masz zajęcia-szepnął słabo i wysilił się na złośliwy uśmiech.
-Myślę, że w związku z tymi wydarzeniami możemy dać mu wolne-orzekł dyrektor, a Severus prychnął cicho.
-Myślałem, że to ja byłem torturowany, a nie on. Poza tym będzie miał zaległości.
-Panna Granger zadba o to, by nie miał. Prawda Harry?-Dumbledore mrugnął do chłopca, który energicznie pokiwa głową. Nagle Snape spochmurniał.
-On wie. Czarny Pan wie o tym, co się tu dzieje, co oznacza, że maczał w tym palce-mruknął mężczyzna i syknął, gdy rany mocniej zapiekły. Oddech na chwilę ugrzązł mu w gardle.
-Severusie?-Poppy stanęła nad nim lekko odpychając Pottera-Powiedz co cię boli.
-Nic-szepnął, ale pielegniarka wiedziała lepiej.
-Daj sobie pomóc-powiedziała, a jego czarne przeszklone oczy spojrzały w jej. Skinął głową w geście poddania się.
-Rana... Boli mnie rana na torsie-wystękał, a kobieta natychmiast odkryła pościel i zajęła się cięciami.
Harry stał z boku i patrzył. Potem zerknął na łóżko, na którym leżał nieprzytomny profesor McLevis. Ponieważ dyrektor i pielęgniarka zajmowali się Snape'm, był tam sam i szczerze powiedziawszy wyglądał mizernie. Na codzień był wygadany czym denerwował Pottera i Rona, ale teraz leżał jakby miał już nie wstać, co sprawiło, że Wybraniec poczuł ukłucie w sercu. Właściwie nie znał tego człowieka. Jaka była jego przeszłość?
Co musiał przeżyć zanim trafił do Hogwartu? Było tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi.
Dumbledore odwrócił się i najwyraźniej zobaczył rozterki chłopca.
-Później ci coś pokażę, dobrze Harry?
I... To by było na tyle haha
A tak serio to totalnie nie wiedziałam o czym zrobić rozdział, to postanowiłam przywrócić do chwały naszego Rowleya.
Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni tym rozdziałem tak jak ja 😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top