Część 50.

Lekcje Severusa z reguły odbywały się w przygnębiającej atmosferze, więc gdy jego uczniowie pracowali, wokół panowała cisza, a jedynym dźwiękiem było bulgotanie kociołków. Dlatego nauczyciel eliksirów miał dużo czasu na przemyślenia.

A ostatnio jego głowę zaprzątała tylko kwestia Komnaty Tajemnic. Wiele godzin myślał co zrobić, by uchronić Harry'ego przed zgubnym dla niego planem Czarnego Pana, ale jedyne co przychodziło mu na myśl to lekcje oklumencji. Tylko, że dzieciak był tak krnąbrny i nieposłuszny, że Severus nawet nie odbywając z nim jednej sesji już wiedział, że będzie po prostu źle. Mimo wszystko musiał podjąć te radykalne kroki, gdyż mogły okazać się jedynym wyjściem. Tylko jak tym Gryfońskim półgłówkom miał pokazać że nienawidzi Harry'ego i chce mu jak najbardziej dopiec, a jednocześnie się z nim spotkać?

W sumie było tylko jedno wyjście. Szlaban.

Snape uniósł wzrok patrząc na pracujących ciężko uczniów i prychnął pod nosem. Eliksir, który wykonywali był wręcz prymitywny, a oni siedzieli nad nim już około półtorej godziny. To była idealna okazja, by ich postraszyć. Czarnowłosy wstał gwałtownie i kilka osób poruszyło się niespokojnie na stanowiskach pracy. Jedynie panna Granger dodawała już spokojnie ostatnie składniki. Snape musiał przyznać, że dziewczyna miała potencjał. Oczywiście nigdy by tego nikomu nie powiedział, tym bardziej, że Gryfonka potrafiła być pyskata i często zdecydowanie nie należała jej się pochwała. Zresztą musiał zachowac swoją maskę. Z książką w ręku chodził pomiędzy uczniami, którzy przy każdym jego kroku coraz bardziej się kurczyli, szczególnie ten cały Longbottom.
Snape podszedł do stolika Malfoya i z uznanien pokiwał głową. Jemu również zostało tylko kilka kroków do skończenia. Mężczyzna podszedł bliżej Granger i zajrzał do jej kociołka. Idealnie wywarzony eliksir właśnie otrzymywał ostatni składnik. Potem Severus odwrócił się do Harry'ego.

-Potter, co to za breja?-zapytał oschle. Brunet spojrzał na niego pytająco.

-Przepraszam, nie rozumiem. Eliksir robiłem zgodnie z przepisem i chyba nawet wygląda tak jak powinien-powiedział chłopiec wskazując jakiś obrazek w podręczniku. Snape pokiwał głową zażenowany.

-Jeszcze zobaczymy, Potter-mruknął i odłożył trzymaną przez siebie księgę na stanowisko Wybrańca. Ktoś go zawołał. Odszedł, bo tylko czekał na taką okazję. Porozmawiał z uczniem, który go prosił o podejście i znalazł idealny moment, gdy Harry wrzucał składnik do kociołka. Machnął różdżką niezauważalnie i nagle dało się słyszeć huk. Resztki eliksiru wylewały się z uszkodzonego kociołka wprost na książkę Severusa. Dokładnie tego mężczyzna oczekiwał. Znalazł się z przodu klasy w trzech długich krokach i ogarnął sytuację wzrokiem.

-Potter! W tej chwili to wyjaśnij!-warknął zaciskając zęby. Chłopiec był już blady, gdy tylko kociołek wybuchł, ale teraz zupełnie mógł zlewać się z kolorem ważonego przez uczniów eliksiru-czerwonym.

-T... To nie ja!-jęknął Harry i wyglądał jakby miał się popłakać.

-A kto niby? Wiesz ile mogłeś wyrządzić szkód swojemu otoczeniu?-Snape zbliżył się jeszcze bardziej.

-Ale przysięgam, robiłem wszystko co było napisane...-szepnął żałośnie. Severus posłał mu kpiące spojrzenie, po czym jego wzrok uciekł na stolik, a konkretnie na książkę którą tam zostawił. Była cała zalana i przeżarta.

-Och, głupi bachorze!-warknął mężczyzna biorąc zniszczoną rzecz do ręki-Widzisz coś ty narobił? To był jedyny dostępny w Anglii tom!

Cała klasa przysłuchiwała się temu niemiłemu wydarzeniu, a Hermiona Granger zmarszczyła brwi. Przyjrzała się owej książce wcześniej, znała ten tytuł. Będąc na Pokątnej przed początkiem roku, wstąpiła do Esów Floresów i tam były chyba cztery egzemplarze na samej wystawie. Dziewczynka przyjrzała się dokładnie ruchom profesora i starała się odczytać emocje z jego twarzy. O dziwo... Nie wyglądał na złego. To, że krzyczał nic nie znaczyło. Nauczyciel eliksirów mocno walnął księgą o stanowisko Harry'ego i rzucił zaklęcia zabezpieczające. Hermiona spojrzała obok na Rona, który współczującym wzrokiem wpatrywał się w plecy przyjaciela. Potem jej wzrok przeszedł na Ślizgonów. Cała elita, łącznie z Draconem, śmiała się cicho. Oczywiście Granger rozumiała postawę Malfoya i konieczność takich czynów. Nie mógł pokazać po sobie swej odmienności.

-Szlaban, Potter-warknął Snape oczyściwszy stanowisko Gryfona-Dziś o osiemnastej.

Harry otworzył szerzej oczy.

-Ale akurat dziś są treningi Quidditcha...-jęknął żałośnie.

-Och, doprawdy?-zapytał Snape kpiąco-Tym większa moja satysfakcja. Masz się stawić, inaczej dostaniesz cały tydzień szlabanów. I piętnaście punktów odbieram Gryffindorowi za twoją zuchwałość.

Zapadła cisza.

-Ktoś już skończył?-zapytał nagle Mistrz Eliksirów. Hermiona zgłosiła się niepewnie, Draco również. Mężczyzna oczywiście poszedł najpierw do swojego wychowanka, a gdy skończył sprawdzać efekt jego pracy, ogłosił koniec lekcji. Zrezygnowana Hermiona wywlekła się z klasy i podążyła za wściekłym Ronem i przygnębiony Harrym.

***

-To było iście niesprawiedliwe!-osądził Weasley, a Harry uśmiechnął się niemrawo pod nosem.

-Miał prawo, zniszczyłem i eliksir i rzadką książkę-odparł Wybraniec i wyjął podręcznik Obrony z torby.

-Nie do końca...-mruknęła Hermiona, ale nikt jej już nie słyszał.

-Chodźcie, teraz się rozerwiemy na OPCM. To jedyne dobre wieści na dziś-Ron przetarł twarz dłońmi i westchnął ciężko. Miał rację i Hermiona musiała to przyznać. Dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki, a ją czekała jeszcze dobrowolna pomoc pani Pince w bibliotece. Uwielbiała przeglądać i magią układać książki, ale teraz nie miała na to ochoty. W sumie zawsze mogła odmówić kobiecie, ale byłoby jej wstyd. Przyjaciele weszli do sali. Rowley McLevis uśmiechał się do nich i zaprosił na miejsca. Granger szybko zajęła swoje i wyciągnęła książki. Harry dosiadł się do niej i lekcja się zaczęła.

-Dziś zajmiemy się zaklęciami obronnymi. Jesteście już na tym poziomie, że podstawowe zdołacie opanować w mgnieniu oka. Ponadto dojdą nam zaklęcia tarczy i już wkrótce bedziecie mogli się pojedynkować!-ogłosił mężczyzna, a całej klasie nagle poprawił się humor i zaczęli wesoło szeptać między sobą.
Ron siedzący z Nevillem odwrócił się w stronę Granger i Pottera.

-Świetnie, co nie?-zapytał entuzjastycznie, a oni przytaknęli prawie odruchowo.

-Dobrze. Po tym jakże miłym początku przejdźmy do podstaw-McLevis zaśmiał się-Czy ktoś z was słyszał i umie nam opowiedzieć coś o zaklęciu Expelliarmus?

Ręka Hermiony wystrzeliła w górę. Rowley posłał jej uprzejmy uśmiech.

-Zaklęcie ma za zadanie wytrącić to, co druga osoba trzyma w ręku. W przypadku pojedynku z reguły jest to różdżka-Gryfonka jakby wyrecytowała regułkę z podręcznika.

-Świetnie, pięć punktów dla Gryffindoru.

***

Harry powoli jadł kolację myśląc o nadciągającym szlabanie ze swoim ojcem. Zdawał sobie sprawę, że był on wywołany specjalnie, ale i tak czuł się winny wydarzeniom z lekcji. Hermiona jedząca obok, czytała przy okazji książkę i nie odrywała wzroku od nagromadzonych literek. Ron natomiast dyskutował z Seamusem, Deanem i Nevillem prawdopodobnie o Quidditchu, Harry się nie wsłuchiwał, bo poczuł nagłą potrzebę wyjścia z Wielkiej Sali. Jego głowa wręcz pulsowała, a blizna bolała coraz bardziej. Zaczął się wiercić na swym miejscu, zauwayli to bliźniacy.

-Hej, Harry...

-Coś nie tak?-mówili na przemian. Wybraniec posłał im lekko wymuszony uśmiech, starając się uspokoić wewnętrzne emocje. Czuł jak dostaje ataku paniki i naprawdę chciał już tylko stamtąd wyjść.
Właśnie miał zamiar odwrócić się i wyjść, gdy poczuł na swoim ramieniu delikatny, ale stanowczy uścisk. Odwrócił się w tamtą stronę z załzawionymi oczami.

-Już szlaban, Potter-wydusił z siebie Snape i wyprowadził chłopaka z sali. Na początku kolacji widział dziwne zachowanie swojego podopiecznego i podejrzewał, że coś się dzieje. Przez chwilę nawet poczuł się winny, bo przez myśl przemknęło mu, że to od dzisiejszych wydarzeń na jego lekcjach, jednak kto jak kto, ale Snape nie lubi mieć wyrzutów sumienia. Szybko zaprowadził Harry'ego do lochów i gdy byli już bezpieczni i sami, chłopak od razu złapał się za głowę obiema dłońmi i stęknął.

-To tak boli-mruknął-Coś rozwala moją głowę od środka.

-Świetnie, idealna pora na szlaban-warknął kpiąco Snape patrząc na skrzywionego chłopaka.

-Przepraszam, za dzisiejszą sytuację, naprawdę nie chciałem tego zrobić...-Harry zaczął się tłumaczyć, a Severus zaśmiał się krótko.

-To ja to spowodowałem, nie martw się.

-Dobrze wiedzieć-burknął obrażony chłopak-Po co chciałeś mi dać szlabam, tato?

-Będziemy się uczyć.

-Świetnie. Po prostu super!-Potter usiadł na kanapie i odchylił głowę do tyłu ze zdenerwowania.

-Harry, to jest rzecz, której bardzo potrzebujesz. Akurat ty-stwierdził Severus i zaczął przeszukiwać jedną z szafek z eliksirami. Po kilku sekundach wyjął fiolkę z fioletowym płynem-Musisz to wypić. Chyba jest dobre w smaku.

Wybraniec niechętnie chwycił butelkę i wypił jej zawartość po odkorkowaniu. Faktycznie, płyn był lekko słodki i smakował niczym maliny.

-Na co to było?

-Na rozluźnienie i uspokojenie-odparł Snape kierując się w stronę kanapy.

-Jestem spokojny!-wykrzyknął oburzony chłopak, a Severus zaśmiał się dźwięcznie.

-Właśnie widzę. Siedź spokojnie, bo jak eliskir zacznie swoje działanie, to możesz czuć zawroty głowy. Połóż się na brzuchu i ułóż tak wygodnie jak chcesz-powiedział Snape i przysunął krzesło do sofy.

-Tato-Harry zaczerwienił się. Mistrz Eliksirów spojrzał na niego pytająco-Ja... Ale... Ty nie zamierzasz mnie walnąć albo coś?-wydusił na jednym wydechu.

-Słucham?-Severus zacisnął zęby-Jak możesz tak w ogóle myśleć?

-Nie o to chodzi-Harry opuścił głowę-Czasem wujek jeśli nie kładł mnie przez kolano to kazał mi się rozłożyć na sofie i...

-Wystarczy-Snape przerwał tyradę-Nie jestem twoim wujem, a ty masz się położyć. W tej chwili.

Dziecko mrucząc coś pod nosem wykonało polecenie i po chwili ułożył twarz bokiem, by widzieć co się dzieje. Severus rozsiadł się wygodnie na krześle i wziął kilka głębokich wdechów. Przymknął oczy, a Harry przyjrzał mu się zdziwiony.

-Co robisz?

-Odpoczywam, nie widzisz? Oddychaj głęboko, Harry.

Chłopiec wykonał polecenie i w pewnym momencie zaczęło mu się nawet kręcić w głowie.

-Teraz zamknij oczy i nie myśl-powiedział Snape spokojnym tonem.

-Co?-spytał głupio Wybraniec-Mam nie myśleć?

-Dokładnie. Niech w twoim umyśle będzie pustka.

Harry postanowił skupić się na kolorze czerni, gdy zamykał oczy. Lekcje jego taty były co najmniej dziwne, szczególnie iż Gryfon oczekiwał jakichś wyjaśnień względem dzisiejszego wymuszonego szlabanu. Najwyraźniej Snape nie zamierzał się tłumaczyć, więc Potterowi nie pozostawało nic innego jak wykonywanie jego poleceń.

-Czy wiesz, kto jest moim największym wrogiem? Moim zdrajcą, Harry?-zapytał nagle Mistrz Eliksirów. Chłopiec mruknął coś w stylu 'nie', a wtedy mężczyzna uśmiechnął się pod nosem-To moje myśli.

-W jakim sensie?-wymruczał Potter z twarzą w poduszce.

-Oczywistym jest, że jako czarodzieje mamy wiele zdolności, ale to od nas zależy jak je wykorzystamy-zaczął Snape-Jedną z tych zalet jest czytanie w myślach. Można to zrobić nawet, gdy druga osoba nie zdaje sobie z tego sprawy, poprzez Legilimencję. Przeszukiwanie czyichś wspomnień może być zgubne. Wyobrażasz sobie, co by się stało gdyby Czarny Pan zobaczył ciebie w mojej głowie i to w pozytywnym znaczeniu?-Harry zbladł gwałtownie i usiadł-Dlatego jest coś takiego jak Oklumencja. Jej nauka pomoże ci zapanować nad swoimi emocjami, odczuciami i wspomnieniami.

-Mnie?-zapytał zaskoczony Gryfon.

-Tak, dzieciaku, ciebie. To ty jesteś najbardziej narażony na atak ze strony Czarnego Pana-odparł rezolutnie Snape u westchnął-Nauka ma ci pokazać jak tworzyć skuteczną tarczę w każdej sytuacji. Nie będziesz miał koszmarów, żadnych wizji i innych defektów.

-Ale super! Powiedz mi proszę, co mam robić! Kiedy zaczynamy? Chciałbym już!-zaczął entuzjastycznie Harry, a Severus uśmiechnął się pod nosem. Poszło łatwiej niż myślał.

***

Narcyza Malfoy stała nad siostrą i cicho podśpiewując czesała jej bujne loki. Bellatrix natomiast znudzona patrzyła w lustro. Obie nie miały dużo do roboty, a wręcz niepokoiły się chodzić po domu gdy był tam Voldemort. Przynajmniej żona Lucjusza, bo Black i tak dużo sobie z tego nie robiła.
Pani Malfoy rozmyślała o Draconie przez wiele ostatnich dni. Nie chciała przyjąć go do domu z powrotem na święta, by był bezpieczny, ale odczuwała ogromną pustkę i smutek. Jej syn wydoroślał w ostatnim czasie, kiedy go widziała. Kobieta zdawała sobie sprawę, że wpływ na to miał Voldemort. Bella również wyglądała na za zamyśloną, a wręcz czymś zakłopotaną. Narcyza miała już dawno spytać co się dzieje, ale było tak mało czasu i okazji...
Siedząca poruszyła się niespokojnie.

-Co jest?-pani Malfoy zmarszczyła brwi i zaprzestała czesania włosów siostry. Bella przetarła twarz dłońmi i westchnęła ciężko.

-Muszę porozmawiać z Severusem.

-Z jakiego powodu?-dopytywała się Narcyza.

-Nic ci do tego.

-Możesz mi się zwierzyć, wiesz o tym.

Czarne oczy Belli odszukały wzrok jej siostry.

-Po pierwsze, znam datę ślubu-zaczęła ciemnowłosa i ciężko wypuściła powietrze-Po drugie po prostu chciałabym z nim porozmawiać. O wszystkim.

-Od kiedy chcesz z nim w ogóle przebywać?-zaśmiała się Narcyza.

-Idziesz ze mną?-Bella wstała i podeszła do kominka biorąc garść proszku Fiuu. Pani Malfoy zawahała się, ale ostatecznie odłożyła szczotkę i poszła za siostrą. Przeszły wprost do komnat Snape'a i zastały tam coś, czego się nie spodziewały. Na krześle siedział sam Mistrz Eliksirów, a obok na kanapie, Harry Potter. Obaj wyglądali na zdziwionych, ale Severus zaraz z powrotem założył swoją maskę obojętności.

-Witajcie-ucałował w dłonie obie kobiety, które patrzyły na zakłopotanego Harry'ego. Snape westchnął-Potter ma szlaban. Możesz już iść, smarkaczu.

-Tak jest, panie profesorze-mruknął dzieciak i szybkim krokiem zebrał swoje rzeczy, po czym pospiesznie wyszedł.

-Oh Merlinie, jaki uroczy dzieciak-sarknęła Bella i rozsiadła się na sofie. Jej siostra natomiast bardziej subtelnie spoczęła na fotelu i wygładziła ręką wszystkie nierówności na sukni. Snape zaproponował im coś do picia-Znam datę ślubu-wystrzeliła nagle Bellatrix nie mogąc już wytrzymać napięcia.

-Zatem słucham-powiedział opanowany mężczyzna siadając na krześle.

-To sobota piętnastego maja-Bella zaczęła bawić się rękawem sukni. Wydarzenia z nocy świątecznej wróciły ze zdwojoną siłą-Będą wszyscy, dosłownie.

-To wielkie wydarzenie, nieprawdaż? Bez konsekwencyjnie odebranie wolności nam obojgu-sarknął Severus obserwując baczniej Narcyzę, która również spojrzała na niego zaniepokojona.

-Snape-powiedziała niespodziewanie Bella-Za to co zdarzyło się w święta... Chciałam przeprosić, nie powinnam była przychodzić.

-Nic się nie stało-burknął Mistrz Eliksirów i odwrócił zakłopotane spojrzenie. Black go przeprosiła. Ona nigdy tego nie robiła.

-Co przede mną ukrywacie?-zapytała do tej pory wyłączona z rozmowy Narcyza. Bellatrix wstała.

-Pewnie niedługo nasz Pan wezwie Wewnętrzny Krąg, do zobaczenia-ucięła kobieta i szybko opuściła Hogwart siecią Fiuu.

-Narcyzo, myślałaś może nad tym co mówiłem ci ostatnio?-Snape zwrócił się do jedynej pozostałej w jego salonie osoby.

-Tak, nawet bardzo dużo. Słuchaj, Sev...-zawiesiła się na chwilę-Razem z Lucjuszem chcemy działać na własną rękę. Mamy dość odgórnych rozkazów i wybieramy po prostu wolność.

-Dumbledore pomógłby wam, pomyśl o synu-Snape przerwał jej, a pani Malfoy zaczerwieniła się.

-W takim razie idź powiedz swojemu panu, żeby przestał narażać życie innych i nimi manipulować. Wtedy dopiero do niego dołączę, bo ja nie chcę oglądać również swojego męża w stanie agonalnym-warknęła kobieta i gwałtownie weszła do kominka.
Severus uśmiechnął się pod nosem. To prawda, miał dwóch panów. Jeden był bezpośredni, drugi krył swoją podstępność pod maską miłego dziadka i kochanego dyrektora. Rzecz jasna, Dumbledore nie był zły, po prostu miał słabość do wykorzystywania innych. Pewnie, gdyby trochę zmienił nastawienie, miał by dużo więcej popleczników.

Severus nie chciał stracić przyjaciół, którzy coraz bardziej popadali w niełaskę Voldemorta. Byli zagrożeni, ich syn niestety również, dlatego Mistrz Eliksirów bardzo pragnął, by otwarcie zmienili strony. Wiedział, że prędzej czy później Lucjusz i Narcyza zauważą niebezpieczeństwo i ryzyko balansowania na krawędzi, które znał aż nazbyt dobrze i że stanie się to niedługo. Wtedy dołączą do jasnej strony, a armia tępiąca Voldemorta powstanie na czele z Harrym. Z jego synem.

Mamy jubileusz! Rozdział 50 :') niech ktoś poda chusteczkę, wzruszyłam się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top