Część 46.

Gdy tylko Lucjusz po kilkudniowej 'kuracji' pojawił się w drzwiach swojego domu, Narcyza nie wypowiedziała ani jednego słowa. Jego małżonka wyglądała na zmęczoną i zmartwioną, a on delikatnie objął jej smukłe ciało. Kobieta westchnęła wciągając jego męski, znajomy zapach.

-Wróciłeś...-mruknęła uśmiechając się delikatnie.

-Wróciłem-odparł na potwierdzenie jej słów-Byłem tam o kilka dni za długo, już cię nie zostawię.

***

Severus zjadł smaczny obiad i zrelaksował się czekając, aż inni nauczyciele również skończą. Tymczasem obserwował swoich uczniów, a gdy tylko jakiś zabłąkany wzrok spojrzał na niego, od razu przestraszony odwracał się od czarnych oczu Nietoperza z lochów.
Mężczyzna z satysfakcją rozsiadł się wygodnie w krześle i zobaczył, że jedno spojrzenie wcale się go nie przestraszyło.
Ah, no tak.

Zielone oczy wpatrywały się w Mistrza Eliksirów z czymś na kształt nadziei. Cóż dzieciak znów chciał?
Ten jego wzrok był tak podobny do Lily... Czasem miał nieodparte wrażenie, że Potter o tym wie i wykorzystuje słabość Snape'a do swojej matki. Wystarczyło jedno spojrzenie, a już mógł dużo ugadać.

Severus nagle zmienił tor myśli.
Przecież kiedy dzieciak obrzuci takim spojrzeniem Voldemorta, ten go wyśmieje. Mężczyzna zacisnął zęby i skupił się na swoim pust talerzu. Znudzony chwycił jeszcze jedną kanapkę.

Po skończonym obiedzie Snape udał się do swoich komnat chcąc uniknąć rozmowy z nauczycielkami i Albusem.
Znajdując się w swoim salonie, chwycił księgę i wczytał się w jej pożółkłe stronnice. Nie była zbyt ciekawa, ale musiał ją przeczytać dla samej zasady.

-Zgrzytek!-zawołał, a w salonie z nagłym trzaskiem pojawił się drobny skrzat pokornie uśmiechając się.

-Wzywałeś, sir-powiedział wesoło.

-Tak, proszę, żebyś przyniósł mi czarnej kawy.

-Tej co zawsze, sir? Bez cukru i mleka?-dopytał skrzat, a czarnowłosy potwierdził skinieniem głowy i wrócił do lektury. Już po, chwili stworzonko pojawiło się z powrotem i dało Snape'owi kubek.

-Dziękuję Zgrzytku-mruknął nauczyciel i upił łyk-Jak zwykle wyborna.

-Dziękuję sir Mistrzu Eliksirów-skrzat skłonił się nisko.

-Możesz już odejść.

Zgrzytek zniknął z cichym pyknięciem, a Severus westchnął ciężko. Z ociągnięciem przewrócił księgę na kolejną stronę i zatopił w niej wzrok. Powoli treść zaczynała go zaciekawiać, gdy rozległo się ostre pukanie do jego drzwi.

-Proszę-powiedział zdenerwowany i ujrzał Harry'ego wchodzącego do jego kwater. Chłopiec wyglądał na sfrustrowanego.

-Wydaje się, że muszę ci przypomnieć jak powinieneś się zachować wchodząc do kogoś. Wyjdź, zapukaj jak człowiek i gdy przekroczysz próg powiesz choćby 'dzień dobry'-warknął Snape i patrzył jak dzieciak fukając pod nosem wychodzi zamykając za sobą drzwi. Niestety Severus nie mógł pozwolić na takie zachowanie Pottera, tym bardziej w jego obecności. Po chwili rozległy się cztery miarowe puknięcia, a drzwi uchyliły się ukazując na powrót rozczochraną czuprynę Harry'ego.

-Cześć tato-mruknął chłopiec. Snape wykrzywił twarz w grymasie zadowolenia.

-Witaj Harry, co cię do mnie sprowadza?

-Mam duży problem.

-Jaki?

Potter wyciągnął z torby kilka podręczników i rzucił je ociężale na stół.

-Taki-odparł-Totalnie nie umiem się skupić na nauce! Nie wiem już co robić.

-Może przede wszystkimi odrabiać lekcje w ciszy, a nie spiskując z przyjaciółmi-prychnął Snape z kpiną, a zielone oczy Harry'ego prawie go zabiły-Powiedz z czym dokładnie masz problem?

-Z transmutacją i... Zielarstwem-przyznał Harry pochylając głowę.

-Co się smucisz? Ja na drugim roku też miałem problemy z niektórymi przedmiotami. Ja sam musiałem wkuwać, no, czasem Lucjusz jako ten starszy trochę mi pomagał-w komnacie zrobiło się zbyt nostalgicznie, więc Snape kontynuował-Także ja też oferuję ci moją pomoc.

-Naprawdę?-ucieszył się Wybraniec, a jego oczy zabłyszczały.

-Tak, tylko chodź tu już i pokaż mi o co dokładnie chodzi.

-Proszę, transmutacja międzyrzeczowa-Harry dał mu otwarty podręcznik.

-Ha! W końcu zaczynacie się bawić transmutacją, a nie uczyć się teorii-Snape uśmiechnął się wspominając swoje nieudolne początki i korepetycje u Minervy, które zresztą bardzo się opłaciły-Wiesz na czym polega ten rodzaj transmutacji?

-Nie za bardzo-odparł skruszony chopiec.

-Widzisz ten długopis?-Snape złapał 'pisadło' w palce i pokazał je Harry'emu z bliska-Pomyśł o czymś co chciałbyś tu zobaczyć, cokolwiek. To może być coś czego teraz potrzebujesz, co lubisz.

Potter przygryzł wargę ewidentnie ciężko myśląc.

-Miotła wyścigowa?-zaproponował w końcu, a Snape zaśmiał się dźwięcznie.

-Trochę za duże, zmarnowałbyś swoją siłę-odparł mężczyzna, a jego przybrany syn zmarszczył brwi.

-Chce mi się pić, więc może być butelka z wodą.

-Dobrze. Weź teraz swoją różdżkę i nakieruj na długopis, który odłożę na stół-chłopiec wykonał polecenie-Teraz lekko unieś nadgarstek i złap różdżkę chwytem alfa. Powiedz mi co to za chwyt?

-Trzymam różdżkę między kciukiem a resztą palców, a łokieć mam prosty.

-Brawo! Czegoś się nauczyłeś! Więc teraz poćwiczymy ruch, musisz jednokrotnie puknąć różdżką w substrat i wypowiedzieć zaklęcie, które zaraz ci podam. Co najbardziej liczy się w transmutacji?

-Siła naszej woli tato-odparł Harry, a Severus skinął głową.

-Zaklęcie to Invento* -poważny wzrok Snape'a śledził poczynania syna.

-Inveto!-zawołał chłopiec, ale nic się nie stało, spojrzał rozżalony na ojca.

-Delikatniej puknij w długopis, skup się i daj mocniejszy akcent na 'ven'-Severus pierwszy raz czuł się tak odpowiedzialnie w roli korepetytora.

-Invento!

Teraz przed oczami obojga pojawiła się szklana butelka z wodą. Harry'emu zaświeciły się oczy.

-Udało się tato!-krzyknął i przytulił do Severusa, który poklepał go nieudolnie po głowie.

-Owszem, teraz zobaczmy co ci wyszło-Mistrz Eliksirów chwycił butelkę, odkręcił ją i łyknął. Natychmiast rozszerzyły mu się oczy i wypluł zawartość z powrotem-Pozostawię to bez komentarza. Musisz popracować nad siłą woli, żebyś tak przy Minevrze nie stworzył wódki.

Harry zbladł, a Severus znów zaczął się śmiać i poczochrał włosy syna.

-Nie przejmuj się, zdarzają się takie przypadki. Jeszcze nad tym poćwiczymy, dobrze?-zaproponował Snape, a Harry kiwnął głową.

-Dobrze tato-odparł chłopak i usiadł na kanapie.

-Poczekaj chwilę. Zgrzytku!-Snape ponownie zawołał skrzata, który od razu pojawił się obok-Przynieś jeden kubek kakao, dobrze?

-Tak jest, sir-odparło stworzonko i zniknęło.

-To co dziś robimy tato?-zapytał Harry, a Snape chwycił swoją grubą księgę i machnął nią przed twarzą syna. Dzieciak zachmurzył się i fuknął pod nosem.

-Wolałbym już poćwiczyć transmutację...

Trochę krótszy, ale mam nadzieję, że w porządku. Chcecie potem jakiś świąteczny? 😘🌲❄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top