Część 43.
-To już dziś!-ogłaszały rozentuzjazmowane głosy na korytarzach-Wielki Szkolny Turniej Quiddittcha zaczyna się za niecałe dwie godziny!
Rozradowani uczniowie nie zdawali sobie sprawy co odczuwali przygotowujący się do meczu zawodnicy. Wiele godzin spędzonych na treningach powodowało tak dużo wyrzeczeń. Welki Szkolny Turniej Quidditcha polegał na trzech etapach.
W pierwszym mierzyły się drużyny z konkretnych domów z każdą z innego.
Tak więc na przykład Krukoni grali po kolei przeciw Gryfonom, potem Puchonom i na końcu Ślizgonom. I tak wszyscy. Ravenclaw niestety w świetle innych wypadł najgorzej, więc to on odpadł w pierwszym etapie. W drugim Był to Hufflepuff więc taka kolei rzeczy, że finał miał być rozegrany pomiędzy Slytherinem, a Gryffindorem. Doprawdy, kto by się spodziewał?
Oba zespoły bardzo pragnęły zająć tytuł Szkolnej Drużyny, a taka okazja zdarzała się raz na pięć lat.
Nawet Hermiona tego dnia odłożyła naukę na bok i przyszła na mecz o dziwo z wielką chęcią. Ron podążał za przyjaciółką bez słowa. Sam się denerwował, a poza tym bardzo zazdrościł Harry'emu funkcji w drużynie, przez co czasem się sprzeczali. Na szczęście ich konflikty nie były trwałe, a godzili się już po kilkunastu minutach.
Harry rozgrzewał się w szatni. Najpierw wykonał zwyczajne skłony, przysiady, a potem jakieś ćwiczenia rozciągające i rozluźniające. Najlepsze nastroje mieli oczywiście bliźniacy. Fred i George sprawiali wrażenie, jakby wcale nie przejmowali się tym, że gra toczy się o 'wysoką stawkę'. Potter natomiast wyjrzał na chwilę na zewnątrz patrząc co się dzieje i jedyne co zobaczył, to Malfoy dyskretnie machający mu, by wyszedł.
-Pozwolicie, że chwilę się przewietrzę?-zapytał Wybraniec, a kapitan drużyny skinął głową.
-Iść z tobą?-zaproponowała jedna z Gryfonek, która mimo groźnego wyglądu i usposobienia podczas gry, w praktyce wszystkim wokół matkowała.
-Nie trzeba, dziękuję-odparł Harry i jak najszybciej się ulotnił. Draco czekał na niego robiąc skłony, lecz gdy Wybraniec przyszedł stanął prosto i zmierzyli się wzrokiem-Dalej nie wiem, co ty robisz w drużynie Quidditcha, Malfoy.
-Och, doprawdy, Potter? Wyobraź sobie, że w poprzednim roku miałem podobny problem, gdy pewien irytujący Gryfon fartem znalazł się w drużynie swoich domowników-mruknął Draco z wyższością, po czym zapadła chwilowa cisza, ale nie minęło dziesięć sekund, aż chłopcy wybuchnęli śmiechem.
-Życzę ci powodzenia w mruknął Harry i podał Draconowi rękę, ten uścisnął dłoń Gryfona i posłał mu uśmiech.
-Wzajemnie. Obyś tylko nic sobie nie połamał, jak zwykle.
Rozeszli się w pogodzie ducha i dobrym nastroju do gry. To właśnie wtedy Harry ujrzał czarne, powiewające szaty idące wprost w jego stronę. Przyspieszył kroku i zaraz znalazł się przy Snape'ie.
-Cześć tato. Będziesz trzymał kciuki?-zapytał złośliwie, a Mistrz Eliksirów prychnął pod nosem.
-Kibicuję Ślizgonom-oświadczył, a Potterowi zrzedła mina-Ale...-zaczął, a chłopak spojrzał z nadzieją-Faworyzuję ciebie. Zadowolony?
Wybraniec zaśmiał się.
-Dasz mi piątkę na szczęście?-zapytał z przekąsem Harry.
-Nie będę ci dawać pieniędzy, ty przekupny dzieciaku-warknął zdegustowany i zdecydowanie zażenowany Severus.
-Chodzi o gest! Patrz!-chwycił otwartą dłoń Snape'a i ułożył ją wewnętrzną stroną na górę, po czym pacnął ją swoją ręką.
-Głupi jesteś, przecież wiem o co ci chodziło-mruknął Severus-Idź już, bo zaraz się zaczyna. Mam nadzieję, że miotła będzie się dobrze sprawować po tych naprawkach co ostatnio zrobiłem.
-Tak myślę. Cześć!
I już go nie było. Po jakichś pięciu minutach mecz oficjalnie rozpoczęto. Uczniowie wiwatowali i dopingowali swoich faworytów do dobrej walki. Profesor Hooch wyszła na środek, wygłosiła krótkie przemówienie, które Harry znał już na pamięć, po czym gra zaczęła się. Kafel, tłuczek i Znicz poleciały w górę.
Już z samego początku Potter wycofał się na najlepszą pozycję, z której miał widok na większość meczu, a i Znicz lubił tędy przelatywać. Draco naśladował go po drugiej stronie boiska. Harry wziął głęboko oddech i odprężył się. Przecież grał już tyle meczy, tyle treningów. A Malfoy? Nie był jeszcze doświadczony, choć tak naprawdę Wybraniec nie znał jego wszystkich możliwości. Przez moment zamiast na meczu, Harry skupił się na Draconie, który uśmiechał się do kogoś przebywającego na trybunach. Dostrzegł z dala blond czuprynę i barwy Ravenclaw, dzięki czemu nie mógł uwierzyć na co właśnie patrzy. Czy Malfoy właśnie otwarcie pokazywał emocje do kogoś z domu innego niż Slytherin? I to do Luny Lovegood?
Harry nie miał czasu na rozmyślanie bo wprost przed jego nosem coś śmignęło. Chłopak zanurkował w dół do boiska obserwując uważnie Malfoya, który zdziwiony robił to samo. Potter był wręcz pewny swojej pozycji, wiedział gdzie się kierować. A Draco? Leciał zagubiony i nie wiedzący co robić. Z takim podejściem Harry zdawał sobie sprawę z prawdopodobnej wygranej meczu. Ktoś zdobył punkty, trybuny zaszalały. Byli to oczywiście Gryfoni, a bruneta zmotywowało to do lecenia za Zniczem. Ujrzał Tłuczek i uchylił się najpierw w lewo, potem w prawo. Być może na odwrót, ale emocje były tak wielkie, że nie zwracał uwagi na tak mało istotne szczegóły.
Znów namierzył złotą, latającą kuleczkę i ruszył za nią. Już prawie ją miał, wystawiał rękę, wręcz puszczając miotłę. Zatoczył się i opadł w dół ze zdenerwowanym pomrukiem. Stracił równowagę, zaczął spadać. Już miał przygotować się na spotkanie z glebą, gdy ktoś złapał jego dłoń i pociągnął ku górze. Trybuny wokół wręcz szalały.
Harry otrząsnął się z chwilowego szoku patrząc wprost w oczy osoby, która uratowała go przed upadkiem. Myślał, że napotka tam któregoś z bliźniaków, ale był to Draco. Malfoy nie dość, że właśnie wciągał go na swoją miotłę, to w zębach trzymał coś błyszczącego.
Trzymał Znicz.
Harry zasmucił się nieco, ale nie miał czasu o tym myśleć, bo Lee Jordan już ogłaszał zwycięstwo Ślizgonów, a Draco odstawił go powoli na ziemię. Wszyscy z zachwytem patrzyli na Szukającego Slytherinu, który swoim czynem mógł zaprzepaścić wygraną, a jednak udało mu się pogodzić ratunek Wybrańca ze złapaniem Znicza.
Gryfoni przez moment zaniemówili, po czym zeszli z boiska, Harry ich dogonił.
***
Potter rozglądał się dookoła szukając znajomych. Zawalił mecz po całej linii, a jego współdomownicy mimo że starali się tego nie pokazywać, byli zawiedzeni. Harry czuł się winny.
-Cześć-Usłyszał zza pleców. Obrócił się i z góry patrzył na dwie młodsze dziewczynki. Ginny uśmiechała się uroczo w jego stronę, a Luna szukała kogoś wzrokiem-Gratulujemy ci, było super. Następnym razem wygracie-powiedziała rudowłosa i zarumieniła się. Natomiast Lovegood zaczęła iść w stronę Dracona, który wyłonił się z szatni. Dziewczynka przypadła do niego i zaczęła zalewać go jakąś przemowa, ale sądząc po minie Malfoya, były to miłe słowa.
-Draco-zawołał Harry, a blondyn odwrócił się w jego stronę-Dziękuję-powiedział i uśmiechnął się. Malfoy skinął głową i ruszył dalej.
-To co, idziemy do Rona i Hermiony?-zapytała Ginny i nie czekając na odpowiedż złapała chłopaka za łokieć, po czym pociągnęła w stronę Gryfonów.
***
Snape w całym swym życiu nie był tak dumny z Malfoya. Właściwie nie wiedział co ten dzieciak robi w ogóle w drużynie i czemu go tam dopuścił. Być może zadziałał na to fakt, że gdy blondyn powrócił do szkoły, był na tyle dziwny w swym zachowaniu, że było to niepokojące. Snape przypomniał sobie wtedy jego najskrytsze marzenie i postanowił je spełnić.
Tymczasem Draco okazał się bohaterem dzisiejszego dnia.
Nie dość, że złapał Złoty Znicz, to jeszcze Złotego Chłopca. A tak całkowicie na poważnie, to sytuacja była niesamowita w swej grozie. Szybki wzrok Malfoya zarejestrował obie rzeczy-zarówno upadek Pottera, jak i Znicz przed jego nosem. Szybkimi, zwinnymi palcami udało mu się złapać 'złotą kulkę' i wsadzić ją w żeby (przy jego dość małej szczęce był to nielada wyczyn), po czym zanurkować zwinnie w dół i chwycić Harry'ego tuż przed upadkiem. Czyli ogółem wygrał mecz i uratował mu syna. Zdolny.
Nie mam pomysłu na rozdział, to robię meczyk. A co mi tam 😄😄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top