Część 32.
Zakończenie roku szkolnego
Wakacje nadeszły szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Uczniowie pozdawali egzaminy, oceny zostały już wystawione, a nauczyciele odetchnęli z ulgą. W końcu należały im się te dwa miesiące wolnego.
Od samego rana po całym Hogwarcie krążyli podekscytowani uczniowie, pakując swoje rzeczy, czy dziękując za ten rok nauki swoim profesorom.
Uroczystości zacząć się miały około dwunastej, więc trochę czasu jeszcze im zostało.
Puchoni, Krukoni, Ślizgoni i Gryfoni zjedli ostatnie w tym roku szkolnym śniadanie w Wielkiej Sali, ale atmosfera panowała nadzwyczaj spokojna. Uczniowie pomieszali się między stołami i nikt nie miał nic przeciwko.
Severus Snape obserwował to wszystko z góry, ze stołu nauczycielskiego i jakoś żadne jedzenie mu nie wchodziło. Nie miał apetytu. Znalazł wzrokiem Harry'ego, Hermionę, Rona, którzy siedzieli przy stole Gryfonów razem z Draconem Malfoyem i wtedy odetchnął z ulgą. Cieszył się, że relacje tej czwórki tak bardzo się poprawiły. Tym bardziej, że nie wiedział co zrobić z Harrym na wakacje. Choć niby już dawno zaczął kombinować z Dumbledorem, to dopiero wczoraj dowiedział się, że na drugi miesiąć wakacji Weasley'owie jadą gdzieś za granicę. Chyba do jednego ze starszych synów, tak wywnioskował z rozmowy. Proponowali, że wezmą Harryego ze sobą, by miał jakaś rozrywkę, ale Severus kategorycznie zabronił. Dzieciak miał być z nim.
No to Molly dalej ciągnęła temat, że przecież on też może z nimi jechać, ale szybko wybił jej ten pomysł z głowy. Także Harry jechał do nich na część wakacji, po czym wracał do Snape'a do Hogwartu. W tym roku wielu nauczycieli tu zostawało.
Albus jako dobry dyrektor stwierdził, że Severus z jego podopiecznym również muszą, a Minerva zachwycona tym pomysłem nattchmiast go poparła. Mistrz Eliksirów już nie miał wyboru, więc zostało mu tylko kombinowanie gdzie umieści dzieciaka. McGonagall stwierdziła, że może zostać w Wieży, po czym olśniło ją, iż można dorobić w lochach pokój. Tym razem Albus ją poparł i na tym stanęło.
Przez cały czerwiec mężczyzna latał po Pokątnej szukając rzeczy do pokoju dla nastolatka. Nie było to proste zajęcie, gdyż totalnie nie miał pojęcia co taki bachor potrzebuje.
Najpierw kupił mu łóżko, do tego komplet pościeli z latającymi miotłami. Później jakiąś szafkę i półkę. O książki się nie martwił-da mu jakieś swoje. Stojąc w sklepie z ubraniami dla dzieci i młodzieży, czuł się tak bardzo źle, że prawie zasłabł i młoda ekspedientka w ostatnim momencie podparła go ramieniem, kazała usiąść i przyniosła mu wody. Swoją drogą przypatrzył się jej gdy szła po picie i musiał przyznać, że chód miała bardzo kobiecy.
No ale wracając do tematu, to w końcu kupił kilka kompletów ubrań po konsultacji z ową ekspedientką.
Mimo, że totalnie nie rozumiał czemu Harry'emu potrzebnych było pełno czerwonych bluzek z motywem godła Gryffindoru, to i tak je wziął. Potem dopiero skojarzył sobie, że ta ekspedientka była Gryfonką, którą nauczał chyba dwa lata na początku jego pracy. Od razu się zachmurzył i poszedł kupować dalej.
Wstąpił nawet do mugolskiego optycznego, by kupić dzieciakowi okulary, które bardziej odpowiadały jego wadzie. Oczywiście okrągłe, bo w innych Harry'ego nie widział.
Do jego zakupów przyłączyła się nawet Minerva, która ewidentnie śmiała się z niego, gdy wybierał Potterowi ręczniki. Stał nad nimi chyba z piętnaście minut, bo nie mógł się zdecydować.
W końcu, by zachować solidarność ze Slytherinem, kupił jakieś z zielonym motywem. Poszli wtedy z Minervą na kawę, która kobiecie bardzo się przydała, bo od razu zaczęła szaleć zakupowo i wrócili obładowani siatkami.
Oczywiście Potter o niczym nie wiedział, bo miała to być niespodzianka. Dzieciak na zakończeniu był nieświadomy tego, co go czeka. Snape miał jedynie nadzieję, że się ucieszy.
Po zakończeniu, czyli około dwunastej trzydzieści, wszyscy Weasley'owie mieli stawić się w jego kwaterach, by przy pomocy Fiuu dostać się do Nory razem z Harrym. Po co bawić się w pociągi?
Gdy śniadanie się zakończyło i wszyscy ruszyli kończyć pakowanie, Harry stanął na drodze Snape'a, gdy ten zmierzał do swoich kwater.
-Dyrektor Dumbledore powiedział, że zaraz dołączy do nas razem z profesor McGonagall i mamy u ciebie zaczekać-oznajmił chłopiec szczerząc się.
-Znakomicie-sarknął Severus, ale ruszył w stronę swoich komnat, a za nim jak cień podążył Potter. Snape przewrócił oczami, gdy dzieciak zaczął się pytać o różne rzeczy, ale cierpliwie odpowiadał. Po dłuższej chwili znaleźli się pod kwaterami Mistrza Eliksirów, a Albus i Minerva czekali tam na nich.
-Wejdźmy do środka-zaproponował ponuro Snape, a wszyscy wesoło weszli przez czarne drzwi-Nie róbcie takiej trzody, proszę was-mruknął załamany Severus, ale nikt go nie usłyszał, bo Dumbledore własnie dawał McGonagall i Harry'emu dropsa.
-A więc, mój drogi chłopcze, mamy dla ciebie niespodziankę!-oznajmił wesoło Albus-Severusie kontynuuj.
-Owszem-Snape odchrząknął i wyjął różdżkę-Ostatnimi czasy stwierdziłem, że potrzebne jest ci jakieś zakwaterowanie na czas wakacji i tak dalej-uciął krótko i machnął różdżką, a na ciemnej ścianie w salonie jego kwater pojawiły się drzwi. Harry spojrzał zaintrygowany na dorosłych, a Minerva wykonała zachecający ruch dłonią, by chłopiec odkrył co kryło się za drzwiami.
Potter powoli dotknął klamki, wręcz z czcią ją pogłaskał i nacisnął. Zaatakowała go ciemność, ale Severus rzucił jakieś zaklęcie i od razu się rozświetliło.
Oczom Harry'ego ukazał się przytulny, chłopięcy pokój w beżowo zielonych barwach (Snape się uparł i nakazał Dumbledorowi posłuszeństwo w tej kwestii). Wybraniec otworzyo szeroko oczy i nie mógł wydusić z siebie słowa. McGonagall pchnęło go lekko do środka, by się rozejrzał. Po oględzinach Harry odwrócił się do dorosłych z przerażonym wzrokiem.
-Nie mogę tego wszystkiego przyjąć-wydukał, a Severus uniósł brwi pytająco-Za dużo... Ja nawet bym nie potrafił tam mieszkać, spać...
-O czym ty znowu mówisz?-załamał się Snape, wiedząc jak bardzo dużo cierpliwości kosztowało go szykowanie pokoju, gdyż Minerva przypałętała się tam w postaci kota, razem z Hadesem i oboje sobie siedzieli obserwując poczynania Mistrza Eliksirów, po czym kobieta zmieniła się w człowieka, wzięła rudego kotka na ręce i zaczęła narzekać na to jak złe ustawienie mebli wymyslił Severus i że ma to zmienić.
Swoją drogą pomiędzy Hadesem, a kocią McGonagall wywiązała się relacja matka-syn, co trochę żenowało Mistrza Eliksirów i jednocześnie podświadomie się z tego śmiał.
-No bo... Ja się wychowałem w dość małej przestrzeni no i do takiej jestem przyzwyczajony-wydukał chłopiec, a Albus potarł się po brodzie, Minerva chciała płakać, a Severus przewrócił oczami.
-Świetnie. Teraz możesz nam podziękować za trud, który włożyliśmy w ten pokój-sarknął, a chłopiec poczerwieniał.
-Przepraszam, nie o to mi chodziło-zaczął-Ja po prostu nie zasługuję na tak dużo.
Minerva, która była już blisko płaczu, co dla Snape'a było śmiechu warte, poklepała Harry'ego po ramieniu i pogłaskała po włosach.
-Taki dobry chłopiec! -załkała, a Albus uśmiechnął się i tym razem to on ją poklepał po ramieniu.
-Słuchaj dzieciaku, bo tracę cierpliwość. To jest od dziś twój pokój, bez względu na to czy ci się podoba czy nie...
-Nie, tato! Strasznie mi się podoba!
-No to w czym problem do jasnej cholery? Bo zaraz mamy zakończenie!
-Severusie!-skarciła go McGonagall-Nie takim tonem. Harry odpowiadał już na to pytanie.
-Słuchaj młody-mruknął Snape, a gdy dziecko się do niego odwróciło, ten podszedł do niego tak gwałtownie, że Albus zamarł z myślą, że zaraz walnie to biedne dziecko. Jednak Mistrz Eliksirów miał inny plan. Złapał dzieciaka, wziął go na ręce, wpakował się z nim do pokoju i usadził z tyłkiem na łóżku.
-Wygodnie?-zapytał zirytowany, a zaskoczony Harry prawie z automatu przytaknął, choć po chwili naprawdę poczuł się przyjemnie i rozluźnił-To bosko, Potter. Idziemy na uroczystości.
***
Dokładnie o godzinie dwunastej dwadzieścia dziewięć, wszyscy Weasley'owie uczęszczający do Hogwartu stali pod kwaterami Severusa Snape'a, który minutę później ich tam wpuścił. Mężczyzna z niechęcią spojrzał na tłum, który zajął prawie cały jego salon i wskazał im każdemu po kolei kominek.
-Pewnie wszyscy wiecie jak się z tego korzysta, więc proszę najstarszego, by wyszedł jako pierwszy.
Percy, którego Harry nie za bardzo lubił, dumnie wypiął pierś i podszedł do kominka, złapał w rękę proszek Fiuu i powiedział wyraźne 'NORA'.
Po chwili zniknął, z czego w sumie wszyscy by się cieszyli, gdyby nie to, że mieli fiuknąć do tego samego miejsca. Potem byli bliźniacy, Ron, Harry i Snape z kuframi wszystkich dzieciaków.
Gdy Wybraniec wszedł do kominka, to po chwili poczuł zapach ciasta ze śliwkami. Otworzył oczy wiedząc, że jest już na miejscu. Molly Weasley witała każde swoje dziecko z osobna mocnym przytuleniem. Harry stał uśmiechnięty obserwując to, gdy i jego coś nagle przytuliło. Myślał, że zacznie się dusić i już zastanawiał się kto lub co będzie powodem jego śmierci, gdy Ron go uratował.
-Ginny! Zostaw go już-jęknął odciągając siostrę od Wybrańca, by podzielić jego los, bo dziewczynka była dziś bardzo przytulaśna i nie oszczędziła swojego brata. Harry zaczął się śmiać, a wtedy zobaczyła go Molly Weasley, która od razu podeszła go wyściskać.
-Och, Harry, kochany!-zawołała-Znów cię tak wychudzili!
Z kominka rozległ się ryk i wyszedł z niego profesor Snape trzymający w dłoniach zmniejszone kufry. Postawił je na ziemi i przywrócił ich pierwotną wersję.
-Nie no, Severusie!-warknęła Molly, a Harry dostrzegł wręcz strach w oczach swojego taty, gdy ten podniósł wzrok na kobietę. Uśmiechnął się pod nosem-Sama skóra i kości! I ty i Harry! Czy ten Dumbledore postradał zmysły? Masz nas codziennie odwiedzać w porze obiadowej. Przejdziesz kurację.
-Nie, Molly, proszę...-jęknął Snape i zaczął się cofać, gdy rudowłosa zaczęła iść w jego stronę.
-Masz zakaz noszenia czerni. Jeszcze bardziej cię wychudza!-warknęła pani Weasley z wyrzutem-Myślałeś o jakimś niebieskim, błękitnym, czy żółtym? Tak... Żółty podkreśliłby twoje oczy!
Tyrada wydawała się nie mieć końca, ale zaklęcie, które ktoś nagle rzucił ostatecznie sprawiło, że wszyscy zamilki. Na schodach stał William Weasley z wycelowaną różdżką w Snape'a, którego szaty zmieniły się na ciepły, słoneczny kolor.
Molly zmarszczyła brwi.
-Nie, może jednak żółty nie...-mruknęła, a dopiero potem nakrzyczała na syna, że ten ma cofnąć czar.
-Weasley!!!-warknął Severus i spojrzał na młodzieńca-Dwadzieścia punktów od Gryffindoru!!!
-Przykro mi profesorze, ale mnie już punktacja nie obowiązuje-zaśmiał się chłopak-Poza tym nie może pan odejmować ich w wakacje-Bill zszedł niżej, cofnął zaklęcie i uścisnął rękę ze swoim byłym nauczycielem. Harry zachichotał razem z Ginny i Ronem, ale tak, by nikt przypadkiem tego nie słyszał-O! A to nasz drogi Harry Potter?-William zwrócił się do Wybrańca-Miło mi cię poznać. Mnie już pewnie znasz.
-Tak, cześć-powiedział wesoło Harry i spojrzał na swojego ojca, który patrzył zabójczo na Molly. Nagle ze schodów zaczął zbiegać ktoś jeszcze. Miał oczywiście rude włosy, jakżeby inaczej, kilkudniowy zarost i kolczyk w uchu. Jego spojrzenie przypominało wzrok Rowleya McLevisa, gdy ten starał się pokazać jaki jest niesamowity i przystojny. Tylko że w spojrzeniu tego mężczyzny było coś życzliwego.
-Siema profesorku!-krzyknął życzliwie, a Snape jeszcze bardziej poczerwieniał. Lata w których uczył Weasleyów przeleciały mu przed oczami i miał ochotę demonstracyjnie zemdleć, ale ostatecznie się powstrzymał.
-Witaj, Charles-mruknął i podali sobie ręce.
'Ach, czyli to jest Charlie, który zajmuje się smokami!' pomyślał Harry. Faktycznie, po bliższym przyjrzeniu się, można było dostrzec, że spod podwiniętych niechlujnie rękawów rozchodzą się rożnorakie blizny. Cienkie, grube, długie, krótkie...' To do niego wyjeżdżają wszyscy Weasley'owie na te wakacje'dodał chłopak w myślach i wrócił do rzeczywistości, bo jego tata coś do niego gadał, a on nie słuchał.
-Potter!-warknął czarnowłosy, a Harry podskoczył i spojrzał przepraszająco-Masz się słuchać, rozumiemy się? Jeśli tylko usłyszę jakąś skargę na ciebie, to wracasz i będziesz siedział w tym pokoju którego tak nie lubisz.
-Lubię go!-odparł ostentacyjnie naburmuszony Harry.
-Jakbyś czegoś potrzebował, dzieciaku, to wiesz gdzie mnie szukać. Myślę, że Molly ci pomoże-Severus zwrócił się do starszej czarownicy, która pogłaskała Wybrańca po zmierzwionych włosach-Będę już szedł. Cześć, smarkaczu.
Harry wyrwał się spomiędzy Weasley'ów i mocno przytulił do swojego taty. Ten był trochę zażenowany tym publicznym okazywaniem uczuć, ale poklepał go niezdarnie po plecach i gdy tylko Potter się od niego odkleił, to jak najszybciej się pożegnał i uciekł kominkiem.
Wszyscy jeszcze chwilę stali nieruchomi, póki Bill się nie odezwał.
-To było... To było słodkie.
Komentarzeeeee 😍😍
Ziomki, najdłuższy rozdział jaki napisałam XD Jesteście dumni?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top