Część 66.

Bellatrix Black usiadła przy stole, automatycznie prostując się na widok Czarnego Pana. Narcyza siedziała obok niej, ubrana w smutną, czarną suknię, a jej szyję zdobiły białe perły.
Była żona Rudolfa nie starała się jakoś ładnie wyglądać, więc narzuciła pierwszą rzecz wyjętą z szafy.
Cóż, mocno upięty gorset ładnie uwydatniał jej biust, czego kobieta nie zamierzała ukrywać.

-Gdzie Lucjusz?-zapytała Bella od niechcenia.

Narcyza dokończyła kęs, przełknęła i odchrząknęła.
-Jest dziś w pracy, ma inspekcję w jednym z ministerialnych oddziałów.

-Świetnie-Black upiła łyk czarnej kawy espresso, którą codzienne rano przygotowywały jej domowe skrzaty.

-Jak czujesz się z myślą, że za miesiąc twój ślub?-zapytał chytrze Voldemort. Bella lekko znudzonym wzrokiem spojrzała prosto na niego.

-Mam dziś przymiarki sukni na Pokątnej-odparła beznamiętnie. Nienawidziła już ciągłego udawania swojego oddania temu znienawidzonemu czarodziejowi. Rudolfa się pozbyła, jego nie ma jak.

-Och, to wspaniale!-sarknął Czarny Pan-Miejmy nadzieję, że nie będzie problemów.

-Raczej nie przytyłam od czasu pomiarów-warknęła Bellatrix, a Narcyza prawie zadławiła się słysząc bezczelną odpowiedź siostry. Voldemort wykrzywił twarz pytająco-Sądzisz inaczej, mój panie?-odpłaciła się słodkim uśmiechem.

-Nigdy w życiu-zapewnił czarnoksiężnik-Zawsze byłaś piękna, teraz również.

Podziękowała skinięciem głowy i szybko skończyła posiłek. Obserwowana przez Czarnego Pana, ruszyła do komnaty, w której założyła czarny płaszcz i z cichym warknięciem podeszła do kominka.

-Śmiertelny Nokturn-powiedziała wyraźnie i już za chwilę otrzepywała się z popiołu po drugiej stronie. U Borgina i Burkes'a był dziś spory ruch, w tym spotkała wiele znajomych twarzy. Jako iż Bella z reguły nie miała ochoty na towarzyskie rozmowy, a szczególnie nie z takimi głupcami, przybrała na twarz najbardziej zdegustowany grymas i wyszła na ulicę. Świeże, rześkie powietrze uderzyło jej policzki, na których pod wpływem chłodu pojawił się rumieniec. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę Pokątnej. Tam z kolei zobaczyła wiele małżeństw omijających ją szerokim łukiem. Uśmiechnęła się pod nosem.

Z daleka ujrzała ogromny szyld cenionej krawcowej, która zwykle szyła na zamówienie Narcyzy, a ostatnio znalazła swój nowy, własny kąt właśnie w tej dziurze, jaką była Pokątna.

Bellatrix rozejrzała się wokoło wspominając lata dzieciństwa. Cóż, wtedy wszystkie dzieci wokoło, biegały zachwycone nową perspektywą szkoły. Dosłownie latały od jednej witryny do drugiej. Były szczęśliwe i radosne. Czy ktokolwiek wyobrażał sobie małą, biegającą Bellę?
No właśnie. U niej wyglądało to inaczej. Szła z sługą domu Black, nigdy z rodzicami. Podręczniki zawsze miała z najlepszych wydawnictw, w złoconych i sztywnych okładkach. Nie mogła wybrać zwierzaka. Musiała to być jakaś rodowa sowa lub inny ptak. Na czwartym roku dostała w prezencie kruka. Szaty szyte miała zawsze u najlepszych marek, nie u starej Malkin, która wtedy będąc dość młodą kobietą, posyłała jej przez szybę gardzące spojrzenia.

Bellatrix potrząsnęła głową i przejechała dłonią po twarzy. Znów skierowała się do krawcowej, która skłoniła się jej na samym wejściu.

-Witam-powiedziała Bella dość oschle.

-Dzień dobry-kobieta zaczęła szukać czegoś w szafie pełnej okazjonalnych strojów-Pani na przymiarki sukni, pani Black?

-Owszem.

Krawcowa sfrustrowana nie mogąc znaleźć zlecenia klientki fuknęła wysokim głosem i zaczęła szukać różdżki, by wykonać nią jedno zaklęcie, a zamówienie natychmiast pojawiło się w jej dłoni.
Bella uśmiechnęła się kpiąco pod nosem, ale zdjęła płaszcz i powiesiła go na wieszaku, gotowa do przymiarki.

Suknia okazała się naprawdę piękna. Ponieważ Voldemort sam sobie zażyczył czarny kolor, Black nie sprzeciwiała się, ten pomysł wręcz jej się podobał.
Gorset był na górze wykończony kilkoma ciemnymi kamieniami, dół był długi, z ogromną ilością tiulu w halce.

-Wyglądam trochę jak księżniczka-stwierdziła Bellatrix dość sceptycznie.

-A nie o to chodzi w ślubie, droga pani?-rozmarzyła się krawcowa-Pani księżną, on królem... Trzeba go jakoś oczarować! A pani ma do tego atuty!

Black zaśmiałaby się w głos na te metafory, ale pozostawiła ten komiczny widok tylko dla siebie. Snape księciem czy jakimś władcą? Chyba wampirów. Ona księżniczką? Dobre sobie. Wzięła głęboki wdech, by się uspokoić i nie wybuchnąć histerycznym śmiechem i skinęła głową.

-To chyba ta...-szepnęła-A co pani myśli?

-Idealna!-odparła krawcowa, która wyglądała jakby miała zaraz odlecieć.

-W takim razie biorę-machnęła różdżką, a zapięcia z tyłu zaczęły się rozpinać. Zamaszystym ruchem zamknęła kotarę przymierzalni. Zapłaciła dużo, ale czego mogła się spodziewać.

-Voldemort jeszcze zwróci mi koszty!-fuknęła cicho będąc już na ulicy.
Przeszła koło jakiejś kawiarni i coś nieziemsko zapachniało. Na chwilę Bella straciła swoje mroczne oblicze na rzecz... Lodów. Magiczne smaki różniły się od tych zwykłych mugolskich wieloma rzeczami. Była na przykład możliwość wzięcia gałki, która zmieniała smaki!

Black nigdy w dzieciństwie nie była z rodzicami w lodziarni czy kawiarni. Chodzili tylko na drogie poczęstunki do innych rodów, na przykład Malfoyów. Z reguły nudziło jej się tam, wręcz przeciwnie do Narcyzy, która już od małego kochała się w Lucjuszu. Jak okazało się, że obie rodziny aranżują im małżeństwo, ona była wniebowzięta, choć sprytnie to ukrywała.

Ekspedienci lodziarni byli raczej przerażeni. Bella zjadła trzy gałki. Chyba najbardziej podpasował jej słodki smak smoczych jagód. Zapłaciła za dużą kwotę i nie chciała reszty, wolno odchodząc z powrotem w stronę Śmiertelnego Nokturnu. Odprowadzali ją dziwne przeświadczenie, że ktoś za nią idzie, ale nie miała zamiaru się tym przejmować. Weszła w jakąś małą uliczkę, która była skrótem do Borgina i Burkes'a lecz gdy miała iść dalej, ktoś złapał ją za nadgarstek, szarpnął do tyłu i przygwoździł do ściany.

-No no... Bellatrix Black-poczuła gorące powietrze na policzku, gdy odezwał się ten nazbyt znany jej głos-A może mam już mówić 'Bellatrix Snape'?

Mimo niekomfortowej pozycji, kobieta uśmiechnęła się złośliwie.

-Nie, Rudolfie, coś ci się pomyliło. Ślub mam za miesiąc, nie dostałeś zaproszenia? Wysyłałam-powiedziała chytrze, a uścisk na nadgarstku wzmocnił się.

-Ty...-syknął i powstrzymał się przed użyciem dość wulgarnych słów, które cisnęły mu się na usta.

-Możesz mnie puścić? Szłam do domu-warknęła i próbowała się wyrwać, by chociaż złapać różdżkę do samoobrony. Lestrange skrzywił się.

-Teraz? Mam cię na wyciągnięcie ręki, jak kiedyś-szepnął nachylając się do niej i delikatnie muskając ustami płatek jej ucha. Fuknęła szarpiąc się-Jesteś bezbronna, nikogo tu nie ma. Nikt ci nie pomoże...-szeptał Rudolf zbliżając się ciałem.

-Mylisz się, Lestrange-na końcu uliczki stały dwie osoby. Minerva McGonagall nie wyglądała na zachwyconą wizją pomocy Bellatrix, ale Snape stojący obok nie pokazywał żadnych emocji, choć jego oczy lekko płonęły gniewem-Cóż, widzę, że jesteś zaskoczony. Nie powiem, my również.

Bella wykorzystała moment dekoncentracji napastnika i mocno kopnęła go w brzuch. Puścił ją i natychmiast wyjęła różdżkę. McGonagall zauważyła, że mimo wszystko wyglądała na zdenerwowaną i zakłopotaną. Snape zaczął iść w ich stronę.

-Nie waż się tknąć w ten sposób żadnej kobiety-syknął Severus i położył dłoń na ramieniu Black-Uważaj, żebyś nie skończył źle.

Lestrange wpadł nagle w jakiś histeryczny śmiech. Chyba cały Nokturn go słyszał. Mistrz Eliksirów wyczuł jak kobieta spięła się. Po jakimś czasie mężczyzna przestał i potarł czoło.

-Cóż, sami tego chcieliście-wzruszył ramionami i teleportował się w tym samym momencie. Severus odwrócił odrętwiałą kobietę w swoją stronę i dokładnie jej się przyjrzał. Podeszła do nich McGonagall.

-Zrobił ci coś?-zapytał. Pokręciła głową przecząco-Co ty tu robisz?

-Przyszłam do krawcowej... Na przymiarkę sukni-wyszeptała zdruzgotana kobieta, a nagle na jej twarz wróciły kolory-Co to właściwie miało być?!

-Napaść na tle seksualnym tak przypuszczam-Severus mruknął cofając się o krok.

-A wy? Co tu robicie, skąd się wzięliście?

-Pryszliśmy po brakujące składniki i tym podobne. Potrzeby szkoły-wtrąciła Minerva. Bella kiwnęła głową zamyślona.

-Dziękuję-wydusiła w końcu-Nie wiem co by się stało, gdyby nie wy i tak dalej...

McGonagall spojrzała lekko przestraszona.

-Jesteś pewien, że nic jej nie jest?-zapytała szeptem Snape'a. Narzeczeni spojrzeli na nią pytająco-No wiesz, dziękuje nam! To dziwne, nie sądzisz?!

-W istocie-odparował czarnowłosy-Równie dziwne było ostatnio jak zaprzeczyłaś wszystkim, że wcale nie pijesz ognistej wieczorami.

Zastępczyni dyrektora zmrużyła oczy i zarumieniła się.

-Nie daruję ci tego-fuknęła urażona-W każdym razie, wypadałoby, żebyś zajął się narzeczoną. Nie przejmuj się składnikami, pójdę i kupię-uśmiechnęła się dobrodusznie i poszła w swoją stronę, machając im.

-Bella-zaczął Snape, gdy zostali sami w uliczce, jednak kobieta nie słuchając po prostu do niego przylgnęła. Nie lubił takich sytuacji, a niby powinien mieć już doświadczenie z Potterem czy Lovegood. Mimo wszystko było to mniej krępujące. Nie wiedząc jak zareagować, położył jedną dłoń na jej włosach-Uspokój się już, nie histeryzuj.

Stali tak we względnie długiej ciszy, aż w końcu ona go puściła.

-Mój Merlinie, przepraszam-sapnęła-To było okropne.

-Atak Rudolfa czy twój niespodziewany pokaz emocjonalny?

-Zamknij się-humor kobiety zmienił się w pięć sekund.

-Dobrze. Mimo, że nie za bardzo się lubimy-tu zrobił dramatyczną pauzę-Nikt nie ma prawa krzywdzić tak jakiejkolwiek kobiety.

-Już dawno mówiłam, żeby bydlaka zabić, to mnie nie słuchałeś!-powiedziała z wyrzutem Black.

-Poszłabyś za to do Azkabanu.

-Nie wmówisz mi, że nie byłoby ci to na rękę.

Spojrzał na nią złośliwie, a po chwili jego rysy złagodniały.

-Idziemy.

-Gdzie?-Bella otrzepała swój czarny płaszczyk i schowała różdżkę z powrotem do pokrowca.

-To zależy od ciebie. Wolisz kawę czy piwo?-Severus wystawił do niej ramię, a ona niepewnie wyciągnęła swoją rękę. Ruszyli.

°°°

Dobra. Spadłam dziś ze schodów. Mam coś z nogami, czuję się 'świetnie', ledwie mogę chodzić.

Ale mam nadzieję, że chociaż rozdział się podobał haha

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top