Część 38.
-Czyli mówisz, że ojciec kiedyś cię nienawidził?
Draco oparł się o ścianę i uśmiechnął do siebie. Jeszcze nigdy nie znalazł osoby, z którą mógłby porozmawiać tak otwarcie i na każdy temat. Anastasia była wierną słuchaczką i zadawała co jakiś czas pytania. Wyglądała, jakby naprawdę była zaciekawiona życiem jakiegoś tam Dracona Malfoya. Chłopiec spojrzał na ducha.
-Tak. Tak myślałem.
-A potem cię pokochał?-Anastasia wykrzywiła twarz delikatnie w bok.
-Zawsze mnie kochał, ale nie umiał tego okazać. To była presja, starał się na kimś wyżyć. Padało na mnie i matkę, która stawała zawsze w mojej obronie. Kiedyś prawie pobił mnie w szkole, ale profesor Snape zdążył na czas... No ale w każdym razie tata się zmienił. Stało się to w wigilię. Mam opowiedzieć? -zapytał chłopiec, czekając na pozwolonie kontynuacji.
-Momencik, Draco... Mógłbyś... Opowiedzieć mi nieco o tym profesorze Snape'ie?-spytała Anastasia nieśmiało. Malfoy zdziwił się jej prośbą, ale dla niego było to niemal rozkazem.
-Oczywiście. A więc...
***
Severus Snape był typem odludka, który nawet jak stało się coś ważnego, wolał przebadać to sam. Również w tej sytuacji do Skrzydła Szpitalnego, by odwiedzić Lunę Lovegood, poszedł dopiero jak wszyscy opuścili królestwo Poppy. Mężczyzna wszedł tak, by pielęgniarka go nie zauważyła i usiadł na brzegu łóżka szpitalnego, na którym leżała dziewczynka. Jej długie blond loki były porozrzucane na całej poduszce, a policzki miała zaróżowione od długiego płaczu. Snape sprawdził jej gorączkę, której na szczęście nie miała.
Przeklęty Dumbledore i jego pomysły! Chciał umieścić dziewczynkę w domu dziecka i to mugolskim! Severus był zbulwersowany decyzjami staruszka i coraz bardziej nie podobała mu się dyktatura dyrektora, który pozwalał sobie na coraz większe ingerowanie w czyjeś życie. Czarnowłosy westchnął i znów spojrzał na dziecko śpiące spokojnie na łóżku szpitalnym. Nie mógł tak tego zostawić, a jednocześnie zdawał sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności, jaka ciążyłaby na nim, gdyby zdecydował się przyjąć Lunę pod opiekę.
Groźba Czarnego Pana wisiałaby nad życiem jego bliskich i niego samego. Gdyby tylko jego 'narzeczona' się dowiedziała, długo nie musiałby czekać na odzew od Voldemorta. Severus wzdrygnął się myśląc o Bellatrix, choć był to dość przyjemny dreszcz. Najwyraźniej nienawiść do tej kobiety była tak silna, że już tylko przypomnienie sobie jej zimnych oczu wzbudzało w nim swego rodzaju strach.
-Severusie?-usłyszał za sobą i gwałtownie się odwrócił-Tak myślałam, że tu przyjdziesz-powiedziała Minerva-Jest jakiś problem wśród twoich Ślizgonów. Podobno Dracon znów zniknął-oznajmiła i podeszła bliżej przyjaciela-Chcesz to załatwić osobiście, czy mam poprosić prefekta o odnalezienie pana Malfoya i doprowadzenie go do porządku?-zapytała McGonagall troskliwie. Snape zastanowił się chwilę. Musiał porozmawiać z synem przyjaciela o jego nocnych wypadach, ale nie miał do tego teraz głowy.
-Mogłabyś poinformować prefekta? Muszę coś załatwić, więc raczej będę niedostępny-zadecydował. Nauczycielka transmutacji przytaknęła i skierowała się do wyjścia. Przy drzwiach odwróciła się i wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała. Snape wrócił do rozmyślania.
Przecież nie mógł tak zostawić tego dziecka! Nienawidził bachorów, ale czuł że jest coś winny Ksenofiliusowi, a to go zżerało od środka. Na razie mógł tak jak Harry'ego, utrzymywać ją w tajemnicy, a później gdy Voldemort zginie, ujawnić się. Oczywiście jeśli Voldemort zginie. Mężczyzna był zmęczony. Wydarzenia tego dnia go przytłoczyły, a jedynym co chciał zrobić, to wziąć eliksir Słodkiego Snu. Przeszło mu nawet przez myśl ukraść jedną dawkę z magazynku Poppy, ale to były eliksiry ważone przez niego z wyjątkową precyzją, a te które miał w prywatnym składziku nie były idealne. Niektóre wręcz amatorskie, tak przynajmniej myślał, choć naturalnie jako Mistrz Eliksirów zawsze robił dobrą miksturę.
Mężczyzna skierował się powoli do wyjścia i obrzucił jeszcze Lunę spojrzeniem. Czekała go ciężka rozmowa z Dumbledorem i Zakonem. Dobrze wiedział, że dyrektor prawdopodobnie zwołał już zebranie, ale jak zwykle on dowie się ostatni.
Ruszył w stronę swoich komnat, gdy zatrzymał go niepokojący szmer gdzieś w głębi korytarza. Oświetlił go i spojrzał w miejsce hałasu. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy ujrzał tam Dracona Malfoya mrużącego oczy przed ostrym światłem. W trzech krokach znalazł się przy chłopaku i złapał go za ramię.
-To teraz sobie porozmawiamy-warknął, a chłopiec syknął i potarł się po obolałym ramieniu-W tej chwili mi powiedz, gdzie się szwędasz po nocach inaczej zabronię ci wychodzić z dormitorium po kolacji!
Malfoy zbladł, ale dalej stał dumnie wyprostowany. Myślał nad wymówką.
-Wuju-zaczął odważnie-Muszę ci powiedzieć, że poznałem kogoś.
-Tylko błagam, nie Gryfonkę-pomyślał na głos Severus, po chwili gdy się zorientował, że te słowa wyszły z jego ust naprostował-W ogóle co to za wytłumaczenie! Kim ta osoba jest?
-Nie jestem jeszcze w stanie o tym mówić, przykro mi, ale myślę, że jej nie znasz. A teraz wybacz, wuju, ale udam się spać-powiedział nonszalancko, a Snape'em wstrząsnęło. Skąd w tym dzieciaku tyle pewności siebie i arogancji?! Był tak osłupiały, że puścił go wolno do dormitorium, a sam stał tam jeszcze chwilę. W końcu westchnął głośno i odwrócił się z powrotem w stronę w którą zmierzał, ku wielkiej irytacji oślepionych portretów.
***
Harry ruszył smętnie na śniadanie, a za nim powoli toczył się Ron. Byli zmęczeni, a ranek nadszedł zbyt szybko. Wszystko poszłoby normalnie, jak zawsze, gdyby nagle na środku korytarza na kogoś nie wpadł. Szybko zaskoczony podniósł wzrok.
-Jak łazisz Potter?!-warknął Snape otrzepujący swoją szatę, jakby chciał pozbyć się jakichkolwiek śladów dotknięcia bachora. Chłopiec spuścił wzrok i westchnął smutno-Pójdziesz teraz za mną-powiedział stanowczo, a Harry wykonał jego polecenie. Usiedli w pustej sali, w której nikogo nie miało prawa być, bo wszyscy uczniowie spożywali właśnie posiłek.
-Profesorze, co pan ode mnie chciał? -zapytał formalnie Harry, a Mistrz Eliksirów wyraźnie się zmieszał. Jego wzrok uciekł gdzieś na ścianę, ale po chwili się przemógł.
-Potter-odchrząknął-Słuchaj, to pytanie jest ważne i dość dziwne, ale bez względu na wszystko odpowiedz na nie, dobrze?
Harry spojrzał na opiekuna krzywo, ale przytaknął.
-A więc...-zaczął Snape powoli-Chciałbyś mieć siostrę czy brata?
Oczy Wybrańca rozbłysły zaskoczone, ale chłopiec starał się nie powiedzieć głupiego komentarza, więc się powstrzymał i ciężkim głosem odpowiedział na zadane pytanie.
-No... No brata tato...-szepnął, a Severus zaklął pod nosem.
-To będziesz miał siostrę-wydusił z siebie nauczyciel eliksirów i przez chwilę oboje siedzieli czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony tego drugiego. To Harry przerwał ciszę.
-Ale jak?
-Dowiesz się niedługo, ale wiedz, że będziesz musiał być wyjątkowo opiekuńczy, przynajmniej tak mi się wydaje. Zależy jak ta dziewucha radzi sobie w życiu...-mruknął Severus bardziej do siebie niż do przygarniętego syna-W każdym razie musimy iść na śniadanie. Pamiętaj o grze aktorskiej.
***
Tym razem Severus został wyjątkowo powiadomiony o spotkaniu Zakonu. Do tego listownie! Ale oczywiście to nie tak, że Dumbledore napisał mu:
'No cześć, jest spotkanie Zakonu, będziesz?'
Tylko stary głupiec bawił się w jakieś zgadywanki, na szczęście prymitywne. No bo co mógł pomyśleć Snape, dostając od sowy liścik o treści:
'Severusie, Zaraz Ferie!!! :)'
Na pewno normalny człowiek najpierw zastanowiłby się nad przesłaniem notatki. Mistrz Eliksirów od razu wiedział, że chodzi o pierwsze litery wyrazów. SZF-Spotkanie Zakonu Feniksa. Ale po cholerę Dumbledore narysował na końcu liściku uśmiechniętą buźkę, to przerastało nawet umysł opiekuna Slytherinu. Severus przeszedł przez kominek do domu Weasley'ów w którym roiło się od ludzi. Snape z nikim się nie witał, po prostu zajął wyznaczone dla siebie miejsce.
Teraz nawet odmówił herbaty, bo po wcześniejszym incydencie z Moody'm, miał pewne obawy do tego co pije poza Hogwartem. Wkrótce podszedł do niego wyszczerzony Remus. Wilkołak promieniał, co Severusa wprawiło w jeszcze gorszy nastrój.
-Witaj, Severusie. Jak się trzymasz?-zapytał wesoło Lupin, a Snape wiedział, że zaraz nie będzie mu tak do śmiechu.
-Och widzę, że razem z... Hmm... Wróciliście z wakacji-zakpił czarnowłosy, a blondyn zaczął się zastanawiać.
-Skąd wiesz, że gdzieś byliśmy... Nikt nie mógł wiedzieć...
-Może dlatego, że przez ostatni tydzień codziennie dostawałem od tego kundla wasze zdjęcia sowią pocztą!-warknął Nietoperz ściszonym głosem, by nikt oprócz Wilkołaka go nie usłyszał-Jak mogliście wybrać się w taką podróż bez konsultacji ze mną, czy Weasley'ami! A jakby ktoś was widział, to za pewne oboje siedzielibyście już w Azkabanie!
Remus otworzył szerzej oczy i opadł na krzesło obok Snape'a. Potarł czoło zdenerwowany i odchrząknął.
-Syriusz wysyłał nasze zdjęcia?
Tak, tylko na tyle było go stać po całej gadce Severusa. Potrafił wypowiedzieć jedno zdanie. Mistrz Eliksirów był zbyt zdenerwowany, by drążyć temat więc odwrócił wzrok w stronę nowo przybyłych. Prowadził Flitwick, a za nimi Dumbledore lekko gładził McGonagall po plecach. W końcu wszyscy zajęli swoje miejsca i zapadła cisza. Dyrektor jako pierwszy zabrał głos.
-Niestety zebrały nas tu dziś niezbyt dobre informacje. Otóż wczorajszego wieczora zdarzyła się kolejna tak bardzo niechciana tragedia-miny wszystkich członków Zakonu zmieniły się w smutne i posępne. Dyrektor zaczął tłumaczyć, a wszyscy słuchawki go z przerażeniem. Kobiety płakały w tle, szczególnie Molly, a mężczyźni zapamiętywali szczegóły, by móc zadać jakieś pytania-Takim oto sposobem panna Lovegood została na tym świecie sama.
-Co teraz zrobimy, Albusie?-zapytała łkająca Molly-Przecież wszyscy chcemy pomóc!-zaproponowała, ale Dumbledore uciszył ją jednym gestem.
-Nie, moja droga. Odeślemy dziewczynkę do mugolskiego sierocińca, tam będzie bezpieczna-Kilka osób wyprostowało się gwałtownie, inni próbowali wyrazić jakoś swój sprzeciw, ale Dumbledore patrzył na nich bez uczuć na twarzy-Już? Mogę dalej?
-Nie pozwolę, by to dziecko zostało tak potraktowane! -warknęła zdeterminowana Molly, a Minerva zaraz ją poparła.
-Albusie, przykro mi to mówić, ale ostatnio nie świecisz dla nas przykładem. Tej dziewczynki nie można tak po prostu zlekceważyć, to jeszcze dziecko!
-I właśnie dlatego trzeba ją odesłać w tak młodym wieku. Musi się przyzwyczaić! -dyrektor próbował się wybronić, ale wokół powstał gwar i jedna wielka fala krytyki potoczyła się na Albusa, co sprawiało Snape'owi ogromną satysfakcję, ale musiał to przerwać.
-Zamknąć się! -wrzasnął, aż szklanki na stoiku zatrzęsły się. Postanowił grać na czasie-Ja ją wezmę. Mogę się nią zająć.
Zapadła cisza, a wszyscy z konsternacją patrzyli na Mistrza Eliksirów.
-Chyba cię Bóg opuścił-rzucił ktoś.
-Już bardzo dawno temu-odparł Snape nie przejmując się tym, że wszyscy patrzyli na niego jakby zwariował-Słuchajcie, pewnie większość z was nie wie, chyba tylko kilka osób z tego grona jest tego świadoma, ale zajmowałem się już dzieckiem i zdaję sobie sprawę jak to wygląda.
-Mogę potwierdzić-powiedziała nagle Molly i wstała ze swojego krzesła,a razem z nią Artur, który również pokiwał głową-Może to dziwne, ale Severus bardzo dobrze zajął się tą... osobą.
-Czy możemy wiedzieć, o kim mowa?-warknął podenerwowany Moody.
-Niestety nie-odparł krótko Artur ostatecznie zamykając ten wątek. Dumbledore westchnął i spojrzał na Mistrza Eliksirów, który ze stoickim spokojem obserwował rozwój sytuacji.
-Wybacz Severusie, ale nie jestem pewien, czy jesteś na tyle kompetentny, żeby zająć się jeszcze drugą osobą i do tego dziewczynką-powiedział dyrektor, a McGonagall gwałtownie wstała.
-Czyś ty oszalał?!-wykrzyknęła oburzona-Działasz mi na nerwy! Najpierw zlecasz mu opiekę, nad tym kimś, kto jest zupełnie cięższym przypadkiem, a teraz... Ahhh!
Wszyscy zdziwili się nagłym wyskokiem Minervy, nawet sam dyrektor się tego nie spodziewał. Odchrząknął i poprawił się na krześle. Znowu zapadła cisza.
-Rozumiem, że decyzja podjęta-powiedział Severus po czym wstał, zostawił osłupiałych członków Zakonu i siecią Fiuu znalazł się w swoich komnatach. Tam standardowo wyjął butelkę ognistej, zaczął czytać książkę i w ten właśnie sposób minął mu cały wieczór pełen rozmyślań.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top