Część 29.

Rowley McLevis sprężystym krokiem ruszył do bram Dworu Malfoy'ów. Pogwizdywał wesoło pod nosem, nie zdając sobie sprawy, jakie piekło działo się tam wczoraj. Został rozpoznany przez zabezpieczenia i wpuszczony do środka. Już w drzwiach stał Lucjusz. Był blady i ponury.

-Czarnego Pana dzisiaj nie ma-mruknął, ale wpuścił Rowleya na korytarz.

-Może jakieś 'cześć', Lucek?-zaśmiał się chłopak, a potem sam zmarkotniał-Ej, to przecież dobrze, że Voldka nie ma, co nie?

Lucjusz nie odpowiedział, tylko przywołał skrzata, by zabrał płaszcz od gościa.

-To co tam u Cyzi?-McLevis zadał kolejne pytanie z przeciągłym westchnięciem. 

-Wszystko w porządku-odparł gospodarz sucho, lecz jego ręce i mimika mówiły inaczej. Malfoy zacisnął pięści i zęby, odwrócił wzrok. Jego oczy zrobiły się dziwnie przeszklone.

-Słuchaj, Lucek-zaczął spokojnie Rowley i położył mężczyźnie rękę na ramieniu-Po tobie chłopie widać jak kłamiesz, więc nie próbuj kogokolwiek oszukać!

Malfoy wyszarpnął się i spojrzał na młodszego chłopaka z autentycznym mordem. Takiego czegoś nie można było ujrzeć nawet u Voldemorta. Rowley cofnął się i obronnie podniósł ręce w górę.

-Spokojnie!

-Tak bardzo chcesz wiedzieć co się stało? Doprawdy?! Więc chodź ze mną!-warknął i poszedł przez siebie. McLevis westchnął pod nosem. Do Dworu przyszedł odpocząć, tymczasem każą mu biegać po schodach. Lucjusz szedł bardzo szybko, ale sztywno. Przy każdym ruchu wyglądał, jakby miał się złamać wpół. W końcu doszli do punktu przed którymi się zatrzymali. Malfoy przyłożył palec do ust i cicho otworzył drzwi. Była to sypialnia. Miała dość jasny, ale chłodny wystrój. Pościel na łóżko była rozkopana, leżała tam Narcyza. Była bardzo blada, na jej twarzy znajdowało się kilka siniaków, ale Rowley nie mógł stwierdzić, czy to ze zmęczenia,czy z innego powodu, bo drzwi zamknęły się przed jego nosem. 

-I co? Zadowolony?-zapytał Lucjusz z przekąsem.

-Nie... Nie za bardzo rozumiem-odparł nieśmiało McLevis. W sumie sam nie poznał swojego głosu. Nie był taki energiczny jak zawsze, ale wręcz zlękniony. Lucjusz ukrył na moment twarz w dłoniach.

-Voldemort...-przełknął ślinę-On Cyzię... Ukarał.

Nagle na Rowleya przyszła fala zrozumienia i otworzył oczy szeroko. Postanowił na razie nic nie odpowiadać.

-Udało mi się ją uspokoić i dałem jej eliksir Słodkiego Snu. Zrobiony przez Severusa, więc oczywiście zadziałał-mruknął, ale jego głos załamał się-Jak ten Gad w ogóle śmiał dotknąć moją żonę?-jego oczy znów napełniły się łzami. Rowley dawno nie widział płaczącego człowieka, a do tego mężczyzny, wiec jedyne co mógł teraz zrobić, to objąć go braterskim ramieniem. Może to nie było niesamowicie pocieszające, ale zawsze.

-Razem zabijemy tą Wężomordę. Też mam do niego interes-mruknął McLevis i poklepał Lucjusza po plecach-Wiesz co? Może zacząłbyś działać z Dumbledorem, tak jak Sever? Zauważ, że gościu zapewni ci i twojej rodzinie alibi jednym mrugnięciem. Nie musiałbyś nic mówić Narcyzie, przecież...

I właśnie tę ciekawą rozmowę przerwały donośnie, szybki kroki po schodach. Lucjusz szybko się wyprostował, Rowley zrobił to samo. Obawiali się najgorszego, ale ku ich zdziwieniu na korytarzu pojawiły się znane, czarne, falujące szaty. Severus Snape z kamiennym wyrazem twarzy szedł do nich i już po jego czarnych oczach było widać, że wszystko wie. O dziwo nie stanął obok, tylko od razu otworzył drzwi sypialni. Zatrzymał się w progu i westchnął cicho. Stał tam chwilę, a potem powoli zamknął drzwi i podszedł do nich.

-Skąd?-wychrypiał Lucjusz.

-Potter-odparł Snape-Dzieciak miał wizję, widział wszystko co się działo w salonie, aż do wyjścia Narcyzy i Voldemorta.

-Ja... Dobrze, że przyszedłeś. Musze to powiedzieć, ale jestem wdzięczny Potterowi. Dobrze, że mój syn przyjaźni się z twoim-westchnął Lucjusz. Nagle sobie coś przypomniał-Własnie. Co z Draco?

-Można powiedzieć, że miała małą awanturę z Ronaldem i Percym Weasleyem, ale reszta tej rudej gromady go wybroniła. Co osobiście mnie zdziwiło. Chłopak nic nie wie o Narcyzie, Harry zachował dyskrecję.

-To co teraz robimy?-zapytał nagle McLevis, który przez jakiś czas nie uczestniczył w rozmowie.

***

Następny dzień nadszedł bardzo szybko. Harry, Draco i Hermiona przyszli na śniadanie, obserwowani czujnym okiem Snape'a. Sam Severus, który wszedł do Wielkiej Sali, od razu ujrzał poruszenie wśród grona pedagogicznego. Podawali sobie Proroka Codziennego z rąk do rąk i każdy po kolei miał inną reakcję. Również uczniowie wydawali się inni. Longbottom był blady jak ściana, stała koło niego nie mała grupka Gryfonów.
Severus podszedł bliżej stołu nauczycielskiego i wlasnie w tym momencie Pomona prawie zasłabła i trzeba było ją odratować, dlatego wszyscy przestali czytać gazetę i zajęli się nauczycielką zielarstwa. Snape nalał sobie ciepłej herbaty do kubka, przejął Proroka i usiadł na swoim krześle. Ogarnął jeszcze wzrokiem, że poruszenie w domu Slytherina sięgało zenitu, więc chciał to przerwać. Ubiegł go Dumbledore.

-Moi drodzy!-dyrektor wstał-Wiem, że niektorzy z was widzieli już wieści w Proroku, jednak nalegam abyście dyskutowali po śniadaniu. Smacznego-rzucił na odchodne.

Snape zerknął na Rowleya, który pojawił się znikąd obok niego i posłał mu ponure spojrzenie. Wtedy właśnie chwycił kubek z herbatą oraz gazetę i zagłębił się w jej lekturę. Z pierwszej strony delikatnie, acz niepokojąco, uśmiechała się do niego Bellatrix.
Tytuł wybudził w nim wszystkie emocje zalegające jeszcze na dnie jego serca.

'BELLATRIX BLACK NIEWINNA!!!

Jak podają najnowsi informatorzy, przedwczoraj wieczorem na oddział zwalczania klątw w szpitalu Św. Mungo, przybyły dwie kobiety. Jedna podtrzymywała drugą, która była nieprzytomna. Od razu rozpoznano owe osoby. Narcyza Malfoy i Bellatrix Lestrange. Pierwsza kobieta wyjaśniła, że jej siostra wróciła do starego nazwiska. Poprosiła o przysługę.

Madame Malfoy od lat podejrzewała stosowanie zaklęcia Imperio na siostrze. Lekarze zgodzili się to sprawdzić jedynie pod nadzorem aurorów. Sprawy postanowiono nie nagłaśniać i bardzo dobrze, bo to dziś doszło do jej przełomu!

Medycy długo pracowali nad przypadkiem Bellatrix. Okazało się, że była to sprawa oczywista. Jedna z nowicjuszek w dziedzinie magomedycyny, Caroline Wilkins, znalazła objawy, które jednoznacznie wskazały na to, że na zbrodniarce i morderczyni wojennej przez CAŁY CZAS CIĄŻYŁO ZAKLĘCIE IMPERIUS!!!

Co więc stanie się z kobietą?

To pytanie z pewnością zadaje sobie teraz każdy z was.
Przede wszystkim Ministerstwo będzie musiało zbadać kto był rzucającym zaklęcie. Dopiero wtedy można wyciągnąć jakieś wnioski. Na razie, według praw naszego czarodziejskiego świata, Black musi pozostać wolna (zaraz po zdjęciu zaklęcia).
A co do samego Imperio.
Jego ściąganiem zajmują się specjaliści, tzw. Łamacze Klątw. Jedziemy informować o każdej nowej informacji.

        Merlinie, miej nas w swojej                         opiece!

                                      Rita Skeeter'

Severus nie zwrócił uwagi na to, że większość patrzyla na niego, bo nawet się nie zorientował, że  kubek leżał teraz roztrzaskany u jego stóp. Wciąż rękę trzymał w górze, jakby dalej ściskał szklankę.
Był zbyt przerażony tym, czego się dowiedział. McLevis jedzący kanapkę, wyrwał mu gazetę z rąk, ale nawet się tym nie przejął. Snape spojrzał na Dumbledora, McGonagall i wszytskich innych.
Czyli jednak to Narcyza miała rację? Przecież był pewien, że ta coś sobie uroiła...

Może siostry wiedzą lepiej?


***


Voldemort zmiął Proroka Codziennego w dłoni i wygonił z salonu Malfoy'ów wszystkich, którzy tam byli. Jego zastraszeni poplecznicy od razu wykonali polecenie. Narcyza odkryła jego słodką tajemnicę, która nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego, to właśnie dlatego ukarał ją w ten, a nie inny sposób. Chciał, by Lucjusz również cierpiał i nie powtarzał błędów żony. Mimo wszystko Narcyzie się udało. Dowiodła swego.

Bellatrix była teraz na oddziale łamania klątw, skąd wyjdzie prawdopodobnie oczyszczona ze wszystkich zarzutów postawionych jej przez lata, a do tego na pewno będzie chciała się zemścić za odebranie je wolności w tak 'haniebny' sposób. Voldemort zdawał sobie sprawę, że w tym momencie mógł stracić jedną ze swych najbardziej oddanych sług. Już kiedy rzucał na nią Imperiusa, był pewien, że ktoś się kiedyś spostrzeże. Jednak z upływem czasu zaczął w to wątpić.

Potem 'umarł'.

No i znów powrócił.

Teraz jego niecne plany względem Bellatrix padły i kobieta mogła nawet odejść z jego szeregów. A Voldemort nienawidził, jeśli nie może o czymś decydować. Każdy jego poplecznik był zniewolony i musiał go informować o każdej najmniejszej drobnostce z życia prywatnego. Czarny Pan wstał gwałtownie z krzesła i zmrużył oczy. Został jeden sposób, by Bella została pod jego pełną władzą. 

Trzeba było zaaranżować jej nowe małżeństwo. Z kimś, kto był jednocześnie jego prawą ręką, ale również mógł manipulować tą nieokiełznaną kobietą.

Była tylko jedna taka osoba. 




Hmmmmm..... Ciekawe.... XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top