Część 27.

Dumbledore miewał różne pomysły. Dlatego nikogo nie zdziwiło, gdy na samym początku marca zarządził pięć dni wolnego-od środy do niedzieli. Dzieciaki skakały zachwycone, niektórzy nauczyciele też. Snape już mniej. Nie lubił tych dziwnych wyskoków dyrektora.

-Dzieci odpoczną przed testami, Severusie!-argumentował Dumbledore-Należy im się. Nam też.

-Tak, oczywiście-burknął Mistrz Eliksirów pod nosem-Ciekawe kto był pomysłodawcą?

-Emm... No ustaliłem to z Rowleyem, on również tak uważa-odparł Albus.

-Można było się tego spodziewać. Wiesz jak się czują dzieci, po których nie przyjdą rodzice, bo są na przykład mugolami i nie umieją się teleportować do Hogsmeade?-Snape zapytał z wyrzutem myśląc na przykład o Granger, czy wielu innych poszkodowanych uczniach. Dyrektor zmarszczył brwi.

-Zrobiłeś się podejrzanie ludzki, Severusie.

To ostatecznie zakończyło dyskusję, bo urażony Snape wyszedł i trzasnął drzwiami. Albus strasznie go ostatnio cisnął i poniżał, co wcale mu się nie podobało. Należało zrobić ze staruszkiem porządek raz, a dobrze, cokolwiek miało by to być. Snape szedł korytarzem wprost do lochów, gdy nagle ktoś na niego wpadł.

-Tato!-Harry krzyknął, gdy otrząsnął się po zderzeniu.

-Krzycz głośniej-warknął Severus, a dziecko popatrzyło na niego przepraszająco-Głupi bachor, co się stało?

-Dostałem zaproszenie na urodziny Rona, które są za dwa dni i bardzo chciałbym na nich być-powiedziało dziecko poważnym tonem. Severus spojrzał na Harry'ego i na myśl przyszły mu wydatki związane z prezentem. Oczywiście od razu wyrzucił je z głowy. Decydując się na opiekę nad Potterem, mógł liczyć się z wydawaniem pieniędzy na jego potrzeby.

-Oczywiście, że możesz. Co to za pytanie. Tylko powiedz mi co chciałbyś mu kupić, to udam się po to-odparł Snape.

-Tato... Ty też dostałeś zaproszenie. Tylko od pana Artura i pani Molly. Chcą, żebyś przyszedł na kawę-Harry spojrzał na niego, jakby chciał wyczytać emocje Mistrza Eliksirów. Tymczasem on był dość zaskoczony. Nikt go jeszcze nie zaprosił ot tak na kawę. Zawsze były to interesy, no może z wyjątkiem McGonagall, z którą dobrze piło się Ognistą.

-Doprawdy?-prychnął, choć tak naprawdę dość się ucieszył-Ale wracając do tematu. Co chciałbyś dać Ronaldowi?

-Myślałem nad czymś zupełnie innym niż widział w swoim życiu-odparł wesoło chłopiec-Może jakaś mugolską konsolę, taką, na której grał Dudley? Bardzo to lubił, myślę, że Ronaldowi bardzo by się to spodobało, a pan Weasley miał by kolejny obiekt do badań. Mogę mu też kupić piłkę do koszykówki, lub paletki do badmintona...

-Dobra, dobra. Nie rozpędzaj się tak-mruknął Snape, notując wszystko w myślach. Mężczyzna wiedział jedno. Coraz bardziej poświęcał się dla tego dzieciaka.

***

Dzień urodzin Rona nadszedł bardzo szybki. W szkole Severus zerknął na garstkę Ślizgonów, którzy zostali na 'długi weekend' i poszedł się przygotować. Harry rozmawiał z Hermioną, która trzymała w ręku prostokątny, gruby pakunek. Z początku chłopak myślał, że to kolejna książka do kolekcji dla Rona, ale mylił się. Był to zupełnie nowy egzemplarz szachów mugolskich.

-Idziemy?-zapytały dzieciaki, a Severus pokręcił głową.

-Jest dopiero czternasta, a zaproszenie było na piętnastą.

Tak więc czekali jeszcze czterdzieści pięć minut, gdy równo o czternastej czterdzieści pięć kominek ryknął niespodziewanie i wyszedł, a raczej wypadł przerażony chłopiec. Blondyn, który lubił pakować się w kłopoty.
Snape uniósł brwi pytająco. Malfoy był jeszcze bledszy niż zawsze, choć jego jeden policzek płonął szkarłatnym odciskiem dłoni. Dzieciak był zaryczany.

-Co znowu?-Snape podszedł bliżej-Czy to sprawka Lucjusza?-wskazał na policzek, chłopaka, który szybko zaprzeczył, a jego oczy jeszcze bardziej nasiąknęły łzami.

-T... To ON-Draco zachwiał się, ale Hermiona i Harry podtrzymali go-Mama... Mama coś zrobiła i on zaczął ją krzywdzić! Ja nie mogłem na to pozwolić!-Malfoy złapał rękaw szaty Severusa, a mężczyzna przyciągnął go bliżej-Taty też nie oszczędził... Potem kazał mi się stamtąd wynosić, a gdy odmówiłem, uderzył mnie w policzek i dosłownie własnoręcznie wsadził mnie tu przez sieć Fiuu. Wujku...

-Już w porządku. Voldemort nie zrobi nic twoim rodzicom-powiedział starając się brzmieć stanowczo, ale łagodnie.

-Voldemort jest w dworze Malfoy'ów?!-wykrzyknęła przerażona Hermiona.

-Myślałem, że jesteś na tyle inteligenta, Granger, by to wywnioskować z rozmowy-sarknął Snape, a blondyn skulił się i wtulił w obszerne szaty profesora.

Harry obserwował to z boku i jednocześnie był odrobinę zazdrosny, ale fala współczucia zalała go całkowicie, gdy usłyszał co się stało. Draco był jego przyjacielem, śmiało mógł to stwierdzić. A przyjaciele pomagają sobie w takich sytuacjach.

-Tato-wyszeptał chłopak-Weźmy go do państwa Weasley'ów. Zrozumieją.

-Jestem za-dodała Hermiona. Severus nie zastanawiał się nawet nad tym, tylko wskazał dzieciakom kominek. Wszyscy po kolei wchodzili do środka, by po chwili znajdywać się w Norze. Severus pchnął lekko do przodu roztrzęsionego Dracona i również skorzystali z sieci Fiuu.

-Och! Witaj Severusie!-usłyszał na wejście wesoły głos Molly-Widzę, że przyprowadziłeś gościa...

-Wytłumaczę-odparł Snape starając odkleić od siebie blondyna.

-Nie musisz! Lubię gości. Harry, Hermiono, drogie skarby, idzcie już na dwór, bo dziś jest na tyle ładna pogoda, że szkoda tego nie wykorzystać. Weźcie ze sobą Draco-zarządziła Molly, a dzieci od razu zaczęły wykonywać jej polecenia. Malfoy ledwo dał się zaciągnąć gdziekolwiek, był bardzo słaby. Zaraz jak wyszli, do salonu przybył zadziwiony Artur.

-Co w moim domu robi Malfoy?-spojrzał pytająco.

-Arturze! Zachowuj się-burknęła Molly i zdzieliła męża wałkiem, który trzymała w ręku.

-Słuchajcie. To nie jest prosta sprawa-zaczął Mistrz Eliksirów-Powinniście zdawać sobie sprawę, że teraz w domu Malfoyów siedzi Sami-Wiecie-Kto... -pani Weasley wciągnęła powietrze i spojrzała smutno, a Severus kontynuował-Także dzieciak poszedł wczoraj do domu, a przed momentem wyszedł z mojego kominka z całym czerwonym policzkiem. Okazuje się, że Czarny Pan chcial za coś ukarać Lucjusza i Narcyzę, a młody chciał to przerwać. Jest dziś z nim bardzo źle, więc zabiję jakieś twoje dziecko, jeśli mu coś głupiego powie.

-Przepraszam, co zrobisz Severusie?-nowy głos rozległ się w kuchni, a gdy Snape się odwrócił, ujrzał Lupina.

-A ten po co tu?-zapytał posępnie Mistrz Eliksirów.

-Musimy przedyskutowa ważną kwestię odnośnie Harry'ego-Remus odchrząknął-Całą czwórką. I razem z Arturem i Molly stwierdziliśmy, że musimy to zrobić jak najszybciej, dopóki młodzi są zajęci sobą.

-A więc słucham.

-Severusie-westchnął Artur-To dość ciężki temat. Chodzi o dobro Harry'ego...

Snape'owi szybciej zabiło serce. Chcieli mu go odebrać? Nie nadawał się jako opiekun?

-Więc tak-Lupin spojrzał na niego poważnie-Dobrze wszyscy wiemy, że Black odkąd uciekł z więzienia, nie pojawił się nigdzie ani razu. Co oznacza, że na pewno coś knuje. Taki był od zawsze-Snape zaśmiał się w duchu, że chodziło o taką błahostkę. On Blacka widywał codziennie, a trójca co kilka dni i nikomu się dotąd nic nie stało.

-Kiedy tak bardzo straciłeś zaufanie do swojego przyjaciela?-zaironizował.

-Dobrze wiesz, kiedy-Lupin przymknął oczy-Wydarzenie we Wrzeszczącej Chacie, lata temu, sprawiło, że moje zaufanie przerwało się. Potem wszystkie te jego inne sprawki nałożyły się, a na końcu to ci zrobił... Nie wybaczę mu tego.

-Dokładnie, musimy uważać na Harry'ego-dodał Molly, a w jej oczach zakręciła się łza. Snape uśmiechnął się drwiąco.

-Możecie być pewni, że oboje są bezpieczni.

-Oboje?-zapytał Artur.

-No Harry oczywiście i Black. Oboje-odparł lekceważąco i odwrócił się do wyjścia na dwór.

-Widziałeś Syriusza?!-krzyknął za nim Remus.
Wzruszył ramionami.

-Możliwie. I zapewniam was, że Harry'emu nic z jego strony nie grozi.

Komentarze standardowo 😍

Praca domowa zrobiona 😁 Zdążyłam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top