Część 23.
'Gdzie jest Harry? Gdzie jest Harry Potter?!'
Pytanie to przechodziło z ust do ust, gdy Wybraniec nie pojawił się na lekcjach. McGonagall od rana go szukała. Postanowiła w końcu zawitać do Skrzydła Szpitalnego w obawie, że chłopiec mógł się tam udać mimo zakazu. Weszła do sali, a jej oczom od razu rzucił się Severus. Jego oczy były zamknięte, na rozluźnionej twarzy nie znajdowała się ani jedna zmarszczka. Był chorobliwie blady, nawet jak na niego. Jego bezwładne ręce spoczywały wzdłuż ciała, na pościeli. Gdyby nie lekko unosząca się w górę klatka piersiowa, można byłoby uznać, że nie żyje. Jednak Minerva wiedziała, że mężczyzna niedługo się wybudzi, a przynajmniej taką miała nadzieję. Jeszcze teraz przypomniało się jej wczorajsze 'No sorry' Moody'ego, kiedy wynosili nieprzytomnego Snape'a do Hogwartu przez sieć Fiuu. Miała go ochotę rozszarpać, ale on sam potrzebował opieki medycznej, której przez nieznaną klątwę, nikt nie mógł mu zapewnić.
McGonagall spojrzała jeszcze raz na Severusa i uśmiechnęła się blado.
-Odpoczywaj, Sev. Syn na ciebie czeka.
I wtedy Minerva zrozumiała, że musi zrobić ostatnią rzecz jaką chciała. Ruszyła do Filcha.
On od razu po jej wzroku wiedział, co ma zrobić. Podał jej pergamin i wytłumaczył działanie.
Mapa Huncwotów.
Gdy tylko pojawiły się na niej nazwiska, od razu zaczęła szukać znajomego 'Potter'.
-Jest w Hogwarcie, wiem to. Po prostu nie chce, byśmy go znaleźli...
***
Harry przeszukiwał wszystkie sterty książek w Pokoju Życzeń w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Wiedział, że to bardzo źle, że nie poszedł na lekcje, ale teraz było mu wszystko jedno.
Jego wzrok padł na kolejną książkę. Była mniejsza i wydawała się ciekawsza od wszystkich innych. Chwycił ją i opadł na ziemię by zacząć czytać. Nie zostawało mu nic innego. Nie mógł iść do taty, a nie miał zamiaru komukolwiek się teraz pokazywać. Otworzył pierwszą stronę książki.
'Dla czarodzieja, który skradł mi serce'
Dedykacja nie mówiła dużo, ale widać było, że dla osoby do której w późniejszym czasie książka należała, mogła być bardzo ważna.
Przewrócił na kolejną stronę.
'Magiczne więzy krwi są nierozerwalnie. Jeśli się komuś poświęcisz całym swoim życiem, już na zawsze będziesz o nim myśleć, pamiętać i mu służyć... Miej to na uwadze, czytając tą książkę.'
Cokolwiek miało to oznaczać, brzmiało mrocznie i dość niezrozumiale, przynajmniej dla Harry'ego. Chłopiec opatulił się ciepłym kocem i już chciał czytać dalej, gdy na stronie z nikąd pojawiła się koperta. Rozdarł ją jednym ruchem.
'Panie Potter,
Gorąco zachecam cię do wyjścia z twojej kryjówki. Spędziłeś tam całą noc, możesz się zaziębić, co przy twoim aktualnym stanie psychicznym może wcale nie mieć dobrego działania.
Ponadto jeśli do mnie przyjdziesz, zaprowadzę cię do Severusa.
Profesor McGonagall'
Harry'emu nie trzeba było więcej. Zrzucił z siebie koc, odłożył książkę i pobiegł do wyjścia.
***
Minerva słyszała szybkie kroki za drzwiami. Wstała z krzesła już przygotowana. Harry wparował do jej gabinetu jakieś pięć sekund później. Popatrzyła na niego krytycznym wzrokiem i nic nie mówiąc przyłożyła rękę do jego czoła.
-Masz szczęście!-westchnęła zła-Gdybyś był chory z własnej głupoty, srogo bym cię za to ukarała. Wszyscy cię szukali!
Harry spuścił głowę w dół i patrzył na swoje buty.
-Przepraszam pani profesor-wydukał-Ale zdenerwowałem się, a w takiej sytuacji wolałem być sam...
-Rozumiem, panie Potter. Zanim gdziekolwiek wyjdziemy, poproszę skrzaty o gorącą herbatę, bez której się stąd nie ruszysz!
***
Harry wbiegł do skrzydłami szpitalnego szukając znanej sylwetki swojego taty. Zresztą tylko to jedno łóżko było zajęte. Chłopiec trochę zwolnił gdy podchodził do Severusa. Przypatrzył się opiekunowi. Był blady, wydawał z siebie świszczące i drżące oddechy. Potter usiadł na krześle obok łóżka. Już kiedyś tu siedział. Było to, gdy jego tata miał gorączkę i naskoczył na niego. Nieprzyjemne wspomnienie.
Profesor Snape wziął głębszy oddech. Jego czoło zmarszczyło się delikatnie, jakby o czymś intensywnie myślał.
-Tato-zaczął Harry niepewnie-Tak bardzo się przestraszyłem. Jak to się stało? Tak nie powinno być! Czemu ciągle ty? Boję się, że kiedyś cię stracę i zostanę tu sam. Co prawda mam Hermionę, Rona, Draco i profesor McGonagall, ale dla mnie to jest takie przerażające, że pozwoliłeś mówić mi do siebie tato, a niedługo później... -Harry przekonał ślinę-Bardzo chciałbym żebyś już się obudził. Mam niedługo mały sprawdzian wiedzy z zaklęć i myślałem nad tym, żebyś trochę pomógł mi w powtórzeniu wiadomości.
Chłopiec włożył swą rękę w bezwładną dłoń Snape'a. Mężczyzna drgnął.
-Panie Potter, prosiłabym, żebyś mimo wszystko wrócił na lekcje i dał Severusowi odpocząć-pani Pomfrey pojawiła się nad chłopcem, który spojrzał na nią błagalnym wzrokiem-On naprawdę musi troszeczkę poleżeć w samotności.
-A co tak właściwie się stało?-zapytał Harry.
-Jeden z aurorów pod wpływem klątwy oszałamiającej postradał zmysły na jakiś czas. Był nieświadomy tego, że dał Severusowi praktycznie śmiertelną truciznę-wyszeptała smutno kobieta i spuściła wzrok.
-Ale profesor przeżyje?-Harry zmarszczył brwi pytająco i trochę mocniej ścisnął dłoń swojego przybranego ojca.
-Tak, to znaczy mam taką nadzieję. Zastosowałam wiele eliksirów i skomplikowanych mikstur, ale nie jestem pewna czy to wystarczy-Poppy zacisnęła na chwilę usta i wypuściła powietrze-Nawet jeśli teraz wygląda na spokojnego, tak naprawdę bardzo cierpi, ponieważ trucizna którą dostał, powoduje przewlekłe bóle... Po prostu musimy przeczekać najgorsze mój drogi. Właściwie nie powinnam była ci mówić żadnej z tych rzeczy, ale wiem jak bardzo się o niego martwisz.
A teraz zmykaj na lekcje.
Harry posłał pielęgniarce bardzo słaby uśmiech i nawet nie zorientował się, że dłoń, którą trzymał, delikatnie zacisnęła się na jego własnej.
Tymczasem Severus czuł wszechogarniający go ból, który tak bardzo chciał zatrzymać. Drgnął, gdy ktoś wypowiedział jego imię, jednak nie umiał na to inaczej zaeragować. Wspomnienia z tego co się stało, napłynęły i zalały jego myśli.
Mistrz Eliksirów nienawidził okazywać słabości, a zdawał sobie sprawę, że ostatnio robił to za często. Chciał uchylić powieki, ale zbyt zakręciło mu się w głowie. Taki słaby... Próbował coś powiedzieć, nie mógł. Taki słaby...
Postanowił zagłębiać się w to, co działo się w otoczeniu.
Poppy, to na pewno była ona! Czyli musiała być w skrzydle szpitalnym. Ktoś trzymał go za rękę, bardzo małą dłonią. Harry? Czy to był on? O czymś rozmawiali, ale Severus nie mógł wyłapać wszystkich słów. Jedynie coś o jakichś eliksirach i bólu. Mały Potter nagle ścisnął jego dłoń mocniej, a wtedy chyba zaczął się podnosić, bo po chwili całkowicie rozluźnił uścisk. Nie! Nie mógł tak po prostu sobie iść!
'Potter, głupi bachorze, czekaj!' Krzyczała jego podświadomość, a oddech zrobił się głęboki i nieregularny. Zacisnął palce na tyle ile mógł. Panika zaczęła go ogarniać, gdy zdał sobie sprawę, że coraz bardziej wszystko go boli, a on nie może z tym nic zrobić, nawet komuś tego pokazać. Nagła fala cierpienia przetoczyła się po jego plecach i dopiero wtedy wydał z siebie pierwszy dźwięk na jaki było go stać. Krzyk.
-Severusie, już daję ci eliksir słodkiego snu i przeciwbólowy!-rozpoznał głos Pomfrey.
Tylko nie sen, tylko nie to!
Snape w głębi serca musiał przyznać, że tak naprawdę bał się, że już się nie obudzi. Dlatego musiał działać szybko. Gdy tylko poczuł rękę Poppy na jego karku, próbującą podnieść jego głowę, by łatwiej mu było przełknąć eliksir, gwałtownie otworzył oczy. Pożałował tego przez ilość światła w otoczeniu, ale jednocześnie w ostatnim momencie odwrócił głowę od mikstury.
-Severusie? Nie chcesz? Ulżyłoby ci...-zaczęła Pomfrey.
-Zabierz to ode mnie kobieto-warknął, a jego głos brzmiał dość sucho i przerażająco-Nie chcę tego pić. Czemu wcześniej mnie nie wybudziłaś, hmm?
-Mój drogi nie wysilaj się. Powinieneś nic nie mówić-powiedziała łagodnie pielęgniarka. Prychnął z dezaprobatą i poprawił się na łóżku do pozycji z której wszystko widział. Harry stał po drugiej stronie łóżka i patrzył na niego trochę przestraszony.
-Tato?-zapytał cicho. Snape wziął głęboki i w miarę bezbolesny wdech.
-Już dobrze, Potter-powiedział i przetarł oczy ręką.
-Ale... Sev... Jak to się stało? Przecież przed chwilą byłeś nieprzytomny, a teraz jakby nigdy nic zachowujesz się jak stary ty!-Poppy zacisnęła zęby, a on prychnął.
-Potter ma moc uzdrawiającą-sarknął, a pielęgniarka zwalczyła chęć walnięcia go czymś. Harry uśmiechnął się z ulgą i przytulił do leżącego ojca-Dzieciaku, mimo wszystko proszę cię o nie miażdżenie mi żeber i brzucha, które i tak już sporo wycierpiały-warknął, choć tak naprawdę w jego sercu, które ponoć było z kamienia, zostało miłe i ciepłe uczucie.
Zdaję sobie sprawę jak zwaliłam ten rozdział. P. O. R. A. Ż. K. A
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top