Rozdział 6
*Kilka dni później*
- Po co mam czytać "Mistrza i Małgorzatę"? I to po rosyjsku? - pyta Maria.
- Bo Ci każę. No już, czytaj - pośpiesza May.
Dziewczyna wzdycha i bierze się za czytanie. W tym czasie Melinda czyta na tablecie informacje o rosyjskim wywiadzie.
*Tymczasem, Panama*
Melina wraz z dziewczynami właśnie "wprowadza" się do pokoju motelowego w Panamie. Włosy Natashy już wróciły do naturalnego koloru, czyli rudego.
- Tutaj odpoczniemy i za tydzień ruszamy w dalszą drogę - mówi Melina do córek.
Yelena od razu położyła się na łóżku.
- Jaki jest plan? - pyta Natasha upewniwszy się, że jej "siostra" śpi.
- Spróbujemy dostać się do Wenezueli, a stamtąd jak najdalej stąd - mówi Melina - nie martw się, będzie dobrze.
*Z powrotem w USA*
Nick Fury wchodzi do jednej z sal konferencyjnych, gdzie Maria Hill od dłuższego czasu śpi nad książką, a Melinda May zajęła miejsce leżące na kanapie. Dyrektor TARCZY podszedł bliżej agentki szturchnął ją.
- Co? Co się stało? Jakiś przełom? - pyta agentka po przebudzeniu.
- Niestety nie - mówi Fury - idźcie się położyć. I tak przysypiacie.
Mówi to patrząc na śpiącą nastolatkę.
- Przeczytała z 3 strony i śpi - mówi May - ok, obudzę ją.
Podchodzi do nastolatki i delikatnie nią szturcha.
- Maria, wstawaj - mówi.
Dziewczyna błyskawicznie zrywa się ze snu.
- Nie śpię - mówi i zabiera się do czytania.
- Starczy tego Hill, idziemy pospać w wygodniejszym miejscu - mówi May odbierając jej książkę.
Hill wstaje i idzie z agentką May w kierunku wind.
*Kilka godzin później*
Maria Hill zjawia się późną nocą w aneksie kuchennym bazy TARCZY, żeby napić się wody. Kiedy siedzi na parapecie, światło nieoczekiwanie się zapala ukazując sylwetkę Granta Warda, przyjaciela Marii.
- Hej Grant - mówi czarnowłosa.
- Hej Ria - mówi chłopak.
Grant to 15-latek, którego niespełna 3 miesiące temu jeden z agentów TARCZY, John Garrett uratował z ulicy. Tak jak Melinda May zrobiła z Marią Hill kilka miesięcy wcześniej.
- Też nie możesz spać - bardziej stwierdza niż pyta Grant wyciągając butelkę wody z lodówki.
- Nie - mówi Maria.
- Tak myślałem - mówi chłopak - jak idzie?
- Nijak. Nic nie mamy - mówi Maria.
- Nikt nie znika jak kamfora - mówi Grant - znajdą się.
- Zgadzam się - mówi głos zza jego pleców.
Nastolatkowie obracają się i dostrzegają Melindę May.
- Coś mnie tchnęło, żeby sprawdzić czy śpisz - mówi do Marii.
- Nie mogę spać - przyznaje czarnowłosa - cały czas o nich myślę.
- Nie martw się. Znajdą się - przekonuje ją May.
- One są takie jak my - mówi Maria wskazując na siebie i Granta - o nas też nikt nigdy nie dbał.
- Teraz to się zmieniło - mówi May - o Ciebie dbam ja, a o Warda Garrett. I to się nie zmieni.
- Chcę je po prostu znaleźć i sprawić, żeby nie czuły się jak porzucone rzeczy - mówi Maria.
- I tak będzie - mówi May - chodźcie spać. Jest późno.
Zabiera z kuchni Marię, ale Grant jeszcze chwilę zostaje. W tym samym czasie w Panamie kobieta z dwójką swoich córek śpią spokojnym snem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top