Yuko x Ameryka - Wesoła Ekipa 2 {American Boy}
Elo! Wiecie co dzisiaj jest? :D LATO SIĘ ZACZYNA!!! :D Yuko musisz posłuchać tej piosenki XD. Zapraszam do czytania!! ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Był piękny i słoneczny dzień. A konkretnie piątek i zakończenie szkoły. Yuko szła teraz przez ulicę pełną uczniów którzy zdali lub nie, z wielkim bananem na twarzy. W końcu zdała i ma koniec szkoły! Teraz tylko studia i całe życie wolne. Koło czarnowłosej szła jej przyjaciółka Toshiko. Razem szły do lodziarni a potem do kwiaciarni ich przyjaciółki Martyny zanieść jej świadectwo. Wiatr leciutko wiał. Był przyjemny w końcu 30 stopni na słońcu.
-Yuko, dla czego musi być tak gorąco?
-Wiesz, są wakacje musi być gorąco.
-Ah tak wakacje. I teraz wiesz, że będziesz musiała zostać w kwiaciarni Martyny? W końcu ktoś musi jej pilnować. - Zaśmiała się Toshiko a razem z nią Yuko. Były już na miejscu. Miały wchodzić, ale drzwi od lodziarni się otworzyły, przy tym prawie przewracając Yuko i Toshiko.
-Um I'm sorry. Nic wam nie jest?- Zapytał się blondyn trzymając w dłoniach co najmniej 9 lodów.
-Y n-nie nic nam nie jest - oddali można było usłyszeć wołanie pewnego zielonookiego blondyna:
-Alfred pośpiesz się!! Musimy jechać!!
-Ok! Już idę!! Pa girl!- Powiedział entuzjastycznie po czym ledwo co pomachał i podszedł do auta. Dziewczyny patrzyły się jeszcze przez chwilkę na niego po czy weszły do lodziarni. Usiadły przy stoliku i złożyły zamówienie.
-Jaki smak wybierasz?
-Śmietankowy, a ty?
-Ciasteczkowe~
-To takie istnieją? - Zaśmiały się już prawie 18-latki.
-W ogóle widziałaś ile on miał tych lodów? Naliczyłam 9
-Co ty Yuko. Ja zliczyłam 16. W końcu tyle ich tam było.
-Wow to więcej niż rodzeństwo Kaśki- Znów zaczęły się śmiać. Zjadły, zapłaciły i wyszły.
-No to teraz do Martyny? Właściwie to dla czego jej nie było na apelu?
-No bo, musiała pilnować kwiaciarni, a poza tym ma problemy ze zdrowiem i mdleje. To dla jej zdrowia nie pozwolili jej pójść.
-Aha. To już nie daleko co nie?
-No prawie. To na obrzeżach miasta. Prawie wieś, tak więc wiesz.
-E tam. Szkoła jest prawie na obrzeżach miasta.
-Racja. - Pogadały o wszystkim i o niczym. Doszły do kwiaciarni. Zobaczyły, że Martyny nie ma za ladą tylko jest młodsza siostra Kaśki Julka i gra na tablecie. W kwiaciarni było mnóstwo wiatraków i konewek z wodą. Gdy Julka zorientowała się, że ktoś wszedł do sklepu, zawołała:
-Kaśka! Ktoś przyszedł!!!- Po czym już chciała wyjść, ale zatrzymał ją głos Yuko.
-Em, zaprowadzisz nas do Martyny?
-Dobra- Powiedziała po czym zaprowadziła je z tyłu sklepu gdzie znajdował się dom ich przyjaciółki i ogród. A co na środku ogrodu? Basen! A w basenie? Martynka, razem z rodzeństwem Kaśki.
-Eeee Martyna? Co tu robisz? Nie powinnaś pilnować kwiatów?
-Tak, ale przyjechali rodzice Kaśki i poprosili abym się zajęła ich dziećmi, a Kaśka jest na górze. Robi nam jedzenie.
-Ok. Tu masz świadectwo.
-Dziękuję, że mi je przyniosłyście. Połóż je na ladzie, ok?
-Ok. - Yuko poszła zanieść świadectwo i zobaczyła, że przed kwiaciarnią stoi ten sam samochód co przed lodziarnią. Z samochodu wyszło tak jak Toshiko wspominała 16 mężczyzn. 11 siadło przy aucie a 5 podeszło do budynku.
-O hi. Czy my się przypadkiem nie widzieliśmy?
-O-oh tak. Dzisiaj w lodziarni. Już wiem dla czego pan kupował aż tyle lodów.- Powiedziała Yuko zabierając odstający kosmyk włosóPfw za ucho.
-Cóż, z koro jest tu tak piękna dama powinniśmy się przedstawić. Ja jestem Francis Bonnefoy.
-Ivan Braginski
-Feliks Łukasiewicz!
-Dimitri Braginski
-Haha! Alfred F. Johnes!!- Miło mi cie poznać!
-Yuko Akatsuka. Mi też miło - Dodał po czym podali sobie ręce.
-Yuko!! Co tak długo tam stoisz?!
-A! Martyna!!- Złotooka niczym piorun obróciła się w stronę drzwi które prowadziły do ogrodu, aby sprawdzić czy jej przyjaciółka jest chociaż owinięta w ręcznik. Na szczęście była ubrana.
-Hym? O-oo mamy klientów. Przepraszam, że musieli panowie tyle czekać. Tak więc w czym mogę panom pomóc?
-Oh, czy moglibyśmy skorzystać z telefonu? - Rzucił pytanie francuz po czym ucałował rękę brązowowłosej.
-A-ależ oczywiście!- Odpowiedziała jak najprędzej Martynka zabierając rękę od blondyna.
-Coś się stało z autem?
-Totalnie tak. Ten złom chyba ma jakieś problemy. Tak generalnie to możemy tu zostać tak na parę minutek?
-Wiesz, nie wiem. Musieli byście porozmawiać z Martyną, która poszła na górę. - Gdy tylko Yuko skończyła mówić po schodach od gościnnego pokoju, który się znajdował nad sklepem i łączył balkonem z domem, zeszła Kaśka niosąca coś do jedzenia.
-Kasia?
-Um, Felek?
-No jasne, że totalnie ja! Dawno się nie widzieliśmy.
-Praw...
-Znalazłam!! - Z góry dobiegał krzyk Martyny która znalazła telefon. Szybko zeszła po schodach i wręczyła telefon dla Dimitriego. -Proszę.
-A więc to musi być Martyna?
-Y co?
-Tak to jest Martyna. Opowiadałam ci o niej.
-A-ale co ja?
-A nic lamo. Tylko chłopaki zostają na weeckend.
-C-co? W sumie mogą, pokój gościnny mamy dość duży. Ale i tak będzie za mało miejsca.
-Ja mogę kogoś zabrać, Toshiko pewnie też.- Zgłosiła się Yuko.
-Yhym!
-No to Alfred śpi u Yuko, a ja u Toshiko, da?
-Da!
-Da.
-Co?
-Eh. Martyna. "Da" to po Rosyjsku tak.
-Aaaa. Da!
-Pogadali jeszcze chwilę, jednak już w domu. Rodziców nie było w domu a więc wszyscy mogli spać. Tylko śpiworów zabrakło. Jak już zrobiło się dość późno wszyscy się pożegnali i Yuko razem z Alfredem poszli do niej. Gdy już byli na miejscu Alfred rzucił dość nietypowe pytanie.
-Słyszałaś , o personifikacjach różnych państw?
-No coś obiło mi się o uszy a co?
-Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale ja jestem personifikacją Ameryki.
-American Boy? Brzmi ciekawie - Zachichotała czarnowłosa.
-Yes.
-Wiesz co? Lubię cię.
-Ja ciebie bardziej.- Podszedł do Yuko i złożył delikatny pocałunek da jej wargach.- I love you, Yuko.
-I love you too, my American boy." I właśnie tak się poznali. Są szczęśliwą parą i pewnie gdzieś tam na świecie, razem jedzą hamburgery.
Koniec~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top