#15


- Dziękuję za szybkie przybycie. - westchnąłem żegnając w drzwiach pielęgniarkę. Kobieta uśmiechnęła się do mnie szeroko.

- Musi odpocząć. Średnio przyjeżdżam tu dwa razy w tygodniu. - uśmiech zszedł jej z twarzy. - To ja Ci dziękuję za szybką reakcję.

Zamknąłem drzwi. 

Ten kretyn nażarł się tabletek nasennych. Dlaczego ty to sobie robisz głąbie kapuściany?! Jesteś jeszcze głupszy ode mnie, a to jest praktycznie nie możliwe!

Odetchnąłem stojąc przed kanapą z założonymi rękoma. Yuri wyglądał jakby spał. Bo to robi, głąbie... Zaczesałem swoje włosy do tyłu i rozglądnąłem się dookoła. I co? Będę tak tu stał?

Spojrzałem na pudełko, które stało na półce w kuchni. Kusiło mnie. A jak coś mnie kusi to to sprawdzam. Pewnym ruchem skierowałem się w stronę kartonowego pudła. Stanąłem na palcach i ściągnąłem je. Widząc kurz na jego powierzchni odruchowo dmuchnąłem, co spowodowało, że kichnąłem od pyłu.

- Na chuj dmuchałem? - otarłem swędzący nos. 

Położyłem pudełko na stoliku tuż obok porozrzucanych zakupów. Porozrzucane produkty irytowały mnie. Chwyciłem reklamówkę i powrzucałem je tam z powrotem. Od razu lepiej. 

Karton nie był jakoś szczególnie zabezpieczony. Można było otworzyć go w każdej chwili. Rozglądnąłem się ponownie dla pewności, że czarnowłosy nagle się nie przebudził. Powinien spać jeszcze kilka godzin, więc droga wolna. Otworzyłem pudełko, a w nim było... pełno listów. Listy? 

- Po co zbierać listy? Od czego są komórki w tych czasach? - chwyciłem jeden z nich. Wyjąłem go z koperty i zacząłem czytać. Jego treść mnie zaskoczyła, a widząc nadawcę poczułem ukłucie w klatce piersiowej. - Jak można pisać coś takiego?!

"Zgiń w końcu. ~ Twoja niestety siostra."

To tylko sześć słów. Sześć słów, a poczułem jak wbija mi się sztylet w serce. Mimo, że nie jest to zaadresowane do mnie. Poczułem ból, który maskował Katsuki. Chwyciłem kolejne listy i zacząłem czytać ich treść. A może to groźby? Nie... Groźby są inne... Ale życzenie komuś śmierci?

"Żałuje, że Cię spłodziłem. ~ Ojciec."

"Mogłam poronić. Nie żałowałabym. ~ Matka."

"Jesteś dla nas nikim. ~ Matka."

"Umrzyj. ~ Siostra."

Otarłem spływającą po policzku łzę. Dlaczego oni są tak okrutni? Co takiego zrobiło im to niewinne dziecko? 

Dokopywałem się do innych listów. W ŻADNYM nie było jakiegokolwiek miłego słowa. Cała jego rodzina miała go w dupie. Nie obchodziło ich co u niego? Żeby tylko! Powinni chociaż trochę się nim interesować! Gdyby dowiedzieli się, że jest w ciągłej depresji... Pewnie i tak mieli by to głęboko i szeroko... 

Na samym dnie był pamiętnik. Ładny, czarny, skórzany ze złotym napisem "Yuu Katsuki". Powinienem to czytać czy...? W końcu to jego własność... Ale... Dobra! Ciekawość wygrała. Otworzyłem na losowej stronie i zacząłem czytać.

"Dzisiaj znowu mnie pobili. Ciągle obwiniają mnie o śmierć Haruki. Kiedy mi to wybaczą? Miałem tylko 8 lat. Nie wiedziałem co zrobić. Całe życie byłem zamknięty i odizolowany. To już 5 lat tej męczarni. Jestem pewny, że ucieknę tylko wtedy, gdy nadarzy się odpowiednia okazja. Im jest i tak wszystko jedno. Albo zginę na wolności, albo od nich samych. Ja naprawdę nie chciałem go zabijać....."

- Co ty do cholery robisz pojebańcu?! - nad moją głową zawarczał wściekły Yuri. Wyrwał mi pamiętnik i rozejrzał się dookoła. Rozszerzył oczy rozwścieczony.

- Yu- Yuri? - uśmiechnąłem się głupkowato. - Już nie śpisz?

- JAKIM KURWA PRAWEM?! - warknął pokazując na kartonowe pudełko. - CZYTAŁEŚ, PRAWDA?!

- To nie tak! - krzyknąłem próbując się bronić. Spojrzał na mnie podirytowany. - No dobra w sumie to tak.. Ale chciałem się czegoś o Tobie dowiedzieć!

- I co wywnioskowałeś?!

- Że jesteś mordercą? - zaśmiałem się nerwowo. 

Yuri chwycił mnie za koszulę i jednym zwinnym ruchem wystawił przez okno. Krzyknąłem widząc przed sobą przepaść w postaci 20 metrów. Jedyne co utrzymywało mnie przed upadkiem była zaciśnięta dłoń na plecach mojej koszulki. 

- Spadnę!!! Ja spadnę!!! Yuri!!! NIE! PUŚĆ MNIE! - zacząłem drzeć się na cały głos.

- Mam Cię puścić? Jesteś pewny? - prychnął chłopak nachylając mnie bardziej.

- NIEEEEEEEE! NIE TU! JA NIE CHCĘ UMIERAĆ! JA CHCE MIEĆ DZIECI! JESZCZE TYLU RZECZY W ŻYCIU NIE ROBIŁEM! JESZCZE NIE UPRAWIAŁEM SEKSU Z CHŁOPAKIEM! NIE CHCĘ UMIERAĆ BEZ TEGO DOŚWIADCZENIA! YUUUUUUURI!!!

- NIE DRZYJ JAPY! - krzyknęła jedna z moich sąsiadek z dołu wychylając się przez okno.

- NIE WIDZISZ, ŻE UMIERAM?!

- PRZYJDĘ NA STYPĘ BY SIĘ NAŻREĆ! - dodała po czym z trzaskiem zamknęła okno. Mam zajebistych sąsiadów.

- Myślisz, że jestem mordercą? - Yuri wciągnął mnie z powrotem. 

- Przez chwile tak pomyślałem. - wydyszałem łapiąc się za serce. Yuri zamachnął się i z całej siły przyłożył mi w policzek. W szoku złapałem się za obolałe miejsce.

Chłopak obdarował mnie wściekłym spojrzeniem. Zamrugałem kilka razy powiekami. Co tu się odpierdoliło? Po chwili jego zachowanie i mord w oczach diametralnie się zmieniły. Jego oczy zaszły łzami, a z ust wydobył się głośny ryk. Wmurowało mnie. Po prostu wmurowało mnie w ziemię. Dlaczego humor zmienia mu się jak podczas okresu?

Yuri pobiegł w kierunku swojego biurka. Z obawą pobiegłem za chłopakiem. Może ma tam jeszcze jakieś zapasy tabletek? Jeśli tak to sam wszystkie zjem. Buhahaha.

Czarnowłosy jednak po raz kolejny mnie zadziwił. On. Wszedł. Pod. Biurko. I tam ryczał dalej. 

- Yuri... Nie bądź dzieckiem. - wyjęczałem nachylając się do niego. 

- Spieprzaj ode mnie. - mruknął pociągając nosem.

- Wyłaź i normalnie pogadajmy.

- Z Tobą nie da się gadać!

- Wyjdź...

- Nie.

- Bo zrobię to siłą!

- A w dupie to mam.

- To widać, że głęboką masz tą szparę!

- A co?! Sprawdzałeś?! - wydarł się i dodatkowo opatulił rękoma kolana.

- Wyłaź ty masochisto! - krzyknąłem, łapiąc go za nogi. 

- Zostaw mnieeeeeee! - załkał, gdy zacząłem go ciągnąć. Złapał się "ścianki" biurka, która robiła za jedną z podstaw. - Nie dam się!!

- Yuuuuuuri! - ile on ma siły w tych łapskach?! - Bo będę zmuszony Cię zgwałcić.

- Nie! - krzyknął puszczając się co spowodowało, że upadłem na tyłek z jego kroczem przy mojej twarzy... Ciekawe widoki. - Prze-przepraszam! 

- Nie no.. Mogę tak leżeć. - zaśmiałem się. Yuri zmienił pozycję i usiadł na moim brzuchu przodem do mnie. Podparłem się na rękach do siadu. - Przepraszam Yuri... Nie powinienem tego wszystkiego czytać. Ciekawość to jedna z moich największych wad. Zaraz po debilizmie i sklerozie. - westchnąłem. - Powiesz o co chodzi?

- Kiedyś.. Ale nie czytaj moich prywatnych rzeczy. To jedyne pudło, o którym chciałem zapomnieć. - mruknął ocierając policzki. Kurwa... Jaka słodycz.

- Nie wytrzymam.. - jęknąłem czując podniecenie.

- Victor?

Chwyciłem jego głowę i szarpnąłem ją do siebie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Opadłem na podłogę wraz z Yurim, który błądził dłońmi po mojej klatce piersiowej. Sam nie mając pomysłu co zrobić z dłońmi zatopiłem je w czarnych włosach chłopaka. 

Yuri podniecał mnie samym dotykiem, który przeniósł pod koszulkę. Zimne dłonie drażniły moją skórę. Nie przestawaj... Jeszcze... 

- Yuri, czy to pozwolenie? - zapytałem odrywając się od niego.

- Oczywiście, że nie kretynie. - mruknął dając mi pojedynczego całusa. - Po prostu Ci stoi i mnie uwiera.

- I tak to wykorzystam. - uśmiechnąłem się i przygryzłem jego wargę. Sam to zacząłeś Yuriś.



***

Hey!

Jak tam? xD

Mają być segzy czy bez segzów?

Jak chcecie xD

I teraz dramma time. Czy Yuri jest mordercą? ^^ hyhyhyhyhy

Dziękuję Wam za wszystko <3

Da napisania,

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top