#12
Jego oczy hipnotyzowały mnie.
Nie interesowało mnie już nic innego. Nie interesował mnie deszcz, który swoją drogą zaczął jak na złość mocniej padać, nie dbałem o krzyki ludzi przywracających nas do porządku, nie obchodziło mnie to co się właśnie dzieje z dolnymi częściami mojego ciała.
Byłem coraz bliżej jego malinowych, słodkich ust. Już przymykałem oczy.
- Yuri... - mruknąłem prosto w jego usta.
- Victor ty cieEEECIU! - czarnowłosy kichnął prosto na moją twarz przy okazji czołem dając mi w nos.
- Jednak wyjdźmy z tej fontanny. - jęknąłem wstając z chłopaka i jednocześnie zaciskając dłoń na moim nosie. Jak mi przywalił... A wydawał się taki bezbronny.
- Wszystko w porządku? - zapytał łapiąc mnie za rękaw. Pokiwałem twierdząco głową. Nic nie było w porządku.
Yuri bez słowa pociągnął mnie za koszulę wyciągając z fontanny. Zaczął mnie ciągnąć w stronę lasku. Co ty jakieś skróty obierasz?
- Yuri, gdzie my...
- Do domu, a co ty niby chciałeś? - spojrzał na mnie marszcząc czoło. Co ja bym chciał? Żebyśmy skończyli gdzieś w jakiś krzakach oddając się namiętnym fantazjom... Chciałbym, żeby zabrakło ci powietrza. Byś się dławił się mając w ustach moją nabrzmiałą męskość. - Tak patrzę na Ciebie i chciałbym czytać Ci w myślach...
- Yuuuuuu... riiiiii... - niekontrolowanie jęknąłem pod wpływem moich zboczonych myśli. Boże... Co się ze mną dzieje?
- Chyba nie chce już ich poznawać. - szepnął cicho.
Nie wytrzymam. Nie wytrzymam jeżeli czegoś nie zrobię! Powinienem mimo wszystko rzucić się na niego w tej fontannie! W dupie mam, że leje deszcz i to miejsce publiczne! Wolny kraj!
Szarpnąłem do siebie czarnowłosego i przyszpiliłem go do najbliższego drzewa. Maksymalnie przyległem do jego ciała. Spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem. Jego czekoladowe oczy... Takie piękne i głębokie. Oh Yuri... Wybacz, że będę mimo wszystko musiał z Tobą skończyć wraz z zakładem.
- Pragnę Cię... - mruknąłem do jego ucha. - Mogę zrobić Ci niegrzeczne rzeczy? - zagryzłem jego płatek, a językiem zacząłem sunąć po żuchwie. Przy ustach zatrzymałem się czekając na pozwolenie chłopaka.
- Victor... - zagryzł mocno dolną wargę. - Zrób co musisz. Tylko szybko.
Nie czekając na nic więcej wpiłem się w jego usta, a językiem wtargnąłem do jamy ustnej. Nasze języki walczyły o dominację we wspólnym tańcu. Zarzucił swoje chuderlawe ręce na mój kark, a nogi owinął wokół moich bioder. Sam jedną dłoń wślizgnąłem pod jego mokrą koszulkę drażniąc jego brodawkę, a drugą zaciskałem na jego udzie i pośladku. Nasze członki ocierały się o siebie. Mimo, że przez mokre ubrania, to tylko potęgowało moje podniecenie.
Oderwałem się od niego sapiąc głośno. Nasza wspólna ślina zwisała pomiędzy naszymi wargami. Yuri był cały czerwony na twarzy i co chwila pojękiwał, gdy ściskałem jego sutka.
- Podoba Ci się? - szepnąłem muskając jego policzek. Nie mogąc się powstrzymać poruszyłem biodrami gwałtownie na niego napierając.
- NIE! - krzyknął i zasłonił mi usta swoimi dłońmi. - JESTEŚMY W PUBLICZNYM PARKU I LEJE DESZCZ!
- No i co z tego? - wzruszyłem ramionami nie widząc w tym żadnego problemu.
- J-jeśli... - spojrzał na mnie uważniej. Westchnął pod nosem. - Jeśli chcesz moje ciało.. musisz postarać się o wiele bardziej, a co najważniejsze... Zanieś mnie do domu?
- Co? - zdziwiłem się. - Yuri? Wszystko w porządku?
- Słabo.. mi..
Siedziałem na kanapie u Yuriego wpatrując się w melancholijną ścianę. Zadzwoniłem do Phichita z małą prośbą. Tajlandczyk od razu się zgodził, a nawet zaoferował natychmiastowe dostarczenie mojej upragnionej rzeczy.
Po chwili usłyszałem ciche pukanie. Dobrze, że Katsuki bierze prysznic.
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je na oścież. Za nimi znajdowała się uśmiechnięta twarz przyjaciela.
- Od razu tak z grubej rury kąpałeś się u niego? - zapytał na początek. Wywróciłem oczami.
- Wygonił mnie do siebie.. - pokazałem mu język. - Masz to?
- Tak, trzymaj. - podał mi biały polaroid. - Możesz go zatrzymać. Mam jeszcze trzy takie, a ten był praktycznie nieużywany.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się do niego. - Ten typ ma same puste ramki...
- Może nie ma z kim robić sobie zdjęć? Szkoda mi go... Wygląda na całkiem spoko chłopaka do bawienia się z moimi chomiczkami.
- Nie fantazjuj. - prychnąłem.
Pożegnałem się z chłopakiem i jak gdyby nigdy nic wróciłem na kanapę. W tym samym czasie z łazienki wyszedł Yuri przebrany w suche, nowe ubrania. Jego włosy były mokre i porozrzucane na różne strony świata, a na szyi miał zarzucony ręcznik.
- Czemu nie wróciłeś do siebie? - zapytał. Jedną dłoń położył na głowie przeczesując palcami swoje czarne włosy. Wyglądał uroczo. Chłopak znużony zaczął ziewać zamykając przy tym oczy. Korzystając z okazji zrobiłem mu jego pierwsze normalne zdjęcie. Gdy zakończył swoją czynność otworzył je. - Burza będzie?
- Co? - zdziwiłem się. Po chwili uświadomiłem sobie, że musiał pomyśleć o flashu polaroidu. - A! Tak, tak!
Z uśmiechem zobaczyłem jak z urządzenia wychodzi gotowe zdjęcie. Jesteś na nim taki słodki. I z rozdziawioną gębą... Ale to tylko szczegół.
- Yuri... - podszedłem do niego i objąłem go - Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - chłopak spojrzał na mnie pytająco. - Uśmiechnij się.
- Nie chce mi się... Nie potrafię... - mruknął wymijająco. - Mógłbyś z tą ręką gdzieś sobie pójść?
- W takim razie pomyśl o tym namiętnym pocałunku, który przyprawił Cię o zawrót głowy. Musiałem nieść Ciebie jak książę księżniczkę.
Yuri zarumienił się uroczo, a wierzch dłoni przyłożył do swoich ust. Ścisnąłem go mocniej i uniosłem aparat robiąc nam zdjęcie. Perfect!
- Co ty zrobiłeś?! - krzyknął wyrywając się z moich objęć. Ja w tym czasie czekałem spokojnie na wydrukowane zdjęcie. - Ja mogłeś mnie tak potwornie podejść! Z resztą po co Ci to?! Stalkujesz mnie?! Tłumacz się, a nie milczysz! Ugh! Ty głupi Niku..
- Wytłumacz mi. - przerwałem mu. Brązowooki westchnął uspokajając się. - Dlaczego masz tyle pustych ramek?
- Od rodziców. - mruknął. - Ich zwyczajem jest dawanie swojemu synowi pustych ramek z wielkim i szerokim uśmiechem, który mówi "umrzyj w końcu". Nie wiem czy oni chcą mi uświadomić, że nikogo nie mam i jestem całkowicie sam. Robią to nadaremno. Przecież wiem o tym, prawda? - zaśmiał się krótko. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego. Sam byłem nadzwyczaj poważny. - Jestem nikim. Wiem to, że nigdy nikogo nie będę obchodził. Każdy ma jakieś swoje granice. Każdy w pewnym momencie ma dosyć tej rutyny, która mnie ciągle otacza. Pozbywają się mnie jak zwykłego śmiecia, którym z resztą jestem. Moi właśni rodzice chcą mnie dobić wysyłając te pierdolone puste ramki! Jakbym nie wiedział, że pewnego dnia nawet ty mnie zostawisz... Ja...
- Cii... - przytuliłem go do siebie. Chłopak zaczął cicho szlochać w moje ramię. Mogłem nie pytać.
Pociągnąłem Yuriego do jego "kącika do uczenia się". Ściągnąłem jedną z ramek i włożyłem do niej zdjęcie zrobione sprzed chwili.
- Ja będę przy Tobie. - uśmiechnąłem się do niego.
Czarnowłosy wpatrywał się w ramkę jakby chciał ją odkładnie zapamiętać. Uniósł się delikatnie na palcach i przybliżając do niej ucałował szybkę. Moje serce zabiło szybciej. Nie mogę go zranić... Nie dam rady. Poddaję się.
***
Hey!
Kto oblał? TA PANI XD Jeszcze nie wiem, ale jestem niemal tego pewna...
Dziękuję Wam za wszystko!
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top