Rozdział 30
Nowy semestr zaczął się obiecująco, dla niektórych uczniów. Harry otrzymał od bliźniaków Weasley mapę huncwotów dzięki, której mógł zobaczyć Hogsmeade. Odkrył tam też kilka mniej zadowalających go faktów, ale no cóż można poradzić. Nie można mieć wszystkiego, prawda?
Alex natomiast miała kilka rozsterek w swoim życiu. Nie wiedziała zbytnio na jakim stopniu relacji aktualnie znajduje się z Fred'em. Byli na randce, ale zaraz po niej ich stosunki były takie same jak wcześniej. Gryzło ja to bardzo, ale nie wiedziała jak rozwiązać swój problem. W końcu nie podejdzie i nie zapyta się wprost, przecież jakby zaprzeczył wszystkiemu co czuła to byłby to totalny koszmar. Postanowiła na ten moment udawać, że nic wielkiego się nie wydarzyło.
Zmierzając przez korytarz na zajęcia z numerologii, usłyszała za sobą znajomy głos. Zatrzymała się na drugim schodku i oparła lekko o balustradę. Odczekała kilka sekund, a przed nią stanął sam Fred Weasley. Gwiazda szkoły, jeden z największych pranksterów jakich poznał świat czarów.
— Hej. — powiedziała z lekkim uśmiechem. Chłopak położył swoją dłoń na balustradzie i również uśmiechnął się.
— Muszę z tobą porozmawiać. — rzucił wesoło, a ona tylko spojrzała jak korytarz pustoszeje. Nie dziwiło jej to absolutnie, w końcu już niedługo zaczynają się kolejne lekcje.
— Możemy później, mam za chwilę zajęcia.
— Będę szybki. — jego ton nawet na chwilę się nie zmianił. Dziewczyna kiwnela głową na znak, że się zgadza na szybką w jego mniemaniu rozmowę. — A więc, Ron, widział jak na eliksirach dopisywałaś na pergaminie nasze nazwisko do swojego imienia. - odparł, a ona poczuła jak serce jej na chwile staje, ale nie dawała po sobie nic poznać. Przeklęty Ron, jest z niego taka plotkara, że z powodzeniem mogły prowadzić portal dla mugoli o nazwie Pudelek. — To nie może chodzić o Ginny, bo to dziewczyna, Billy'ego i Charliego nie znasz po za tym są dla ciebie za starzy! Percy to kretyn, a George to George. — uśmiechnął się szerzej. — Było mówić, że no wiesz... To bym zaczął organizować coś romantycznego.
— Oh Freddie. —przybliżyła się do jego ucha, tylko po to żeby wyszeptać.
— Zapomniałeś, że jest jeszcze Ron.
— Że co?!
Krzyknął trochę głośniej niż planował, a dziewczyna w tym czasie zaczęła biec po schodach śmiejąc się pod nosem. Połówka duetu Weasley stała nadal w tym samym miejscu patrząc jak dziewczyna znika zza zakrętem.
— To na pewno nie Ron. — mówił wsadzając dłonie do kieszeni. — Przecież on jest fanem „Magic Godlewskie".
***
Selena spojrzała na Remusa, który z myślicielka minom krążył po swoim gabinecie. Informacja o zgubieniu listu od Syriusza doprowadzała go do szału. Spędził całą przerwę zimową w murach szkoły chcąc go odnaleźć, jednak jego trudy spaliły na panewce. Ślizgonka była załamana samą myślą, że ktoś mógł odnaleźć jej własność, i właśnie w tym momencie czytać jej zawartość.
— Nie wiem co jeszcze mógłbym zrobić. — rzucił patrząc na dziewczynę. — Miejmy nadzieję, że nie wpadł w niepowołane ręce.
— Mam nadzieję Lupin. Inaczej nasze dni w tej szkole są policzone.
***
Draco Malfoy siedział przy kominku wpatrując się z zadowoleniem w ogień. Przy nim jak zawsze była Pansy, siedziała ona na fotelu naprzeciw chłopaka.
Alex leżała sobie wygodnie z przymkniętymi oczami na kanapie. Większość uczniów była już w swoich pokojach. Oni jednak nie mieli jeszcze ochoty na sen.
— Mój ojciec załatwił w końcu sprawę tej bestii Hagrida. — odezwał się nagle Draco. Snape podniosła się delikatne chcąc, spojrzeć na blondyna.
— Wyrzucą ich? — zapytała Parkinson z nadzieją w głosie.
— Zabija tego potwora. — rzucił z lekkim uśmiechem.
— Jak może cieszyć cie czyjaś śmierć. — usiadła i spojrzała na Dracona. Chłopak widocznie był zdezorientowany jej słowami.
— To bydlę prawie mnie zabiło!
Oczywiście Draco nie dał sobie przetłumaczyć faktu, że to właśnie on spowokował zwierzę. Malfoy miał swoją godność i nie przyzna nikomu racji. No chyba, że ta osoba stawia go w dobrym świetle.
Wymiana zdań trwała do momentu, w którym chłopak obraził się i poszedł spać.
***
Spędzenie czasu z bliźniakami było edukujące i sprawiające, że ich codzienne czynności przechodziły na drugą osobę. Alex ostatnimi dniami strasznie się nudziła, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Postanowiła, więc zrobić pewien eliksir.
Zajęło jej to jakiś czas, samo zdobycie składników z gabinetu ojca było nielada wyzwaniem. Dodatkowo nigdy nie przyrządzała danej mikstury, a co tu mówić o lekkim zmodyfikowaniu jej.
Trzymając dłonie w kieszeniach szaty, wyszła na dziedziniec szkoły. Ruszyła z uśmiechem w stronę bliźniaków oraz Potter and Weasley Company. Fred przywitał dziewczynę z uśmiechem, a ta tylko spojrzała czy jakiś nauczyciel jest w pobliżu.
— Uwazyłam eliksir! — mówiła z entuzjazmem, a bliźniacy spojrzeli na siebie.
— Słońce ty zawsze robisz eliksiry. — Fred skrzyżował dłonie na piersi, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.
— To nie jest byle jaki eliksir. — wyjela z kieszeni małą szklaną fiolkę i pokazała je zebranym. — To amortencja.
— Gdzie ty to zrobiłaś? — zapytał Harry wpatrujac się w czerwona ciecz.
— W kiblu, ale to mało ważne. Podobno każdy czuję w niej coś innego. Zapach ma niby określić bratnią duszę. — uśmiechnęła się. — Chcesz się sztachnąć? — Ron słysząc to, zamrugaj kilkukrotnie, a w jego głowie przeleciały wszystkie żarty jakimi został obdarzony przez braci i tej sadystki.
— Ta, i wyrośnie mi trzecie oko. Nie dzięki. — dziewczyna na słowa gryfona wywróciła oczami i otworzyła fiolkę. Przyłożyła ja do swojego nosa i wciągnęła zapach.
— Czuję zapach nowych książek, pomarańczy i fajerwerków. — powiedziała, a Ron dalej patrzył na nią podejrzliwie. — Twoja kolej George. — podeszła do chłopaka.
— Kawa, świeżo skoszona trawa i czekolada. — odparł.
— Okej, teraz Ty Harry. — Snape była zachwycona jak dobrze jej idzie.
— Tarta kajamakowa, rączka miotły i — zastanowił się na chwilę — nie wiem co to za zapach, ale jest znajomy.
— Freddie. — dziewczyna podała mu fiolkę, a ten pokiwał głową z uśmiechem.
— Zapach deszczu, miodu i — zamilkł na chwilę po czym dodał tylko — drewna.
— Dawaj Ron.
Obróciła się w jego kierunku, wykonując lekki piruet. Chłopak chwycił fiolkę i przyłożyła do nosa by po chwili się skrzywić. Odsunął od siebie eliksir i zastanowił się chwilę. Po czym znów przyłożyła amortencja do nosa.
— Wilgoć, kot i szampon przeciwłupieżowy.
— Kici kici
Piątka uczniów odwróciła się w kierunku dźwięku. Ich oczom ukazał się wozny szkoły, szukający swojej kotki. Bliźniacy połączyli fakty i wybuchli śmiechem.
— Stary, twoja bratnią dusza jest Filch.
Ron załamał się nie na żarty. Spojrzał na wszystkich z miną, jakby miał się zaraz rozpłakać. Oddał dziewczynie fiolkę po czym z zdenerowanym krokiem ruszył w kierunku szkoły, głośno powtarzając „ to musi być jakiś żart”. Harry zaśmiał się i ruszył za przyjacielem.
— Pomyśleć, że wystarczy jeden obrót, by składniki zmieniły właściwości. — powiedziała, a Fred spojrzał na nią. — Nawet nie wiecie ile testowałam eliksirów na Draco i jego kumplach, zanim tu przyszłam.
— Już jesteś jedna z nas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top